To jeszcze moje 3 grosze, bo mimo powrotu do domu wczorajszej nocy i dzisiejszym dniu w pracy, wspomnienia wciąż są żywe.
Po 9,5h jazdy Polskim Busem zawitaliśmy z bratem - moją Podporą dosłownie i w przenośni, ok. 9 rano pod stadion. Zadziwił nas widok niewielu fanów pod bramkami, ale jak się okazało lepiej zorientowani Polacy zajęli miejsce od drugiej strony i zdążyli się ponumerować. Wśród nowo poznanych Niemców chodziły słuchy, że właśnie od tamtej strony bramki otworzą jako pierwsze, ale możliwość pokoczowania (jeszcze wtedy w pięknym słońcu) z wyciągniętymi nogami, po tułaczce busem kazała nam zostać na swoim miejscu
Dopiero ok. 11 pan z serwisu poinformował nas w 3 językach, że jeżeli przeniesiemy się na drugą stronę, mamy szansę wejść na płytę godz. wcześniej, przed oficjalnym otwarciem bramek w grupie 300 pierwszych osób. No i zrobiła się kolejka, zaczęło padać (i nie przestało do późnej nocy), towarzyszyły nam emocje czy nie zabraknie opasek na rękę, zanim obsługa dojdzie do nas... Kilka godzin oczekiwania, a jakby cała wieczność. No i dylematy kobiety w 7 m-cu ciąży, czy czekać na spóźniających się fanów, którzy mieli wymienić się ze mną biletem na sektor, czy przy boku brata pokusić się o trybuny w gronie 300... Btw. brzuch odwrócił uwagę na bramkach od mojej małej małpki i mogłam robić zdjęcia w każdej ilości W każdym razie decyzja mogła być tylko jedna Znaleźliśmy się przy samej barierce głównej sceny, po prawej stronie. Potem wieki oczekiwania (wychwalałam pod niebiosa wynalazcę dmuchanej, nieprzemakalnej poduszki z Decathlona, dzięki której mogłam siedzieć, masować brzuch i drzemać, nie moknąc, opierając się o nogę brata ), pobudka na support i... syn zadecydował, że tak bliska odległość od głośników nie służy mu dobrze. Musiałam wycofać się na tyły. I w tym momencie chwała pomysłodawcy za to, że wydzielił grono 300. Znalazłam się na tyłach strefy z zielonymi opaskami, w lekkim luzie, gdzie dźwięk rozchodził się równomiernie, nie stresując mojego dziecka, a widok na obydwie sceny i efekty wizualne był oszałamiający. Nikt nie stanowił potencjalnego zagrożenia dla mojego brzucha, bo skacząc nie wpadał na innych,a ludzie dookoła tańczyli radośnie w rytm muzyki, ze mną na czele Co się działo po koncercie, tj. widok na tłumy do pociągów, improwizacja spowodowana anulowaniem noclegu, siedzenie przy pysznym jedzeniu w Schwarzes Cafe (byli czynni najdłużej ), godziny rozmowy z moim bratem na tematy ważne i ważniejsze, suszenie ubrań do 3 nad ranem, by potem przenieść się na słynne Zoo Station. A potem oglądanie posągu Victorii o świcie, mnóstwa dzikich królików w pobliskim parku, sztandarowych budowli w Brandenburgii i budzącego się powolnie do życia Berlina - bezcenne.
Stwierdziliśmy z bratem, że jeszcze nie takie z nas stare dziady, skoro przeżyliśmy dwie dobry w ekstremalnych warunkach na obczyźnie i nawet przez chwilę żadne z nas nie narzekało
No i teraz czas na podziękowania.
Marcin_Mars - ta przygoda była możliwa tylko dzięki Tobie i zaufaniu w zamówieniu biletów. Brat po stokroć kazał Ci podziękować. Mimo, że się nie spotkaliśmy, cieszymy się, że mogliśmy tworzyć razem klimat tego koncertu.
bad_ pawel - Braciszku, za to że byłeś moją podporą, że nie zostawiłeś mnie samej. Służyłeś pomocnym ramieniem i ogrzaniem w czasie chłodnej nocy, po koncercie. Za to, że mogłam zobaczyć w Tobie siebie - o 12 lat młodszego, pełnego entuzjazmu i energii podczas skakania do kawałków naszego zespołu. Za nocne, poranne i popołudniowe rozmowy, które pozwoliły mi spojrzeć w nowym świetle na wiele rzeczy.
Piotr i Justyna - za wspólny powrót Waszym autem przy dźwiękach wiadomych kawałków. Za rozmowy o koncercie i życiu... Aby plany, o których mówiliście, rychło się zrealizowały, bo jesteście niesamowicie zgraną parą. A nasze drzwi w P-nie są dla Was zawsze otwarte.
I dla innych poznanych osób z Polski i Niemiec. Dziękujemy za rozmowy o naszej pasji. Miło uświadomić sobie, że mimo różnych sytuacji życiowych, tak wiele nas łączy.
Dla mojego Męża - że jako nieliczny z bliskich ani razu nie truł mi przed/w trakcie wyjazdu czy nie boję się zamachu/dobrze robię/jestem nieodpowiedzialna etc. Ty jeden pozwalasz mi być sobą i realizować pasję, której mimo że sam do końca nie podzielasz i wolałeś pilnować ogniska rodzinnego, nie negujesz. Za to m.in. Ciebie kocham.
BYŁO CUDOWNIE. A moje maleństwo pod sercem również podzielało ten entuzjazm <3