Bóg istnieje niezależnie od tego, czy ktoś w niego wierzy czy nie.
Może nie tyle, co jakiś konkretny bóg, bo masz boga w postaci Jahwe, Allacha i Mahometa, tudzież Buddy i jeszcze wiele innych bożków reprezentujących radykalne odłamy religijne lub sekty. Wierzysz w Jahwe, jesteś tępiony przez inne religie, wierzysz w Mahometa, jest tak samo. Istnieje z pewnością jakaś siła paranormalna, która napędza ten cały byt na świecie, coś "wyższego", czego nigdy nie zrozumiemy, ale czy to Bóg? Bogów jest wiele i nasuwa się pytanie w którego w końcu wierzyć. Możesz wierzyć w każdego, i jeśli będziesz żył zgodnie z prawami jaka Twoja religia zawiera zostaniesz zbawiony. Czy to nie jest troszke naciągane, że niezależnie w którego boga wierzysz, jeśli wierzysz głęboko, po śmierci osiągniasz życie wieczne i nieskończone szczęście? Coś tam u "góry" napewno tkwi. Ale niekoniecznie musi to być "pan Bóg", lub Allach, czy inne bóstwo. Bo gdyby ludzkość zgodnie wierzyła w jednego Boga, to byłoby mi łatwiej w coś takiego uwierzyć, ale mamy teraz z tą religią jeden wielki misz - masz. W kogo wierzyć jeśli chce się zostać zbawionym? Mamy wolny wybór. Czy to nie za łatwe? Nie mówie że jestem ateistą, czy przeciwnikiem innych religii, szanuje ideę "Coexist", ale bardziej przemawia do mnie myśl że zamiast bogów mamy samoistną siłe paranormalną, która to wszystko napędza, i każdy w nią wierzy, tyle tylko że dla jednego tą siłą będzie Jezus, dla drugiego Budda itp. Owszem, może to być Bóg, i jeśli istnieje naprawde, to jest tylko jeden i niepowtarzalny, nie ma żadnych innych bogów, tylko jest On, i to On wszystko napędza. Jak jest naprawde? Dowiemy się jedynie po śmierci.