Po kilku przesłuchaniach zaczynam również dochodzić do wniosku, że polityka singlowa w związku z SOE to klasyczny przypadek U2logic. Nie mam nic do JEBTAM, brzmi moim zdaniem nadal świetnie, ale wydaje mi się, że gdybym to ja decydował, nie wpadłbym na to, żeby to dawać na singla (a już tym bardziej na pierwszego, może w jakimś czwartym rzucie). Nie rozumiem, jak można było nie zauważyć, że absolutnie oczywistym kandydatem na pierwszy singiel jest Little Things. Ten kawałek brzmi jak idealny late-career-comeback hit. Szukając analogii, kojarzy mi się on (zachowując proporcje i nie porównując, proszę sie nie śmiać) z czymś w rodzaju "Niepokonanych" Perfectu. Brzmi zasadniczo jak U2, ale też trochę nie jak U2, to nie jest jakoś bardzo oczywiste U2. Jest melodyjny, ale też ma swoją głębię, coś, co zmusza do wsłuchania się. Nie próbuje udawać Coldplay ani Eda Sheerana, przez co nie tak łatwo byłoby go przegapić w radiu. Na dodatek, ma silny vibe a'la 90-ies, które ostatnio są bardzo modne. Ten kawałek ma jakby wypisane na twarzy "hej, to ja, nowe U2!". Jest przecież jakiś powód dla którego właśnie ten numer grali na JT17, o co tu chodzi, kto im znowu naściemniał, może Flanagan
Sheeranem zaatakowalbym w drugim rzucie, czyli oczywiście Summer Of Love, które teraz mi bardziej brzmi jak Train. Wszyscy słuchacze zetki i eremefu by nucili tę gitarę. Na trzeci ogień postawilbym na LIBTAIIW, zwłaszcza że świetnie by pasowało do świątecznej atmosfery, to taki świecki christmas song. Dopiero na wiosnę, na zasadzie rozgrzewki przed trasą, wypuscilbym JEBTAM, a w lecie ew.może jeszcze Blackout. Co do GEJÓW - cóż, to u mnie odwrotny przypadek co Blackout. Bardzo stracił w kontekście albumu, do którego moim zdaniem nie pasuje, nie wiem czy bym go w ogóle nie wywalił (zwłaszcza mając na podoredziu coś takiego jak Book Of Your Heart). Jest poza tym zbyt podobny do JEBTAM. Zostawiłbym go na później. Jak dla mnie na tę chwilę to najsłabszy moment płyty.
Odnośnie bonusów:
Ordinary Love - mix jak mix, trochę inny od poprzednich ale nie ma żadnych rewolucji,
Book Of Your Heart - ciekawy numer, moim zdaniem ewidentnie niedokończony, brzmi rzeczywiście jak stare U2, bardziej Edżowej. Bardziej Edżowej gitary już by się nie dało wymyślić. Faktycznie przywodzi na myśl te mroczniejsze b-sidy z czasów UF-Joshua Tree, ma coś z Deep In The Heart, trochę Love Comes Tumbling, te klimaty w każdym razie
Lights In Front Of Me - Lights Of Home ze smyczkami, co jest jedyną istotną różnicą w stosunku do oryginału. Ciekawostka, nic więcej.
Generalnie z bonusami to się nie postarali, SOI miało chociaż acoustic sessions, do których pewnie nikt nie wraca
ale przynajmniej są. Tu jednak nędza, nie wiadomo dlaczego, bo przecież można było jeszcze wrzucić choćby dwie wcześniejsze alt-wersje JEBTAM, które teraz pewnie przepadną (na co nie zasługują).