sękjułNo i skoro nie ma Andie dziś, pozwolę sobie podliczyć. także tak:
eee słabo coś zagłosowaliście. no to War.
Posted 07 kwietnia 2013 - 06:00
sękjułNo i skoro nie ma Andie dziś, pozwolę sobie podliczyć. także tak:
Posted 07 kwietnia 2013 - 06:08
Posted 07 kwietnia 2013 - 07:39
Posted 07 kwietnia 2013 - 08:24
1. To jak dorabianie idei do własnych hipotez. W jaki sposób trasa może przyćmić wydanie płyty? Chyba przeciwnie - trasa raczej przyczynia się do promocji płyty, nawet nie trzeba specjalnie zabiegać o informacje w mediach, bo te pojawią się same. I na temat koncertów i na temat nowej płyty.Znowu są dwie podstawowe przyczyny:
1. wychodzi w samym środku wielkiej trasy koncertowej, a nie po kilku latach milczenia;
2. jest zbyt trudna i wymagająca dla masowego odbiorcy, w tym dla wielu fanów U2.
jwAB jest albumem banalnym i pretensjonalnym. Do takich się nie dorasta, tylko się z nich wyrasta. Sami U2 - całe szczęście - wyrośli bardzo szybko z prób tego rodzaju grania.
Akurat chronologia wydawania albumów w przypadku U2 ma bardzo małe znaczenie w kontekście dojrzałości muzycznej. Tak samo jak nie można powiedzieć, że AB jest niedojrzałe, tak samo nie można tego powiedzieć o ATYCLB, October czy NLOTH.Bo to jest bardzo dojrzały album bardzo dojrzałego i doświadczonego życiem i wszystkim w końcu zespołu (...)
Koronny przypadek, że ile ludzi tyle opinii. Zupełne pominięcie Joshua Tree, czy War, nie sprawia że będę pana Christgau traktował jako wyrocznie. UABRS? />Front obrony ATYCLB? Proszę bardzo:
Robert Christgau jest bogiem amerykańskiej krytyki muzycznej. (...) Najwyżej za to ocenił Under A Blood Red Sky oraz.. All That You Can't Leave Behind, (...)
Co rusz spotyka się takich ludzi, prawda. Jeszcze częściej spotyka się takich, dla których to Achtung Baby jest nr 1. Ale przecież Ci pierwsi są ok, dojrzali emocjonalnie, a drudzy znają tylko the Fly i One z radia.Co i rusz zresztą spotyka się ludzi, którzy z całej dyskografii U2 najbardziej lubią właśnie ATYCLB - ostatnio tak właśnie stwierdził w TR lider formacji Clintwood. To nie jest rzecz oczywista na pierwszy rzut ucha, trzeba do tego dojrzeć.
Posted 07 kwietnia 2013 - 08:29
Posted 07 kwietnia 2013 - 08:44
To jak dorabianie idei do własnych hipotez. W jaki sposób trasa może przyćmić wydanie płyty? Chyba przeciwnie - trasa raczej przyczynia się do promocji płyty
Nie róbmy licytacji kto widzi dalej, kto sięga głębiej w interpretacji. Skoro ktoś w AB widzi więcej niż Ty, to znaczy że Twój etap wtajemniczenia w AB ma już za sobą...
Zupełne pominięcie Joshua Tree, czy War, nie sprawia że będę pana Christgau traktował jako wyrocznie.
Ale przecież Ci pierwsi są ok, dojrzali emocjonalnie, a drudzy znają tylko the Fly i One z radia.
Posted 07 kwietnia 2013 - 08:55
Posted 07 kwietnia 2013 - 08:59
Akurat chronologia wydawania albumów w przypadku U2 ma bardzo małe znaczenie w kontekście dojrzałości muzycznej. Tak samo jak nie można powiedzieć, że AB jest niedojrzałe, tak samo nie można tego powiedzieć o ATYCLB, October czy NLOTH.
Posted 07 kwietnia 2013 - 09:04
Gdyby Songs of Ascent wyszło w środku 360o Tour, miałoby lepszą reklamę, niż jakiekolwiek inne akcje promocyjne.Chyba, że jest wciąż trasą promocyjną płyty poprzedniej..
Chyba, że efekt banalności był zamierzony. Wtedy mamy do czynienia z pozorną banalnością i ewentualnym nierozumieniem przekazu.Niestety, jak się okazuje, to wtajemniczenie polega na tym, że banały i slogany opiewa się jako "uniwersalny przekaz", w którym można wyczytać tyyyle rzeczy. Jak mówiłem, idąc tym tropem wszyscy jesteśmy wybitnymi artystami, bo każdy z nas potrafi wymyślić frazy w rodzaju "one love, with each other, sisters, brothers" - i oczekiwać, że wszyscy będą się zachwycać, jaki to uniwersalny i otwarty na mnogość interpretacji przekaz (co zresztą nie będzie dalekie od prawdy - im mniej treści coś zawiera, tym więcej można jej tam włożyć).
Od kilku stron czytam, że część fanów jeszcze nie wyrosła z AB. Jak inaczej to nazwać niż niedojrzałość? Jaka muzyka może się podobać niedojrzałym fanom? Niedojrzała.Ech A czy ja albo nawet John napisaliśmy cokolwiek o MUZYCZNEJ niedojrzałości na AB? Nie myl pojęć i tematów
Posted 07 kwietnia 2013 - 09:10
Posted 07 kwietnia 2013 - 09:43
Gdyby Songs of Ascent wyszło w środku 360o Tour, miałoby lepszą reklamę, niż jakiekolwiek inne akcje promocyjne.
Chyba, że efekt banalności był zamierzony. Wtedy mamy do czynienia z pozorną banalnością i ewentualnym nierozumieniem przekazu.
Od kilku stron czytam, że część fanów jeszcze nie wyrosła z AB
Posted 07 kwietnia 2013 - 11:13
Nie zgadzam się z takim podejściem i z takim rozumieniem motywów uznawania AB za najlepszą płytę U2. Achtung zawsze był u mnie na pierwszym miejscu i to nie tylko wśród albumów U2, ale jest to moja ukochana płyta w ogóle, po prostu best ever i nie obchodzi mnie, że ktoś powie, iż jestem w błędzie tak myśląc. Po prostu tak czuję i już. Nigdy w życiu nie traktowałam AB jako soundtracku do traum miłosnych, tym bardziej, że jakoś takoś życie mi ich oszczędziło. Za to zawsze było soundtrackiem do mojego życia w ogóle, a oprócz problemów miłosnych niesie ono ze sobą cały bagaż, rownież innego typu doświadczeń, tych bolesnych i tych radosnych. Właśnie dlatego AB jest dla mnie tak uniwersalne, bo stanowi dla mnie swego rodzaju muzyczną terapię zarówno "in waves of regret and waves of joy". Dla mnie AB nie traktuje tylko o sprawach damsko - męskich, to zbytnie uproszczenie, ale jest płytą o skomplikowanych relacjach międzyludzkich.
U2 słucham od 29 lat i bynajmniej nie mogę się tutaj nazwać nowicjuszem w ocenianiu tej muzyki. Nie zarzucajcie mnie rownież niedojrzałości emocjonalnej. Czterdziestkę skończyłam już parę lat temu i uważam, że już coś nie coś przeżyłam i doświadczyłam, co daje mi prawo uważać się za osobę dojrzałą, również emocjonalnie. Pamiętam doskonale jak Achtung ukazał się na muzycznym rynku i narobił w nim niezłego zamieszania. Obok tej płyty nie dało się przejść obojętnie. Żeby było jasne - uwielbiam też TJT, uważam ją za majstersztyk, ale nie pamiętam, żeby wokół tej płyty było takie zamieszanie i tyle kontrowersji jak w przypadku AB, dlatego też uważam, że to AB zasługuje na miano płyty przełomowej w twórczości U2 a nie TJT.
Słysząc singlowe utwory z AB po raz pierwszy: The Fly, potem One, to było jak olśnienie, jak dostanie obuchem po głowie, nigdy wcześniej, proszę wierzcie mi nie słyszałam czegoś takiego. AB w przeciwieństwie do Drzewka jest płytą niejednoznaczną, mroczną, pełną podtekstów , ukrytych znaczeń, ociekającą krwią. Na tej płycie Bono osiągnął mistrzostwo jako tekściarz. To muzyka wyzwalająca silne emocje, którą można wpleść w różne sytuacje życiowe, broń Boże nie tylko te miłosne. Z drugiej strony niesie ze sobą nutę optymizmu (One - w tekście, w warstwie muzycznej: EBTTRT, MW, podnosi na duchu w walce "o byt" - Acrobat). Nie umniejszam Drzewku, i doskonale rozumiem, że dla gro fanów to number one i to bezdyskusyjny, i to jest OK, ale zrozumcie nas achtungowców i nie wmawiajcie nam, że uważanie AB za numer 1 jest złe i, że obiektywnie rzecz biorąc jesteśmy w błędzie, bo w odbiorze wszelakiego rodzaju sztuki nie ma miejsca na obiektywizm.
Zgadzam się całkowicie. [So Cruel] To bardzo mocny utwór, szczególnie w warstwie tekstowej. Miał dużo racji Martin Gore z DM, twierdząc przy okazji tworzenia coveru, że to jeden z najmądrzejszych tekstów Bono, no i według mnie jeden z najpiękniejszych i najprawdziwszych "then she makes you watch her from above and you needs her like a drug..."love like the sreeming flower, love dying every hour".
Posted 07 kwietnia 2013 - 11:43
Dobra ocena ATYCLB = dojrzałość, zła ocena ATYCLB = niedojrzałość jak mniemam? Głosujący na Korwina Krula = mondrzy, głosujący na SLD = gupi. I tak dalej.Teraz Rock akurat w temacie tej płyty od początku wykazywał się zaskakującą, jak na nich, dojrzałością, najpierw dając ATYCLB pięć gwiazdek w chwili premiery, a potem podtrzymując tę ocenę we wkładce z 2003r.
Front obrony ATYCLB? Proszę bardzo.
WAR
Posted 07 kwietnia 2013 - 11:45
Posted 07 kwietnia 2013 - 11:56
Dobra ocena ATYCLB = dojrzałość, zła ocena ATYCLB = niedojrzałość jak mniemam? Głosujący na Korwina Krula = mondrzy, głosujący na SLD = gupi. I tak dalej.
Posted 07 kwietnia 2013 - 12:18
Posted 07 kwietnia 2013 - 14:15
Posted 07 kwietnia 2013 - 15:09
I w ogóle wnoszę o unieważnienie głosu, umawialiśmy się, że regułą surwajwora jest głosowanie na najsłabszy utwór (w tym wypadku album). Często nawet podsumowujący rundy piszą "to głosujemy na najsłabszy z pozostałych". Wystarczyło się nie ujawniać z preferencjami i można było swobodnie obejść tę zasadę. Ale Johnny już w innym wątku się wysypał />
Posted 07 kwietnia 2013 - 18:42
Spoko, jak tak to rozumiem, po Twojej wypowiedzi uznałem po prostu, że dla Ciebie U2 z lat 90. nie istnieje. Ale jeśli chodzi tylko o relatywny spadek ich ówczesnego poziomu to spoko />/>/> Pragnę tylko zauważyć, że jeśli nawet przyjąć, że oni ATYCLBem wrócili na światowy szczyt to siedzieli na nim bardzo krótko (od wydania płyty do końca Elevation Tour; 2000-2002, zaledwie 2 lata), a i jest BARDZO wiele osób, które by się z Tobą nie zgodziły, że oni na ten szczyt naprawdę wrócili. Ja sam bym się musiał zastanowić czy takie Radiohead nie było wtedy od nich lepsze. A pewnie było.A ich ówczesna twórczość (od AB do Popu) mi nawet leży, czasem trafi się jakieś mocarne nagranie, np. WUDM, a ogólnie miło się tego słucha. Oprócz pipczącego "Please". I tyle. Niczego nie anuluję. Zauważam, że zespół miał wielką przerwę w byciu najlepszym na świecie.
Anton w surwajworze Achtunga głosował od początku do samego końca na Acrobata />/>/>O ile dobrze pamiętam, użytkownik TomTom w jednym z surwajworów głosował 9 rund zanim dopiął swego. Nie wspominam już o moich walkach w niektórych głosowaniach...
Ja w sumie też />/>/>Ja bym jednak postawił ATYCLB i Elevation Tour w dwóch przeciwległych rogach pokoju />/>/>/>
Jest również jednym z najbardziej kontrowersyjnych krytyków, a niektórzy by powiedzieli, że jego ciągłe słuchanie muzyki nie jest objawem doświadczenia czy rozeznania, a schizofrenii />/> Ześ sobie wybrał idola. Za każdym razem, gdy jakaś płyta jest masowo chwalona/ganiona to istnieje co najmniej 80% szans, że jego opinia będzie dokładnie odwrotna do dominującej. Koleś dawno temu uwiązł w latach 60. i nie może się z nich wydostać.Robert Christgau jest bogiem amerykańskiej krytyki muzycznej.
Posted 07 kwietnia 2013 - 18:52
Jest również jednym z najbardziej kontrowersyjnych krytyków, a niektórzy by powiedzieli, że jego ciągłe słuchanie muzyki nie jest objawem doświadczenia czy rozeznania, a schizofrenii />/> Ześ sobie wybrał idola. Za każdym razem, gdy jakaś płyta jest masowo chwalona/ganiona to istnieje co najmniej 80% szans, że jego opinia będzie dokładnie odwrotna do dominującej. Koleś dawno temu uwiązł w latach 60. i nie może się z nich wydostać.
0 members, 3 guests, 0 anonymous users