(...) Chodzi o to, żeby zdobyć się chociaż na odrobinę dystansu i zrozumieć, że fakt, iż AB stanowi niezły soundtrack dla waszych traum miłosnych nie oznacza jeszcze, że jest to najlepsza albo choćby jedna z najlepszych płyt U2. Jak byłem nastolatkiem, to w trakcie traum miłosnych słuchałem wielu jeszcze bardziej wstydliwych rzeczy, niemniej nadchodzi w końcu czas, by z tego wyrosnąć.
Nie zgadzam się z takim podejściem i z takim rozumieniem motywów uznawania AB za najlepszą płytę U2. Achtung zawsze był u mnie na pierwszym miejscu i to nie tylko wśród albumów U2, ale jest to moja ukochana płyta w ogóle, po prostu best ever i nie obchodzi mnie, że ktoś powie, iż jestem w błędzie tak myśląc. Po prostu tak czuję i już. Nigdy w życiu nie traktowałam AB jako soundtracku do traum miłosnych, tym bardziej, że jakoś takoś życie mi ich oszczędziło. Za to zawsze było soundtrackiem do mojego życia w ogóle, a oprócz problemów miłosnych niesie ono ze sobą cały bagaż, rownież innego typu doświadczeń, tych bolesnych i tych radosnych. Właśnie dlatego AB jest dla mnie tak uniwersalne, bo stanowi dla mnie swego rodzaju muzyczną terapię zarówno "in waves of regret and waves of joy". Dla mnie AB nie traktuje tylko o sprawach damsko - męskich, to zbytnie uproszczenie, ale jest płytą o skomplikowanych relacjach międzyludzkich.
U2 słucham od 29 lat i bynajmniej nie mogę się tutaj nazwać nowicjuszem w ocenianiu tej muzyki. Nie zarzucajcie mnie rownież niedojrzałości emocjonalnej. Czterdziestkę skończyłam już parę lat temu i uważam, że już coś nie coś przeżyłam i doświadczyłam, co daje mi prawo uważać się za osobę dojrzałą, również emocjonalnie. Pamiętam doskonale jak Achtung ukazał się na muzycznym rynku i narobił w nim niezłego zamieszania. Obok tej płyty nie dało się przejść obojętnie. Żeby było jasne - uwielbiam też TJT, uważam ją za majstersztyk, ale nie pamiętam, żeby wokół tej płyty było takie zamieszanie i tyle kontrowersji jak w przypadku AB, dlatego też uważam, że to AB zasługuje na miano płyty przełomowej w twórczości U2 a nie TJT.
Słysząc singlowe utwory z AB po raz pierwszy: The Fly, potem One, to było jak olśnienie, jak dostanie obuchem po głowie, nigdy wcześniej, proszę wierzcie mi nie słyszałam czegoś takiego. AB w przeciwieństwie do Drzewka jest płytą niejednoznaczną, mroczną, pełną podtekstów , ukrytych znaczeń, ociekającą krwią. Na tej płycie Bono osiągnął mistrzostwo jako tekściarz. To muzyka wyzwalająca silne emocje, którą można wpleść w różne sytuacje życiowe, broń Boże nie tylko te miłosne. Z drugiej strony niesie ze sobą nutę optymizmu (One - w tekście, w warstwie muzycznej: EBTTRT, MW, podnosi na duchu w walce "o byt" - Acrobat). Nie umniejszam Drzewku, i doskonale rozumiem, że dla gro fanów to number one i to bezdyskusyjny, i to jest OK, ale zrozumcie nas achtungowców i nie wmawiajcie nam, że uważanie AB za numer 1 jest złe i, że obiektywnie rzecz biorąc jesteśmy w błędzie, bo w odbiorze wszelakiego rodzaju sztuki nie ma miejsca na obiektywizm.
No ej, jak można powiedzieć, że So cruel to słaby utwór? Jeśli odpowiednio trafi to jest to bardzo mocny utwór emocjonalnie.
Zgadzam się całkowicie. To bardzo mocny utwór, szczególnie w warstwie tekstowej. Miał dużo racji Martin Gore z DM, twierdząc przy okazji tworzenia coveru, że to jeden z najmądrzejszych tekstów Bono, no i według mnie jeden z najpiękniejszych i najprawdziwszych "then she makes you watch her from above and you needs her like a drug..."love like the sreeming flower, love dying every hour".