Survivor Albumowy - The Joshua Tree (edycja 2)
#61
Posted 02 maja 2010 - 13:15
bo to zbyt piękna pieśń jest
#63
Posted 02 maja 2010 - 13:34
#64
Posted 02 maja 2010 - 13:35
nie rozumiem ludzi którzy głosują na piosenki z The Joshua Tree, w sumie.
Bardzo dobrze, nie głosuj, będzie nam łatwiej wywalić OTH
in search of experience
to taste and to touch
and to feel as much
as a man can
before he repents"
#66
Posted 02 maja 2010 - 13:42
#68
Posted 02 maja 2010 - 13:52
ok, front obrony OTH musi w takim razie ustalić co wywalamy, żeby OTH przetrwało. bo źle się dzieje już.
Jako członek tego frontu proponuję postawić na Exit. Tylko w ten sposób uratujemy OTH. To jedyne, że tak powiem, wyjście...
#69
Posted 02 maja 2010 - 13:57
Jako członek tego frontu proponuję postawić na Exit. Tylko w ten sposób uratujemy OTH. To jedyne, że tak powiem, wyjście...
Nie zgadzam się! Exit jest zbyt genialny! Wywalmy Boży Kraj albo Bulleta! Też zamierzam bronić OTH do momentu w którym będzie to sprzeczne z interesami RHMT.
of Future Past
the magician longs to see...
one chants out
between two worlds
Fire - walk with me.
#70
Posted 02 maja 2010 - 14:05
#71
Posted 02 maja 2010 - 14:07
Nie zgadzam się! Exit jest zbyt genialny! Wywalmy Boży Kraj albo Bulleta! Też zamierzam bronić OTH do momentu w którym będzie to sprzeczne z interesami RHMT.
Polać temu panu proszę.
#72
Posted 02 maja 2010 - 14:18
I znów to samo - front za tym, front za tamtym; front przeciw jednemu, front przeciw owemu... Ppl, niech każdy głosuje na to, co sam naprawdę uważa, że teraz powinno odpaść. Wtedy survivor rzeczywiście pokaże gusta forum, a nie tam przepychanki za tym songiem czy innym.Jako członek tego frontu proponuję postawić na [X]. Tylko w ten sposób uratujemy [Y]. To jedyne, że tak powiem, wyjście...
In God's Country - dlatego że w moim prywatnym zestawieniu ten kawałek zajmuje właśnie to miejsce, przed Tripem, ale za utworami X, Y, Z.. (które to są, pokaże następna runda, so stay tuned )
#73
Posted 02 maja 2010 - 14:19
#74
Posted 02 maja 2010 - 14:24
In God's Country
Front nie jest czymś złym bo pokazuje kompromis forumowiczów w obronie utworów wg. nich najlepszych. Wbrew pozorom daję to dużo większy ogląd na to co się nam podoba niż gdyby każdy głosował w sobie a zwycięzców wyłaniano różnicą jednego głosu.
of Future Past
the magician longs to see...
one chants out
between two worlds
Fire - walk with me.
#75
Posted 02 maja 2010 - 16:40
Wersje live sa o wiele lepsze
#76
Posted 02 maja 2010 - 18:51
#77
Posted 02 maja 2010 - 19:13
in search of experience
to taste and to touch
and to feel as much
as a man can
before he repents"
#78
Posted 02 maja 2010 - 19:17
#79
Posted 02 maja 2010 - 19:45
także. wszystkim sojusznikom w walce proponuję obserwować rozwój sytuacji, dokonać analizy dotychczasowego głosowania, słowem, do some math, policzyć na co powinniśmy głosować żeby wygrać i przypuścić wtedy atak (najlepszą formę obrony, prawda).
i teraz jeszcze gwoli wyjaśnienia:
@TUFKAK - oczywiście że to jest zabawa. ja się dobrze bawię
@krytycy takich koalicji survivorowych - to jednak naprawdę tylko zabawa i daje nam sporo radochy dodatkowej, a przy tym, zgadzam się zupełnie z tym, co napisał vieux captain.
@Rodia - mówisz że tam się nie rozwija, że powinno na końcu, że Edge jakby nie mógł - właśnie chodzi o to, że jest idealnie tak jak jest. w muzyce nie zawsze wszystko musi być takie oczywiste jak to rozwinięcie motywu gitarowego, naćkanie ozdobnikami, przełamywanie dłuższych momentów instrumentalnych, etc. owszem, U2 nas przyzwyczaili zwłaszcza przez ostatnie lata do takich rozwiązań, ale to nie są rozwiązania wcale najlepsze. właśnie ta bezkompromisowość kompozycji, realizacji totalnej wizji konstruowania utworu, od poziomu tekstu po ostateczne szlify w miksie, przez właśnie aranżację - oczywiście, na pierwszy rzut ucha można powiedzieć, że jest taki moment że nic się nie dzieje, ten instrumentalny, kiedy tylko muzyka płynie (like a river to the sea!) i zmieniają się akordy na tym pięknie przestrzennym ambientowym klawiszu (oh great ocean, hm? już prawie) - można, ale ja tu mówię - bzdura, bo to oznacza niezrozumienie pewnej bardzo ważnej rzeczy - w skrajnym tu wypadku tej koncepcji można użyć stwierdzenia "gra ciszą to też gra, to też muzyka", tu nie mamy do czynienia z ciszą co prawda, ale chyba rozumiesz, o co mi chodzi - to jest dążenie w stronę tego właśnie założenia, dążenie stonowane, wyważone, idealnie zachowując lekkość, nie burząc struktury popowej (w sensie muzyki popularnej raczej niż genre czy stereotypowej błahości kojarzonej z pojęciem pop) piosenki przy jednoczesnej bezkompromisowości (nie śmiej się, to odpowiednie akurat tu słowo) artystycznej. złoty środek, złoty strzał. tak miało być. i to się da uzasadnić na milion sposobów. łatwo byłoby tam wstawić gitarę, jakieś solo, jakieś coś, zaostrzyć brzmienie, wyeksponować misterność wszystkich partii instrumentów (bo ona jest, to jest wszystko misternie skonstruowane, zrobione, tylko schowane nieco, celowo, w służbie całości Dzieła) i może to by na koncertach nawet lepiej dało radę, publika by sobie bardziej poskakała, rockersi byliby bardziej zadowoleni, nie ziewali, etc. etc. ale na płycie - ten utwór obawiam się że mógłby zostać najzwyczajniej popsuty, strywializowany. owszem, też uważam że to jest najtrudniejszy kawałek na tej płycie, najtrudniejszy do 'doznania' przysłowiowego, też miałem z nim kiedyś problemy, ale później właśnie nauczyłem się słuchać muzyki trochę inaczej, nie szukając tylko hiciorów, wydaje mi się, dostrzegać pewne założenia artystyczne, subtelną elegancje, brak grzechu przesady i ułatwiania sobie, innym, i też - że zaniechanie, różne formy tej 'gry ciszą' też właśnie są grą, są niesamowitą umiejętnością która jest też i jednym z wyznaczników, moim zdaniem, artystycznego (w muzyce pop na pewno) geniuszu. słuchając tego utworu mam wrażenie że nie powstał on w przypadkowym jam'ie na próbie, raczej że został wymyślony, bardzo dobrze, dokładnie, od początku do końca w pełni świadomie stworzony z jasnym zamysłem. słyszę też tam wpływ Eno, w tej właśnie prostocie oczywiście, bo i Eno jest jedną z osób, które te i pokrewne muzyczne koncepty w muzyce współtworzyły, zwłaszcza w tamtych czasach Eno był jeszcze na szczycie swoich możliwości. stąd się to wszystko wzięło, od subtelnego kontrowania ze sobą dwóch ścieżek gitar na początku po progresje akordowe klawiszowego tła na którym z pasją wybucha Bono, niby to kontrastując, ale tak naprawdę... przecież on tam idealnie pasuje, to się wszystko uzupełnia, jest tak logicznie ze sobą związane, wynika z siebie... ech, no nie wiem. miałem napisać tylko jedno, dwa zdania, sory. mógłbym o tym kawałku pisać do jutra... czyli... ciąg dalszy nastąpi..
#80
Posted 02 maja 2010 - 19:48
2 user(s) are reading this topic
0 members, 2 guests, 0 anonymous users