Srututu recenzje. Nigdy nie będzie tak, że dziennikarz muzyczny, nawet z najwyższej półki, pozbędzie się subiektywnej opinii. Też lubię B.Chacińskiego i jak pamiętam Pan ten od zawsze negował U2 w mniejszym bądź większym stopniu. Nie pamiętam też, aby piał z zachwytu nad jakąkolwiek mainstreamową płytą od dłuuuższego czasu (chyba tylko nowe The Black Keys było u niego na dużym propsie). Człowiek jest skupiony na zupełnie innym targecie i chwała mu za to, że pokazuje muzykę, o której słyszeli tylko podobni jemu. Ale serio, już dawno czytam jego opinie jako standardowy przegląd wydarzeń i nic poza tym. Innym też to radzę, bez spiny i nerwów.
Wracając jednak do płyty i pomijając wszystkie opinie za i przeciw. Nie ma tak, że wszystko jest cudne i fantastyczne jak spadająca gwiazda. Ale jedno trzeba oddać nowemu albumowi -> nareszcie czuć w nim spokój i wewnętrzne spełnienie zespołu. Zero nastawienia na sukces, pierwsze miejsca na listach i hity z satelity. Pomijając ważny fakt, że mieszanka muzycznych inspiracji sprawdza się w tym przypadku znakomicie, najbardziej istotne jest, że nasi chłopcy zostali sprowadzeni do parteru i zrobili po prostu coś dla siebie a nie dla mas. Jest świeżość, ale i powrót do korzeni, gdzie wielka sława jeszcze nie pukała do drzwi. Kupuję to z nawiązkową, bo zupełnie nie liczyłam na taki obrót sprawy i album w takiej formie z takimi tekstami. W bardzo wielu momentach jest pięknie, ostatnia czwórka płyty, na czele z zamykającym 'The Troubles' daje tej płycie argumenty na bycie czymś więcej niż tylko kolejnym albumem w szerokiej dyskografii. NLOTH przegrywa dużo w porównaniu z SOI, które ma do zaoferowania o wiele więcej. Mniej polityki, a więcej emocji i osobistych historii. Widzę tu pełnoprawną koncept-płytę, która zdecydowanie będzie stanowić jakiś całościowy element razem z Songs of Experience. Za 'Californią' i 'Raised by Wolves' przepadam najmniej, ale nie zmienia to faktu, że słuchając całości mam wrażenia, że dopełniło się tutaj wszystko jak trzeba, bez żadnego wstydu. Chce mi się słuchać w kółko i tak właśnie miała wyglądac właściwa reakcja na nowy album. Jest dobrze! 