Coldplay
#361 Guest_depe_*
Napisano 25 czerwca 2008 - 04:47
01. Life In Technicolor - świetny kawałek na początek płyty, ciekawy riff, dobrze współgrający z akustyczną gitarą, może przydałoby się trochę muzycznego urozmicenia, a w efekcie wydłużenia utworu w okolice czterech minut. 8/10
02. Cemeteries Of London - bardzo dobry utwór, fajny chórek, mam jakieś takie irlandzko-folkowe skojarzenia.. 9/10
03. Lost! - jak ktoś tu już napisał - genialny kawałek w warstwie muzycznej. Świetny tekst również. Fajna, prosta, trochę 'Edge'owata' solówka Jonnego. Zastanawiam się jednak, po wysłuchaniu wersji akustycznej, czy nie można było pójść trochę inną drogą jeśli chodzi o aranże.. 8.5/10
04. 42 - WOW! Szczęka na ziemi. Kawałek po prostu miażdży.. Kapitalnie, delikatnie zaśpiewany przez Chrisa początek, potem zmiana klimatu i jedziemy..
Utwór świetny muzycznie w całej rozciągłości, po raz pierwszy i nie ostatni mam skojarzenia Beatles'owskie. 10/10
05. Lovers In Japan - nie bardzo rozumiem te wszystkie opinie o podobieństwie LIJapan do kawałków U2.. Utwór świetny! Kapitalna gra na klawiszach, fajnie wkomponywująca się gitara.. To będzie wspaniały singiel.. Już widzę te wszystkie cluby i dyskoteki puszczające remixy tego nagrania. 9.5/10
06. Reign Of Love - bardzo przyjemna balladka, ale tego typu piosenek już trochę było, sprawia wrażenie nie dokończonej, IMHO, ma większy potencjał niż to zostało przedstawione na płycie, można było ją chyba nieco rozwinąć. Moje skojarzenia: Bruce Spingsteen, a pod koniec to nawet Patti Scialfa .. 8/10
07. Yes - nietypowy dla Chrisa, niski głos wyszedł świetnie. Fajny aranż, pasujący do tej nieco 'leniwie' rozwijającej się piosenki. 'Orientalne' skrzypki - super sprawa! Jak dla mnie to totalny The Beatles z okolic 1969. 9/10
08. Chinese Sleep Chant - niezły, mocny riff. Ale kawałek, który przypomina muzycznie wiele innych kawałków innych bandów. Trochę monotonny ale to w końcu tylko 'dodatek'. 8/10
09. Viva La Vida - Hmmm.. fajny, popowy, zabawny muzycznie, bardzo mocny w warstwie teksowej, może troszkę za 'słodki'?? 8.5/10
10. Violet Hill - bardzo przyzwoity utwór, fajny rytm, jako pierwszy singiel - sprawdza się w roli reprezentanta całej płyty, lajtowe skojarzenie z Beatles'ami. 8.5/10
11. Strawberry Swing - prawdziwa perełka! Zniewalający, delikatny riff gitarowy, świetny, klimatyczny głos Chrisa. Skojarzenie: George Harrison at his best! Wspaniały kawałek! 9.5/10
12. Death And All His Friends - Fuckin' Epic! Kapitalny song. Genialny początek ze śpiewem Chrisa, później wspaniały 'dialog' piano/guitar, na koniec świetny rytmiczny riff i to 'hymnowe' zakończenie... 10/10
13. The Escapist - jaki początek, taki i koniec, kawałek 'taki sobie' ale bardzo dobrze sprawdza się jako coda płyty. 7.5/10
--------------------------------------------------------------------------------------------
14. Lost? - akustyczna, można by rzec solowa wersja Lost pokazuje, że jej albumowa siostra jest chyba 'wcześniakiem'.. Bardzo klimatyczno-romantyczna, a zarazem bardzo prosta.. Mam skojarzenia z The Scientist.. Jak dla mnie chyba lepsza od Lost! ... 9/10
15. Lovers In Japan (Acoustic) - tutaj akurat odwrotnie, wersja akustyczna o wiele słabsza od albumowej, monotonne brzędękanie, brzmią jak przy ognisku lub na próbie. 7.5/10
16. A Spell A Rebel Yell - długo nie mogłem się przekonać do tego tego kawałka, ale w końcu mnie wzieło. Niezły kawałek, trochę 'ambientowo-odjazdowy'..
Z jednej strony trochę szkoda, że nie ma go na albumie, a z drugiej to nie wiem gdzie by go wcisnęli, bo jakoś nie do końca mi tam pasuje.. w sensie spójności/kolejności/całości płyty. 8/10
Ogólnie płyta wspaniała, 9/10 (a jak mam fazę to nawet 9.5/10 )
Viva La Vida or Death And All His Friends jest niezwykle spójna, doskonale broni się jako jedna całość, klimatyczna i tematyczna - co bardzo lubię.
Widać, że Coldplay się rozwija, każda płyta jest inna od poprzednich, ta również. Mniej charakterystycznego pianina Chrisa i mniej gitary Jonny'ego, gra Willa na perkusji również mocno zmieniona. Więcej za to jest 'klimatów', 'kolorów' i ogólnie 'bogatych aranżów'. Może nawet ciut za dużo tych wszystkich 'barw'. Mamy płytę na pewno inną od poprzedniczek. Czy gorszą? Czy lepszą? To już każdy sam oceni. Na pewno płytę ważną. Jak słucham tego albumu po raz n-ty, to łapię się, że może trochę mi brakuje ostrej, rytmicznej perkusji, rockowego mocnego basu czy gitarowego 'pazura' ... ale cóż, nie można mieć wszystkiego.
A wszystkim, tak uparcie zwalczającym w tym topicu Coldplay'a i jego nową płytę, dedykuję artykuł z dzisiejszego The Sun
It’s become fashionable for so-called music fans to dislike COLDPLAY.
But that means there are 500,000 uncool people in the UK alone who have rushed out to buy the band’s latest album Viva La Vida Or Death And All His Friends in the last fortnight.
And I am not ashamed to be included in the figures...
#362
Napisano 25 czerwca 2008 - 10:44
But that means there are 500,000 uncool people in the UK alone who have rushed out to buy the band?s latest album Viva La Vida Or Death And All His Friends in the last fortnight.
O jakżeż ja się tym przejmuję. Odnośnie dalszej części artykułu - ja rozumiem, że niektórzy mogą fascynować się tym, ile kasy Coldplay już zarobił, i jeszcze zarobi na nowej płycie, ja jednak wolę czytać o muzyce. Depe - bardzo fajna recenzja.
#363
Napisano 25 czerwca 2008 - 11:59
02. Cemeteries Of London - o, jest i Chris i jego nijaki wokal. Tego brakowało (ale czy na pewno?) w poprzedniej piosence. Chórek fajny, ale co z tego? Gdzie jest reszta? Ogniskowy akustyk, solo - słabizna, no wokal wiadomo, perkusji nie dostrzegłem.. 4/10
03. Lost! - clap! clap! Płynie, pięknie płynie. Nawet mi się podoba. Pierwszy od paru ładnych lat ciekawy pomysł coldplaya na piosenkę. Nawet Martin jakoś tak mniej beczy i stęka. Nie wiem tylko co się stało Jonny'emu, że się zaczął lubować w słabiackich solówkach. Nie chcę się czepiać, ale jak to zalatuje The Edgem, to chyba tylko dlatego, że (na całe szczęście) jest stosunkowo krotkie. 8.5/10
04. 42 - po co to "WOW!" :)) Na początku delikatnie, prawda. Chwila wyciszenia (po co ona tam?!) i w końcu usłyszałem gitarę. Prawdopodobnie najlepsza jej partia na płycie. A potem znów ten pipczący Chris, a mogło się tak fajnie zakończyć. Argh. 6/10
05. Lovers In Japan - "nie bardzo rozumiem te wszystkie opinie o podobieństwie LIJapan do kawałków U2.." - ja szczerze mówiąc też :D Jeżeli tak brzmi fenomenalna piosenka drugiego zespołu na świecie, to czas umierać. Chris też wie, że coś jest z kawałkiem nie tak, stąd jego "ołaaa, ołaaaooo". W trzech słowach: monotonia, hałas, monotonia. 4.5/10
06. Reign Of Love - zieeeeew. zzz-zzz-zzz... khm! co, co? aaa, to. Takie to.. śliczne ^^ 1/10
07. Yes - chłopaki robią stary, dobry pop. Taki ze sprawdzonymi skrzypkami i ponurymi refrenami. Ale potem Martin coś tam pokrzykuje - tego jeszcze nie było! Chyba sobie uświadomił, że nie jest typem wokalisty, przy którego pomrukach miliony ludzi chciałyby odejść na tamten świat i zaczął coś dawać od siebie, prócz czytania tekstu z kartki i wplatania w niego "lalala" i "ołaaa". 6.5/10
08. Chinese Sleep Chant - dodatek, więc oceńmy go jak dodatek. Jak na dodatek to jest fantastyczny. 7.5/10
09. Viva La Vida - Warstwy tekstowej nie chce mi się rozgryzać, może w ogóle nie pojmę więc szkoda tracić czasu. Warstwa muzyczna natomiast trąci rybą. To już było, panowie, to już było.. 4.5/10
10. Violet Hill - skojarzenia - Myslovitz. Chyba wystarczy. Aaa, najgorsze solo gitarowe 2008. 2.5/10
11. Strawberry Swing - jak rozumiem, złagodzenie Lost! i danie tego na tą samą płytę jest spryciarskim zagraniem? :D Ale czego można się spodziewać po zespole, który przerabia Clocks na Speed Of Sound i wydaje je na X&Y.. Lost dostało 8.5/10, to żeby się uzupełniało - 1.5/10
12. Death And All His Friends - Tak to powinno wyglądać w '42'. Fajnie się rozwija. Od 2:30 nawet kapitalnie. Ale to można było jeszcze pociągnąc ze dwie minutki, byłoby bosko. 8/10
13. The Escapist - coś tu nie gra. Nie wiem na czym się skupić. Brak pomysłu na cokolwiek w wersji ultra-pure. Jaki początek, taki koniec - 1/10.
Ogółem - 4.5/10
Jak tak wygląda mega płyta mega zespołu XXI wieku, to ja się chętnie cofnę w rozwoju i posłucham AROBTTH i powspominam, jak to Coldplay miał być mega zespołem.
#364 Guest_Mac_*
Napisano 25 czerwca 2008 - 12:42
01. Life In Technicolor - Fajne intro, ale podobnie czegoś mi tu brakuje. Myśle że mogłoby z tego powstać coś parokrotnie lepszego, a mam wrażenie że nagrali to tak na szybko, bez większych chęci. 2/10
02. Cemeteries Of London -Moim zdaniem, najlepszy utwor na płycie. Zdecydowanie. Nie wiem sam czemu. Coś się ze mna dziwnego dzieje jak to słucham, co zdarza się praktycznie tylko przy muzyce U2. 10/10
03. Lost! - Zalatuje mi tu takim Queen i Audioslave razem wziętym. Organy, jakieś duperele, klaskanie ale mimo wszystko nieźle wyszło. Wersja akustyczna ma u mnie 9/10 ta niestety tylko 8/10
04. 42 - No i tutaj jest tu taki pianinowy Coldplay. Smęty na początku, poźniej się rozkręca. Niezły giratowy riff, perkusja nieprzeciętna, basu nie słysze. Na początku słuchania tej płyty jakoś mi nie podchodziło, teraz jestem skłonny dać 9/10
05. Lovers In Japan - Jakieś to takie efekciarskie, kojarzą mi się jak to słucham te wszystkie chińczyki na zakupach. Ogolnie może być, ważne że da się słuchać. 5/10
06. Reign Of Love - Uczcijmy to minutą ciszy 1/10
07. Yes - I tu mnie Coldplay zaskoczył. Pozytywnie. Śpiew Chrisa świetnie się broni, perkusja idzie idealnie, wreszcie dostrzegam bas, fajne wejścia skrzypiec i zajebisty refren. Nr.2 na płycie. 10/10
08. Chinese Sleep Chant - Jęki, stęki + genialny riff. 7/10
09. Viva La Vida - Czekałem tylko jak wyskoczy mi Myszka Miki z Kaczorem Donaldem z głośnikow. Na Hymn Walt Disney idelane. 2/10
10. Violet Hill - A mi się podoba. W sumie można tu tylko zwrocić uwage na niezły spiew, i pianino. Genialny bas. Nr.3 na płycie.9/10
11. Strawberry Swing - Wpada w ucho, przesłuchałem ze dwa razy i mi się nie chce. 3/10
12. Death And All His Friends - Nie wiem co o tym powiedzieć. Idealny przykład że w muzyce liczy się całość, wszystkie instrumenty najważniejsze. Nice 9/10
13. The Escapist Koniec. 5/10.
Ogolnie płyta BARDZO dobra. Niektorych piosenek mogłoby nie być, ale inne bronią się doskonale. Kawał dobrej roboty, i dla mnie płyta miesiąca. Czekam co pokaże U2, jak sobie pomyśle że nagrają coś ze 3 razy lepszego to nie moge się doczekać
A wracając, Viva La Vida (chodzi mi ogolnie o płyte) ma swoje magiczne momenty, i za to daje 9/10.
#365
Napisano 25 czerwca 2008 - 13:38
Johnny powiedział w temacie oc reedycjach, ze należy oddzielić firmę U2 od zespołu. To samo można by powiedzieć o Coldplayu.
Ja tam za Chrisem martinem tez nie przepadam, ale nie uwazam, aby ten jego zespoł róznił sie mocno od kapeli Bono. Przynajmniej jeśli nie rozpatrujemy jakości samej muzyki.
#366
Napisano 25 czerwca 2008 - 14:21
Tak jedziecie po Coldplay'u, że niby wszędzie ich widać, że stroje, ze parcie na sukces. Jakby U2 było w tej chwili lepsze. Tez ostro kosza kasę (moim zdaniem jeszcze ostrzej niż Coldplay), ubierają sie gorzej, wszędzie sie promują.
U2 po prostu zbierają profity z trzydziestoletniej działalności. Coldplay już od drugiej płyty zajęty jest " realizowaniem planu ". Poza tym - U2 ani na chwilę nie przestali nagrywać doskonałej muzyki ( no, może ostatnio stała się ona " jedynie " bardzo dobra ), i nigdy nie dali się wpuścić w schematy, nigdy nie próbowali z siebie robić " drugiego czegoś ".
Johnny powiedział w temacie oc reedycjach, ze należy oddzielić firmę U2 od zespołu. To samo można by powiedzieć o Coldplayu.
Nie ma problemu. Niech tylko kiedyś nagrają coś w połowie tak dobrego, jak Joshua Tree, czy choćby ATYCLB - od razu przestanę gadać o kasie.
#367
Napisano 25 czerwca 2008 - 14:58
Płyta w gruncie rzeczy nie jest zła, ale brakuje mi w niej tego czegoś. Słyszę na niej kilka naprawdę świetnych pomysłów, ale nie zostały one pociągnięte dalej. Brak mi tej melodyjności i uczuć, które towarzyszyły dwóm pierwszym płytom. Zdaję sobię sprawę, że nie można grać cały czas tak samo, ale U2 udowodniło, że niezależnie jaki typ muzyki się gra, można w niej odnaleźć siebie jako zespół, przekazać emocje, po prostu w innej formie.
I jeśli miałbym się wybrać na koncert Coldplay to tylko po to, aby usłyszeć stare kawałki...Violet Hill, Yes, Lost to dla mnie maksimum.
#368
Napisano 25 czerwca 2008 - 18:54
Dobra, U2 ma za sobą sto razy lepsza przeszłość, tu sie zgadzam. Jednak jesli sie uprzeć to zawsze można powiedzieć, ze odcinają kupony od dawnej świetności.
Nie chce tutaj występować jako obrońca Coldplaya, bo tak naprawdę zgadzam sie z niektórymi zarzutami. Chce jednak zwrócić uwagę, ze droga obrana przez Chrisa Martina jakoś specjalnie nie rozni sie od tej którą podażą U2. Jedyna różnica to przeszłość - w tym wypadku nieistotna.
#370
Napisano 26 czerwca 2008 - 10:16
chłopaki z Coldplaya maja talent do chwytliwych melodii - mozna ich lubic bądź nienawidzić, ale tego im po prostu nie można odmówić.
Owszem. Ale niewiele korzystają z tego talentu na ostatnich płytach.
#371 Guest_depe_*
Napisano 27 czerwca 2008 - 21:35
http://www.billboard...e Billboard 200
#372
Napisano 27 czerwca 2008 - 22:53
Owszem. Ale niewiele korzystają z tego talentu na ostatnich płytach.
Na poprzedniej są mocne numery w stylu Fix You, czy choćby Speed Of Sound (za którym osobiście nie przepadam). Obecnego albumu nie znam, ale pierwsze single to tez typowe przeboje. Typowe, ale bardzo dobre.
A na przykład takie miauczenie jak In My Place zupełnie mi nie odpowiada.
#374
Napisano 02 lipca 2008 - 10:15
Poza tym - U2 ani na chwilę nie przestali nagrywać doskonałej muzyki ( no, może ostatnio stała się ona " jedynie " bardzo dobra ), i nigdy nie dali się wpuścić w schematy, nigdy nie próbowali z siebie robić " drugiego czegoś ".
Nie wiem dokładnie o co Ci chodzi, bo nie śledzę tej dyskusji od początku, ale jeżeli chodzi o to co mam na myśli to się nie zgodzę.
1989 U2 popełnili płyte Rattle And Hum która była jak nic robieniem z siebie zespołu Blusowego.
1997 U2 nagrali płytę POP a tam (czasami) próbowali z siebie robić zespół techno. Jest to może za mocno powiedziane, ale inspiracje ta muzyką (szczególnie w Mofo i wszelkich remixach Discotheque wydanych na singlu) były bardzo silne.
1. U2 * 2. Queen * 3. Metallica * 4. Marillion * 5. Pink Floyd * 6. R.Stones * 7. Iron Maiden * 8. Radiohead * 9. Deep Purple * 10. D.Mode
U2 TOP 10: The Unforgettable Fire, Exit, Luminous Times, All I Want Is You, Ultra Violet, Acrobat, The Ground Beneath Her Feet, Electrical Storm, Sometimes You Can't Make It On Your Own, Magnificent
#375
Napisano 02 lipca 2008 - 10:18
#376
Napisano 02 lipca 2008 - 10:34
Chodzi o robienie z siebie " drugiego innego wykonawcy ", a nie o inspirowaniu się różnymi gatunkami muzycznymi.
A kogo z siebie niby Coldplay robi?
Ja tam widzę 100% coldplaya w coldplayu
Już poprzednia płyta X&Y była rewelacyjna. Obecna jest równie genialna.
.
1. U2 * 2. Queen * 3. Metallica * 4. Marillion * 5. Pink Floyd * 6. R.Stones * 7. Iron Maiden * 8. Radiohead * 9. Deep Purple * 10. D.Mode
U2 TOP 10: The Unforgettable Fire, Exit, Luminous Times, All I Want Is You, Ultra Violet, Acrobat, The Ground Beneath Her Feet, Electrical Storm, Sometimes You Can't Make It On Your Own, Magnificent
#377
Napisano 02 lipca 2008 - 11:10
A kogo z siebie niby Coldplay robi?
Drugie U2.
Ja tam widzę 100% coldplaya w coldplayu
Masz prawo.
#378
Napisano 02 lipca 2008 - 11:17
A kogo z siebie niby Coldplay robi?
Drugie U2.
A niech robi! A końcu czerpie wzorce z najlepszych
Kiedyś narzekano, że Marillion grają jak Genesis. I co z tego? Potem Marillion znaleźli własną drogę a takie albumy jak Misplaced Childhood, Brave, czy Marbles weszły do kanonu rocka.
1. U2 * 2. Queen * 3. Metallica * 4. Marillion * 5. Pink Floyd * 6. R.Stones * 7. Iron Maiden * 8. Radiohead * 9. Deep Purple * 10. D.Mode
U2 TOP 10: The Unforgettable Fire, Exit, Luminous Times, All I Want Is You, Ultra Violet, Acrobat, The Ground Beneath Her Feet, Electrical Storm, Sometimes You Can't Make It On Your Own, Magnificent
#379
Napisano 02 lipca 2008 - 11:28
Kiedyś narzekano, że Marillion grają jak Genesis. I co z tego? Potem Marillion znaleźli własną drogę a takie albumy jak Misplaced Childhood, Brave, czy Marbles weszły do kanonu rocka.
Mi się wydawało że nie kiedyś narzekano, a nadal się tak twierdzi. Marillion grali jak Genesis, kiedy Genesis przestało grać jak Genesis. I pięknie tę lukę zapełnili. Nikt nie przeczy, kanon. Ale to trochę OT. A Coldplay to trochę inny poziom kreacji na. Nie no, spoko, takie The Alarm rżnie z U2 niemal literalnie, a fajni są i ok. Tylko z nich się nie robi Wielkich i Wspaniałych Ach Następców.
#380 Guest_u2megafan_*
Napisano 02 lipca 2008 - 14:09
Chris Martin dorastając, był fanem U2 i dalej nim jest. Będąc nastolatkiem, zapewne zrodziło mu się w głowie marzenie: "Fajnie byłoby kiedyś założyć zespół w stylu U2, czerpiąc z nich to i owo oraz osiągnąć podobny sukces, sławę, itd...".
Być, może teraz powoli marzenia się spełniają. Pewne środowiska muzyczne już twierdzą, że Coldplay stał zespołem kultowym...
Nie wiem, co zamyśla Chris, ale nie uważam by za wszelką cenę chciałby zająć pozycję U2, uważając Irlandczyków za kandydatów do emerytury. Sądzę, że Coldplay chce po prostu osiągnąć rangę, markę taką jak U2, ale na to potrzeba jeszcze czasu.
Coldplay nigdy nie będzie drugim U2! Jest to zespół zupełnie inny! Nie ma sensy porównywać tych dwóch zespołów i dopatrywać się jakichkolwiek analogii!(po co sobie utrudniać życie?)
Może to dla "Wielkich Bossów" tego forum rzecz mało istotna, ale wobec nienawiści światka muzycznego do Limp Bizkit, taka sytuacja jest drobnym ewenementem. Wokalista Coldplay, Chris Martin, w wywiadzie dla ew.com nie oszczędzał ciepłych słów pod adresem LB, deklarując nawet miłość do owego zespołu.
http://www.ew.com/ew...6487_2,00.html
Mam śmiałość stwierdzić, że Chris być może czerpie także z muzyki LB, a fani amerykańskiego zespołu oskarżają Brytyjczyka o plagiaty itp. - ale to nonsens. I nie będę tutaj porównywał LB do U2 , bo to dwa różne konteksty.
Pragnę natomiast wykazać, że Chris kochając muzykę U2 i kochając muzykę LB nie wpadł na pomysł: "U2 osiągnęło więcej niż LB, zresztą co tutaj porównywać... Stworzę zespół na miarę U2 i kiedyś zajmę ich miejsce"...
Nie róbcie z tego wokalisty pajaca.
Coldplay i U2 to dla mnie muzyczna czołówka, ale zarazem dwa inne światy i nie mam obaw, że za 20 lat okaże się, że Brytyjczycy osiągnęli więcej niż Irlandczycy i będą notowani wyżej na listach zespołów wszechczasów itp. Nie będzie brytyjskiego U2, Bono nie przekaże pałeczki Chrisowi.
Coldplay nigdy nie zagrozi U2, śpijcie spokojnie.
Dodaj odpowiedź
Użytkownicy przeglądający ten temat: 3
0 użytkowników, 3 gości, 0 anonimowych