Przepraszam, że dopiero teraz. Nie miałam czasu :/
Nie. Billboard zauważyłem wczoraj. Album znam od 2 tyg.
Tak. Swoją drogą odnoszę wrażenie, że byłeś tak podekscytowany faktem wydania przez Coldplay nowego albumu, że uznałbyś go za genialny, jakikolwiek by nie był.
Wymień mi proszę tytuły tych 10 albumów - równie dobrych jak płyta CPL - które wyszły w ostatnich tygodniach, to może się z nimi zapoznam, a może niektóre zakupię.
Mam wrażenie, że nie zrozumiałeś sensu mojej wypowiedzi. Nie wiem, czy da się do powiedzieć prościej. Wychodzi w jednym czasie 10 różnych albumów/filmów/książek/nowych smaków lodów/sosów do sałatek/skarpetek. Wszystkie są równie dobre pod względem jakości. Koneserzy
pewnie zapoznają się z każdym z tych produków (no, z większością). Lud, który na codzień nie ma zbyt wiele do czynienia z danym rodzajem produktów wybierze tylko ten, którego markę/nazwę będzie kojarzyło. Czyli najlepiej rozreklamowany.
Jeżeli odczytałeś tamtą wypowiedź jako "w tym samym czasie wyszło 10 równie dobrych płyt", to bardzo mi przykro. Nowego genialnego dzieła Coldplay nie podejmuję się oceniać, gdyż nie znam całościowo. Jeśli koniecznie mam podać jakieś świetne płyty z kilku ostatnich tygodni/miesięcy, to wybacz, nie będzie ich 10 bo zwyczajnie nie mam aż takiego "przerobu"
. W sumie podejrzewam, że wszystkie powinieneś znać, no ale:
Goldfrapp "Seventh Tree" - mniej nastrojowa od jak dla mnie najlepszej "Felt Mountain". Mocno zalatuje Kate Bush. Co ja osobiście odczytuję jako ogromny plus.
Portishead "Third" - świetny klimat, świetna Gibbons.
M83 "Saturdays=Youth" - marzycielsko, romantycznie, przepięknie. Takie "Kim and Jessie" mogłoby się i na "Loveless" znaleźć.
Mam cholerne zaległości, więc wybitnych dzieł
nie pamiętam zbyt wielu. Ale godna uwagi jest na pewno Ryśka Parasol, para degeneratów (Lanegan + Dulli). Nie wiem, jak tam dEUS, się mam zapoznawać. (w sumie ta bardzo krótka polecanka zbędna jest, bo gdybyś naprawdę chciał się dowiedzieć o godnych uwagi nowościach, zaglądałbyś do odpowiednich wątków.)
Ja kupuję. Ponieważ jestem fanem, a co ważniejsze kolekcjonerem.
Filatelista, np. flory i fauny, kupuje każdy znaczek niezależnie od tego czy zwierzątko lub kwiatek na znaczku mu się podoba czy nie. I z jakiego kraju znaczek pochodzi. Mam nadzieję, że zrozumiałaś..
Fakt bycia kolekcjonerem rozumiem, ale rozumiem również, że czyniąc łopatologiczny wykład się dowartościowujesz, Twoja sprawa. Fakt bycia kolekcjonerem płyt Coldplay jest dla mnie niewytłumaczalny. Nie ma dla mnie koszmarniejszego wokalisty niż Chris Martin, więc nie jestem w stanie bez bólu i cierpień wysłuchać ich nagrań w większych ilościach.
Oczywiście, przecież każde dziecko wie, że genialne albumy zespołów, które tylko Ty znasz sprzedają się w setkach egzemplarzy, a całe inne badziewie sprzedaje się w milionach sztuk.
Genialne albumy, tak samo jak słabe albumy moga się sprzedawać w milionowych nakładach. Te drugie potrzebują do tego lepszej kampanii promocyjnej. Genialne albumy mogą się sprzedawać w setkach egzemplarzy, gdyż może sie okazać, że miliony słuchaczy o nich a) nie wiedzą, b)jeśli wiedzą, to nie dorosły, aby ich słuchać. A słabych, niewypromowanych albumów nie kupuje nikt poza rodziną artysty.