Nie no, porównać można wszystko i nikt nikomu nie broni a dobre Coldplay jest dobre tak samo jak złe U2 będzie złe, tyle Chciałem zaznaczyć tylko że wbrew pozorom role wcale się nie odwróciły - U2 nie chce być teraz nowym Coldplayem, zupełnie mnie nie kupuje to porównanie akurat po prostu
Czy U2 rockowe jest? No bywa. Ale to musimy ustalić co oznacza rockowość. To pojęcie się tak rozmydliło przez lata że nie wiadomo już naprawdę. W kategorii the goal is soul na pewno zawsze ten rockndrollowy duch połączony ze zbawczą dla świata mistyką jest. Ale stricte muzycznie to oni grali post-punka, cold-wave, ambient, bluesa, nawet misz masz hip hopu z soulem etc. - słowem - to cholernie eklektyczny zespół jest przez lata, poza jedną szufladką estetyczną jednak.
Jasne, że rockowość się rozmyła przez lata i nie chodzi tu mi w 100% hard rockowy zespół rodem z lat 70/80-tych, ale to nie znaczy, że nie można wskazać u nich tej rockowej części utworów, wykonań, itp. która jest jednak większa niż wspomnianych ambientowych, bluesowych, czy hip-hopowych. No i najzwyczajniej chętnie bym jeszcze takie coś od nich usłyszał. To, że grali w stylach od sasa do lasa to nie zaprzeczam, a nawet zaliczam do zalet. Dzięki temu mamy takie cudeńka, jak np. Bad, czy WOWY, które dość trudno w ogóle zaszufladkować.
A kiedy mieli dopieszczone? No, ostatnio tak myśleli chyba z NLOTH, z SoI. Dopieszczone płyty, strategie promo. Efektu nie osiągnęły zakładanego niestety.
No tak, w ich przypadku to było "dopieszczone", choć na NLOTH EBW w ostatniej chwili wyleciało, a z kolei ponoć na tydzień przed wydaniem SOI Bono zastanawiał się, czy nie wywalić Iris z płyty, więc to wszystko takie grząskie. Przy SoI mieli nóż na gardle w postaci Apple, które narzuciło termin i tutaj rzeczywiście musieli się wpasować, ale efekt marketingowy rzeczywiście był słaby.
I dupa. I nie ma Mercy.
I raczej już nie będzie. Jedyna szansa to chyba za jakieś kilkanaście/kilkadziesiąt lat reedycja HTDAAB... No chyba, że wrócą do konceptu SoA, tyle, ze nie pamiętam, by kiedykolwiek sięgnęli po tak stary utwór na nowa płytę. Sweetest Thing zdarzyło im się odkopać, ale tylko na składankę.
No i 12 utworów
I to byłoby miłe zaskoczenie, bo co takiego jest zaporowego w tych 11 utworach, by się tego trzymać. Jak mają 13 dobrych utworów, to po co 2 z nich chować po szufladach?
---------------
Co do Get Out On Your Own Way jeszcze - to trzeba przyznać, że poszli po rozum do głowy i kręcą teledysk przed wydaniem singla. To już dobry znak.