Wrażenia (po)koncertowe...
#281
Napisano 18 lipca 2010 - 15:02
Właśnie chłodzę się w zaciszu domowej atmosfery po piątkowym koncercie Brendana Perry na Dziedzińcu Zamkowym w Poznaniu... Co to dużo gawędzić, koncert przepiękny, dostojny i klimatyczny!!! Szkoda,ze do tej pory nie byłam na żadnym innym koncercie Perrego.
Oto garść wrażeń, jako żem Forumowy paparazzie...
Tu cała galeria...
...i parę fragmentów foniczno-wizyjnych:
1 - http://www.youtube.c...h?v=oDJl2FePHFs
2 - http://www.youtube.c...h?v=z8_6ZUtq1n8
3 - http://www.youtube.c...h?v=iE1AJnW9wzc
4 - http://www.youtube.c...h?v=vl8OdmsX3Sw
5 - http://www.youtube.c...h?v=I_omP6vj3s8
#282
Napisano 18 lipca 2010 - 17:59
Porcupine Tree - nastawiałam się na coś lepszego, jakoś nie wpasowali się w wielką scenę.
The Cranberries - mistrzostwo, szał i do tego zapowiedź nowej płyty.
Najlepsze wrażenia z The Proclaimers, który nie występowli na głównej scenie, przez nich prawie na Porcupien Tree się spóźniłam. Panowie dali czadu, inaczej nie można tego określić.
Z "moich" zepołów to Oy Division, kochani klezemrzy !
Przyszły rok, znów kierunek Ostrava!
#283
Napisano 18 lipca 2010 - 18:51
Wrażenia po Colours of Ostrava. Organizacja festiwalu świetna, w kazdym razie, spodziewałam się czegoś mniejszego, a tu... Pozytywne zaskoczenie.
Porcupine Tree - nastawiałam się na coś lepszego, jakoś nie wpasowali się w wielką scenę.
The Cranberries - mistrzostwo, szał i do tego zapowiedź nowej płyty.
Najlepsze wrażenia z The Proclaimers, który nie występowli na głównej scenie, przez nich prawie na Porcupien Tree się spóźniłam. Panowie dali czadu, inaczej nie można tego określić.
Z "moich" zepołów to Oy Division, kochani klezemrzy !
Przyszły rok, znów kierunek Ostrava!
a czy dzisiaj czasem nie gra jeszcze Iggy z The Stooges??
#285
Napisano 18 lipca 2010 - 20:05
#286
Napisano 01 sierpnia 2010 - 15:20
Po ubiegłorocznym wrześniowym koncercie Papa Roach w Warszawskiej Stodole (pierwszym w Polsce zresztą) nie wierzyłem, że widziałem ich na żywo... Wtedy też Shaddix obiecał, że wrócą do nas za rok... ...i dotrzymał słowa Kiedy dowiedziałem się, że zagrają na Woodstock znów szalałem jak głupi (narzeczona jeszcze bardziej :-). Tak czy inaczej miałem pewne obawy jak zostaną przyjęci - jest różnica między koncertem w klubie, na który przychodzą fani, a trzydnioym ogromnym festwalem, na który przyjeżdżają setki tysięcy ludzi... Moje obawy rozwiały się tuż po wejściu PR na scenę... Set kapitalny - po kocercie warszawskim brakowało She Loves Me Not i Broken Home - tym razem dostaliśmy oba kawałki :-) Było mega fantastycznie - Coby znów obiecał, że zobaczymy się za rok Gdzie - tego nie wiem, ale wiem, że bez względu na miejsce i czas PR nie zawiodą się na polskiej publiczności... po około 30 godzinach od wyjścia z domu byliśmy w nim z powrotem - nie spałem 2 doby, ale jakbym miał powtarzać to jeszcze raz, zrobiłbym to bez chwili wahania...
Poniżej zacytuję gitarzystę zespołu, który taki oto wpis umieścił na swoim Twitterze:
"Polish Woodstock was THE best show we've ever played, let alone, headlined. SO much energy from SO many ppl. More than 300,000!! Thanks!!"
Jak ktoś ma ochotę, to na YouTube w 9 partach jest pełny koncert (Proshot). Ja wyekstrahowałem dźwięk i zrobiłem Mp3 (link poniżej). W paczuszcze kompletne show + okładki na szybko w paincie obrabiane :-)
http://www.sendspace...5521f49e157728c
pzdr
Never, ever, to be forgotten...
The best birthday in my life...
#287
Napisano 17 sierpnia 2010 - 23:03
17.08.2010 Warszawa (Klub Stodoła)
Beirut w GW
Setlista:
1.Nantes
2.The Shrew
3.Elephant Gun
4.Mimizan
5.Postcards from Italy
6.Cocek
7.Scenic World
8.The Concubine
9.Cherbourg
10.East Harlem
11.The Akara
12.A Sunday Smile
13.Closing Song
-----encore-----
14.Penalty
15.Mount Wroclai
16.La Fete
-----encore 2---
17.Carousels
18.Gulag Orkestar
Jedno z najciekawszych wydarzeń muzycznych w jakim miałem przyjemność uczestniczyć !
Nie od dziś wiadomo że Beirut to bardzo gorąca nazwa na rynku alternatywnym i folkowym.
Koncert odbył się w klubie Stodoła.
Pod klubem zameldowałem się ok. 17:30 (docelowo wjazd miał się zacząć o 19) wówczas czekało jakieś może w porywach 10 osób, wydawało mi się to nieprawdopodobne, biorąc pod uwagę fakt że występ dawno był oznaczony jako Sold Out. Było to jednak złudne gdyż po chwili tłumek zaczął gęstnieć i po jakiejś chwili ochrona wyprosiła wszystkich z klubu na zewnątrz i zaczęła stawiać barierki czyli standard jesli chodzi o koncerty klubowe. Wszystko poszło szalenie sprawnie, może dlatego że 97 % oczekujących i uczestniczących w koncercie to kobiety i do klubu zaczęto wpuszczać z 30 minutowym wyprzedzeniem (czasem warto przyjść wcześniej ) potem ok. 19 króciutki rajdzik pod scenę mimo tego że nie planowałem atakować najbliższych miejscówek z uwagi na moją dość średnią znajomość utworów zespołu ale jednak emocje i adrenalina wzięła górę . Pisząc "pod scenę" miałem na myśli, dosłownie POD SCENĘ bo tego dnia, z uwagi na spokojny kaliber muzyki, zrezygnowano w całości z barierek przed sceną a cały show osłaniało 2-4 ludkuf z security a zatem miejscówka taka że łapy trzymałem sobie na scenie
Supportem w tym przypadku był zespół Paula i Karol coś o zespole i cóż generalnie nikomu nie schodził uśmiech z twarzy bo oni zarażają pozytywną energią...powinni ich puszczać każdemu Polakowi rano i wieczorem bo autentycznie podbudowują człowieka, jak dla mnie miła i jajcarska przygrywka przed daniem wieczoru.
Beirut wyszedł "na deski" trochę po 21 i po bardzo ciepłym powitaniu można było rozpocząć show i na dzień dobry "Nantes" i już nie mogło być źle tego wieczoru Zach za każdy utwór dziękował po polsku i szło mu to coraz lepiej z utworu na utwór, wznosił toasty, żartował i generalnie nie trzeba było się bardzo wysilić żeby widzieć że chłopakom dzisiejszy koncert sprawia mnóstwo radochy (chyba sami nie spodziewali się tak ciepłego przyjęcia) mało tego, już po pierwszym utworze Zach powiedział że jesteśmy ich najlepszą widownią, jak się okazało nie były to słowa na wyrost ! W czasie blisko 1,5 h występu zespół zagrał największe i najbardziej znane hity jak wspomniane "Nantes", "Sunday Smile", "Postcards From Italy", "Mount Wroclai" czy "Gulag Orkestar" oraz kompozycje mniej znane a nawet takie, które nigdy nie zostały opublikowane w wersji studyjnej jak "Closing Song" i bisował dwukrotnie.Na koniec Zach stwierdził że kocha Polskę i Polaków i obiecał że jego znajomość języka polskiego będzie następnym razem lepsza, oby Zach, 3-mamy za słowo
Na koniec dostałem jeszcze od akordeonisty Perrina Clouteira setlistę z tego występu
2 zdjęcia z koncertu (sorka za jakość ale iphone to nie canon) plus setlista
Reasumując: fantastyczna odskocznia od multimedialnego świata spod znaku U2 każdemu polecam, jeśli będziesz miał/miała możliwość zapoznać się z Beirutem to nie zwlekaj !!
EDIT
http://www.youtube.com/watch?v=AlPF1LaIydY
stoję z łapami na scenie przy ostatnim głośniku, tuż obok akordeonisty (biały t-shirt)
#288
Napisano 29 sierpnia 2010 - 10:33
Na teren Służewca dojechałem około 18.
Metrem z Centrum, jakieś 13min-dojazd bez problemu
Znów na koncercie nie było informacji z której strony jest wejście i musiałem obejść z 2km żeby znaleźć wejście na teren.
Przy wejściu pan z ochrony kazał mi pokazać dowód osobisty(spotkałem się z tym po raz pierwszy w życiu)
Teren festiwalu kiepsko zaplanowany. Do skanowania biletów trzeba było przejść kolejny dobry kilometr
Skanowanie, wymiana na opaski(nie materiałowe)kontrola na bramkach i jestem w środku.
Patrzę na trybuny-pusto, pod sceną-stoją, ale nie ma szału. Scena wydawała się z daleka dosyć mała .Po podejściu bliżej jest lepiej
Strefa gastronomiczna bez zarzutu.No może ceny,ale to raczej normalne wszędzie. Swoje namioty miał sponsor tytularny festiwalu, producent telefonów na N .
Pogoda, fakt-była niezachęcająca do przyjścia i gibania się pod sceną. Po popadaniu deszczu cała nawierzchnia zrobiła się śliska i błotnista
Moje trampki wyglądają jak...nieważne :< . W każdym razie można było wdepnąć tak jak ja- po kolana w błocko.
Pierwsze na rozpisce - Kumka Olik
Miałem raz "przyjemność" usłyszeć ich na żywo i drugi raz tego nie ?zniosę? Wokal tego zespołu jest mega słaby. Zdecydowanie nie mój klimat.
Panowie bawili się na scenie lepiej niż publika(prócz niektórych nastolatek) Było dosyć zimno, więc pomaszerowałem po piwko do zielonego namiotu.
Kim Nowak-czyli bracia Waglewscy i Michał Sobolewski. Byłem bardzo ciekaw, żeby usłyszeć ten projekt live.
Zdecydowanie się nie zawiodłem. Wystarczyło usłyszeć "King Kong"-a i już wiedziałem co nam dziś zaserwują. Rockowy Fisz jest wspaniały
Widać ,że doskonale się odnajduje w tych klimatach wprawiając publikę w większy zachwyt z każdą piosenką. Wisienką na torcie było słońce na niebie i super tęcza
Gorące przyjęcie Nowaka,b.dobre reakcje publiczności i próby pierwszego skakania pod sceną
Potem "Pistolet", "Rekin" czyli wszystko to co lubię z nowej płyty W przyszłości zdecyduję się zobaczyć ich jeszcze raz na żywo. Dobrze ładuje przed "gwiazdami"
White Lies-ekipa z Londynu miała bardzo dobrą sprzedaż płyt na rynku w naszym kraju. Sam posiadam jeden egzemplarz
Pod sceną zrobiło się od razu ciaśniej. Ja też przecisnąłem się blisko. Krzyk zadowolenia która poszedł w stronę sceny był najsilniejszy tego dnia.
Nie ma czego ukrywać. To był dla mnie najbardziej oczekiwany koncert dnia. Zachwyty dziewczyn nad wyglądem chłopaków, piski , jęki zachwytów nad członkami zespołu.
Dla mnie największym zaskoczeniem (pozytywnym) był totalny minimalizm wokalisty i jego wspaniały, porażający głos. Zero zbędnego udawania, gadania tylko muzyka .
Widać, że Białe Kłamstwa czują się bardzo dobrze w Polsce-uśmiechy na twarzach wszystkich muzyków gościły przez zdecydowaną większość koncertowego czasu.
Zrobiło się momentalnie cieplej. Usłyszeliśmy mi: Death,To Lose my Life, Place to Hide, E.S.T.Zagrany na finał "Farewell To The Fairground" był kwintesencją świetnego występu londyńczyków. Wszyscy skakali i klaskali-niestety ze względu na ramy czasowe występu nie wyszli już na ,,bis". Zapowiedzieli, że wrócą w marcu.
Nie mogę się już doczekać
Courtney Love & Hole-bardziej znana z bycia żoną Kurta Cobain'a niż sama z siebie i swojej twórczości. Leci na popularności członka Nirvany na całej linii.
Zdecydowałem się wycofać troszkę dalej na tym koncercie, ponieważ nigdy wcześniej nie miałem okazji jej usłyszeć.
Może to i lepiej. Courtney porwała tylko tłumy młodych nastolatek, które mówiły: ,,kocham tę dziwkę" itp. Love to pseudo-rockmanka, nie ma wielkiego głosu(drze się gorzej niż niejedna 13latka)Widać, że nie dba o swój głos zalewając go procentami i paląc fajki. Koncert został dobrze określony, jako ,,chropowaty". Piosenki brzmiały jednakowo
Ale najgorsze nadchodziło.Ludzie domagali się coveru Beatelsów/Nirvany...Love z zespołem( o zgrozo)wybrała ....Jeremy...Eddiego Vedera i spółki.
To było najgorsze, najbardziej zjechane, zgwałcone wykonanie tego znakomitego utworu. Courtney nie była wstanie wykrzyczeć i wyciągnąć niektórych partii Edka.
Widać, kto jest zdecydowanie lepszym wokalem Zagrali bis i zniknęli. Takie średniocoś dla mnie. Dziewczyny >15 zachwycone
i została ostatnia gwiazda .Jej przedstawiać nie trzeba, ale raczej wypada- Edyta Bartosiewicz
Ja nie miałem prawa pamiętać jej ostatniego występu przed 10ciu laty, ale znam jej utwory i bardzo je lubię
10 minut do wejścia, a publika krzyczy ,,Edyta, Edyta!" . Widać na kogo czekają. Wyszła. Jak zobaczyła ten tłum, chyba trochę nie wierzyła w to co się dzieje
Gorrrące przyjęcie publiczności sprawiło natychmiastowy uśmiech na jej twarzy.
Usłyszałem swoje ulubione : "Zegar", "Jenny", "Tatuaż", "Sen", "Szał" i "Ostatni". Dostaliśmy też repertuar nie-krajowy : "That's just the way it is, Baby" z repertuaru The Rembrandts. Edyta zaprezentowała parę nowych kawałków-fajnych , lecz nie na miarę jej przeszłych hitów. Skład publiki się zmienił. Średnia wieku zdecydowanie wzrosła.
Liczne fanki po 30-40 lat i ich wrzask zmuszą mnie chyba do zapisu do laryngologa Nagłośnienie bardzo dobre, wokal i forma Edyty jest ekstra. Na wszystkich (prawie) kawałkach grała na gitarze. Najczęściej łapała za akustyka, ale elektryka też się nie boi Widać, że zagości na scenie na dłużej. Po prostu-sprawia to jej widoczną radochę. Warto było pójść na szumnie zapowiadany WIELKI POWRÓT i takim powrotem się tego dnia okazał.
Mam nadzieję, że to nie będzie wyskok w górę i znów cisza, bo takich damskich wokali mamy w Polsce niewiele
Frekwencja nie była powalająca,ale nie liczy się ilość ,ale jakość.
Top Lista
1.White Lies/Edyta
2.Kim Nowak
3.Hole
4.Kumka Olik
P.S
Całe szczęście że chodzę na koncerty dla muzyki i wspólnego przeżywania,skakania,śpiewania tego z innymi nie żeby ponagrywać video na telefon/ipoda
Pozdrawiam i dzięki za czytanie moich bazgrołów
teka
#291
Napisano 29 sierpnia 2010 - 11:01
Dzieki za relacje
Ale juz w marcu WL nie odpuszcze!
Nie ma sprawy
Cała przyjemność dzielić się mega pozytywnymi wrażeniami,a zwłaszcza koncertowymi
Myślę,że też tam się pojawię o ile to nie zbiegnie się z moimi egzaminami
Pozdrawiam
#292
Napisano 29 sierpnia 2010 - 20:17
#293
Napisano 12 września 2010 - 14:12
Koncert Myslovitz wczoraj w Warszawskim Wilanowie - MEGA! Mimo, że koncert open air, dla miejscowej publiki, z okazji "Dni Wilanowa, to jednak miejsce koncertu (duże miasto) sprawiło, że Chłopaki mieli świetną publikę (jak na występ tego typu), i nie zanudzili Jej setlistą zerżniętą z Best Of .
Otworzyli moją ukoffaną "Nienawiścią", zagrali też "James, Radiogłowi i Żuk z Rewolwerem jadą donikąd". Niestety, nie zagrali "Uwaga! Jedzie tramwaj"...
;p
Setlista
1. Nienawiść,
2. Zwykły dzień,
3. Kilka uścisków, kilka snów,
4. Chciałbym umrzeć z miłości,
5. Gdzieś,
6. Siódmy koktajl,
7. Alexander,
8. Długość dźwięku samotności,
8. Peggy Brown,
BIS
9. James, Radiogłowi i Żuk z Rewolwerem jadą donikąd,
10. Dla Ciebie.
#294
Napisano 12 września 2010 - 15:12
To prawda, zespół w zadziwiająco dobrej formie biorąc pod uwagę okazję Do setlisty należy jeszcze dodać (choć nie wiem w którym miejsu dokładnie ) "Mieć czy być", "Nocnym pociągiem aż do końca świata", "Ściąć wysokie drzewa", "Za zamkniętymi oczami", "Sprzedawcy marzeń", "Chłopcy" i "Kraków". Chyba tyle. Coś kiepsko z pamięcią OLB Na koncert przyszły głównie wilanowskie gimnazja Ale to akurat dobrze, przynajmniej było trochę ruchu przy scenie. Ciągle nie mogę utrafić Myszy i Szklanego człeka faaaak! maaaan!AAAAAAALE URRRWAŁ!!
Koncert Myslovitz wczoraj w Warszawskim Wilanowie - MEGA! Mimo, że koncert open air, dla miejscowej publiki, z okazji "Dni Wilanowa, to jednak miejsce koncertu (duże miasto) sprawiło, że Chłopaki mieli świetną publikę (jak na występ tego typu), i nie zanudzili Jej setlistą zerżniętą z Best Of .
Otworzyli moją ukoffaną "Nienawiścią", zagrali też "James, Radiogłowi i Żuk z Rewolwerem jadą donikąd". Niestety, nie zagrali "Uwaga! Jedzie tramwaj"...
;p
Setlista
1. Nienawiść,
2. Zwykły dzień,
3. Kilka uścisków, kilka snów,
4. Chciałbym umrzeć z miłości,
5. Gdzieś,
6. Siódmy koktajl,
7. Alexander,
8. Długość dźwięku samotności,
8. Peggy Brown,
BIS
9. James, Radiogłowi i Żuk z Rewolwerem jadą donikąd,
10. Dla Ciebie.
in search of experience
to taste and to touch
and to feel as much
as a man can
before he repents"
#295
Napisano 12 września 2010 - 23:25
To prawda, zespół w zadziwiająco dobrej formie biorąc pod uwagę okazję Do setlisty należy jeszcze dodać (choć nie wiem w którym miejsu dokładnie ) "Mieć czy być", "Nocnym pociągiem aż do końca świata", "Ściąć wysokie drzewa", "Za zamkniętymi oczami", "Sprzedawcy marzeń", "Chłopcy" i "Kraków". Chyba tyle. Coś kiepsko z pamięcią OLB Na koncert przyszły głównie wilanowskie gimnazja Ale to akurat dobrze, przynajmniej było trochę ruchu przy scenie. Ciągle nie mogę utrafić Myszy i Szklanego człeka faaaak! maaaan!
Faktycznie, uciekło mi sporo kawałków z tej setlisty, a to dlatego, bo ją skopiowałem skądś-tam i zaufałem. Rzeczywiście, jakoś mi nie pasowało 10 kawałków na niej tylko .
Ja akurat oba przez Ciebie wymienione trafiłem już. Teraz marzę o Uciekinierze i .. Ultrafiolet ;D.
Szkoda, że się nie zgadaliśmy wcześniej, to byśmy razem poskakali pod sceną (mam zajebiste ujęcia w TVN Warszawa, może będę w tv? ).
Pozdrawiam!!!!!!
#296
Napisano 23 września 2010 - 15:09
http://www.youtube.c...h?v=cK56acdCaBw
galeria zdjęć!
Moim zdaniem koncert b.udany, mimo iż był lekki pogłos a publika niestety b.przypadkowa, bardziej łaknąca pieczonej kiełbasy i piwa (którego nie było w sprzedaży) niż uczty kulturalnej jakim był orkiestrowy Sting. Mistrz w świetnej formie wokalnej i psycho-fizycznej (nawet trafił się NAM układ choreograficzny!!!). Ja nie mam uwag i pytań. Myślę ,że Ci którzy nie byli mają czego żałować!!!
#297
Napisano 25 września 2010 - 21:00
#298
Napisano 11 października 2010 - 05:55
Bilety zakupiłem w maju, jak tylko ogłoszono koncert Freda i spółki w Polsce. Obecnie juz raczej nie słucham, ale ze względu na stare czasy, kiedy jeszcze jeżdziłem na deskorolce (około 2000 roku) nie mogłem odmówić sobie tego wypadu \
Niestety nie mogłem przewidzieć w maju, że w październiku będę miał zapalenie płuc...
I wobec powyższego nie uśmiechało mi się tłuc pociągami, tym bardziej, że powrotny do Łodzi był w niedzielę o 06:55 AM...
Wpadłem więc na pomysł wynajęcia kierowcy Padło na Olafa (kolegę z pracy) i jego zielonego Nissana Almerę
Sobota 14:00 - wyjazd spod Carrefour na południu Łodzi, szybki wpad do firmy po bluzę i pożegnać się z kumplem, który nie mógł z nami jechać... No i w drogę - navigo ustawione - 132 km przez Rawę Mazowiecką... No to go... Jedziemy... Ale, żeby nie było za łatwo...
Najpierw przed Rawą Mazowiecką Olaf postanawia wyprzedzić cysternę... Nadjeżdżający z naprzeciwka TIR świadczy o tym, że nie jest to najlepsze rozwiązanie Mówię mu: "nie zdążymy..." Olaf, że "zdążymy" Ja mówię, że "nie bardzo..." On, że "damy radę" (dodajmy, że TIR z naprzeciwka się zbliża, a do wyprzedzenia cysterny jest dobry kawałek Efekt tej imprezy jest taki, że chowamy się w końcu za cysterną i więcej nie próbujemy takiego numeru... Jak się okazało, to była dopiero początek przygód tego dnia...i to wcale nie związanych z Limp Bizkit :-)...
Jakieś 15 km za Rawą Mazowiecką zatrzymujemy się na czerownym świetle...chcemy ruszyć, ale Almera odmawia zmiany biegu ... Zjeżdżamy na zatoczkę...sprzęgło twarde jak z kamienia... Maska w górę...szybkie rozpoznanie...dwa papierosy i już wiemy, że jesteśmy w głębokiej dupie i sami tego nie naprawimy...Była 16:15... (koncert o 20:00)...
Dzwonię do ojca (który de facto chciałk nas zawieźć na ten koncert)... Pytam, czy dalej chce nas zawieźć, a on na to: "To wy jeszcze nie pojechaliście?" ... No to mówię, że pojechaliśmy, ale stało się jak się stało... Mówi, że jedzie po nas...
Jest dobrze... Teraz transport dla Olafa... Po różnych kombinacjach udało się zorganizować lawetę po tanich kosztach, żeby zielone ścierwo (Almerę) przywlec z powrotem do Łodzi... O 18:00 bylismy już w furce mojego taty, a Olaf został i czekał na transport... Niestety, nie przewidziałem też kolejnej rzeczy...prac drogowych przy wjeździe do Warszawy... Po pokonaniu korków i innych cudach o 19:30 wpadliśmy do "Stodoły" - bez szatni, bez kibla - wiuuu!!! - od razu na salę...lewo, prawo...prawo - od strony Wes'a Borlanda, mniej więcej w 1 połowie sali (jednak bliżej sceny niż dalej)... czekamy...
No i się zaczęło o 20:00 (nie było supportu)!!! Jazda!!!! Powiem Wam jedno - takiego hardcore'u nie przeżyłem od Papa Roach na Woodstocku!!! Zagrali wszystko co chciałem - wszystko co mógłbym sobie wymarzyć!!! (set poniżej):
01. Pure Imagination (Intro)
02. Why Try
03. My Generation
04. Livin' It Up
05. Eat You Alive
06. Thieves (Ministry cover)
07. I'm Broke
08. My Way
09. Sweet Child O' Mine (Guns N' Roses cover)
10. Hot Dog
11. Behind Blue Eyes (The Who cover)
12. Walking Away
13. Break Stuff
14.Nookie
15. Re-Arranged
16. Rollin' (Air Raid Vehicle)
Encore:
17. Boiler
18. Take A Look Around
19. Faith (George Michael cover)
Jedyny kawałek, którego mi brakowało to "No Sex" (ale to akurat ja uwielbiam), poza tym dostałem wszystko (moje ukochane Eat You Alive też!!!) Wyskakałem się na kolejny rok...dzisiaj mam takie zakwasy, że nie mogę chodzić...zdarłem całe gardło...głos powoli mi wraca... Co do zespołu - chłopaki w znakomitej formie!!! Naprawdę!! Rewelacja!!!! Borland - upiorny (strój make up...), Fred - wyluzowany - miał kapitalny kontakt z publiką!!!! Sam - świecąca basówka - to jest to!!!
John - walił w bębny aż się z nich dymiło!!! DJ Lethal - niesamowity koleś - adaptyry, mikser, automat perkusyjny i pianino!!! Zajebisty gość!!! Najlepsze było jak beat do "Nookie" zbudował sobie od zera na automacie perkusyjnym, zapisywał sekwencję, dodawał kolejną, aż zbudował live cały beat!!!
Ogólnie Dymek znów miał 16 lat
Never, ever, to be forgotten...
The best birthday in my life...
Dodaj odpowiedź
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych