To teraz ja wrzucę swoje 3 grosiki a propos koncertu PJ.
Weź kurde, panom było łatwiej przeżyć w okolicach barierek i dopiero dzisiaj zebrałeś siły, żeby odpisać?
-To był mój pierwszy gig PJ-ów
Ja niby wielką fankę zgrywam, a dopiero drugi. Sądzę, że jeśli Edwarda nie zabije wybuch wulkanu na Hawajach tudzież nie pożre rekin podczas surfowania - będą kolejne szanse. (a ja tymczasem zacznę odkładać fundusze i zmusze Kosmitów jak będą wstawieni na jakiejś imprezie rodzinnej do podpisania zgody na dłuższy wyjazd za granicę)
-Szkoda, że tak krótko trwał koncert i nie wszystko weszło do setu co miało wejść
Ten piękny brodaty z kręconymi włosami co to ma zatwardzenie wiecznie chciał popływać podobno w Wenecji gondolami, podobno. A wogóle to ciężarówka ze sprzętem miała jakiś problem ze sforsowaniem linii Odry.
A na serio - nie zrobiłam wiadomego transparentu, to moja wina
Hmmmm... ale Helmuty słali na scenę baloniki z napisem "Crazy Mary" i nic z tego nie wyszło.
-Piękne Black do tej pory rozbrzmiewa mi w uszach
turutu tururu turutu tururu oh... we belo.. <możecie walić w głowę gumowym młotkiem>
-Eddie następnym razem może już będzie gaworzył po Polsku bez kartki
Tak, zrobimy koszulki "Eddie, you should improve your Polish" <poprawcie jak niepoprawnie
>
-Było cudownieeeee
Teraz to do mnie dociera, kiedy rany już tak nie bolą. "Ludzie, widziałam EV, słuchałam PJ na zywo, znowu, było pięknie!" Ja chce jeszcze. I wiesz co? I ci ludzie okropni co z nimi siedziałam dobili mnie wieścią, że część się wybiera do Lądka Zdroju i gdzieśtam do Niemiec jeszcze.
Wypiłam pół litra coli, chyba była GAZEN bo mnie brzuch właśnie boli