Zobaczysz jutro na last.fm, że to absolutne hity tygodnia... ^^O jak miło że Ci się spodobało na tyle by zostać hitami tygodnia, cieszy mię to:)
Ostatnio nam się spodobało/nie spodobało
#122
Posted 03 marca 2007 - 13:42
Mrówa, co znasz Sigur Ros? A i jeszcze, doznałeś już geniuszu gitarowego na płytach tegoż zespołu? :D
Może raczej...: Mrówa, czy znasz już "Agaetis Byrjun"? :D
A Grusiowe dwa pierwsze hity tygodnia, moim skromnym, tez są bardzo :)
Ja miałam / mam fazę na "Got No Love" The Kooks - jakoś przedtem nie miałam ochoty na tę płytę, posłuchałam kilku utworów i nie wzięło mnie...wczoraj posłuchałam znów, i wyżej wymieniony utwór spodobał mi się strasznie. Niby nic takiego..ale jednak.:)
#123
Posted 03 marca 2007 - 13:44
W kwestii Linkin Park wolę sie nie zagłebiać, bo fachowcem w tym temacie to nie jestem.
Wydaje mi sie tylko (ale upierać sie nie będę), że przed wydaniem singla "In the End" zespół postrzegany był jako nu-metalowy na równi powiedzmy z Limp Bizkit. Po "In the End" nagle pełno ich było wszędzie, a niekoniecznie wszystkim dotychczasowym fanow sie to pobobało. Zespół stacił wielu fanów, ale zyskał jeszcze więcej (głównie czytelników Bravo). W środowisku rockowym Linkin Park stał sie zespołem obciachowym o czym mogą nawet świadczyć komentarze na tym forum, jak okazało sie, że Linkin Park maja supportować Pearl Jam.
Podkreślam tylko, że to ja tak to odbieram i jesli sie myle to chętnie dam sie wyprowadzic z błędu.
Trudno mi sobie wyobrazić, żeby po pierwszym singlu zespół zyskiwał określonych fanów, a po kolejnym ( nieróżniącym się zresztą jakoś specjalnie od tamtego ) ich tracił. Skoro po tym pierwszym kupili płytę, to chyba wiedzieli, co się na niej poza nim znajduje..
#124
Posted 03 marca 2007 - 14:35
Trudno mi sobie wyobrazić, żeby po pierwszym singlu zespół zyskiwał określonych fanów, a po kolejnym ( nieróżniącym się zresztą jakoś specjalnie od tamtego ) ich tracił. Skoro po tym pierwszym kupili płytę, to chyba wiedzieli, co się na niej poza nim znajduje..
Racja, trudno ale kto wie.
One Step Closer i Crawling wydane były wczesną wiosną 2001, natomiast cały ten szum medialny zaczął się na początku 2002 roku.
Ja sam juz nie mogłem patrzyc na teledysk do In the End, który leciał naokragło na Vivie.
Inny przykład: Łzy
Gdy pojawiła sie "Agnieszka", to u nas w akademiku przez okna na cału regulator puszczali to non-stop. Powiedzenie wtedy, że się słucha zespołu Łzy to było coś.
Jednak szum medialny przy okazji kolejnego singla : "Narcyz", a potem ich kolejne single typu "Anka" (czy jakos tak - w każdym razie teledysk z żabkami) sprawił, że Łzy stacili fanów wsród publicznoścu rokowej, a zeskali wsród masowej - popowej.
1. U2 * 2. Queen * 3. Metallica * 4. Marillion * 5. Pink Floyd * 6. R.Stones * 7. Iron Maiden * 8. Radiohead * 9. Deep Purple * 10. D.Mode
U2 TOP 10: The Unforgettable Fire, Exit, Luminous Times, All I Want Is You, Ultra Violet, Acrobat, The Ground Beneath Her Feet, Electrical Storm, Sometimes You Can't Make It On Your Own, Magnificent
#125
Posted 03 marca 2007 - 14:53
co do Łez to u mnie bylo odwrotnie - Agnieszka sucks, ale Julia rules
Moi sąsiedzi z góry zalali moich sąsiadów z dołu. A mnie wszyscy ignorują..
#126
Posted 03 marca 2007 - 15:17
Ba ! Sam kupiłem " W Związku Z Samotnością " właśnie po " Agnieszce ". Ale to dlatego, że byłem wielkim fanem No Doubt, a ten utwór był dość oczywistą zżyną z ich " Just A Girl ".Gdy pojawiła sie "Agnieszka", to u nas w akademiku przez okna na cału regulator puszczali to non-stop. Powiedzenie wtedy, że się słucha zespołu Łzy to było coś.
Jednak szum medialny przy okazji kolejnego singla : "Narcyz", a potem ich kolejne single typu "Anka" (czy jakos tak - w każdym razie teledysk z żabkami) sprawił, że Łzy stacili fanów wsród publicznoścu rokowej, a zeskali wsród masowej - popowej.
Dokładnie nie pamiętam jak to było z Łzami, ale wątpię, czy akurat po " Narcyzie " publiczność się do nich zraziła. Osobiście następnego ( ani żadnego innego ) albumu już nie kupiłem, ale czemu ? Na pewno nie ze względu na szum.. W ogóle ciężko mi sobie wyobrazić takie " zrażenie się " na skutek szumu medialnego. Zrazić się można na skutek kiepskiej muzyki. Prawdopodobnie po prostu nie podobały mi się single z następnej płyty, i już. Takie przeskakiwanie " dobry singiel - jestem fanem, następny singiel gorszy/wywołujący szum medialny - fanem już nie jestem " wydaje mi się cokolwiek bez sensu, i trudno mi w nie uwierzyć. Zwłaszcza, jeśli ma się już całą płytę, i się wie, co na następnym singlu będzie.
#127
Posted 03 marca 2007 - 15:27
sympatyzowalam z LP w ich początkach ale znudzili mi sie zanim pojawil sie wspomniany szum.
łzy na poczatku mnie po prostu wkurzaly, ale gdy mieszkalam z siostra sila rzeczy zapoznalam sie z ich tworczoscia, pozniejsza nawet zaczelam trawic i w tej chwili sympatyzuje
Moi sąsiedzi z góry zalali moich sąsiadów z dołu. A mnie wszyscy ignorują..
#128
Posted 03 marca 2007 - 16:15
Ba ! Sam kupiłem " W Związku Z Samotnością " właśnie po " Agnieszce ". Ale to dlatego, że byłem wielkim fanem No Doubt, a ten utwór był dość oczywistą zżyną z ich " Just A Girl ".
Pierwsze słyszę! Doznałem pewnie takiego samego szoku, jak Ty gdy napisałem, że Dirty Day klimatem przypomina Exit.
Choć może rzeczywiście. Kilka nut się powtarza.
Dokładnie nie pamiętam jak to było z Łzami, ale wątpię, czy akurat po " Narcyzie " publiczność się do nich zraziła. Osobiście następnego ( ani żadnego innego ) albumu już nie kupiłem, ale czemu ? Na pewno nie ze względu na szum.. W ogóle ciężko mi sobie wyobrazić takie " zrażenie się " na skutek szumu medialnego. Zrazić się można na skutek kiepskiej muzyki. Prawdopodobnie po prostu nie podobały mi się single z następnej płyty, i już. Takie przeskakiwanie " dobry singiel - jestem fanem, następny singiel gorszy/wywołujący szum medialny - fanem już nie jestem " wydaje mi się cokolwiek bez sensu, i trudno mi w nie uwierzyć. Zwłaszcza, jeśli ma się już całą płytę, i się wie, co na następnym singlu będzie.
Ja albumu jeszcze nie miałem (chyba) i mimo, że "Narcyz" był bardzo chwytliwy i nawet mi sie podobał, to zaniepokoił mnie "singlowy" kierunek jaki wtedy zespół obrał. Gdyby na singiel wybrali wtedy najlepszy (wg. mnie) pierwszy na albumie "Zdjęcia z wakacji" to byłoby super!
Ale oni woleli we wszelkich programach telewizyjnych (i.t.p) wykonywać Narcyza, Przebój (z refrenem Baby, I love You) wzbudzając euforię wsród wszystkich babć w Polsce.
"W zwiazku z Samotnością" to dziwna płyta: jest tam w miarę ostre granie jak "Agnieszka"czy "Zdjęcia z wakacji" , ale są i popowe piosenki jak Narcyz czy Przebój.
Zespół mógł wybrac jaki kierunek w promocji albumu wybrać (czytaj: jak maja być postrzegani: jako kapela rokowa, czy popowa?). Wybrali pop (bo promowali piosenki popowe, bo na kolejnych albumach dominują utwory łatwo wpadajace w ucho, którym daleko do "Zdjęcia z wakacji") i teraz sa sławni i popularni.
Tyle tylko, że wśród publiczniosci rokowej przyznanie sie do słuchania zespołu Łzy to obciach trochę.
A czemu obciach? Bo mogą występować na jednym festiwalu z Krawczykiem, jeden osiem L, Dodą czy Budką Suflera.
A czemu są tam zapraszani? Bo są popularni.
A czemu są popularni? Bo pełno ich w mediach.
Łzy jest (w moim przypadku) klasycznym przykładem jak kolejne, coraz bardziej dla masowej publiczności single, mogą zniechęcić do zespołu, natoniast Doda i zespół Virgin do z kolei klasyczny przykład jak szum medialny mógł mnie zniechęć do zespołu.
Gdy wystartowali z "to ty" czy "mam tylko Ciebie" wzbudzili moja ciekawość. Grali tak jak lubię. Mówię tu oczywiście tylko o tych 2 piosenkach, bo albumu nie słyszałem.
Ale potem występy Rabczewskiech w Barach, jej okupowanie miejsc we wszelkich mozliwych mediach, jej koński śmiech, wypowiedzi na poziomie huligana z podstawówki, jej wysokie o sobie mniemanie (jestem najlepsza, najpiekniejsza), "ochy" i "achy" sprawiły, że nie ciągnie mnie w ogóle do poznania jej twórczości.
1. U2 * 2. Queen * 3. Metallica * 4. Marillion * 5. Pink Floyd * 6. R.Stones * 7. Iron Maiden * 8. Radiohead * 9. Deep Purple * 10. D.Mode
U2 TOP 10: The Unforgettable Fire, Exit, Luminous Times, All I Want Is You, Ultra Violet, Acrobat, The Ground Beneath Her Feet, Electrical Storm, Sometimes You Can't Make It On Your Own, Magnificent
#129
Posted 03 marca 2007 - 18:16
Ale nie chce mi się pisać o Łzach i Linkin Park bo żadnej większej wartości ta muzyka nigdy dla mnie nie miała, niezależnie od popularności wymienionych.
Dawno już miałem poznac i nie wiem czemu nie poznałem. Tyle się zawsze w reckach pisało o Badly Drawn Boy, za każdym razem sobie obiecywałem że poznam, bo skoro jest tak często przywoływany, to znać przynajmniej wypada. Duża zaległośc, wiem. No i poznałem, co prawda album może nie najważniejszy w jego dorobku, za to ostatni. 'Born In The UK' się zwie i brzmi tak jak się nazywa. Wiele więcej mówić nie trzeba, gdy ktoś zna mniej więcej stylistyke BDB i dorzuci do tego to, co przed chwilą napisałem. A jak ktoś nie zna, to napiszę, że nie jest to nic wybitnie odkrywczego, nic wielce oryginalnego bla bla bla itp. Ale i zupełnie nie o to nam tu chodzi.
Mi się jeszcze nie znudził indie pop w takim wydaniu, a pod indie pop można to podrzucić. Czy może po prostu najporządniejszy pop. Ale szufladki odstraszają, wiem, więc może jednak pomińmy przypinanie etykietki. Napisze inaczej. Najczęściej to bardzo ładne, melancholijne melodie (choć w takim "Welcome To The Overground" linia melodyczna powinna nosić miano uznanej przez acr'a za "wręcz porywającą" )delikatnie płynące na pianinie i klasycznym rockowym, acz stonowanym instrumentarium. Należy zaznaczyć, że utwór tytułowy przywołuje trochę ducha fali punk rock'a w stylu Clash, a i dalej otrzymujemy pewien wyrywkowy przekrój historii muzycznej Zjednoczonego Królestwa, od kawałków britpopowych po ballady które na upartego możnaby przypisać Elton'owi John'owi. A nawet nie trzebaby się tak upierać, bo bardzo możliwe że o to chodziło w muzycznej koncepcji tego albumu. Nie wczytywałem się jeszcze w teksty, ale nawet pobieżne przesłuchanie w kontekście tytułu daje nam jasny pogląd na to, o czym jest ten album. Pamiętacie 'Born In The USA' Springsteen'a? Tak myślałem, żeby napisać o tej płycie, nie przywołując tamtej, ale chyba skojarzenie jest aż nazbyt uporczywe i za nic nie da się go pozbyć. Skojarzenie poniekąd słuszne. To może być brytyjska odpowiedź na album boss'a, mocno spóźniona, ale to nic. I to nic, że pod sam koniec troszeczkę przynudza. Teraz pisząc to, jednocześnie słuchając, wyrosło mi w myśli takie pytanie: czy można przesłuchać ten album i nie polubić United Kingdom? Nie poczuć tej tlącej sie iskierki sympatii i ciekawości? Ja mówię, że nie. Zakładamy się?
#130
Posted 05 marca 2007 - 12:11
Nie tylko, schemat też jest podobny: wolno - ska, szybko - punk. Tyle, że w Just A Girl jest wolna zwrotka, a szybki refren, a w Agnieszce odwrotnie. Dla mnie podobieństwo tych dwóch kawałków jest uderzające, zresztą sprowokowało niektórych do określania Łzów jako " polskie No Doubt ", co było sporym nadużyciem.Pierwsze słyszę! Doznałem pewnie takiego samego szoku, jak Ty gdy napisałem, że Dirty Day klimatem przypomina Exit.
Łzy jest (w moim przypadku) klasycznym przykładem jak kolejne, coraz bardziej dla masowej publiczności single, mogą zniechęcić do zespołu,
Tu owszem, masz rację. Ale nie jeden po drugim. Zespoły rockowe ( w przeciwieństwie do popowych ) postrzega się generalnie w kontekście albumów, nie singli.
Ale potem występy Rabczewskiech w Barach, jej okupowanie miejsc we wszelkich mozliwych mediach, jej koński śmiech, wypowiedzi na poziomie huligana z podstawówki, jej wysokie o sobie mniemanie (jestem najlepsza, najpiekniejsza), "ochy" i "achy" sprawiły, że nie ciągnie mnie w ogóle do poznania jej twórczości.
Znakomity tekst o Dodzie napisała swego czasu Dorota Masłowska w " Lampie ". Diss total.
Odnośnie '' Zdjęć Z Wakacji '' - ten kawałek nie mógł wyjść na singlu, bo, o ile pamiętam, zawiera m.in. zdanie: '' spalimy w kominku nasze dzieci '', a taki tekst nie przeszedłby w żadnym ( komercyjnym ) radiu na świecie, w każdym razie na pewno nie przed 22. A przecież singla wydaje się po to, by był ( często ) grany.
Przepraszam za zdublowanie posta wyżej, ale z niezrozumiałych powodów nie dawał się poprawić. Proszę o wykasowanie go.
A dziś zmuszony jestem publicznie przeprosić muzyków Bloc Party za krytykę Z '' Weekend In The City '' jest podobna sytuacja jak z ostatnią płytą Oasis - pojedynczo piosenki wchodzą kiepsko, nie chwytają, przymulają itd. ale kiedy słuchać tej płyty w całości, a kawałków w tej konkretnej kolejności, układa się to w bardzo ładną, poruszającą całość..
#131
Posted 05 marca 2007 - 19:11
Goście stosują czasami naparzankę gitarowo-perkusyjną, ale wyważoną, zawsze jest spokojnie i zawsze jest 'przyciśnięcie'
W zawierusze gitarowej biorą udział trzy gitary, czasem dwie -----> Michael James przesiada się na bas, na niektórych songach. Ale generalnie grają bez basu. Taki o, fetysz gitarowy.
Leszczami na rynku muzycznym nie są, w sumie mało o nich słychać, ale może to jeden z przejawów ideologii wyznawanej przez zespół, teraz koncertują, niestety w Europie zaliczają największe stolice w liczbie kilku, tak to same USA o dziwo. W 2004 nagrali soundtrack do 'Friday Night Lights' (nie miałem jeszcze okazji przesłuchać)
Z piosenek polecam: 'Memorial' 'You Hand in Mine' 'First Breath After Coma'
W chwili wolnej wrzucę soundboardowy bootleg.
Kto lubi Mogwai, Sigur Rós, polubi i ten zespół.
#132
Posted 05 marca 2007 - 20:11
Explosions in the Sky (...)
magia, przestrzeń... po prostu w tej muzyce jest wszystko. absolutnie polecam, z całego serca. a The Earth Is Not A Cold Death Place to po prostu cudo (polecam słuchać jako całość, choć najlepsze wg mnie są First Breath After Coma, Memorial i Your Hand In Mine).
jakby co - mam wspominany sondtrack do Friday Night Lights... ;>
a za bootleg byłabym wdzięczna
#133
Posted 05 marca 2007 - 20:16
Jak już w tych okolicach jesteśmy: przesłuchałem w końcu album Mono z roku ubiegłego, czyli You Are There. Wiele nie powiem, na razie płyta mnie kładzie na łopatki. Mono nie tyle że trzymają poziom, nie wiem czy jakiegoś innego ich albumu mi się słuchało aż tak dobrze. Zobaczymy się obroni przed czasem i intensywniejszym odsłuchem.
#135
Posted 08 marca 2007 - 11:07
Od kilku dni zaczarowana jestem muzyką jednego człowieka, który nazywa się Ray Wilson. Urzeka mnie jego głos - czasem aż ciarki chodzą mi po plecach...
Znasz ostatni album Genesis "Calling All Stations"? Jeśli nie, pozycja obowiązkowa, nie tylko ze względu Ray'a Wilson'a za mikrofonem. To w ogóle moja ulubiona płyta Genesis. Jak zwykle narzeknę sobie, że gupki Banks i Rutherford nie chcieli kontynuować działalności zespołu w tym składzie. Szkoda.
#136
Posted 08 marca 2007 - 12:59
Od kilku dni zaczarowana jestem muzyką jednego człowieka, który nazywa się Ray Wilson. Urzeka mnie jego głos - czasem aż ciarki chodzą mi po plecach...
oj tak, wielka szkoda...Znasz ostatni album Genesis "Calling All Stations"? Jeśli nie, pozycja obowiązkowa, nie tylko ze względu Ray'a Wilson'a za mikrofonem. To w ogóle moja ulubiona płyta Genesis. Jak zwykle narzeknę sobie, że gupki Banks i Rutherford nie chcieli kontynuować działalności zespołu w tym składzie. Szkoda.
Calling All Stations to jedna z lepszych płyt Genesis, a już na pewno najlepsza z tych wydanych w latach 80 i 90, bardzo niedoceniona, jak i zresztą Ray Wilson, który jest fantastycznym wokalistą i świetnym autorem piosenek.
#137
Posted 08 marca 2007 - 14:30
Calling All Stations to jedna z lepszych płyt Genesis
Dla mnie to w ogóle jedna z nielicznych dobrych płyt Genesis
#138
Posted 08 marca 2007 - 14:48
Dla mnie to w ogóle jedna z nielicznych dobrych płyt Genesis
na Petera Gabriela nie dam złego słowa powiedzieć , ale tzw. Phil Collins era... jedyne płyty, których warto posłuchać to A Trick Of The Tail oraz Wind & Wuthering
#139
Posted 08 marca 2007 - 14:59
na Petera Gabriela nie dam złego słowa powiedzieć , ale tzw. Phil Collins era... jedyne płyty, których warto posłuchać to A Trick Of The Tail oraz Wind & Wuthering
Nie znoszę wokalu Gabriela, to jeden z tych wokalistów, których twórczości po prostu nie jestem w stanie dobrze poznać, ponieważ wokal odrzuca mnie tak totalnie, że przysłania wszystko inne.. Dwa razy przesłuchałem " So ", i więcej nie dałem rady - choć nie mówię, że same piosenki były złe.. Trudno. Natomiast klasyczne płyty Genesis, " Selling England By The Pound " i " Lamb Lies Down On Broadway " to dla mnie synonimy wszystkiego co najgorsze w rocku progresywnym, muzycznego wodolejstwa, oraz nieznośnego i niesłuchalnego nadęcia w każdym aspekcie. Obydwie zasługują na 1/10. Era z Collinsem przyniosła kilka fajnych przebojów ( lubię np. I Can't Dance albo No Son Of Mine ), ale płyty nigdy mnie nie zainteresowały.
#140
Posted 08 marca 2007 - 15:33
Era z Collinsem przyniosła kilka fajnych przebojów ( lubię np. I Can't Dance albo No Son Of Mine )
to są bardzo fajne piosenki, ale zyskują dopiero w interpretacji innych wykonawców, bo ja z kolei nie trawię głosu Collinsa
Reply to this topic
9 user(s) are reading this topic
0 members, 9 guests, 0 anonymous users