Poznałem ostatnio płytę. Płytę. Poznałem i zastanawiałem się jak ją tu polecić. Wpadłem na pomysł kolejnej zagadki typu "kto nie wie co to
Grizzly Bear, niech posłucha i strzeli z którego roku pochodzi ta muzyka", po czym spodziewałbym się odpowiedzi "przełom 60s/70s" albo na drugi pomysł, coby rzucić hasło "album dla tych, co narzekają, że tak się już nie gra". Pomysł pierwszy był suchy, drugi natomiast niewyczerpujący tematu. Ale się tu jeszcze przydadzą.
Pisząc ten tekst w wątku "ostatnio spodobało się/nie spodobało", okazało się, że lepiej nada się "Luźny Wąt Muzyczny". So here it is.
No tak. Najciekawsze szczerze mówiąc nie wydało mi się wcale to retro (nie używajmy słowa 'archaiczne') brzmienie, bo było już Dungen i inne wynalazki, więc to nie szokuje. Dziwne natomiast okazało się to, że redaktor opisujący płytę starając się ją porównać, sypał nazwami tuzów amerykanskiej niezal-sceny z folkowymi, freak-folkowymi konotacjami, a wszystkie nazwy pochodziły z bieżącej dekady.
Była i Menomena i Fleet Foxes i Yeasayer. Gdzieś tam indziej się i Animal Colective przewijali, no.
W porządku. Można uznać że po cześci trafione.
Ale z czego wyniknęło pominięcie skojarzeń tak oczywistych, że o bardziej oczywiste naprawdę ciężko, związanych ze wspomnianą zagadko-odpowiedzią?
No sami to sprawdźcie. Włączamy album, spodziewając się po takiej recenzji, po tych Foxes'ach, Animalach, drugim niedźwiadku (Panda Bear, anyone?), kolejnego freak-folkowego wymiatacza. Dostajemy natomiast
Southern Point.
No nie?
Prawda, że tam ewidentnie pracuje wczesny model Generatora Van Der Graafa? (tu jeszcze mocniejszy dowód, świetne
While You Wait For The Others)
Że ze starej taśmy ktoś odpalił zapomnianą sesję teatralnego, Gabrielowego Genesis?
Nosz cholera. I taka jest cała ta płyta, wyjmując jedynie momenty, w których cofają się estetycznie o kolejne dwa, trzy lata uderzając w melodykę, harmonie, słowem - patenty, których spodziewalibyśmy się raczej po The Zombies z późniejszego trochę 60's. Większość jednak rasowego pre-prog rocka, jaki kojarzy się chyba najbardziej z Aerosol Grey Machine wspomnianych Van Der Graafów (po wokalu głównie, ale nie tylko), czy z badziej znanych - ale mniej kojarzy, tak brzmieniowo najbardziej - z debiutem King Crimson, tyle że upchniętego w krótkie dość, pełne świetnych melodii i harmonii lekko psychodeliczne piosenki.
I właśnie kilka myśli z tym związanych.
1. Rok temu wyszedł nowy album Van Der Graaf Generator właśnie. Nazywał się Trisektor i nawet poświęciłem mu kilka godzin. Nie był najmocniejszy, ale zapewne wielbiciele prog-70's i Piotra Kaczkowkiego i tak się nim jarali niemożebnie, nadal oczywiście wkurzająco upierając się, że 'teraz już się tak nie gra', mimo że "
Veckatimest" zjada ostatnie dzieło dziadków na śniadanie w 15 sekundzie pierwszego tracku.
2. O Grizzly Bear pewnie w życiu się nie dowiedzą, bo i skąd, skoro w jednym z dwóch (nie sprawdzałęm czy na porcysiu jest recka) większych portali które mogły napisac o tym albumie (na które i tak ten profil słuchacza raczej nie wpada, no ale załóżmy), w jego recenzji pojawiają się porównania do modnego Fleet Foxes i Yeasayer'a, zupełnie nie trafiając w sedno, nie dając żadnej wskazówki.
3. A może to właśnie z założenia, że taki czytelnik i tak nie jest ich target'em, że i tak nawet nie wejdzie i recenzji nie przeczyta, przeczytają natomiast młodzi wielbiciele alternatywy dla których często jeszcze obciachem jest 'słuchać muzyki rodziców' etc. etc. (nie chce mi się teraz wgłębiać w szczegóły zjawiska, w tę grupę, choć to też ciekawy temat), wynika to sypanie modnymi, nowymi nazwami? Może to jedyny sposób na zainteresowanie czytelników? Może stąd pieprzy o Fleet Foxes i Menomenie, miast sieknąć prawdą po oczach? A jeśli to prawda, czy to się mieści w pojęciu rzetelności?
4. A może jednak te wszystkie Menomeny i Yeasayer'y czerpią z przeszłości bardziej, niż może się wydawać?
5. "Veckatimest" Grizzly Bear to dobry album jest w ogóle. Przy recce dostał 8/10, nawet sensownie.
Nie wiem. Jak nie mam racji to mnie wypunktujcie i zastrzelcie argumentem. Liczę na ciekawą dyskusję w razie czego :)
A Mrówie w końcu odpiszę, jeszcze zanim wróci z ołpenera się postaram ;) Ostatnio znów trochę odłożyłem islandię i post rock na półkę, więc cięzej znaleźć motywację.
Edited by acr, 04 lipca 2009 - 09:59 .