ATYCLB jest bardziej popowy, aniżeli POP i to jest jeszcze w dodatku taki milutki, wygłaskany pop dla nastolatków.
NLOTH to najgorsza płyta U2 - miała być nowoczesna, a tymczasem w większośći jest powieleniem ATYCLB z kiczowatymi NLOTH i GOYB.
HTDABB z całej trójki brzmi najbardziej rockowo.
Oczywiscie jestes w bledzie, drogi Chico.
Zacznijmy od twojego ukochanego How To Dismantle An Atomic Bomb. Jesli twierdzisz, ze ostatni album jest powieleniem "bomby", to co powiedziec w takim razie o tym drugim? Przeciez to jest powielenie samego siebie+muzyki juz powstalej ogolnie, i to powielenie w bardzo kiepskim stylu. Prawda jest taka, ze na HTDAAB razi wszystko. Zacznijmy od produkcji. Wszystko zostalo splaszczone do niewyobrazalnych rozmiarow. Mialo byc rockowo, ale przeciez muzyka rockowa powinna miazdzyc jaja, a w przypadku Vertigo to mozna dostac tylko zawrotow glowy...heh, ciekawe dlaczego.
Zero przestrzeni, slabo slyszalne bebny w wiekszosci utworow. O kompresji wypowiadac sie nie bede za wiele, ale kiedy jakies nutki-akcenty sa slyszalne tak samo jak chociazby wejscie w refren (tu znowu o Vertigo), to przeciez odechciewa sie tego sluchac.
Co do kompozycji, sa po prostu kiepskie. Jak juz mowilem, jest to powielanie samego siebie. W dodatku wiele zmarnowanych pomyslow- "A man and a woman" mogl byc naprawde czyms wyjatkowym, ten tajemniczy bas...
Plyte ratuje LAPOE, momentami Crumbs, czy Yahweh.
W gruncie rzeczy to jest wlasnie najbardziej popowy album w historii U2. Pelno ogranych do bolu schematow, a smutne ze mowiac o ATYCLB, jako o albumie popowym, nie wziales pod uwage City Of Blinding Lights.
LP z 2000 roku przynosi wiele swiezosci. To z jednej strony powrot do tego co sprawdzone, bezpieczne, z drugiej panowie pozwolili sobie na kilka eksperymentow. Dodatkowe sciezki ograniczone sa do minimum, a i funkcja jest ich zupelnie inna. Nie tworza juz pewnych lini melodycznych, raczej tworza przestrzen na ktorej powstaje zasadniczy utwor.
Poruszajac kwestie brzmienia, trudno nie wspomniec o powrocie The Edge'a do starych jednostek efektowych jak i gitarowych. W U2oU2 nieco o tym wspominal. Album nagrywany glownie na starym dobrym Explorerze. Juz ostatnio wspominalem, ze do Elevation wykorzystano jakis stary efekt fuzz recznej roboty z lat 60, czy 70. Podobno delay'e pochodzily ze starego Memory Mana firmy Electro Harmonix. Przy produkcji bardzo dobrze spisal sie duet Eno-Lanois. Poskladali wszystkie pomysly do kupy i wyprodukowali bardzo dobry album rockowy, ktory znac powinien kazdy fan muzyki.
Ten sam duet producentow doskonale wykonal swoja robote. Kiedy z moim zespolem nagrywalismy nasza EP-ke, rozmawialem z producentem na temat brzmienia NLOTH. Dodam, ze jest to osoba obdarzona wybitnymi umiejetnosciami producenckimi, posiadajaca spora wiedze w dziedzinie kreowania brzmienia. Pomijajac kompresje, ktora i tak nie jest tak straszna, jak na HTDAAB, Jacek (producent) stwierdzil, ze jest to fantastycznie wyprodukowana plyta. Wszystkiego jest w odpowiednich ilosciach.
Niektore propozycje sa bardziej ambitne i ciezsze do przyswojenia dla przecietnego sluchacza. Jesli o mnie chodzi, dla mnie NLOTH to zaden eksperyment. Ale biorac pod uwage "bombe" i ostatnie poczynania chlopakow, trzeba przyznac, ze to, czym nas uraczyli w lutym tego roku, bylo dosc sporym zaskoczeniem. W zyciu bym nie pomyslal, ze uslysze jeszcze kawalek U2, ktory mnie totalnie zaskoczy. Slucham, slucham, slucham i nagle trach. FEZ- being born to arcydzielo. Unknown Caller jest tak cudownym utworem, ze spokojnie moglby sie znalezc na TJT (stylowo by nawet pasowal) i stanowilby konkurencje dla reszty. Breathe to moc sama w sobie. Tak powinny brzmiec bebny.
Nie rozumiem troche zachwytow nad Magnificent ale ostatecznie nie jest to przeciez zly kawalek. I jeszcze cos. Kwestia Moment of Surrender. Do koncertu w Chorzowie wrecz smialem sie z tego kawalka. Wydaje mi sie, ze jest to utwor ktory trzeba koniecznie uslyszec na zywo, zeby go zrozumiec.
Podsumowujac, mylisz sie, Czikolinko. Nie rozumiem, jak mozesz jarac sie takim okropnym scierwem, jakim jest How to dismantle an atomic bomb. Wiem, ze nagral to moj ulubiony zespol ale czasem trzeba byc krytycznym. Ciekawe, jak twoja opinia o trzech ostatnich albumach laczy sie z postrzeganiem przez Ciebie reszty muzyki.
To nie jest słaby moment. To jest żenujący moment tego albumu. Kicz do kwadratu.
w sumie zgoda.