Ja najbardziej czekam na :
Los Campesinos! (You!Me!Dancing!)
Lylę Foy (#jaramsięśpiewającymilaskami),
The Notwist (nastroje jednak),
Xenię Rubinos (noisy girl),
Bobby the Unicorn (Interpol po polsku),
Jerz Igor (Micz&Micze dla najmłodszych)
Mister D (szaleństwo, zjawisko)
Fuck Buttons (jakaś rzeźnia może)
Slowdive i Belle & Sebastian (wiadomo)
Generalnie postaram się cały czas na czymś siedzieć, bo warto. Co do line-upu to nie macie wrażenia, że OFF jest trochę za bardzo zachowawczy? Przynajmniej jeśli chodzi o headlinerów. Żaden z tych zespołów nie jest aktywny w tym sensie, że nie ma wpływu na kształt współczesnej muzyki. Może Notwist, ale w sumie nie słyszałem o nich za bardzo wcześniej... A Slowdive i Jesusi to już w ogóle "legendy shoegaze'u". Oczywiście ich reuniony są o wiele lepsze niż puste nazwiska Thursona Moore'a czy sama postać Iggiego Popa no i bardzo cieszę się z Belle & Sebastian, ale zabrakło mi czegoś naprawdę na czasie. Czegoś modnego, nawet "hipsterskiego", jak Ariel Pink, Metronomy, Antlers, czy ostatnio AlunaGeorge. Wybitnym posunięciem w zeszłym roku było zaproszenie Solange - z jednej strony siostra Beyonce i fejm, ale jednak uznawana na piczforkach. Wyszło jak wyszło, ale powaga festiwalu też buduje się na tym, że wyprzedza takiego Scumbaga Ziółkowskiego. No ale zobaczymy, pewnie ktoś za rok wystrzeli, wierzę w Rojka.