Tę recenzję miałem napisać już chyba z kilkadziesiąt razy ale zawsze coś stawało na przeszkodzie, teraz nareszcie udało mi się znależć chwile czasu i skrobnąć co nieco na temat chyba najważniejszej płyty Bowiego w całej jego karierze czyli ,,
LOW'', w roku 1977w studiu Hansa w Berlinie DB, Brian Eno i Tony Visconti tworzą jeden z najważniejszych albumów w historii muzyki a właściwe całą trylogię( Low, Heroes, Lodger) i od razu pewnie zadajecie pytanie dlaczego ten album jest taki ważny? cóż jego wpływ na kształt i rozwój ówczesnej jak i dzisiejszej muzyki jest wręcz nieoceniony, liczba artystów którzy wymieniają ten album jako ten który miał wpływ na kształt postrzegania i nagrywania przez nich muzyki jest ogromna, trudno powiedzieć natomiast jak wiele wspaniałej muzyki nigdy by nie powstało gdyby wcześniej David nie odważył się nagrać Low w takim kształcie w jakim ostatecznie powstał, najlepiej zamysł tworzenia tego albumu opisuje Tony Visconti:"Podjęliśmy się zadania stworzenia najbardziej rewolucyjnego nagrania. Low było uwielbiane i nienawidzone. Producent wykonawczy RCA powiedział, że osobiście kupiłby Bowiemu dom w Filadelfii po to, by mógł napisać i nagrać album Young Americans II. Nawet Tony DeFries, który nie był już managerem Bowiego, próbował zatrzymać produkcję tej płyty! Krytykowano ją w ten sposób: "za dużo instrumentalnej muzyki, za mało Bowiego". To interesujące, jak "profesjonaliści" nigdy nie potrafią dostrzec niczego nowego i cudownego." Trzeba pamiętać że w tamtych czasach nie nagrywało się prawie wogóle muzyki instrumentalnej a Low w 70 procentach jest albumem instrumentalnym, dzieli się również zresztą jak równiez następne dwa albumy na część pierwszą bardziej melodyjno-piosenkową( chociaż to troche naciągane stwierdzenie) i część amnbientowo-instrumentalno-elektroniczną, poprostu trzeba znać a jak ktos nie zna to niech się nie przyznaje i szybciutko zaczyna się wsłuchiwać
UTWORY:
1. Speed Of Life (2:45) - dżwięk bębnów w tym otwierającym płytę utworze jest niesamowity i wciąż mnie urzeka 9/10
2. Breaking Glass (1:54) - i znowu to niesamowite brzmienie - potężne, wręcz industrialne bębny rzęrząca gitara w tle prosty riff i i kilka niesamowitych dżwięków syntezatorowych zapadających głęboko w pamięć, szkoda że tak krótko 9/10
3. What In The World (2:20) - świetny choć krótki tekst, fajny wokal z fajnymi zaśpiewami, i super gitarowe zagrywki.9/10
4. Sound And Vision*(3:06) - niesamowita prostota a zarazem chwytliwośc sprawiła że ten utwor stał się hitem i całkowicie zasłużenie- pogrywająca sobie gitara, syntezatorowe dżwięki i ta niesamowita perkusja zazembiaja się niesamowicie wręcz - istny majstersztyk. 10/10
http://www.youtube.c...h?v=wdxIhNOgwBE5. Always Crashing In The Same Car (3:26) - początek zmiata wszystko, partie wokalne Bowiego wręcz idealnie wkomponowały się w utwór i znowu świetne syntezatory(albo to jest gitara? kto to wie?....) no i te nieziemskie bębny. 10/10
6. Be My Wife*(2:55) - klawisze na samym początku brzmia jak zywcem wyjęte z jakiegoś baru na dzikim zachodzie alepotem wchodzi reszta i wyprowadza nas z błędu, choć te klawisze w tle nie dają o sobie zapomnieć już do końca, poprostu super. 9/10
http://www.youtube.c...feature=related7. A New Career In A New Town (2:50) - początek zwiastuje coś dyskotekowego... no i wchodzi perkusja, swojsko brzmiąca harmonijka i chyba z kilkanascie jeszcze innych instrumentow uzytych do nagrania tego niesamowitego ,,skocznego'' utworu, ta melodia mnie za każdym razem porywa. 10/10
8. Warszawa (6:17) - poprostu Absolut totalny, to trzeba usłyszeć na własne uszy....10...../10
9. Art Decade (3:43) - niesamowity chwiejnynastrój w tym utworze raz pozytywny, migająca gdzies tam nadzieja a potem pochłaniający ją mrok depresja i tak na zmianę. 10/10
10. Weeping Wall (3:25) - Brian Eno przechodzi tu samego siebie, niesamowite bogactwo dżwięków, świetne lekko przerażające zaśpiewy. 9/10
11. Subterraneans (5:37) - trudno mi wyobrazic sobie lepsze zakonczenie dla tego albumu , najlepszy obok Warszawy utwór na tym albumie. ten klimat mnie niszczy...10/10
*-single