Zresztą obecna trasa straciła już raczej walor "promocyjnej" względem NLOTH
Inna sprawa że trasy koncertowe już dawno straciły walor promocji płyt i obecnie jest zupełnie odwrotnie, to płyty i single (nie oszukujmy się, najczęściej ściągane z netu, już PRAWIE wszyscy to wiedzą i się pogodzili) promują trasy koncertowe (na których naprawdę się zarabia w przeciwieństwie do), tyle że... sporo 'mejdżorsów' siedzi jeszcze po uszy w poprzednich czasach, stąd też może przeświadczenie że nowe kawałki wypromują nowy album, czyli, mogą grać ich sporo (no i okazało się że czynnik 'konserwatywny' jaki zakładałem mówiąc że najwyżej z jeden dograją występuje jednak na innej płaszczyźnie i prowadzi w zupełnie inną stronę). Oczywiście, troszkę wypromują, zawsze jest to nagrzewanie atmosfery, stąd też wszystkie leaki, wycieki, przecieki i inne takie znane nam dobrze wynalazki ostatniego dziesięciolecia, ale to już nie je to, panie
Dygresja. W każdym razie myślę że masz rację z tym 'przygotowaniem do nowości' wcześniejszym rozgrzaniem znanym hiciorem.
@Ceasar i to, że początek musi być mocny - owszem, z perspektywy słuchacza bootlegów jest to bardzo pożądane, jednak ostatnimi czasy skumałem że koncerty na które się naprawdę jaram, kiedy zaczynają się jakimś srogim pier... tego, do końca utworu nie ogarniam co się dzieje, a potem go już nie ma. Pavement zaczęło od "Cut Your Hair" i mimo że "dla tych trzech minut warto było żyć" to zorientowałem się co się właściwie stało jak już skończyli. The National z kolei zaczęli spokojnie, od "Start A War" i to dało czas na ogarnięcie wydarzenia, klimat narastał, atmosfera gęstniała i w końcu przyszły ciary i dalej już się było w ciągu. Umieszczenie B.Day na początku daje taki efekt 'in between' tymi dwiema koncepcjami i mi się to osobiście bardzo podoba. Polecam skumać B.Day jako opener z South Bend, dawałem linka tam gdzieś wyżej. Słabo? No ja Cię proszę