uff no i już w domu (niestety). cóż mogę powiedzieć, to był poprostu najlepszy, najzajebistszy koncert mojego życia. Było poprostu wspaniale, może to zasługa tego, że staliśmy zaraz przed Boniasem i miałam go na wyciągnięcie ręki, może to zasługa setlisty, która była fantastyczna NYD, Until, ajstyl, Glastonbury, Hold me. Wszystko to co tak bardzo chiałam usłyszeć na żywo. Ale zacznijmy od początku:
Pod bramką number 5 ulokowaliśmy się mniej więcej o 03:00 w nocy, przed nami była już ekipa włoska i parę niemców. Czekaliśmy sobie więc tak w chłodzie (bo było naprawdę zimno) aż do południa gdy termometr pokazał napewno 30 stopni i słońce dosłownie nas paliło, ale to nie ważne bo było fantastycznie. Gdy dochodziła 16:00 wszyscy zaczęli napierać na bramki, oczywiście paru niemcom udało się wepchnąć przed nas, chociaż ja miałam numerek 27 a oni 115
(przy okazji podziękowania dla włochów za numerkowanie). Gdy bramki się otworzyły pobiegliśmy jak najszybciej w strone tunelu, tam mili panowie szybko sprawdzili bilety i wziuuuuum do goldena. No i udało się.. byliśmy zaraz przy scenie.
Jeśli chodzi o sam koncert to było wspaniale, intro miażdży jest naprawdę zajebsite, potem Beautiful Day, dobrze się sprawuje jeśli chodzi o piosenkę otwierającą, dalej NYD o boże
gratuluję Marcin wrzucenia flagi. Until wymiata, to jest piosenka, która na koncertach jest musem tak jak Glastonbury. Doczekałam się sarajeva, doczekałam się mysteriousów, ajstyla, IALW, hold me. haha hold me i bujanka Bono na mikrofonie
Jednym słowem, był to najlepszy dzień i nco mojego życia. Dziękuję Markowi za nocne pogawędki, dziękuję Fortunate-Son również za umilenie rozmową czekania oraz Krzysiowi i.. no właśnie, z tego wszystkiego zapomniałam zapytać jak miałaś na imię, ale dziękuję za wspólne przeżywanie koncertu i przepraszam, że tak bardzo po Tobie skakałam, ale to emocje/
LOVE YOU2