Piosenka od której zaczęła się wasza przygoda z U2
#142
Posted 18 września 2009 - 20:09
ELECTRICAL STORM...... kiedys gdzies raz usłyszałam ... pozniej miałam wrazenie ze ten utwor mnie przesladuje.. bo ciagle go słyszłałam w radiu ... aż w końcu zobaczyłam go w tv , okazało sie że "aaa to jakieś u dwa".... no i pozniej jak ktoś juz wspomniał poszło jak z górki
Jezu, ja miałem dokładnie to samo! Podczas gdy kumple nabijali się z biednego Larry'ego próbującego wyciągnąć tę wannę, ja patrzyłem, a właściwie słuchałem jak zahipnotyzowany... ES słyszałem potem wszędzie - zasypiałem z tą melodią w głowie; budziłem się, robiłem kanapki i orientowałem się, że nucę cały czas Elektryczną Burzę...
Od tego się zaczęło. Potem przyszło "With or Without You" - wciągnęło mnie, przemieliło, zgniotło i do dzisiaj nie wypuściło
#143
Posted 19 września 2009 - 08:39
See through in the sunlight
#145
Posted 19 września 2009 - 13:39
A moją mamę dopiero niedawno olśniło, że lubiła kilka kawałków tych starszych. Więc możliwe, że U2 też trochę w genach mam A jak chciałam rodzicielkę sprawdzić i puściłam jej "Vertigo" czy "BD" to było tylko "łeeeee... co to jest?!". Yes, yes, yes, rodzinka jednak wychowana muzycznie. W małym stopniu ale jednak (chociaż TUF czy Octobera to nie potrafi docenić... )
#146
Posted 19 września 2009 - 14:15
#147
Posted 19 września 2009 - 16:30
Nie jest to na temat, ale nie miałem inne pomysłu na wrzucenie tego, a robić oddzielnego topicu nie było sensu.
Sprawdź, czy znasz wszystkie studyjne utwory U2
Jest to gra, na wpisanie 137 tytułów piosenek ze wszystkich 12 albumów jest 15 minut.
Ja zatrzymałem się na 105
Jeśli jest lepsze miejsce na to, proszę modów o przerzucenie tego
fajne:) 111 u mnie
'Cause nothing you have that I need - I can breathe, breathe now!'
#148
Posted 19 września 2009 - 17:58
ja pamiętam jak miałem może 8 lat i uwielbiałem Still Haven't Found What I'm Looking For, puszczaną stosunkowo często w radiu. Nawet nie wiedziałem jaki jest tytuł, kto jest wykonawcą a o słowach to już bladego pojęcia nie mogłem mieć w tymże wieku. Podobała mi się bardzo ze względu na melodię. No i do dziś została muzycznym numerem jeden - różnica jest taka, że teraz najbardziej cenię ją za tekst
Uuuu miałem taki sam początek Później oprócz Ajstyla wyłapałem także w radiu WOWY. I w sumie na tych 2 kawałkach pozostawałem długi czas (w między czasie takie mini zainteresowanie Queen'ami i Oasis), aż nagle zobaczyłem DVD z Chicago. Miracle Drug i Elevation, później reszta kawałków, a jeszcze później Elevation Tour z Bostonu no i wtedy już byłem zakochany w U2. Do tej pory ATYCLB i TJT to najlepsze dwie płytki dla mnie
#149
Posted 19 września 2009 - 18:29
U2 słyszałam w radiu od zawsze, dobry zespół nigdy nie przechodzi niezauważony. Pamiętam The unforgettable fire z radia, nie zapomnę też początkowego ujęcia z wody w teledysku Gloria, sporo by tu wymieniać. Jednak świadomie zaczęłam słuchać U2 od With or without you i o tym kawałku słów kilka.
Mój początek był taki, że tłukłam ten song non stop w czasie, kiedy jeszcze kasety magnetofonowe ruled. Gdy zaczęłam słuchać na dobre u2, w moim życiu były akurat zmiany. Właśnie przeprowadziłam się do nowego mieszkania. Wszędzie puste ściany, tylko w rogu stara ława, na niej magnetofon z kasetą U2 w środku i moja poduszka na podłodze. Niezapomniane wieczory słuchania zwłaszcza With or without you. Ono ma w sobie magię - niezapomniana melodia, emocje tej piosenki, hipnotyczny głos Bono, cóż, dobrze wiecie. Nic nie opisze sytuacji człowieka, który czuł tę muzykę tak mocno, jak ja wtedy.
I naprawdę byłoby miło wspominać tamte wieczory z muzyką i byłoby czym się pochwalić po latach, gdyby nie ONE. I nie chodzi bynajmniej o songa z Achtung baby. ONE były wszędzie. Łaziły po kuchni, po ławie, biegałam za nimi z trepem w ręku. Prusaki. Sąsiad obok robił właśnie remont i naruszył paskudztwo. Tak więc pierwsze prawdziwe kontakty z wielką muzyką rozpoczynałam z równie wielką akcją typu A Precz Wy Ode Mnie!
Ale jest przynajmniej co wspominać i z czego się pośmiać! Dziś nie ma już kaset magnetofonowych które by się zacinały, CD rulez. Nie ma już poduszki na podłodze, jest wygodne leżysko. I nie ma już robali, WOWY zostało, a jakże. Ktoś mi kiedyś mówił, że po wybuchu atomowym zostaną tylko prusaki i Cher. Nic z tych rzeczy. Prawda będzie zupełnie inna
#150
Posted 19 września 2009 - 20:05
#151
Posted 20 września 2009 - 01:34
Kurcze, ja na prawdę nie pamiętam od jakiej piosenki się u mnie zaczęło... Pewnie trochę dlatego, że momenty typu 'pierwszy raz słyszę o U2', 'poznaję trochę ich muzyki' i 'załapuję fioła na punkcie U2', były u mnie rozciągnięte w czasie i jakoś się to tak płynnie wszystko toczyło, bez olśnień, rewolucji i takich tam. No ok, skleroza też robi swoje.
Pamiętam jakieś zajawki typu oglądanie teledysku 'Sweetest thing' w 30 tonach albo podkradanie siostrze 'The best of' i słuchanie po kątach . Ale żeby konkretna piosenka, po której polubiłam U2, to nie... Wiem tyle, że level totalnego świra na punkcie U2 osiągnęłam po 5.07.2005 a tego co działo się wcześniej jakoś nie potrafię ogarnąć...
#153
Posted 20 września 2009 - 10:09
Matko, to wy pamiętacie takie rzeczy jak pierwsza piosenka? jestem pod wrażeniem
Kurcze, ja na prawdę nie pamiętam od jakiej piosenki się u mnie zaczęło... ..
sie pamieta bo kiedys płytów jak mrówków nie było, a słuchało sie i nagrywało ino z radyjka piesni z listów przebojów i sie wkurzało jak niedzwiadek albo inny man zaczął za szybko zapowiadac kolejną przyspiewkę
#154
Posted 20 września 2009 - 11:48
zylam sobie w nieswiadomosci i spokojnej muzycznej schozofrenii (dzielilam swoj muzyczny czas min pomiedzy the doors i death metal - i tak niezle jak na 11-latke).
moj ojciec - wielbiciel bluesa i klasycznego rocka, powolal mnie przed tv i powiedzial, ze mam ogladac bo nigdy wiecej czegos takiego nie zobacze: Live Aid. Mama chciala ogladac jakis glupawy serial, ale ojciec obiecal, ze zrobi kopytka, wiec moglismy spokojnie chlonac muzyke...
mial racje - nigdy przedtem ani nigdy potem nie bylo czegos takiego, a nawet jesli bylo, to nie mialo takiego wplywu na moj prywatny swiat i na swiat muzyczny wogole...
ogladalismy/sluchalismy zespolow, o ktorych przyjezdzie czy nawet transmisji koncertow mozna bylo tylko wtedy marzyc... cos niesamowitego. bylam zafascynowana...
pamietam, ze jak zapowiedzieli U2, pomyslalam sobie 'co za glupia nazwa' i chcialam wyjsc do toalety czy kuchni, ale nie zdazylam. bo zaczeli grac.
pamietam jak siedzialam na naszej starej kanapie, za oknem wybuchalo lato, mama chrzescila garami w kuchni, ojciec cos burczal o glupich fryzurach dzisiejszych rockmanow, a przede mna otwieral sie calkiem nowy swiat dzwiekow.
pamietam jak Bono wyciagnal lekko zmiazdzona dziewczyne z tlumu i z nia zatanczyl. dla wielu, ze wzgledu na jej kolor skory, byl to symbol, znak. ja pamietam, ze poczulam sie tak, jakbym to ja byla tam z nimi, jakby to ja stala sie czescia koncertu, czescia zespolu (do tej pory jak widze ten staly punkt programu, tak wlasnie sie czuje).
kilka dni pozniej poszlam do miejscowej przegrywalni plyt (wtedy to jeszcze nie nazywalo sie piractwem) i przegralam sobie na kasety wszystko, co mieli U2... w przeciagu kilku tygodni zmienilam wystroj pokoju - powymienialam sie na plakaty (na moje szczescie nikt wtedy nie chcial U2) - oddalam wszystkie swoje madonny, schwarzeneggery, jacksony i inne shakin stevensy za plakaty 4 gosci z dziwnymi fryzurami. Po JT juz bylo latwiej - lepsze fryzury i wiecej plakatow. Kasety zgrane, pozrywane, klejone, zdarte plyty winylowe, moja mama przewracajaca oczami 'wolalam juz jak sluchalas tych wyjcow, to jest takie depresyjne', pierwsze proby tlumaczenia tekstow ze slownikiem...
az tu nagle po latach czlowiek stoi pod scena, zmeczony, szczesliwy, zespol na wyciagniecie reki...
(reka nalezy do skrzata
jak mozna zapomniec swoj pierwszy raz?
#155
Posted 20 września 2009 - 12:28
#158
Posted 21 września 2009 - 12:18
takich rzeczy sie nie zapomina...
zylam sobie w nieswiadomosci i spokojnej muzycznej schozofrenii (dzielilam swoj muzyczny czas min pomiedzy the doors i death metal - i tak niezle jak na 11-latke).
moj ojciec - wielbiciel bluesa i klasycznego rocka, powolal mnie przed tv i powiedzial, ze mam ogladac bo nigdy wiecej czegos takiego nie zobacze: Live Aid. Mama chciala ogladac jakis glupawy serial, ale ojciec obiecal, ze zrobi kopytka, wiec moglismy spokojnie chlonac muzyke...
mial racje - nigdy przedtem ani nigdy potem nie bylo czegos takiego, a nawet jesli bylo, to nie mialo takiego wplywu na moj prywatny swiat i na swiat muzyczny wogole...
ogladalismy/sluchalismy zespolow, o ktorych przyjezdzie czy nawet transmisji koncertow mozna bylo tylko wtedy marzyc... cos niesamowitego. bylam zafascynowana...
pamietam, ze jak zapowiedzieli U2, pomyslalam sobie 'co za glupia nazwa' i chcialam wyjsc do toalety czy kuchni, ale nie zdazylam. bo zaczeli grac.
pamietam jak siedzialam na naszej starej kanapie, za oknem wybuchalo lato, mama chrzescila garami w kuchni, ojciec cos burczal o glupich fryzurach dzisiejszych rockmanow, a przede mna otwieral sie calkiem nowy swiat dzwiekow.
pamietam jak Bono wyciagnal lekko zmiazdzona dziewczyne z tlumu i z nia zatanczyl. dla wielu, ze wzgledu na jej kolor skory, byl to symbol, znak. ja pamietam, ze poczulam sie tak, jakbym to ja byla tam z nimi, jakby to ja stala sie czescia koncertu, czescia zespolu (do tej pory jak widze ten staly punkt programu, tak wlasnie sie czuje).
kilka dni pozniej poszlam do miejscowej przegrywalni plyt (wtedy to jeszcze nie nazywalo sie piractwem) i przegralam sobie na kasety wszystko, co mieli U2... w przeciagu kilku tygodni zmienilam wystroj pokoju - powymienialam sie na plakaty (na moje szczescie nikt wtedy nie chcial U2) - oddalam wszystkie swoje madonny, schwarzeneggery, jacksony i inne shakin stevensy za plakaty 4 gosci z dziwnymi fryzurami. Po JT juz bylo latwiej - lepsze fryzury i wiecej plakatow. Kasety zgrane, pozrywane, klejone, zdarte plyty winylowe, moja mama przewracajaca oczami 'wolalam juz jak sluchalas tych wyjcow, to jest takie depresyjne', pierwsze proby tlumaczenia tekstow ze slownikiem...
az tu nagle po latach czlowiek stoi pod scena, zmeczony, szczesliwy, zespol na wyciagniecie reki...
(reka nalezy do skrzata
jak mozna zapomniec swoj pierwszy raz?
Piękna odpowiedź...tak to też bardzo ważny moment w mojej i "Ich" karierze. Do dziś mam ciary w sprawie LiveAid z 85r.
#159
Posted 21 września 2009 - 15:27
Reply to this topic
3 user(s) are reading this topic
0 members, 3 guests, 0 anonymous users