Ale ma przesłanie. MLK to ikona i nie trzeba było napisać poematu, tylko ruszyć kamyczek, żeby ruszyła lawina ludzkich serc.Ok. No to się rozumiemy.
Powiedzmy, że zgoda. Ale na marginesie, to w sumie jakby się przyjrzeć, Pride też nie ma jakiegoś niesamowicie wyszukanego tekstu..
Survivor 15 - No Line On The Horizon
#1081
Posted 10 maja 2009 - 18:05
#1082
Posted 10 maja 2009 - 18:07
Ale ma przesłanie. MLK to ikona i nie trzeba było napisać poematu, tylko ruszyć kamyczek, żeby ruszyła lawina ludzkich serc.
stajecie się trochę patetyczni chłopcy:)
#1083
Posted 10 maja 2009 - 18:09
Jea, zarąbisty tekst o lawinie ludzkich serc, nie? My Pride...stajecie się trochę patetyczni chłopcy:)
#1084
Posted 10 maja 2009 - 18:22
Ale ma przesłanie. MLK to ikona i nie trzeba było napisać poematu, tylko ruszyć kamyczek, żeby ruszyła lawina ludzkich serc.
Zaryzykuję stwierdzenie, może nie do konca w temacie, ale trochę o to haczące, że łatwiej jest napisać coś prostego i sugestywnego o takiej ikonie (a pierwotnie ponoć o Jezusie to było, no mniejsza), niż ujać w piosence chwilę, emocję, którą ujmowano już tyle razy wcześniej i w każdy możliwy sposób. Na dodatek, emocję, uczucie, które każdy przeżywa na swój sposób, konkretnie, osobiście, no i jak być może wspomniałem wcześniej, uczucie bardzo pozytywne, więc ciężar poruszanej tematyki jest zupełnie inny. Mamy wręcz do czynienia z kontrastem ciężaru historii MLK i lekkością ujętego w Magnificent stanu ducha.
Co to ja chciałem.. a, ten. Chodzi głównie o to, po pierwsze - uważam, że Magnificent tak samo doskonale wyraża to, co ma wyrazić Magnificent, jak Pride wyraża to, co ma wyrazić Pride. A po drugie - ja Bono wierzę, jak on o tym śpiewa, a reszcie, jak o tym grają. Wydaje mi się to równie szczerze (a to wrażenie 'szczerości' baaardzo w muzyce cenię) i dlatego mimo wpomnianych różnic, w tej chwili nie widzę przeciwskazań by stawiać to na podobnie wysokiej półce, razem opatrywać łatką rozumianej w jakiś tam sposób hymniczności. Może tylko na innych tej półki brzegach, z trochę mniejszymi lub większymi hymn-metkami
Oleńko! My tylko jako Poetry Collevtive ćwiczymy pisanie odpowiednio wydumanych tekstów dla Roguca/Rubika
Edited by acr, 10 maja 2009 - 18:25 .
#1085
Posted 10 maja 2009 - 19:00
A żebyś wiedział, toż to dopiero 2 miesiące, a co powiemy za parę lat... Na razie trochę tempo spadło albumu (no tak, żeby się człowiek nie przejadł), ale pewnie wróci jak bumerang[...]
Ej, a w ogóle, nie chce się jeszcze pakować w jakieś kategoryczne oceny poszczególnych tracków z tego albumu, na razie je bardziej 'na doznanie' biorę niż 'na ucho znaffcy'
No akurat raczej ma rację acr, hymn (w jakimkolwiek tam znaczeniu) to raczej nie jest, ale jak dla mnie "żwawy" kawałek, taki nowy R&R. Coś jak wypadkowa Elevation i BD z ATYCLB Utwór ma kopa i myślę, że się super sprawdzi na koncertach (tylko jakby jeszcze Bono nie śpiewał wersu "These days"... ).Dla mnie dużo większe zadatki na hymn ma Breathe. Magnificent nigdy nie porwało mnie w takim stylu jak Pride chociażby. Breathe dużo bardziej. Dlatego nie rozumiem do końca tych ochów i achów.
No to pojęcie hymn dosyć luźne jest:Musimy przyjąć definicję hymniczności w takim razie, co do której się zgodzimy.
Bo ja luźno tym pojęciem operuję, przyznaję, więc w znaczeniu rock'owym, w kontekście muzyki popularnej w ogóle, trochę inne kryteria niż te definicji encyklopedycznej przyjmuję za wyznacznik. Być może błędnie, ale tak też się tego czasem używa, co od wielu lat obserwuję
Poza tym, hej. Słowa Magnificent są proste, naiwne, banalne. Ale czyż takie nie jest to pierwotne szczęście, radość? To może być hymn szczęścia, albo i niekoniecznie szczęścia czy radości ale... brakuje mi odpowiedniego określenia.. kurde.. może ktoś łapie, o co mi chodzi
- albo utwory hymnowe, które można z publiką chórkiem pośpiewać (wręcz odśpiewać) takie np. "40" ;
- albo (i chyba o to raczej acr'owi chodziło ) czyli żelazne utwory U2, TopMaxy Hity U2 dla fanów - no tu jak dla mnie Street na 1. miejscu, itp.: SBSy, Pide'y, One'y, WOWY'y
A co do podobieństwa do Pride to w przypadku ścisku na setlistach, to właśnie Magni może najlepiej zająć jej miejsce. Z perspektywy letnich fanów Pride słyszało się już x^n razy i może właśnie czas na zmiany (acr jak dla mnie Magni Streets nie zastąpi - ciekawe czy wymyślą jeszcze coś co by mogło pobić Street na koncertach?)
#1086
Posted 10 maja 2009 - 19:07
Zaryzykuję stwierdzenie, może nie do konca w temacie, ale trochę o to haczące, że łatwiej jest napisać coś prostego i sugestywnego o takiej ikonie (a pierwotnie ponoć o Jezusie to było, no mniejsza),
pierwotnie było o Ronaldzie Reaganie
#1087
Posted 10 maja 2009 - 19:10
A co do podobieństwa do Pride to w przypadku ścisku na setlistach, to właśnie Magni może najlepiej zająć jej miejsce. Z perspektywy letnich fanów Pride słyszało się już x^n razy i może właśnie czas na zmiany (acr jak dla mnie Magni Streets nie zastąpi - ciekawe czy wymyślą jeszcze coś co by mogło pobić Street na koncertach?)
bron boze, nie wyobrazam sobie koncertu bez pride czy streets
#1088
Posted 10 maja 2009 - 19:17
bron boze, nie wyobrazam sobie koncertu bez pride czy streets
streets nie, zresztą i tak nie ma szans żeby wypadło.
pride natomiast kastrują mocno od wielu lat, nie tęskniłbym jakoś baaaardzo.
powiedziałem przy pierwszych odsłuchach magnificent "ok, w tym momencie mogą przestać grać pride". i w sumie.. nie wiem, czy nadal tak nie uważam..
#1089
Posted 10 maja 2009 - 19:27
ja chce tylko uslyszec te szesnascie szesnastek na werblu, i te z magnificent niestety nei zastapia tych prajdowych: )
#1090
Posted 10 maja 2009 - 20:08
Niestety "Magnificent" mimo szczerych chęci i próby wczucia się nie wywołuje we mnie jak na razie żadnych większych emocji, nie zachwyca, nie ścina z nóg i nie powala na kolana tak jak to bywało wcześniej przy innych utworach. Nieraz utwór trafia od razu jak celna seria z kałasznikowa prosto w serce, innymi razy buzuje we krwi jak narkotyk i z każdym odsłuchaniem coraz bardziej wwierca się z głowę, a nieraz potrzeba odpowiedniego czasu, miejsca, stanu świadomości i chwili aby dopasował się jak brakujący element układanki, wyzwolił zapalnik bomby i eksplodował. Przyznaję, kawałek ma potencjał koncertowy i może jeszcze do mnie trafi, na razie jednak spływa bez emocji.Bardzo mi się podoba niezwykła spójność tekstu z muzyką (przypomnienie redaktora - mowa o "Magnificent" ). Potraktujcie ten kawałek jak emocję, jak uczucie, zamknięte w kilku minutach dźwięku. Nie jak coś, co miało być wielkim dziełem, ratować świat, miażdżyć serca.
Jak takie Streets bywa często nazywane hymnem wolności, Magnificent nazwałbym hymnem.. szczęścia? Czegoś takiego. Pięknego stanu, chwili, którą idealnie udało się tu uchwycić. Udało się uchwycić przynajmniej tak, że mi się ta emocja, uczucie, udziela przy odsłuchu, trafia w punkt, w sedno. I dlatego się od tego tracku uzależniłem.
A poza tym ma niesamowity potencjał koncertowo-singlowy i docenił go nawet Afro Jax, joł
... a pisząc, że jak zrobimy surwiwora NLOTH za jakiś czas nie miałem na myśli tylko zamiany miejscami na podium między "magnificent" a "breathe", ale całkowitą roszadę - cóż, pożyjemy, zobaczymy.
#1091
Posted 13 maja 2009 - 23:30
0 user(s) are reading this topic
0 members, 0 guests, 0 anonymous users