A ja się z Wami nie zgodzę. Ok, "Magnificent" to kwintesencja U2 - włożyli w ten kawałek charakterystyczne elementy po których słychać od razu, że to właśnie U2. "Rozlane" dźwięki gitary Edga i pełne przejęcia wycie Bono doprawili swoją produkcją Eno i Lanois i wyszedł klasyczny jutowy kawałek, jednak ja w nim żadnych przejaw geniuszu nie czuję. Dla mnie to taka zmieniona wersja "A Sort Of Homecoming". Dopracowana do granic możliwości, a przez to nieco sztuczna - mnie w każdym bądź razie nie zachwyca i nie przekonuje. To wszystko już kiedyś było, żadnej świeżości, nowości, eksperymentowania i szukania nowych brzmień (za co właśnie cenię U2).
Dla odmiany - nie ma zgody Po pierwszych odsłuchaniach Magni uznałem że faktycznie było coś na rzeczy z tym sci-fi rock and roll'em i w sumie nadal podtrzymuję. Nawet tak go otagowałem na last.fm Oczywiście, kawałek ewokuje najlepsze, sztandarowe dokonania zespołu. Multum skojarzeń z klasykami, od Pride po A Sort Of Homecoming, ale to wszystko brzmi teraźniejszo, jednak świeżo w brzmieniu, feelingu. No bo kurcze, kiedy U2 brzmieli tak 'kosmicznie'?
Nazwałem ten kawałek niedawno Pride/Where The Streets Have No Name XXI wieku. Podtrzymuję. Udało się w nim to, co nie udało się przy City Of Blinding Lights. A ja osobiście potrzebowałem czegoś takiego. Takiego klasyka, ale nowego, świeżego, brzmiącego idealnie tak, jak powinien brzmieć, tak się nakręcającego, pulsującego i wyrywającego z butów, mającego taką moc i energię. Czegoś co mnie rozwali właśnie tak, jak to Pride, które w wieku 12 lat mi wywaliło życie do góry nogami
Czego się tu można przyczepić? Tekstu, Novia się czepiała No ok. Ale ludzie, it's only (sci-fi) rock and roll (and I like it ). Bardzo mi się podoba niezwykła spójność tekstu z muzyką. Potraktujcie ten kawałek jak emocję, jak uczucie, zamknięte w kilku minutach dźwięku. Nie jak coś, co miało być wielkim dziełem, ratować świat, miażdżyć serca.
Jak takie Streets bywa często nazywane hymnem wolności, Magnificent nazwałbym hymnem.. szczęścia? Czegoś takiego. Pięknego stanu, chwili, którą idealnie udało się tu uchwycić. Udało się uchwycić przynajmniej tak, że mi się ta emocja, uczucie, udziela przy odsłuchu, trafia w punkt, w sedno. I dlatego się od tego tracku uzależniłem.
A poza tym ma niesamowity potencjał koncertowo-singlowy i docenił go nawet Afro Jax, joł
"Breathe" z kolei może muzycznej rewolucji nie wywołało, bo kawałek też nie należy do tych które powalają na kolana, jednak słychać że to swoisty eksperyment i ma w sobie coś nowego czego dotychczas w muzyce U2 nie było i przez to uważam, że jest lepszy od "Magnificent".
Gdzie słyszysz 'eksperyment' w Breathe?