Mam dwa takie takie po dzisiejszej nocy a i w ogóle.
Zauważyłem, że muzyka wywołuje u mnie zainteresowanie regionem geograficznym z którego pochodzi. Ewentualnie krajem, stanem, grupą stanów, czymś. Wiadomo - Joshua Tree to amerykańska pustynia - chcę tam kiedyś jechać i poczuć ten piach na własnej skórze, zanim mnie zafascynowała chyba tak nie było. Chcę zobaczyć wzgórze jednego drzewa w Auckland i posłuchać Tomorrow stojąc na Irlandzkim klifie.
Ale uciekając od U2, nawet lepszym przykładem jest The Go-Betweens. Wcześniej Australia mnie praktycznie nie interesowała, poza jakimiś oczywistymi sprawami. Znałem ich ważniejsze dzieła od dawna, w tym roku znów się zakochałem w tej muzyce, doznałem czegoś co nazywam "aussie feelingiem" w muzyce (który to po czesci sobie wyobraziłem, a po cześci faktycznie coś takiego jest) i wraz z poznawaniem większej ilości muzyki z tego kraju, zwłaszcza z lat 80ych, 90ych, zacząłem chcieć tam być. Zobaczyć "scorpio rising" na nocnym niebie, wrócić nad ranem w deszczu na przedmieścia Melbourne jak w Goł-Bitłinsowym Spring Rain (tzn. tam nie śpiewają o tym, ale ja to tak 'widzę', czuję w tej muzyce). Chcę być Under A Milky Way tonight, jak The Church na płycie Starfish, chcę tam być i to poczuć. Może sobie tylko wyobrażam, że tam to zabrzmi inaczej. A może nie. I przy tym też, kiedy widzę coś o Australii w niusach w necie, gdzieś, klikam, sprawdzam co się tam dzieje.
Po Illinoise Sufjana Stevensa chciałem "poczuć" ten klimat środkowej północy, potem dołożyło się great-northern'owe Wilco ze swoim obrazem tych stanów, później masa singer songwriterów, zespołów etc. W ogóle swego rodzaju mała fascynacja Ameryką wywołana amerykańską muzyką. I tak dalej i w ten deseń.
I wiadomo, że muzyka może też "zabierać" w pewne miejsca. Słuchając Calexico jestem w Arizonie, słuchając RHCP czuje się jakąś Kalifornię, słuchając Hrsta jest się na francuskiej, mglistej normandziej prowincji (choć to kanadyjczycy, ale to nie ma znaczenia), Slowdive może nas zabrać w podróż w przestrzeń kosmiczną. Etc. A Wy gdzie i z czym tak podróżujecie?
A druga sprawa. Wiem, że zabrzmi dziwnie, może głupio, może abstrakcyjnie i kosmicznie, może jakoś, nieważne. Ktoś musi czasem takie rzeczy pisać, a ja nie spałem całą noc, jestem po paru kawach i mam ochotę pisać pierdoły. Otóż. Słyszycie kolory piosenek, muzyki?
Np. ze znanych ogólnie przykładów: A Man And A Woman jest brązowe, Beautiful Day białe, a City Of Blinding Lights błękitno-granatowe w biało-czarno-pomarańczowe plamki. Bez kitu. Ostatnio zgadałem się na czacie z.. aj, stary, przypomnij się, nie chcę pomylić nicka i ma to samo, choć słyszy trochę inne kolory. Macie coś takiego? A może nie lubicie jakiegoś koloru w muzyce? Ja nie przepadam w sumie za zielonymi piosenkami
Piosenki mogą mieć kolory, no a czemu nie? Mogą mieć temperaturę, wilgotność, może i nawet zapach? Kto wie. Dzielcie się wrażeniami.
Generalnie tak widzę, wyszły mi pytania o odbiór muzyki. Ok. Może być. Niech wyzwoli twórczość jakąkolwiek. Ruszamy tu każdy temat związany z muzyką który z jakiegoś powodu nie wydaje nam się pasować do innych tematów, albo przy tym nie wydaje się warty zakładania nowego. Może się z tego coś ciekawego urodzi.
Użytkownik acr edytował ten post 10 lutego 2009 - 10:24