Napisano 31 lipca 2009 - 17:30
Pewnie wszczynam znowu stary temat, ale nie rozumiem, jak fan może nazywać płytę U2 " gniotem ". Wiadomo, jedne się bardziej podobają, inne mniej, ale na litość ! Co to dla mnie znaczy, że jestem fanem ? To znaczy, że lubię muzykę U2. Znaczy: lubię brzmienie gitary Edge'a, lubię głos Bono, lubię perkusję Larry'ego, lubię styl gry Adama na basie. Na każdej płycie U2 oczywiście to wszystko dostaję. Więc jakby już z tego względu żadna dla mnie nie zasługuje na miano " gniota ". Dlaczego miałaby być dla mnie gniotem płyta, na której grają moi ulubieni muzycy, w stylu, który też jest moim ulubionym ? Zawsze, rzecz jasna, ma się nadzieję, że nowa płyta U2 przebije Joshuę i War. Z biegiem czasu ta nadzieja jest coraz mniejsza, fakt, ale przecież i tak będzie to płyta U2, na której Bono zaśpiewa w swoim stylu, Edge zagra w swoim stylu, podobnie Larry i Adam, a piosenki będą napisane w stylu U2. No to dlaczego miałoby mi się to nie podobać ? Naprawdę, im jestem starszy, tym mniej rozumiem, dlaczego mam nazywać jakąś piosenkę U2 " kiepskim żartem ". Co jest niby " kiepsko żartobliwego " w Stand Up Comedy ? Czy to jest źle zagrane ? Czy to nie jest melodyjne ? Czy to jest, nie wiem, zafałszowane, niezrozumiałe ? O co chodzi ?? Kiepskim żartem to raczej określiłbym fanów nie potrafiących zaakceptować tego, że ich ulubiony zespół chce czasem nagrać funk albo country. No to o co właściwie chodzi w byciu fanem ? Czy fan to ktoś, kto siedzi sobie z marsową miną, i rzuca: " ja wam płacę, więc macie mi nagrać to co ja chcę, a nie to, co wy chcecie - i nie życzę sobie żadnego country, zrozumiano ?? ". Czy raczej fan to ktoś, kto potrafi się zdobyć na POZYTYWNE podejście do nowego materiału ulubionego zespołu, i może spróbować otworzyć kilka nowych klapek w głowie ? Nigdy nie ukrywałem, że nie darzę specjalnym uczuciem albumu Achtung Baby - ale nigdy, przenigdy nie nazwałem go " gniotem " ( no, może w żartach ), i nikomu nie pozwoliłem twierdzić, że ja tej płyty " nienawidzę ", " nie znoszę ", że uważam ją za " beznadziejną " itd. itp. U2 nie nagrali ani jednej " beznadziejnej " piosenki ! Każda jest warta poznania ! I nie obchodzi mnie, że ktoś mnie teraz oskarży o bezkrytyczność. Ci, co mnie znają, doskonale wiedzą, że nie mam żadnych oporów przed krytykowaniem mojego ulubionego zespołu, jeżeli tylko uważam że na to zasłużył. Ale podstawową cechą fana jest, moim zdaniem, pozytywne podejście, a nie krzyczenie o jakichś " gniotach " czy " kiepskich żartach ". Ja już się naprawdę nie zdziwię, kiedy wyjdzie taki ktoś i powie, że jest wielkim fanem U2, oczywiście, tyle tylko, że gitara Edge'a to gniot, a głos Bono to kiepski żart. Lmollu napisał kiedyś, że na forum The Cure spotykał takich, którzy zdawali się być fanami za karę. Czy to jest jakaś moda ? Sorry za ekspresyjny post, ale lubię czasem z siebie to wyrzucić.
Drink Scotch whiskey all night long
And die behind the wheel
Tak uważam.