Jako, że piszą o tym w każdej recenzji - że to 'tylko' powtórka z wcześniejszych piosenek U2 - chciałbym porównać NLOTH z innymi songami chłopaków. Więc:
1. NLOTH - opener jak w Achtung Baby. Jak w Zoo Station mamy dobre, żywe granie 'przykryte' (newet niepotrzebnie) jakimiś efektami Eno.
2 . Magnificent - po prostu nowe Pride. Bez "oooo" , z riffem na pojedynczych dźwiękach i strukturą refrenu z B-day (tzn. 2 słowa, przestrzeń na gitarę; z takimi przerwami w śpiewaniu).
3. MOS - Eeee..... Weźmy jakiś wyrazisty riff Adama, z 40 np. i klimat, troche szybszy, z Running to stand stil
4. UC - dla mnie to nowe Bad ("oooo" w refrenie chyba na takich samych dźwiękach nawet) z dodatkiem 'przesterzeni' z Walk On
5. Crazy Tonight - najlepsze piosenkowe (popowe wręcz) tradycje z ATYCLB (lub Wild horses, jak kto woli) i solówka żywcem wzięta z cover I believe in father christmas
6. GOYB - sekcja rytmiczna z Miami, chórki z Zooropy i świetny Edżowy riff w stylu Vertigo
7. Stand Up - 'Bujający' (funkujący ? ) riff basowy z Mysterious Ways i maniera (arogancja wręcz
) w głosie Bono z Vertigo
8. Fez - wstęp do Zooropy
Being Born - tutaj 'niepiosenkowe' tradycje z Popa i ściana dźwięku jak w studyjnym Yahweh
9. WAS - jeszcze łagodniejsze Peace on earth
10. Breathe - mocniejszy, bardziej gitarowy, szybszy i bardziej stadionowy i absolutnie potężny Acrobat
11. Cedars of Lebanon - werbelki na perkusji z COBL i ogólnie wejście w tradycję zakończeń płyt. Może coś z 40 jeszcze jest, albo z Yahweh w Bono tu.
Ogólnie nie wiem, czy te porównania mają jakikolwiek sens, ale chciałem po tych recenzjach uporządkować sobie myśli swoje w stylu 'o co im kaman'
Ogólnie nie mówię, że te wszystkie zapożyczenia są złe, wręcz przeciwnie - każdy fan chce dostać przecież to co najbardziej kocha, a wśród wymienionych piosenek nie ma raczej jakiś słabych. Nie będę płakać, że U2 się powtarzają, albo że nie eksperymentują - od tego są recenzenci.
Z drugiej strony warto pomyśleć, czy faktycznie nie jest to wina tych samych od lat producentów, którzy też nie są w szczycie wieku i weny twórczej i też chyba prochu nie wymyślą.
Ciekawe jakby przyszedł np...... Mark Ronson
(w ogóle nie ma raczej jakiś młodych producentów dobrych, tak mówię).