To jedziemy
1. Every Breaking Wave. To jest dla mnie "klasyczne" U2, pasujące zarówno w XXI wieku jak i spokojnie mogłoby się znaleźć na TJT czy TUF. Proste ale świetne, przejmujące, dotykające duszy i potrząsające nią do dziś.
2. Moment of Surrender - utwór, który się czuje, a nie słucha. Największy potencjał na magiczny wieczór. Gwiazdy, puste niebo, księżyc i jezioro w Zarzeczu
3. The Little Things That Give You Away - też przejmujące i kłujące w serduszko. When all the darkness is swarming.
4. Sleep Like a Baby Tonight - świetna, synestezyjna kompozycja, która mi się akurat kojarzy z powolnym, ociężałym wężem zabójcą, który zbliża się do ofiary w zwolnionym tempie
5. Summer of Love - wciąż mi gra w głowie ten motyw gitarowy - tantalizing Wykonania koncertowe tylko potwierdziły moje "dobre przeczucia" względem tego utworu. Szczerze mnie porusza i muzycznie i względem backgroundu społecznego. Naprawdę świetnie wychwycony paradoks.
6. Love is All We Have Left - cały świat leci na autotune a tu Boniacz wrzuca to w tej miniaturce i nawet z tego potrafią zrobić coś wielkiego.
7. This is Where You Can Reach Me Now - uwielbiam to co Edge zrobił z partiami gitarowymi w tej piosence. Jak ze sobą współgrają, nachodzą na siebie, przenikają
8. No Line on the Horizon - czyli jedna z nielicznych, w której nie czuję i nie słyszę napinki. Grają chłopaki z jajem, opowiadają jakąś historię, trochę takie "garażowe" podejście wyszło im na dobre.
9. Crystal Ballroom - chodźmy na densing! Let's go to Vegas! Let's get married! For a while... Bioderko chodzi, impreza w Ciechocinku murowanym sukcesem
10. Invisible - niedoceniany ale ten slogan "there is no them, there's only us" jest tak bardzo jutowy, że nie można bardziej. W dodatku tak pięknie, jak w masło wchodzi w One (może najlepszy snippet w tej piosence? Naprawdę może tak być). Jest też pewien niedosyt, bo czuć, że jest niewykorzystany potencjał tutaj.
Honorable mentions: Winter, Lucifer's Hands, The Blackout, Iris (Hold Me Close), Mercy, Flower Child