Jak się okazało, Największy Zespół Świata wyprzedający stadiony najlepiej wypada grając dla kilkuset osób bez tych wszystkich ekranów, światełek i cytryn.
Może dlatego, że żadna scena 360 czy B-stage w kształcie litery "E" nie zastąpi tej bliskości z fanami jaka wytwarza się podczas koncertów w klubach. A wiadomo, że owa bliskość bardzo napędza chłopaków i daje im dodatkowego kopa. Efekty było widać w Roxy.