A jaką mają rolę? "Wychodziło" = trafiali w dźwięki?
Nie, po prostu pasowało. Jako energetyczny kawałek którego nie wszyscy się spodziewali. Niech będzie coś innego, The Electric CO. nie robi.
Ty mnie się acrem nie podpieraj Sam to obroń, tym bardziej, że Encore złożony tylko z ATYCLB jest tak samo realny jak zaczynanie koncertu od Dirty Day
Dobrze, a więc oczekując na koncerty niektórych tras i niespodzianki w nich zawarte męczy mnie jedno: że z reguły zawsze wiadomo co będzie w bisach. W pewnym momencie koncertu już po prostu masz pewność że za chwilę usłyszysz Streets, Pride lub WOWY i nie ma, nie wiem, jakiegoś elementu zaskoczenia, nic zupełnie. W ogóle to chciałbym żeby bisy były dłuższe (3 kawałki to jakaś zgroza!) i bardziej fluent. Main set z Elevation Tour + bisy z późnego VT to byłoby wyjście dobre. Dlatego wolę encore taki a nie składający się z samych smętów, tłuczonych do tego jak stary kotlet.
A teraz przenieśmy się na stadion. Właśnie skończyły się ostatnie dźwięki A Sort of Homecoming. Bono krzyczy "goodnight!" zespół schodzi, robi się ciemno. Ludu stoi i myśli 'no tak, One było, WOWY było, Streetsy były, to chyba rzeczywiście koniec chyba że jakieś 40' jak już mówiłem jest ciemno i nagle coś słychać, jakieś poruszenie: Edge podłączył gitarę. Po chwili słychać jak rozbrzmiewają pogodne i energiczne dźwięki uderzeń w struny, i bam wchodzi reszta zespołu, rozbłyskują światła, wszyscy się cieszą, skaczą itd. Potem Beautiful Day czyli ekstaza wśród publiczności. I na koniec utwór który nadaje się do tego idealnie czyli Kite. Publika nie chce żegnać się z zespołem, zespół nie chce żegnać się z publiką więc Kite wydłużają. Rozbudowana ponad-minutowa solówka Edge'a a potem improwizacja, snippety i znów powrót do refrenu. Czy to nie był piękny koniec koncertów na VT? Był. I był czymś nowym od utartej formuły. Może warto by go szerzej wypróbować.