Wrażenia (po)koncertowe...
#1
Napisano 20 kwietnia 2007 - 10:33
Ewentualnie proponuję oceniać koncerty w skali 1-6:
1 - strata czasu/pieniędzy/słuchu;)
2 - byłoby jeden, ale...
3 - poprawnie, bez fajerwerków
4 - warto było
5 - byłoby sześć, ale...
6 - koncert życia/roku/miesiąca;)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
19.04.2007 : Gutierez : Jadłodajnia Filozoficzna (Warszawa)
Pierwszy raz zobaczyłem ich przed koncertem Myslovitz w zeszłym roku... Początkowo mnie nie zachwycili ale z każdym kolejnym kawałkiem wzbudzali moje zainteresowanie. Natomiast ostatnim kawałkiem ("Nevada") poczułem się lekko zmiażdżony - uwielbiam psychodelię. Z wielką uwagą wyczekiwałem ich debiutanckiego albumu. Świetny album... Chociaż panowie (są z Mysłowic) oczywiście nie uniknęli i nie unikają porównań do kolegów z Myslovitz. Z resztą to jest chyba piętno wszystkich zespołów z Mysłowic... No może poza Iowa Super Soccer, którzy grają "trochę" inaczej...
Do rzeczy... Długo pisał nie będę, bo ogólnie to była lekka klapa i o dziwo nie ze względu na zespół, a na publiczność. W sumie ciężko nazwać publicznością 30 (wliczając w to obsługę lokalu i "sekjuriti") osób siedzących przy piwie na kanapach / krzesłach. Cóż... Zawsze tak mam, że wyobrażam sobie, że skoro jest rockowy koncert, to ludzie chętnie przyjdą i będą się bawić. Widocznie mylę się. Może to Warszawka jest przyzwyczajona do dużych gwiazd, a może to Gutierezi powinni pograć jeszcze trochę jako support by wzbudzić zainteresowanie. Powiem tylko tyle, że żal mi było chłopaków... Z racji ilości przybyłych ludzi, brawo biło może z 5 osób. Mam nadzieję, że w innych miastach będzie lepiej (MUSI).
Zagrali krótko (coś około godziny, nie bardzo mieli dla kogo) ale świetnie, "Nevada" zmiażdżyła jeszcze bardziej... Idźcie ich zobaczyć, bo naprawdę warto!
Ocena: 3 (nagłośnienie 3-).
GUTIEREZ:
20.04.07 Bielsko Biala - Sephia godz21
27.04.07 Poznań - Piwnica 21 godz20 + zespół Orchid
28.04.07 Bydgoszcz - "Polskie radio" koncert z udzialem publicznosci godz19
29.04.07 Wroclaw - Bezsennosc godz20 + zespół 336miejsc
18.05.07 Łódz - Lizard King godz22
19.05.07 Gliwice - Starówka godz20:30
#2
Napisano 30 kwietnia 2007 - 10:49
Co ja będę pisać...
Nagłośnienie kiepskie – Rojka w ogóle nie było słychać, 'pierdzące' kolumny
Przypadkowi ludzie – niestety trzeba się z tym liczyć jak
impreza niebiletowana (chociaż gdy ujrzałam pare
starszych ludzi, to na mojej twarzy pojawił się
szeroki uśmiech - chyba słuchają Myslo bo znali tekst )
Dziwne aranżacje niektórych piosenek - co moim zdaniem utraciły na wartości
„Kraków” – znowu zagrany tak jak nie powinien być zagrany
Powracający jak ten przysłowiowy bumerang pusty
Leszek pod moje nogi, w pewnym momencie zaczął być wkurzający.
Nie wspomnę o ‘niuniach’ trzymających w jednej rączce cigareta
a w drugiej napój wyskokowy..
Sam zespół raczej nie był zadowolony
ze swojego występu – szybko skończyli.
Moja ocena: 2
Byłoby jeden, ale słyszałam myslovitz na żywo grający
perfekcyjnie, kiedy mieli swój sprzęt no i okoliczności były inne .
Już pal sześć ocena.... może byłaby i większa, ale ten bolący ząb....
#4
Napisano 30 kwietnia 2007 - 11:06
Tak to jest jak tak znakomity zespół grywa po jakiś kątach... Chyba, że znaleźli się tam za karę
Taaa Kąty Wrocławskie...
Pierwszy raz tam byłam..
Nie sądziłam, że jest nawet rynek..
Tylko zastanowiła mnie jedna rzecz.....
a mianowicie płot zabity dechami na środku tego rynku. Już myślałam, że może jakieś zwierzątka tam żyją.
Miasto chyba wydało wszystkie swoje oszczędności
by zaprosić taki zespół
#5
Napisano 12 maja 2007 - 12:57
Czwartek, 10.05, Lublin, Plac Zamkowy - Reamonn.
A rano było tak ładnie.. niestety, oczekiwanie na główną gwiazdę, poza supportem ( którego nie widziałem ), i Prezydentem Miasta ( którego nie słuchałem ) " umilał " dość licznie zgromadzonej publiczności deszcz i wiatr. Na szczęście dla tych, którzy zamiast kurtek przynieśli koce, zespół pojawił się na scenie przy dźwiękach Rusty Cage w wykonaniu Johnnego Casha, co skutecznie podgrzało atmosferę. I nie odpuścił - intro płynnie przeszło w Starting To Live, chyba najmocniejszy utwór z ich najnowszej płyty, który redaktor Teraz Rocka określił jako " zżyna z Vertigo ". Przesada - kawałek dużo bardziej kojarzy się z charakterystycznym dla Niemców ( i Irlandczyka ) rockowym transem ( przykład pierwszy z brzegu - Stripped ). Z albumu Wish pochodziła zresztą większość repertuaru koncertu - nie zabrakło Tonight ( w którym wokaliście udało się namówić publiczność do śpiewania ), She's A Bomb, Wish, Promise, Serpentine ( bardzo U2owy kawałek ) czy The Only Ones ( dwa ostatnie na bis ). Poza tym - spory wybór najbardziej znanych hitów z poprzednich płyt, z Supergirl (<APLAUZ> - nawiasem mówiąc, ciekawi mnie, czy pomyłka Reamonna Garveya na początku była zaplanowana.. jeśli nie, wybrnął bardzo ładnie: " to dlatego, że nigdy wcześniej nie widziałem tylu pięknych dziewczyn w jednym miejscu " ) na czele. Było też Alright, Star, Josephine, Beautiful Sky ( poprzedzone intrem BARDZO kojarzącym się z Where The Streets Have No Name.. no co, wszak wokalista jest fanem U2 ).. postać gitarzysty-okularnika bardzo kojarzyła mi się z Tonym Iommim - wygląd " profesorski ". Z kolei Gomezz ( perkusja ) i Sebastian Padotzke ( klawisze i - ze dwa razy - saksofon, nawet ładnie wycinał ) wyglądali i zachowywali się jakby ich przywiało z Castle Party w Bolkowie. Ten pierwszy gdzieś w połowie występu zapodał całkiem fajną solówkę na bębnach. Philipp Rauenbusch ( bas ) to z kolei typ " Adama C. ": uśmieszek w stylu " no i jak, fajnie sobie tu popierdalamy, nie ? " , do tego dres z kapturem i " wujaszkowaty " sposób poruszania się.. Za to po samym frontmanie znać było obycie sceniczne, Rea nie tylko wiedział, jak się posługiwać statywem i mikrofonem ( wbrew pozorom nie jest to takie proste, oczywiście o ile nie jest się członkiem My Bloody Valentine ), ale przede wszystkim bardzo dobrze śpiewał ( a w tym temacie zawsze mam obawy przed pierwszym obejrzeniem jakiegoś zespołu na żywo ), takie Tonight czy Supergirl wykonał o wiele lepiej, i z o wiele większym uczuciem niż na płycie. Fajny koncert. Reamonn wielkim zespołem pewnie nigdy nie będzie, ale na żywo prezentuje się więcej niż poprawnie.
Piątek, 11.05, Lublin, Muszla Koncertowa w Parku Saskim - Myslovitz, Teksasy.
Cieplej się nie zrobiło, ale zespołowi Teksasy ( niedawno wydali debiutancką płytę ) odrobinę ciepłej energii udało się publiczności przekazać. Mimo, że od pierwszych sekund ich występu było jasne, że wszyscy przyszli na Myslovitz.. Teksasy grają dość jednorodną mieszankę klasycznego rock'n'rolla, boogie i bluesa. Brzmieli nawet fajnie, potrafili dołożyć do pieca ( ale, niestety, nie do pełna - cały ich koncert czekałem na jakiś kawałek w stylu, powiedzmy, AC/DC - nie doczekałem się.. ), wokalista fajnie dmuchał w harmonijkę, niemniej po pewnym czasie zrobiło się to już trochę nudne.. Audytorium przyjęło ich zejście ze sceny brawami, ale i pewną ulgą. A może to westchnienie było tylko nabraniem w płuca powietrza - bo wejście Artura Rojka z kolegami zostało powitane wrzaskiem i piskiem, jakiego dawno nie słyszałem ( no, ostatni raz na U2 w Chorzowie - choć ludzi było tam ze sto razy więcej ). Reamonn miał o wiele chłodniejsze przyjęcie.. No ale nic. Rojek powiedział " dobry wieczór " ( co pewnie mało kto usłyszał, bo wszyscy piszczeli ) i zapodał " Fikcja Jest Modna ". Zachciało się być Jetem ? Mimo wszystko zabrzmiało to jakoś mało czadowo.. Następnym utworem był " Sprzedawcy Marzeń " ( cały amfiteatr śpiewa, że jest sterowany ), a potem.. jak wyraziła się po koncercie moja znajoma ( bardzo zawiedziona ) fanka " eee tam, polecieli przebojami, no i nie zagrali Mickey ! ". Były więc i Scenariusz Dla Moich Sąsiadów, i Długość Dźwięku Samotności ( o dziwo ! nawet mi się podobało, ten kawałek zdecydowanie zyskuje w gitarowej, rockowej aranżacji, niestety tekst jak był głupi, takim pozostał.. ), i Dla Ciebie ( tu z kolei wersja koncertowa tylko bardziej uwydatniła mizerność refrenu.. kawałek klasycznie spieprzony, bo zwrotki są ok ), i Mieć Czy Być ( mój ulubiony ich utwór, wersja live nie porywa ), i psychodelicznie rozwinięty Kraków, i W Deszczu Maleńkich Żółtych Kwiatów, i My, i Chłopcy, i tak dalej, i tak dalej.. jednym słowem: nudy A, było nawet Peggy Brown w PANKOWEJ wersji. Tak naprawdę najbardziej podobał mi się jeden z utworów, które słyszałem po raz pierwszy, nawet myślałem, czy to nie jest czasem ten słynny Mickey, ale okazało się, że jednak nie. Kawałek był po angielsku, zaczynał się takim toolowo-jeżozwierzowym mantrowaniem ( z " bliskowschodnią " gitarą ), po czym wchodził wokalista śpiewając dziwnie zmienionym głosem, coraz bardziej i bardziej intensywnie, aż w końcu przeszedł w nieartykułowany krzyk.. Nie było to może jakoś szczególnie oryginalne, ale czuć było emocje. Zresztą zachowanie sceniczne pan Rojka bardzo mi się podobało, widać było, że facet przeżywa. Bo drugi gitarzysta już trochę przesadzał z ekspresją. Za to pan od klawiszy przez większość czasu stał nieruchomo i żuł gumę.. szkoda, że nie robił balonów Perkusistę zauważyłem dopiero na końcu, bo strasznie go do tylu odsunęli ( podestu się używa ! ). Wyszedł gościu, z tamburynkiem, podszedł do mikrofonu, powiedział żebyśmy nie przesadzali z seksem i używali prezerwatyw, po czym pan Artur powiedział " dobranoc " ( podczas całego koncertu powiedział poza tym trzy razy " dziękuję ", i raz " tak dobrze nam się grało, że nawet gdybyście nie chcieli i tak byśmy wyszli " przed bisami - ale może ma taki system ), i skończyło się.. Oj, nie przekonali mnie. Może innym razem ?
#6
Napisano 12 maja 2007 - 22:16
Przemuś Myszor... on tak zawszeZa to pan od klawiszy przez większość czasu stał nieruchomo i żuł gumę.. szkoda, że nie robił balonów
po czym pan Artur powiedział " dobranoc " ( podczas całego koncertu powiedział poza tym trzy razy " dziękuję ", i raz " tak dobrze nam się grało, że nawet gdybyście nie chcieli i tak byśmy wyszli "
To miał dobry dzień
Bo zazwyczaj ogranicza sie do mówienia
"dziękuję" i "dobranoc" na koniec koncertu.
Johnny... nic nie wspomniałeś o najwiekszym
lanserze zespołu Myslovitz. O Jacku Kuderskim (bas).
Czyżby stracił formę? Lansuje sie z basem i obcina fanki
przez ciemne okulary
W przyszłym tygodniu będzie Myslo w moim mieście,.
Jak mi się uda być to postaram się 'sypnąć' jakąś krótka relację
#7
Napisano 13 maja 2007 - 10:22
lanserze zespołu Myslovitz. O Jacku Kuderskim (bas).
Czyżby stracił formę? Lansuje sie z basem i obcina fanki
przez ciemne okulary
Nie lansował się jakoś szczególnie, ale był w okularach. Czy " obcinał " fanki nie wiem, trzeba by się ich zapytać.
#9
Napisano 13 maja 2007 - 10:50
#12
Napisano 14 maja 2007 - 17:11
#13
Napisano 14 maja 2007 - 23:55
Oceniem wg przyjetej tu skali na 4/5.
Waglewski wielkim gitarzysta jest.
A jego "dialogi" z Pospieszalskim na saksofonach to mistrzostwo świata.
Czemu taka kapela nie robi furory na świecie, a rozmaite badziewia robia kariery?
Acha - sekcja rytmiczna też bez zarzutu.
#14
Napisano 15 maja 2007 - 10:02
Czemu taka kapela nie robi furory na świecie, a rozmaite badziewia robia kariery?
<kontrowersja mode on> Jeśli chcesz znać moje zdanie - bo po prostu nie mają piosenek, które zainteresowałyby kogokolwiek za granicą. Nie znam ani jednej kompozycji Voo Voo, która czymkolwiek by się wyróżniała ( na plus - bo znam kilka wyróżniających się na minus ). A genialni instrumentaliści są w każdym kraju. Z tego samego powodu na sukces nie mieli szans Myslovitz - zachód ma setki takich kapel, z czego większa część pisze po prostu lepsze piosenki. Tylko tyle i aż tyle. <kontrowersja mode off>
#15
Napisano 15 maja 2007 - 11:26
#16
Napisano 18 maja 2007 - 15:16
Koncert mogę zaliczyć do udanych. Chyba po raz
pierwszy w Legnicy było dobre nagłośnienie. Zdziwił
mnie fakt, że tak młodzi ludzie jak studenci prawie
w ogóle się nie bawili. Stali na koncercie jak wafle.
(większe zamieszanie było w czasie przerwy kiedy
to prowadzący rzucał ‘w tłum’ zapalniczki)
Panowie trochę pozmieniali w setliście.
Nie zagrali wiekszości utworów z nowej płyty.
Niech mi ktoś powie jak się nazywa piosenka,
która zaczyna się od słów. „ Lista 5 płyt wszechczasów
czy jakoś tak”. Bo nie znam jej a podoba mi się
Jacek Kuder nie lansował się z basem .
Faktycznie nie jest w formie. Z drugiej strony
nie dziwie się, panowie dzień w dzień mają koncert.
Edit: Ha! Znalazłam:
"James, radiogłowi i żuk z rewolwerem jadą do nikąd"
#17
Napisano 18 maja 2007 - 22:44
O muzyce pisać nie potrafię. Trudno ubrać w słowa coś, co wchłaniam całą sobą. Dla mnie to niemożliwe do opisania. I kocham to dziwne, surrealistyczne wrażenie pokoncertowe - jakby ktoś wyrwał Ci z pamięci ostatnie kwadranse, tylko coś powoli zaczyna do Ciebie docierać - że właśnie skończył się najlepszy show w Twoim życiu.
I tak właśnie czuję się teraz, po koncercie Myslo na Juwenaliach. Same plusy, poprostu doskonałość roku. Świetne nagłośnienie, Artur w doskonałej formie wokalnej, 3 gitary na scenie... Myszor lansujący się w ciemnych okularach
Pojechali mocno z utworami zawartymi na 'Hapiness is easy' [Jeśli ktokolwiek ośmielił się stwierdzić, że to kiepska płyta to tylko dlatego, że nie słyszał jej na żywo, o!] [ a pan Rojek zapomniał kawałeczka tekstu 'Mieć czy byyyć" . Mocno, ostro, gitarowo. I zaskoczenie - sporo osób [jak na taki darmowy koncert na powietrzu] znało wszystkie teksty. Czyli fanów więcej niż piknikowców.
Podczas 'Dla Ciebie' czy 'Długości dźwięku...' się Pan Wokalista nie namęczył - publika [świetnie się bawiąca!] odśpiewała niemal całość, za co została pochwalona zresztą.
Niesamowite, agresywne wersje 'Peggy Brown' i 'Krakowa' - moc dźwięku wgniatała w murawę, a Artur nawet zakrzyczał parę razy trochę metalowo. W podobnym klimacie 'My' i 'Sprzedawcy marzeń' oraz wspominany już 'James, radiogłowi i żuk z rewolwerem jadą do nikąd'. I coś naprawdę, naprawdę niesamowitego - 10, może 15 minut samej muzyki, a później płynne przejście i cudownie wykrzyczane 'I'm who I'm, love supreme' [nie mam pojęcia co to, przyznaję się bez bicia!].
A ja? Mam podeptane stopy, ledwo umiem mówić i nie potrafię wyprostować szyi. Ale z czystym sumieniem ogromne 6/6. Cudo.
I jeszcze jedno - grali ponad półtorej godziny. Pełnowymiarowy koncert. Fan-ta-stycz-ny!
I co ja jeszcze mogę napisać? Oprócz tego, że Myslovitz wybiło się tego wieczoru do mojej ścisłej czołówki, chyba pozostaje mi tylko dodać, że ciągnąć braciszkowie mili na każdy koncert Myslo w pobliżu Waszych posiadłości
[edit] Przypomniało mi się, że grali jeszcze 'Chłopców'.
Wielka, zielona, kosmata prawda, którą każdy ma swoją i nieustannie obrabia innym.
#18
Napisano 18 maja 2007 - 23:31
oraz wspominany już 'James, radiogłowi i żuk z rewolwerem jadą do nikąd'.
Śmiało stwierdzam,że ta piosenka o wiele lepiej brzmi
na żywo niż na płycie studyjnej...
Grają dłuższy początek, głos Rojasa jest o wiele lepszy
i Wojtek w pewnym momencie pogrywa na harmonijce,
tworząc taki fajny klimat...
#19
Napisano 19 maja 2007 - 17:28
Ocena: 4/5
Na żywoich piosenki brzmią o klasę lepiej niz na płytach.
Moim zdaniem to obecnie najbardziej oryginalny projekt muzyczny na polskiej scenie.
Zagrali kilka rzeczy z materiału na nową płytę - i to jest jeszcze lepsze niż sotychczasowa twórczość.
Z płyty na płytę lepiej.
Gorąco polecam tym, którzy jeszcze nie znają.
Dodaj odpowiedź
Użytkownicy przeglądający ten temat: 6
0 użytkowników, 6 gości, 0 anonimowych