Serge Gainsbourg - Historie de Melody Nelson
#1
Napisano 20 maja 2010 - 10:10
Album francuskiego barda, komozytora , poety I skandalisty uważany za kwintesencję jego muzycznej działalności, oraz najważniejsze dzieło w jego dorobku. Samego Artystę kojarzycie zapewne głównie z powodu głośnego nagrania Je t'aime... moi non plus nagranego z Jane Birkin (która również udziela się jako kobiecy głos na tym nagraniu).
Samo dzieło jest concept albumem opowiadającym o ( a jakże) romansie.dojrzałego mężczyzny z nastolatką. Nazywany "popowym poematem symfonicznym" (za sprawą wybornych orkiestracji Jean Claude Vannier'a) był i jest powielany przez wielu współczesnych artystów jak chociażby Beck (może dlatego tak ochoczo napisał piosenki na album jego córki), Air, Portishead czy Placebo. Materiał ten był grywany przez Jarvis Cockera, czy The Bad Seeds.
Tyle rekomendacji ode mnie. Zapraszam do wysłuchania
P.S. Jakby ktoś chciałby poznać Serge'a bliżej....
#2
Napisano 20 maja 2010 - 13:39
#3
Napisano 20 maja 2010 - 13:52
#5
Napisano 24 maja 2010 - 17:56
#6
Napisano 24 maja 2010 - 18:27
Bo one wiedzą, że ten brzydal nigdy by z nimi nie zerwał... (czyli jeden problem mniej)Wielu facetów pewnie się zastanawiało - dlaczego Serż, będąc takim brzydalem, ma same najładniejsze laski? (...)
W jakiej skali?10 punktów, bo seks jest fajny. (...)
Sygnatura...
#7
Napisano 26 maja 2010 - 21:16
niedlugo tu napisze cos wiecej
#8
Napisano 27 maja 2010 - 11:20
Melody, już na początek świetny kawałek, recytowanie do gitarowych riffów, niezwykłe, a jakże udane połączenie.
Album do słuchania w każdą pogodę, dziś deszczowo, album idealnie wpasowuje się w klimat; pogoda nie rozprasza, więc można się położyć, zamknąć oczy i zatopić się w myśli, marzenia, a w tle ta wspaniała muzyka. W Ballade de Melody Nelson cudownie koi i uspokaja głos pani wokalistki, kolejny utwór Valse de Melody wprowadza trochę niepokoju melodyką skrzypiec w tle; ich gra kojarzy mi się z francuskimi salami balowymi i parami walcującymi po parkiecie. Szybko jednak następuje zmiana klimaty na delikatną gitarę, lecz nadal pozostajemy w nieco nostalgicznym nastroju.
Każda piosenka z tego albumu, według mnie, jest idealna, każda pozwala nam zanurzyć się w inne wyobrażenia, każda podsuwa jakieś obrazy współgrające z melodią, każda piosenka się z czymś kojarzy.
Jak dla mnie- album prawieże idealny, uwielbiam francuską muzykę, cieszę się, że "doszedł" mi nowy wykonawca do słuchania. Album do słuchania, do kochania, do marzenia, interpretacja dowolna.
9/10, bo innego wyjścia nie ma.
#9
Napisano 27 maja 2010 - 18:49
Wielu facetów pewnie się zastanawiało - dlaczego Serż, będąc takim brzydalem, ma same najładniejsze laski? Co sprawiło, że tak piękna kobieta jak Jane Birkin, udawała (a może i nie?) orgazm w studiu nagraniowym?
Z tego co wiem, Jane Birkin nie była zachwycona pomysłem Serża i non stop się kłócili nagrywając ten kawałek. On wrzeszczał, że ona ma jęczeć, a ona ze stresu nie umiała się wczuć, przez co on wrzeszczał, że ma jęczeć jeszcze bardziej.
Mnie ten utwór osobiście nie zachwyca, ale jakie emocje wywołał w mediach - wszyscy wiedzą
#10
Napisano 29 maja 2010 - 21:21
P.S. Jakby ktoś chciał linkacze, zapraszam na PM.
P.S.2.: Cover utworu tytułowego autorstwa Placebo. Plus - jest po angielsku. W zasadzie zabija to ducha utworu, ale przynajmniej można się dowiedzieć what it means jeśli ktoś nie zna francuskiego. Minus - ekhm...cała reszta....
#11
Napisano 01 czerwca 2010 - 18:38
O maly wlos zapomnialbym o recenzji, a przeciez to jest taaaaaaaaki album. Napisze troche na szybko, no wybaczcie.
Co najwazniejsze- koles jest geniuszem. Poza tym, koles jest geniuszem i w sumie nagral genialny album. Moze za wczesnie jeszcze na takie stwierdzenia, ale taki album nie moze sie nudzic. Wiecie, o czym mowie. Jest wiele albumow, do ktorych wraca sie po latach, jak gdyby wciaz byly czyms nowym. "Histoire de Melody Nelson" z pewnoscia sie do takich albumow zalicza.
Duch tamtych czasow uchwycony w warstwie muzycznej, jak i ...no wokalnej, bo nie moge powiedziec, ze lirycznej. Nie mam pojecia zielonego, o czym poszczegolne teksty traktuja, ale ogolny sens historii rozumiem, bo czytalem troche na ten temat w internecie <palacz>.
W kazdym razie, sa tu smyki, jest softowa perkusja, lekka gitarka nagrywana na jakims starym lampiaku no i wooookal, ktory robi tutaj 50% klimatu.
Najlepszym kawalkiem na plycie jest zdecydowanie Ballade de Melody Nelson.
Plycie daje DYSZKĘ
I kto nie sluchal, ten z policji (hop hop hop)
ale macie jeszcze kilka godzin, dawajcie, dawajcie, mrowa poleca i pozdrawia!
#12
Napisano 18 lipca 2010 - 13:26
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych