Jump to content


Photo

2010-10-08 - Olympic Stadium - Rzym, Włochy


  • Please log in to reply
365 replies to this topic

#321 olive

olive

    Zooming in, zooming out

  • Members
  • 3 377 posts
  • Płeć:Kobieta

Posted 09 października 2010 - 13:54

Ktoś na twitterze rzucił taki flashback a propos afery spodniowej:

1980-09-07: Lyceum Ballroom - London, England
U2 receive a lacklustre response from the crowd despite the band's - especially Bono's - efforts to gain their attention and generate enthusiasm. The most extreme example of this is when Bono leaps off a PA stack during The Electric Co., rips his pants wide open, and yells at the crowd "I'm wearing these for you! I'm wearing these for you!"


Dołączona grafika

Bono: hmmmm.... powracają wspomnienia...

Dołączona grafika

Dołączona grafika

Dołączona grafika

#322 One_U2 - fan

One_U2 - fan

    Użytkownik

  • Members
  • 2 857 posts
  • Płeć:Kobieta

Posted 09 października 2010 - 14:39

och olive,olive nasza droga :rolleyes:


ciekawe jaka była mina Bono kiedy mu powiedzieli koledzy z zespołu : Bono masz rozdarte spodnie z tyłu co ty na to? :rolleyes:

Dołączona grafika
Dołączona grafika

#323 One_U2 - fan

One_U2 - fan

    Użytkownik

  • Members
  • 2 857 posts
  • Płeć:Kobieta

Posted 09 października 2010 - 16:18

Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
rozdarte gacie
Dołączona grafika
Dołączona grafika

#324 olive

olive

    Zooming in, zooming out

  • Members
  • 3 377 posts
  • Płeć:Kobieta

Posted 09 października 2010 - 22:35

bootleg mp3, 4 gwiazdki...

tutaj


Dołączona grafika

#325 marti

marti

    Użytkownik

  • Members
  • 264 posts
  • Płeć:Kobieta

Posted 10 października 2010 - 09:19

Tadaaam :wub:

Dołączona grafika

#326 //biesiada//

//biesiada//

    Użytkownik

  • Members
  • 293 posts
  • Skąd://Rybnik//

Posted 10 października 2010 - 09:25

Dołączona grafika



Witajcie!!!

Było wspaniale!!! Rok temu byłem w Mediolanie, teraz Rzym i powiem Wam jedno: koncerty we Włoszech to jest TO!!! :) Szersza relacja później, trzeba się rozpakować i takie tam...

Widzę, że jednak ktoś uwiecznił naszą flagę na trubunach (po lewej stronie sceny) Chyba nikt z Was nie zauważył :) Rozłożyliśmy ją przed koncertem i trzymaliśmy tak przez może 10min z nadzieją, że ktoś nam z przeciwnej strony strzeli fotkę - po raz kolejny przekonałem się, że marzenia się spełnają :) Później ją złożyliśmy, żeby nikomu nie zasłaniać ;)


odezwę się jeszcze dzisiaj ;)

ps. Kiedy zobaczyłem jak Adam ściąga koszulkę byłem pewny, że komuś ją rzuci :) przerzucił ją jednak sobie przez ramię i nikomu nie podarował :)

#327 olive

olive

    Zooming in, zooming out

  • Members
  • 3 377 posts
  • Płeć:Kobieta

Posted 10 października 2010 - 09:27

Dołączona grafika


Dołączona grafika

#328 //biesiada//

//biesiada//

    Użytkownik

  • Members
  • 293 posts
  • Skąd://Rybnik//

Posted 10 października 2010 - 11:37

No dobra, rozpakuję się i odpocznę później.

Pomysł wypadu do Rzymu okazał się strzałem w 10tkę! Cieszę się, że udało mi się niektórych na ten wypad namówić ;) i żałuję, że inni których namawiałem nie mogli być tam z nami. I tych, i tamtych chłopaków w tym miejscu serdecznie pozdrawiam :) Bartek-manana i Grześ-bonuk : mamy nadzieję, że poczuliście przez telefon choć trochę naszych emocji :)

od początku:

Czwartek rano w samochód i jazda na lotnisko do Wrocławia. Po drodze gra dvd z Rose Bowl, adrenalina rośnie, telefony do morfeusza i elbinga, którzy też gonią do Wrocka, podniecenie... Wrocław, korki, chłopaki, parking, lotnisko, odprawa, samolot i... kilkunastoosobowa ekipa pewnej firmy, która na 3dniowy integracyjny wypad wybrała Rzym i koncert U2 :) Nazwy firmy nie podam, bo mam zamiar złożyć tam CV, a nie chciałbym powiększać konkurencji :P Dobra, lecimy, podziwiamy Wenecję z lotu ptaka i już Rzym...

O matko! jak tam ciepło jeszcze! Autokar, metro, B&B Susanna i plecaki zrzucone, szybki prysznic i ruszamy w miasto. Ale co to za miasto!!! Po intensywnym maratonie, zwiedzanie kończymy na hiszpańskich schodach i balujemy "through alcohol"... Kolejnego dnia rano dalej zwiedzamy i podziwiamy, w Watykanie spotykamy najpierw Nikolasa Sarkozy'ego, poźniej Evę i Kade, zdobywam dwie gwiazdki przewodnika ;) , a wieczorem trafiamy pod stadion. Odbieramy bilety, wbijamy na sektor, rozkładamy flagę, 5min dla fotoreporterów, a później co rusz podchodzą do nas ludzie i zagadują: pijany kaznodzieja z irlandii, włoch mający przyjaciół w Białymstoku, świeżo upieczony 40letni irlandczyk marzący o "40", fani Rammstein z tatuażami jak malowidła w Kaplicy Sykstyńskiej i wielu innych, wszyscy wspominają Chorzów i NYD :) Kątem oka wdzę od jakiegoś czasu kolesia w sektorze obok odzielonym od naszego "szklanym płotem", kiedy na niego spoglądam macha jak opętany, kiwa żeby podejść, nie jesteśmy pewni czy to do nas, podchodzimy a wtedy przylkeja do szyby polski paszport :) ściskamy się przez "szklany płot" i czujemy jedność-ONE :)

Set znacie. Brak słów, żeby oddać tą atmosferę, U2 grało wspaniale, Włosi darli się tak, że prawie Wezuwiusza obudzili, a my nie mogliśmy uwierzyć, że jesteśmy w tamtym miejscu i widzimy to wszystko!!! akcja z kartkami wypaliła super, wyglądało to świetnie. W dwóch momentach od wrzeszczenia i śpiewania byłem dosłownie bliski utraty przytomności, poważnie myśłalem, że zjadę - "spokojniej biesiada" pomyślałem i wziąłem kilka głębokich odechów. Wiem, że może to brzmieć przesadnie, ale naprawdę poczułem odjazd. No i Bad... moje marzenie... rozpadłem się zupełnie na tym kawałku... pomyśłałem o mojej śp. siostrze... "If I could through myself set your spirit free..." zalany łzami wykrzyczałem swój ból... tak siostrzyczko... bo wszystko czego tylko pragnę to znów Cię zobaczyć... i ponownie dźwięki Bad... wiem, że to słyszałaś...
To był dla mnie najbardziej emecjonalny moment koncertu, koncertu którego nigdy nie zapomnę.

Piszę tego posta już prawie dwie godziny, wspominam i wzruszam się ponownie...

Morfeusz, Elbing: dzięki za wszystko!!! Wspaniale było zwiedzić, przez te kilka dni Wieczne Miasto i przeżyć ten wyjątkowy pod wieloma względami koncert...
Wielkie dzięki dla tych, których nie było z nami, ale myśleli o nas, pisali oraz dzwonili do nas i pomagali nam przekazywać nasze relacje - specjalne uściski dla Olive :)

ps. oświetlenie dachu padające na trybuny z naszej perspektywy dodało temu show uroku, ale ewidentnie zepsuło moment Milky Way - wkrótce zdjęcia, więc to ocenicie sami :) bardziej bolał nas fakt, że sektor przez który wpuszczano na płytę, pozostał pusty przez cały koncert... popsuło to efekt wypełnionego po sufit stadionu. Jesli chodzi o akcję: na temat zaangażowania naszego i Włochów: prawda- my się musieliśmy postarać bardziej, żeby zmotywować ludzi, ale efekt w Rzymie był wielce okazały i to te efekty ludzie najbardziej zapamiętują.
Polska-Włochy 1:1 :) a jutro zbiórka i ćwiczymy Orzełka :)

#329 Korra

Korra

    Użytkownik

  • Members
  • 144 posts

Posted 10 października 2010 - 12:17

Widze,ze rozdarte gacie Bono robią furorę :)) Cóż rozpaliło fanki bardziej...? - Rozdarte spodnie Bono czy Adam obnażający się na scenie?? ;) ;) ;)

(Swoją drogą...Kurcze, Adam sie wyrobił...Kiedyś wcale nie miał takiego fajnego ciała. Musiał chyba dość ciężko trenować przed trasą :) )

Dziwnie,że to już koniec koncertów w Europie... Raczej nie wyrwę się na żaden koncert poza kontynent...Więc któż wie za ile lat znowu ich zobaczę na scenie... :(

#330 //biesiada//

//biesiada//

    Użytkownik

  • Members
  • 293 posts
  • Skąd://Rybnik//

Posted 10 października 2010 - 13:55

watykańska gazeta o koncercie U2:

http://www.otillo.pl...ca-do-modlitwy/

#331 One_U2 - fan

One_U2 - fan

    Użytkownik

  • Members
  • 2 857 posts
  • Płeć:Kobieta

Posted 10 października 2010 - 14:11

watykańska gazeta o koncercie U2:

http://www.otillo.pl...ca-do-modlitwy/

tak ktoś na forum już zamieścił dziś ten artykuł.
piszą jeszcze o tym na onecie.
Dołączona grafika

#332 Black G

Black G

    Użytkownik

  • Members
  • 26 posts

Posted 10 października 2010 - 16:37

Byłem, widziałem i napisze o swoich wrażeniach i refleksjach jak znajdę trochę czasu.

#333 owczarzMT

owczarzMT

    "That's how my love goes"

  • Members
  • 1 274 posts
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:warszawski Żo(L)iborz

Posted 11 października 2010 - 02:05

Ja powiem tak:

gdyby nie BAD oraz mob to wyjazd do Rzymu uznałbym za stratę czasu, pieniędzy i żałował że nie udało mi się pozostać jeszcze tych kilku dni w Portugalii...

niby to szeroko pojęty "zachód" Europy, kraj uważany za "zachodni" na całym świecie, miasto do którego lgną turyści itp. ale mnie osobiście szereg różnych czynników odrzuciło na tyle że już nigdy więcej do Rzymu albo i w ogóle do Włoch się nie wybiorę choćby nawet sam Jezus tam grał...

Mentalność makaronów przypomina głęboką wieś na końcu świata...aroganccy( baba w kiosku chciała mnie naciągnąć na 5 ojrasów i jeszcze łaskę mi robiła kiedy zwróciłem jej grzecznie uwagę, że jest w błędzie), flejtuchowaci bo ciągle plujący, charczący i śmiecący dookoła siebie, nie mówiący po angielsku co wydaje się iście nie możliwe na "zachodzie" albo udający że nie znają języka, prawie żadnej pomocy (nie powiem że wcale bo to byłoby nadużycie ale porównując to co było w Portugalii to tutaj znikomy procent starał się pomóc turystom, osobną kategorią jest Pani Farmaceutka z okolic Placu Manciniego bo ją po rękach trzeba całować) kraj gdzie zmotoryzowany (zwłaszcza pajace na skuterkach) mają więcej do powiedzenia niż przechodnie...kilo brylantyny na łeb, ray-banki i garniturek a słoma z butów dochodząca do kostek <_<


Ok a teraz sedno, koncert jak już wspomniałem oceniam wyłącznie przez pryzmat BAD o kątem plusów. Ten BAD mi wystarczy za cały pozytyw dotyczący 8.10...trzeba było zaliczyć 7 koncertów w różnych częściach Europy żeby nań trafić...

Należy Włochom oddać że akcja z flagami wyszła bardzo imponująco ! Pojawiły się już oczywiście głosy że u nas to większy spontan i że trzeba im było napisać na kartkach itp. ale jak dla mnie to nas przebili z nawiązką. Nie zazdroszczę ale stwierdzam obiektywnie fakt że w tym konkretnym przypadku klasa sama dla siebie.

Co do publiki to poza w/w faktem kilka rzeczy mi się nie podobało czemu skutecznie w moich oczach zaburzyli idylliczny obraz jaki tutaj powstał o włoskiej publice...

z mojego sektora wyglądało to bardzo przeciętnie...nie będę mówił o śpiewach bo z uwagi na fakt że mam zawsze stopery w uszach toteż często słyszę samego siebie bo i na każdym show zdzieram gardło i bawię się maksymalnie obojętnie gdzie bym nie był, czy to trybuny czy płyta ALE jeśli nawet je mam a publika ostro daje do pieca to jest to słyszalne mimo korków w uszach...tutaj tego nie było...mało tego wiele razy byłem pokazywany palcem na zasadzie: "ej zobacz jaki czubek co skacze i drze się uniemożliwiając nam oglądanie koncertu" <_< żenada, zawsze ilekroć idę na trybunki mam nadzieję uniknąć podobnych atrakcji i kiedy po Zurichu a tym bardziej II Coimbrze gdzie bawiłem się lepiej niż na niejednej płycie, myślałem że ów problem mam za sobą, temat powrócił...a kiedy zobaczyłem że od Mercy w mojej trybunie stoi może z 10 % całego jej stanu to aż mnie śmiech ogarną...

Śmiech ów przeszedł w ogromną irytację i gniew gdy przed 1 bisem dużo ludzi zaczęło wychodzić a w czasie drugiego bisu płyta do połowy była już pusta...jakież to musi być przykre gdy śpiewasz i widzisz że Twoi "fani" wychodzą sobie ze stadionu ? Niestety przy tak dużym show (chyba największe podczas III legu) przeciętna liczba "true fanów" na masę pikników i ludzi z przypadku gwałtownie maleje i tak właśnie było w tym przypadku...chyba jednak słowa Bono podczas MOS'a : "Don't put your faith in the crowd" albo bardzo oschłe pożegnanie na jakby nie było ostatnim koncercie na trasie wyłącznie słowami "Don't forget about Us" w moim odczuciu aż nadto wymowne...jeden pusty sektor przez który prowadziła droga na płytę był zapewne sektorem buforowym wyłączonym pewnie ze względów bezpieczeństwa, nie mnie to oceniać ale mi wielkiej różnicy nie robiło czy był pusty czy pełny więc nie ma tematu dla mnie...

O stosach podrób pod nosem organizatorów i samego zespołu już pisałem i też już o tym była mowa, rozumiem że ceny koszulek są z kosmosu (żeby to jeszcze były jakieś urodziwe dzieła sztuki) ale ten pchli targ z podrabianą tandetą to DUŻE przegięcie...powrót między skuterkami i autami pominę jak również późniejszy samolotem w 3/4 wypełniony rodakami...mam tylko nadzieję że kiedyś dożyję czasów że te wieśniackie oklaski po wylądowaniu samolotu zniknął...miałem okazję latać różnymi liniami od tych tanich jak Ryan po te droższe i niestety taka siara jest tylko gdy leci dużo Polaków...miny pasażerów innych narodowości iście bezcenne <_<

Aha -> ponarzekam jeszcze na oświetleniowców ze stadio Olimpico, przez cały czas trwania show były załączone pojedyncze światła oświetlające z góry każdy sektor...ohydnie psuło to efekt np. na milky way, zupełnie odebrało aurę intymności, która nawet na takim gigancie jest możliwa...


Mimo tych aspektów bardzo pozytywnie oceniam zakończenie tego rocznej przygody na żywo z U2...rany, wystarczy jeden super kawałek i całe minusy są przysłonięte plusem dodatnim B)

Kilka zdjęć:

Before

Dołączona grafika

MW

Dołączona grafika

Until

Dołączona grafika

nareszcie się udało co skarbie ? :-*

Dołączona grafika

AKCJA

Dołączona grafika

Dołączona grafika

Macphisto spotkał wreszcie tę jedyną ? B)

Dołączona grafika

City

Dołączona grafika

Edżu :) (wyraźnie widać jak trybuny są podświetlone mimo że powinno być na nich ciemno...szkoda że Willie nie ma kontroli nad KAŻDYM światełkiem na obiekcie podczas show...

Dołączona grafika

good old times B)

Dołączona grafika
1 VIII - 3 X 1944

Posted Image

#334 Guest_madredeus_*

Guest_madredeus_*
  • Guests

Posted 11 października 2010 - 10:41

Zgadzam się z Owczarzem w ocenie Rzymu (nie oceniałabym przez pryzmat tego miasta całego kraju, ale nie dziwię się jego odczuciom).
W zeszłym roku spędziłam we Włoszech urlop (Toskania). Był to fantastyczny wyjazd. Pomocni ludzie, "tubylcy", którzy nawet jeśli nie znali języka angielskiego to po włosku i na migi tak potrafili wytłumaczyć, że nie sposób było nie zrozumieć (do tego znałam kilka podstawowych zwrotów po włosku więc w ogóle było wspaniale). Wypad do Rzymu to zupełnie inna bajka. Te dwa wyjazdy różnią się od siebie jak dzień od nocy.
Nawet pani z informacji turystycznej zamiast pomóc to zaszkodziła - zaptyaliśmy ją jak dotrzeć do miejsca naszego noclegu. Tak nam wytłumaczyła i zapisała dokąd mamy dojechać autobusem, na jakim przystanku się przesiąść na kolejny, że dobre 1,5 h chodziliśmy z naszym bagażem na plecach by z "finalnego" według niej przystanku dotrzeć na nocleg ("od tego przystanku to juz tylko 150 metrów do waszego noclegu"). Okazało się że i owszem, 150 metrów jest ale od 4 czy 5 przystanków dalej.
Jeszcze śmieszniejsze, że gdy w autobusach pytaliśmy kiedy będzie "nasz" przystanek, na którym musimy wysiąść to nawet kierowcy autobusów nie potrafili odpowiedzieć.


Mina pani z kasy, gdy byliśmy odebrac bilety na koncert i zaczęła ich szukać, mówiąca "hmm, nie mam biletów na takie nazwisko" przyprawiła mnie prawie o atak serca.

Powrót samolotem na szczęście prawie cały przespałam. Żenująca ekipa Polaków blokująca przejście bo "my mamy miejsca dla wszystkich, chodźcie tutaj" :blink: Tyle razy latałam już ryanairem i nie miałam do tych linii żadnych zarzutów a tu w ciągu tygodnia 3 loty i wszystkie 3 opóźnione (do Porto lecieliśmy przez Londyn i ledwo zdążyliśmy na przesiadkę). Do tego jakaś baba, która bezczelnie próbowała wepchnąć się przed nas w kolejkę w Rzymie (była pewnie w wieku mojej mamy, gdyby spytała czy może stanąć przed nami to oczywiście bym ją wpuściła ale takie rozpychanie się? nie ma mowy!).

A żeby było trochę w temacie to:
Koncert super, akcja świetna i do tego wiadomy kawałek :D I to sprawia, że do Rzymu opłacało się leciec mimo całej reszty.

#335 elbing

elbing

    Użytkownik

  • Members
  • 20 posts
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:Bydgoszcz

Posted 11 października 2010 - 11:09

Witam,

pomału dochodzę do siebie :rolleyes: Ze swoimi 10 postami to pewnie zostane potraktowany z dużym przymróżeniem oka :D , na ale za to towarzystwo koncertowe miałem pierwszorzędne (Morfeusz i Biesiada). Po kolei!
Pobudka o 4, samochód (lekkie drżenie rąk z... zimna) i rurka do Wrocławia. Po drodze kontakt i namierzanie Biesiady. Lekka nerwówka - w radio coś o korkach wielkich jak nigdy w czwartek i że lepiej omijać okolice Wrocka itd. itp. Delikatne ściśniecie brwi i innych narządów i zero nerwów że może nie złapiemy samolotu. Następny kontakt z Biesiadą i uzgadnianie, że... jakby co to dalej jedziemy autem (tylko nikt nie chciał na głos powiedzieć że niby co jakby co B) ). Gość na światłach troche nas uspokaja, że generalnie do lotniska mamy jeszcze jakieś 30 min. do samolotu 1h20min, więc chyba będzie ok, no ale... dzwoni Biesiada i mówi że już zaczął zwiedzać rzymskie drogi, wiadukty i generalnie to ku..wa nie wie gdzie jest i niespodzianka, dojeżdżamy do lotniska a tam Krzyś rozgrzewa się pajacykiem przed autem (ubrany raczej po rzymsku niż po polsku podpowiadam 6 st. ciepła było we Wrocku) jak, skąd, gdzie, kiedy - nie ma na to czasu rura na lotnisko. Małe przepakowanie plecaków i odprawa.
Luz, klucze, paski, telefony i... miła pani w te słowa do mnie uderza: "o widzę że pan ma ciekawy bagaż, różne rzeczy wieziemy" myślę sobie pewnie statyw i wyluzowany mówię że zdjęcia lubie robić, ładne takie, nieruszane, na to Pani: "nie, nie widze coś jeszcze" co? pytam spokojnie... NÓŻ... :blink: Koniec, więzienie, kajdany, chleb i woda do konica życia i... g..no z koncertu! Biesiada z Morfeuszem zraszają podłoge ze śmiechu a ja czuje jak... nie, nie powiem co czułem. Pani z uśmiechem powiedziała że mogę iść - oczywiście bez noża. Przebiłem się! Lecimy!
Lot = Metal Plast, firma zorganizowała sobie wyjazd na U2 w skromnej liczbie 18 osób chciałbym zobaczyc ich fundusz socjalny, bo napoje raczej socjalne nie były :-)a samolot rejsowy zamienił się w charter, wesoły charter
Rzym - na dzień dobry dwadzieścia pare stopni. W naszych (tzn moich i Morfeusza bo Biesiada już nie musiał robić pajacyka na rozgrzewkę :D ) kutrkach, bluzach, długich spodniach wyglądamy jak eskimosi - dziwnie wyglądamy, no ale nie to jest ważne. Autobus, metro, Via Riminii i... nie ma hotelu pod nr 25 :o . Po krótkiej konsultacji z Don Makarone okazuje się ze B&B Susana zorganizowała się w mieszkaniu oznajmiając o tym światu małą karteczką przy domofonie, najważniejsze że została zlokalizowana.
Lekki fresh i w miasto! Co za miasto! Co za pogoda! (w końcu Eskimosi z Polski przyjechali) i zdjęcia, to co mówiłem Pani na lotnisku to nie była prawda. Zdjęcia to ja i owszem lubię ale oglądać a nie robić no ale Morfeusz z Biesiadą... każdy kamyk, kostka, ulica, każde coś, cóż mi pozostało... tolerować i czekać na... płytę ze zdjęciami :-). Miasto gęste od historii, ludzie otwarci, różni (podobnie jak w Wiedniu i Paryżu), lekko było czuć atmosferę koncertu. Spotkaliśmy parę z Kanady, która przyjechała specjalnie na koncert. Sympatycznie, okazuje sie że gość ma szefową z Polski, czyli wszystkie Polki to fajne dziewczyny (może słyszał o Rosiewiczu). Fontana di Trevi, hiszpańskie schody, wszedzie tłumy ludzi i pięknych młodych kobiet (chyba wchodze w jakiś dziwny wiek), to miasto nigdy nie śpi, ale o tym mieliśmy przekonać się dopiero po koncerci :-). Zsączenie ostatnich kropli i do Susany. Rano Watykan. Powala. Świadomoś bycia w centrum historii, która ma 2000 lat jest niesamowita. Bisiada zdaje egzamin na przewodnika, co skraca czas oczekiwania na wejście do Bazyliki o jakieś... kilka godzin. Biała kartka, ja z Morfeuszem telefony przy uchu że niby szukamy z przewodnikiem (którym był Biesiada) naszej grupy i dalej w tłum. Przedarliśmy sie do samej Bazyliki. Tam otworzyłem gębę z zachwytu i muchy wyjadły mi wszystko co zostało jeszcze po śniadaniu. Spotkanie z kade i Evą (uwiecznione gdzieś powyżej)i tour po muzeum watykańskim za free - nie wiem jak to zrobiliśmy, ale zrobiliśmy. Kade, Eva - dzięki za drogę do JP II. Krążyliśmy, krążyliśmy i nie mogliśmy trafić i chyba Karol zarządził żebyśmy się spotkali :-). Powrót do dom. Przepakowanie i na koncert. Wejście jak do kina. Si, Si, no, no i do przodu. Zero wglądu w cokolwiek, w plecak, kieszenie, w nic, można było wnieść bombę i być w TVN24 na pasku, ale co tam. Bieg na trybuny (tylne pod kątem). Miejscówka stojąca - super, nawet nie szliśmy zobaczyć gdzie mamy nasze miejsca. Aaa zapomniałem o jeszcze jednej sprawie. Bilety kupione przez sieć pięknie czekały w oddzielnej kopercie opisanej morfeuszowym nazwiskiem, bez pchania, kolejki, luz - jakoś nie czuje takiego rozwiązania u nas.
Interpol - wszystko co było napisane o tej kapeli to prawda, chociaż nie mogłem oprzeć się wrażeniu że niekóre kawałki mogą lepiej brzmieć w domowym zaciszu niż na wielkim stadionie.
21:30 - start. Wiem, ze w tym miejscu zazwyczaj opisuje się co było, a co nie, czego zabrało, a co było zaskoczeniem. Było fantastycznie. Trzy tygodnie temy nie wiedziałem że będę na tym koncercie, a teraz stałem, słuchałem, skakałem, płakałem a serce drżało. Może nie jestem takim fanem jak 99% ludzi będących na tym forum, może nie wiem o której Bono pije (jeśli pije) kawę, Adam wstaje (słyszałem że późno), Edek idzie na zakupy a Larry ogląda mecz, ale kocham ich muzykę, energię, to co robią, jak to robią, za to co mi dają swoją muzyką że są jacy są przez te wszystkie lata. Czekam na następny raz, może... może np amerykanie zniosą wizy, co Wy na to chłopaki ;). Tuczymy świnki i do przodu.
Na koniec chciałem podziekiwać Morfeuszowi i Biesiadzie za fantastyczny wyjazd, koncert, za mnóstwo innych dodatkowych atrakcji np. przyspieszony kurs fotografowania :-) i generalnie poprawienie kondycji (Oni już wiedza co chce przez to powiedzieć :-). To było coś niesamowitego i mam ogromną, wielką, potężną nadzieję że uda nam się to kiedys powtórzyć !!!

#336 //biesiada//

//biesiada//

    Użytkownik

  • Members
  • 293 posts
  • Skąd://Rybnik//

Posted 11 października 2010 - 12:16

Takie mam pytanka do przedmówców:

owczarzMT: wracałeś może z Rzymu w czarnej skórze? Wysoki, fryzura na Dave Gahana?

madredeus: byłaś razem z owczaremMT? niższa od niego w okularach?

tak pytam, bo chyba Was widzieliśmy na lotnisku ;)

gdzie nocowaliście obie noce?

#337 Guest_madredeus_*

Guest_madredeus_*
  • Guests

Posted 11 października 2010 - 12:39

Takie mam pytanka do przedmówców:

owczarzMT: wracałeś może z Rzymu w czarnej skórze? Wysoki, fryzura na Dave Gahana?

madredeus: byłaś razem z owczaremMT? niższa od niego w okularach?

tak pytam, bo chyba Was widzieliśmy na lotnisku ;)

gdzie nocowaliście obie noce?


Tak to właśnie my :)
Pierwszą noc spędziliśmy w jakimś bungalowie na campingu a drugą, hmmm, przyjmijmy, że zwiedzaliśmy Rzym nocą :lol:

I może dlatego że nocą, to Plac św. Piotra jakiś taki mały się wydawał...

#338 Aguszka81

Aguszka81

    Użytkownik

  • Members
  • 168 posts
  • Płeć:Kobieta
  • Skąd:Grudziądz

Posted 11 października 2010 - 12:39

Wspaniale się czyta wasze relacje!!! Widać że była MOC!!!!

#339 owczarzMT

owczarzMT

    "That's how my love goes"

  • Members
  • 1 274 posts
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:warszawski Żo(L)iborz

Posted 11 października 2010 - 12:44

hmmm, przyjmijmy, że zwiedzaliśmy Rzym nocą :lol:



i przyjmijmy że na Ciampino odsypialiśmy nocne łazikowanie ;)
1 VIII - 3 X 1944

Posted Image

#340 Eva

Eva

    Użytkownik

  • Members
  • 863 posts
  • Płeć:Kobieta
  • Skąd:Bielsko-Biała

Posted 11 października 2010 - 16:00

Ech co to była za podróż, co za koncert!. Jedno z najwspanialszych jutowych wypadów pod względem ogółu. I można tu narzekać i rozdrabniać się na drobne, w końcu co kraj to obyczaj i albo się to akceptuje, albo nie.
Od początku sam wyjazd był bardzo nerwowy i nasze spotkanie z Kade, aby dobić do celu, które się nazywa lotnisko w Krakowie, ewaluowało z minuty na minutę. Już w pewnym momencie miałam przerażenie w oczach, że my tam jednak nie dotrzemy, ale się udało. Jeszcze krótkie spotkanie z Geronimo, bo akurat był w Krakowie, odstawienie auta na parking, sprawdzanie pięć razy czy wszystko jest, choć to już i tak nie miałoby większego znaczenia, ale tak dla zasady ;)... i mogłyśmy lecieć :). W samolocie upolowałyśmy nieznanych nam wcześniej fanów, więc od razu zrobiło się tak jakoś sympatyczniej (i tu apel do współtowarzyszy lotu, jak tu zaglądniecie to odezwijcie się czasem)
Ryanair to jednak dziwne linie, pierwszy raz się spotkałam z takim bazarem na pokładzie, bo to, że tak będzie pod stadionem to wiedziałam od samego początku. Przeżyłam to samo w Mediolanie, wiec teraz nie wzbudziło to we mnie jakoś większego szoku :).
Rzym powitał nas pięknymi widokami nocą i już wtedy zrobiło się tak jakoś magicznie.
Nie wiedząc co nas dalej czeka podążyłyśmy w kierunku centrum, by spotkać się w ludźmi kompletnie nam nieznanymi, którzy zechcieli nam pomóc, zapewnić nam nocleg itp. I tu powinnam się rozpisać na 5 stron, bo nie pamiętam kiedy spotkałam się z tak wielka ludzką życzliwością, która przez te 3 dni doprowadzała mnie nie raz do wzruszeń. Nie raz jest tak, że człowiek, człowiekowi (czyt. Polak, Polakowi) wilkiem, ale nie tu, nie w tym przypadku. I tak znalazłyśmy się u obcych ludzi, w malutkim mieszkanku, a mających wielkie serce i nie chcących nic w zamian. I tak jakoś miałyśmy szczęście, że sami Włosi na słowo Polska reagowali bardzo pozytywnie, entuzjastycznie :)
Od samego początku zdawałam sobie sprawę, że to będzie bardzo intensywny wypad i tak też się stało, do tej pory odczuwam trudy tej wycieczki :).
Nocny przylot do Rzymu uczciliśmy wspólna kolacją w cudownym gronie, w niemieckim pubie, ale na szczęście z włoskim jedzeniem i przepysznym winem, którego smak wciąż pamiętam. Niewiele snu i znowu karuzela pod tytułem Rzym zaczęła się kręcić. Nasz dobry duch ... Renia, w stanie błogosławionym, 7 miesiącu, wzięła sobie za cel dotrzymania nam kroku w początkowym stadium tego zwiedzania, co już było dla mnie heroicznym czynem. Jadąc w kierunku centrum, pod Schody Hiszpańskie przejeżdżałyśmy obok stadionu co powodowało w nas już małpia ekscytacje. Później Watykan, i tu już się nie ma co rozpisywać, bo chłopcy napisali chyba wszystko.
I tak już wykończone upałem i sześciogodzinnym zwiedzaniem, zaczęłyśmy się kierować w miejsce przeznaczenia. Jadąc autobusem a raczej stojąc w masakrycznych korkach nieopodal stadionu usłyszałyśmy głos syren, który był coraz bardziej intensywny i wtedy już wiedziałam, że to Oni, krzycząc podekscytowana do Kade "jadą, jadą, to Oni mówię Ci ...!" - ech co u2 robi z ludźmi :D. I takim sposobem w eskorcie policji okrążyli nasz autobus do dokoła :D. Przez ciemne szyby mercedesów oczywiście nic nie było widać jedynie co się rzuciło w oczy to prawdopodobnie siwa głowa Adama :)
No a sam koncert to już inna bajka. Od początku, obie byłyśmy jakoś dziwnie spokojne, że będzie Bad i było ... i kolejne marzenie się spełniło. Dla takich chwil jednak warto żyć. Sam koncert też bardzo energetyczny. My miałyśmy takie szczęście, że u nas nikt nie siedział ale widziałam takie miejsca, że wiało od czasu do czasu nudą. A że miałyśmy tylnie trybuny, to w gruncie rzeczy mogłyśmy się wszystkiego spodziewać, a nie było tak źle. Bono często "nas" odwiedzał skacząc jak małpka a my razem z Nim wymachując w szale chwili polska flagą :D.
I teraz powinnam się rozpisać o osobistych wrażeniach wyższości Rzymu nad zeszłorocznym Mediolanem dla porównania, albo wyższości polskiej akcji flagowej nad włoską, czy tam odwrotnie, ale nie wiem czy to ma sens. Chorzów zawsze będzie dla mnie wyjątkowy, a polscy fani, spontaniczni i zjednoczeni - we as one, co do tej pory na myśl tego ściska mnie za serce, a tam tego nie czułam. Widziałam akcję, która była okazała, imponująca i za sam pomysł należy się uznanie ... i tyle. Można powiedzieć w końcu im się udało ;). To takie moje prywatne odczucia z serducha.
Koncert nie dość, że zaczął się dość późno to i próżno się skończył, ale to nie przeszkodziło nam zaznać jeszcze Rzym nocą, zwiedzić go i pozostać w tym klimacie do 7ej rano, co zakrawało na czysty heroizm z naszej strony, ale było cudownie i było warto :)
Jednym słowem, no cóż reasumując nie ma to jak przeżyć koncert na własnej ziemi, ale na U2 do Włoch będę zawsze wracać z wielkim sentymentem i radością. Lubię ten klimat, lubię tych ludzi i lubię ten koncertowy szał, nawet z totalną dezorganizacją.
Dziękuje Ci Kade za ta wspólną podróż, pobyt i za wszystkie cudowne emocje. Sama wiesz jak było ... ;). Dzięki wszystkim za miłe smsy. Duchowo byłam z wieloma z Was niestety komórka odmówiła mi szybko posłuszeństwa i musiałam się ograniczać z kontaktem z Polską :(. Fajnie było doznać cudownego spotkania z morfeuszo-biesiadowo-elbingową ekipą. Szkoda, że się nie dogadaliśmy, bo jak się okazało o 5ej nad ranem mieliśmy się pod Koloseum. No i oczywiście telepatycznie wielkie uściski i buziaki dla naszych włoskich i nie tylko włoskich przyjaciół: Asi, Reni, George, Agnieszki, Adama, Moniki i Iri :)

PS. Zaczyna mi doskwierać syndrom odstawienia U2 i już zaczyna być ciężko, wiec pełna optymizmu i wiary chcę powiedzieć do zobaczenia za rok! :)
"Każdy, kto balansuje na krawędzi przepaści i spojrzy w dół, zobaczy odchłań bez dna. Wiedząc o tym, a mimo wszystko patrząc w dół, zdobywamy odwagę. Wiesz, jakie istnieje ryzyko. Możesz wtedy odwrócić się plecami do przepaści i próbować znaleźć spokój i bezpieczeństwo w swoim klimatyzowanym koszmarze." - Bono




1 user(s) are reading this topic

0 members, 1 guests, 0 anonymous users