Queen
#1
Posted 11 maja 2009 - 21:07
Od tamtego czasu zdążyłem skompletować całą dyskografię (mam wszystkie longplaye, składanki, koncertówki i DVD oraz box z pierwszą częścią singli jak również ROTCH i Cosmos Rocks z Paulem Rodgersem).
Wszyscy członkowie Queen są znakomitymi muzykami a Freddie był po prostu geniuszem jeżeli chodzi o śpiew. By sie o tym przekonać wystarczy posłuchać ich płyt. Współpraca z Paulem Rodgersem jest według mnie dość trafiona choć wydaje mi się, że nigdy Queen nie osiągnie już takiego poziomu jak za życia Freddiego. To jest zupełnie inny projekt i nie ma go co porównywać do wcześniejszych dokonań Królowej. Jednak muzyka tria stoi na dobrym poziomie.
No ale to tak w skrócie o mojej fascynacji Queen. Mam nadzieję, że na forum jest kilku fanów lub chociaż sympatyków Królowej.
Zapraszam do dyskusji !
#5
Posted 11 maja 2009 - 22:44
Współpraca z Paulem Rodgersem jest według mnie dość trafiona
Rodgers to jeden z najlepszych wokalistów ever, ale Queen + Paul to niestety jedna wielka pomyłka
#7
Posted 11 maja 2009 - 22:53
bluzg no. 1) Made In Heaven uważam za najlepszy album. I jedyny który lubię.
bluzg no. 2) Większości reszty nie dzierżę, albo zwyczajnie nie jestem w stanie słuchać dłużej. Choć parę kawałków cenię, na czele z Under Preassure z Bowie'm.
Edit: noszpsiakrew, Daniel niemal dokładnie to samo napisał.
Edited by acr, 11 maja 2009 - 22:54 .
#8
Posted 11 maja 2009 - 23:02
No niewątpliwie bluźnisz. Ale nie mam zamiaru Ci głosić kazań. Też lubię MIH. Natomiast to an pewno nie jest jedyna najlepsza płyta. Choć w moim rankingu rzeczywiście jest wysoko.Dawno nie bluźniłem o gigantach. Fajnie więc, że jest wątek o znanym niekomercyjnym zespole.
bluzg no. 1) Made In Heaven uważam za najlepszy album. I jedyny który lubię.
bluzg no. 2) Większości reszty nie dzierżę, albo zwyczajnie nie jestem w stanie słuchać dłużej. Choć parę kawałków cenię, na czele z Under Preassure z Bowie'm.
Edit: noszpsiakrew, Daniel niemal dokładnie to samo napisał.
#9
Posted 11 maja 2009 - 23:15
No niewątpliwie bluźnisz. Ale nie mam zamiaru Ci głosić kazań. Też lubię MIH. Natomiast to an pewno nie jest jedyna najlepsza płyta. Choć w moim rankingu rzeczywiście jest wysoko.
Hm, hm, jak to obronić... o, wiem.
Jeśli przyjąć, że estetyka rock-opery (i nie tylko, bo i w inny sposób grywali, również na pograniczu słówka którego zaraz użyję) i takiego przeładowania patosem jest mocno kiczowata (własnie to słówko), bo dla wielu wielu jest, też mam takie poczucie, to spycha to pokaźną cześc ich dorobku na dalszy plan. Made In Heaven jest natomiast świetną, lekką acz nie do końca prostą, niewymuszoną płytą i można w ten sposób powiedzieć, że lepszą.
Ale można się nie zgodzić z przyjętymi kryteriami, ok
#10
Posted 11 maja 2009 - 23:23
#14
Posted 12 maja 2009 - 11:32
Ja Queen'ów lubię. I to nawet bardzo. W mojej prywatnej generalnej klasyfikacji gigantów szeroko rozumianej muzyki rozrywkowej są na 4-tym miejscu (zaraz za 1-ym Pink Floyd, 2-im U2, 3-im Dire Straits, ale za to przed 5-tym Led Zeppelin, 6-tą Metallicą czy Rolling Stones itd..)
Jak dla mnie ich najlepszą płytą studyjną jest Innuendo, chociaż wielkim sentymentem darzę jeszcze "A Kind of Magic" (ale to chyba bardziej ze względu na doskonały film pt. "Nieśmiertelny" z Ch. Lambertem w roli głównej) i "The Works" z zajebistym (upsss...sorry za mój francuski) Hammer to Fall
Faktycznie ich rock-operowe brzmienie z lat 70-tych i niektóre eksperymenty muzyczne z początku lat 80-tych może być trudne w odbiorze i do mnie też nie wszystko "trafia" i poniekąd rozumiem wyrażane opinie powyżej.
Zdecydowanie wolę ich muzykę z okresu lat 80-tych, a dokładniej (prawie) wszystko to co wydali po 84-tym czyli od wydania albumu "The Works" właśnie.
#15
Posted 12 maja 2009 - 14:35
Otóż moi drodzy Queen tak naprawdę popełnił 2 albumy w takim klimacie: "A Night at the Opera" i następny po nim "A Day at the Races". Problem może leży w tym, że na tych albumach jest bardzo dużo przebojów Queen.
Osoby które piszą, że Queen to rock-opera, nie mają pojęcia o zespole. To tak jakby pisać, że u2 to zespół techno. No bo przecież popełnił kiedyś album Pop.... Są elementy techno?... ...Są!
Albo, że U2 jest zespołem bluesowym. Przecież nagrali Rattle&Hum...
Queen podobnie jak U2 też mieli swoje okresy w twórczości:
Pierwsze 3 albumy są raczej czadowe, hard-rockowe. Dużo w tym inspiracji innymi zespołami.
Potem mamy 2 wspomniane wyżej albumy.
Kolejny "News of the World" to ostatni przawdziwie rockowy album Queen do wydania Innuendo w 1991.
Na album Jazz, poprzez The Game coraz bardziej słychać wygładzone i keebordowe brzmienie, czego apogeum nastąpiło przy albumie Hot Space. W dodatku ta cholerna plastikowa perkusja - jakże modna w tamtym okresie.
Kolejne The Works i A Kind of Magic to powolne wychodzenie z tego "bagna" (swoją drogą wiele jest tu świetnych piosenek, które nie były singlami i nie są znane szerszej publiczności), a album "The Miracle" to już powrót do najlepszej formy.
Jednak prawdziwy powrót Queen nastąpił wraz z płytą "Innuendo" - mocny, rockowy, przebojowy album. Bez słabych puntów.
Wydany 4 lata po śmierci Freddiego "Made In Heaven" jest również świetny, jeśli weźmiemy poprawkę na to jak powstał.
Zespół Queen to pierwszy zespół, którym tak naprawdę sie zainteresowałem, pierwszy o którym przeczytałem książkę, pierwszy gdzie zacząłem zbierać kasety, pierwszy którego koncerty z MTV sobie nagrywałem na Video.
Jestem z Queen od 17 lat.
1. U2 * 2. Queen * 3. Metallica * 4. Marillion * 5. Pink Floyd * 6. R.Stones * 7. Iron Maiden * 8. Radiohead * 9. Deep Purple * 10. D.Mode
U2 TOP 10: The Unforgettable Fire, Exit, Luminous Times, All I Want Is You, Ultra Violet, Acrobat, The Ground Beneath Her Feet, Electrical Storm, Sometimes You Can't Make It On Your Own, Magnificent
#16
Posted 12 maja 2009 - 15:52
Jedyny rock-operowy song Queen, który bardzo mi się podoba, to Innuendo. Może dlatego, że więcej w nim rocka a mniej teatru.
#17
Posted 12 maja 2009 - 17:51
Rozbawiły mnie komentarze klasyfikujące Queen w gatunku Rock-opery.
Generalnie, nie sklasyfikowałem, a zrobiłem raczej jak Daniel, kojarząc wokalizy, May'owe solosy i tym podobne elementy z tą etykietką, zaznaczając przy tym, dosłownie: "...rock-opery (i nie tylko, bo i w inny sposób grywali...)", że wiem, że nie tylko stricte rock-opera, ale i różne inne ciekawostki. Z tym że właśnie, większość tego wszystkiego nosi znamiona 'przedobrzenia', jakiegoś wydumania albo popadnięcia w zbyt ciężkie do przebrnięcia patenty estetyczne.
Co ciekawe, może, nawet w okresie w którym słuchałem dużo Genesis z Gabrielem (tam teatralności nikt nie kryje, przecież takie Lamb Lies Down On A Broadway miało nawet być musicalem na początku), to mi nie przeszkadzało, a w Queen było coś, na co moje uszęta reagowały "nie, acr, zapodaj sobie coś innego lepiej". Taka dziwna estetyka, której ja nigdy do końca nie łapałem.
Co do Innuendo wspomnianego - pamiętam w sumie utwór tytułowy, faktycznie bardzo dobry. To prawda, że 'flamenco-solo' tam gra Steve Howe z Yes?
A ten live z Wembley - w sumie się wydaje interesujący, przyznam szczerze że nigdy nie miałem okazji poznać.
Edited by acr, 12 maja 2009 - 17:55 .
#20
Posted 12 maja 2009 - 19:55
W tym momencie wziełem i jebłem!
Są ludzie którzy w życiu nie słyszeli Dark Side Of The Moon czy tam innych klasyków z kanonu, a na zawołanie piszą z głowy elaboraty na temat wpływu filipińskiej polki na rozwój cold-wave i proto-electro w latach '81-'83, czy coś, więc nie czuję się z tym AŻ TAK głupio
Reply to this topic
3 user(s) are reading this topic
0 members, 3 guests, 0 anonymous users