Słucham Hejwi Metalu. I tak: Emade i owszem, dał radę, ale na co nic nie poradzę, głos Fisza mnie zwyczajnie drażni. Strasznie. I nie czuję tych tekstów. Sory. I wydaje mi się, że to właśnie on w tym 2007 występował na Off'ie. Nie zdzierżyliśmy połowy. Jak się zaczął wieśniaczyć tekstami o polityce, stwierdzono że dość i bardzo panu już dziękujemy.
Nie żałuję niczego
Jak już pisałem był Fisz razem z Emadem na Offie w 2007 jako zespół Bassisters Orchestra. Był to taki luźny projekt z innymi muzykami wysokich lotów, zwłaszcza trójmiejskiej sceny jazzowej - m.in. Mazolewski z Pink Freud, Macio Moretti z Baaby, Trzaska czy Cieślak ze Ścianki.
Ich krążek Bassisters Orchestra "Numer Jeden" jak dla mnie jest fantastyczny. Nie wiem jak wypadali na żywo bo nie widziałem, ale nowojazzowe granie na krążku bardzo mi się podoba. Ich pierwsza EPka "Live at Wrzeszcz" niestety już jest nieosiągalna w sklepach, pozostaje jedynie allegro i pewna stówa na wejście.
Co do głosu Fisza - to, oraz jego zblazowany, zmanierowany, charakterystyczny flow to główne zarzuty przeciwko jego osobie.
Jedno trzeba przyznać - Fisz nie jest klasycznym MC takim jak Ostry, Pezet, Te Tris czy Smarki Smark. Nie robi miażdżących freestyle'ów (bo nie potrafi), nie śpiewa o jaraniu, nie chodzi w ciuchach firmy Mass, nie jeździ na festivale hip hopowe i nie śpiewa o dzielni w której dorasta (przynajmniej teraz bo na RHX skład w 1998 śpiewał, ale o tym później). Jakoś nie pasuje do tego towarzystwa za bardzo. No i właśnie część osób zarzuca mu to, że w tej bohemie jest zwykłą ciotą (vide porcys.com) a część osób dostrzega w tym właśnie jego oryginalność, coś co odróżnia go od całego tego towarzystwa. Jako że składanie rymów nie przychodzi mu raczej z lekką łatwością, że nie ma naturalnego raperskiego flow to przypomina raczej karykaturę w hip hopowym środowisku - człowieka zwykłego, nie mającego żadnych predyspozycji do rapowania, które mu się nagle zachciało tworzyć. W dodatku koleś lubi sztukę, maluje, śpiewa o miłości - no to panie, obciahc straszliwy! Ciota i już!
I te wszystkie wymienione przeze mnie 'negatywy' Fisza to taki paradoks - wyróżnia go to od wszystkich na polskiej scenie hip hopowej, pozwala na wyzwolenie się z klasycznych hip hopowych konwencji, czego przejawem są liczne wędrówki muzyczne, zahaczające najczęściej o jazz, chillout i powiedzmy, że microhouse.
Odnośnie samej liryki Fisza - mnie leży i to w zupełności. Sporo dobrych, ironizujących i prześmiewczych tekstów, sporo przenośni, które na pierwszym odsłuchaniu nie ujawniają się no i sporo fajnych porównań np.
To ja hrabia miód, raz trup, hrabia bla bla bla
Pan ef wielka brew rozpoznaj mnie bez testu d.n.a.
Dna jeśli czytasz bez kropek
Ja nie wysiadam tak jak Jopek czy bardziej krótkie:
Mam w sercu żar jak Jean Michel Mnie to tam bawi:]
Co do jego brata Emade - gość jest najlepszym producentem w kraju i nie ma tutaj cienia przesady. No, liczyć się z nim obecnie może jedynie Noon - na marginesie bliski kumpel z asfalt records. U mistrzowskiej 'ręce' producenckiej świadczy chociażby olbrzymia liczba featuringów Emada, począwszy od Marii Peszek, Ostrego, całego środowiska hip hopowego, a skończywszy na gramofonach u Nicka Cave'a.
Jako beatmaker połyka wszystkich - już dawno temu przeskoczył Ostrego, który zaczyna powielać swoje dokonania (chociaż przedostatnia płyta "7" w ogóle nie była samplowana! co w hip hopie jest rzeczą niespotykaną). Ostatnimi czasy porzucił na chwilę automaty - MPC60 czy jakieś inne Akai 500 i nabija na perkusji. Jego kunszt producencki można podziwiać na płycie Fisz Emade jako Tworzywo Sztuczne - F3 z 2003 roku, gdzie podkłady to fenomen na skalę Polski. Mnóstwo kozackich aranżacji, flety, smyki, trąbki, perka, basik - wszystko stanowi rozmyte, wieloskładnikowe melodie.
A jego perka na żywo - nie trzeba nawet komentować, kto widział ten wie;) Aha, w kawałek na dziś wrzuciłem jego utwór instrumentalny "pierwszy stopień wtajemniczenia" warto odsłuchać.
Na końcu dodam, że bracia Wagle to całkiem spoko goście, żadnej pozerki, mili, nie pchają się na chama łokciami w media, nagrywają dla siebie, co chcą i ile chcą, co nie zawsze przynosi im kokosy i zaprawę finansową.
Co do polecanki:
Na pewno "polepione dźwięki" czyli debiut z 2000 roku. Do 2007 roku płyta ta była rekordem w wytwórni asfalt records bo poszła w ilości 15 tys. egzemplarzy co jest rzeczą jak na hip hop niespotykaną. Przebił ją Ostry ze swoim albumem "7" - 17 tys. egzemplarzy. No ale do Liroya im daleko - Scyzoryk poszedł w ilości 500 tys.
no ale liczy przecież nie są najważniejsze. Album cały samplowany (fragmenty z Kind of Blue Milesa w utworze "Polepiony"), sporo skreczów, rym, rym, zwrotka, refren. Krążek ten, mimo, że nie wniósł w warstwie muzycznej nic nowego w hip hopie, do to 'must ave' się zalicza - punkt zwrotny w polskim hip hopie - od tego albumu zaczęła się lawina innych wykonawców tego gatunku.
Oprócz tego "F3" o którym już wspominałem, a także "Piątek 13" czyli powrót do klasycznego hip hopu, czy koncertówka "Na rzywo w mózgu" - dęciaki, liczne jamowania, sporo snippetów, żywe instrumenty a także Pablo Hudini na drugim mikrofonie. Koncert za najlepszych czasów działalności Tworzywa - coś jak dla nas Rattle & Hum Video.