Jeśli chodzi o UC to też jedna rzecz jest ciekawa.Niektórzy na tym forum uważają ją za arcydzieło a inni za tragedie.Ktoś z nas więc siła rzeczy nie może mieć racji,czyż nie?
Kluczem jest nabranie dystansu do negatywnych opinii innych ludzi. Szczególnie trudne jest to na tym forum, gdzie niektórzy forumowicze lubią soczyście wyrażać swą pogardę dla nielubianych przez siebie tworów Jednak mimo wszystko mam wrażenie, że koniec końców wszyscy się wzajemnie lubią i szanują, a to jest w tym wszystkim najważniejsze. Szczerze to dużo bardziej wolę takie balansowanie na granicy konfliktu zbrojnego niż słodkie wymienianie się zdjęciami z cukierkową orgią w komentarzach (to wcale nie odnosi się do naszej fejsbukowej grupy ).
Ja należę do grupy, która zachwytów nad UC nie rozumie, kawałek dla mnie ciekawy, ale nic specjalnego, dawno mi się znudził. A już tego wspaniałego Edge'owego riffu to się w ogóle nie mogę doszukać
najlepszych kawałków z tej płyty, czyli Crazy Tonight czy Stand Up Comedy
O, już masz tu klasyczny przykład niezgody, dla mnie Crazy Tonight może co najwyżej się sprawdzić jako piosenka promująca jakąś disneyowską bajkę. Za to ze Stand Up Comedy się zgodzę, zwłaszcza "we are made of stars!" ma moc.
Dla mnie najlepsze utwory NLOTH to Fez-being born, NLOTH ("I'm traffic cop, due de marais/ The sirens are wailing but it's me that wants to get away" to jeden z moich ulubionych muzycznych tekstów), MoS i Cedars of Lebanon. No za white as snow i Breathe też przepadam (tutaj absolutnie się z Johnny99 nie zgadzam, że to kiepski utwór!).
Za to Magnificent, UC i Crazy tonight to dla mnie - skip, skip, skip. GOYB - lubię, ale nie lubię. Kawałek mógł być świetny, ale IMO jaj w produkcji zabrakło. No a na żywo Bono nie daje rady.
Podsumowując, dla mnie, NLOTH to kawał dobrej płyty, ale słowa Johnnego99 (o tym, że nowy zespół by się na niej nie wybił) rzuciły mi jakieś nowe światło na nią, i z tym muszę się zgodzić. No ale raczej wynika to z tego, że teraz, żeby zespół się wybił, musi wydać rewelacyjną płytę, a nie tylko dobrą. Jak JVD napisał to nie matematyka i ja oceniania systemem 0-1 nie lubię.
EDIT:
Tak sobie pomyślałem, że gdyby zamiast albumem, No Line on the Horizon był EPką:
1.No line on the Horizon
2.Moment of Surrender
3.Unknown Caller
4.Fez - being born
5.White as Snow
6. Cedars of Lebanon
to by była dużo bardziej wartościowym tworem niż album, nie byłoby tego całego shitu, który zaniża wartość tej płyty, a jestem pewien, że i prasa i fani rozpływaliby się w zachwytach. I trasę spokojnie można by z tego zrobić. A kawałki jak magnificent, Stand Up Comedy, Breathe mogłyby wyjść jako single między-albumowe albo na reedycjach. W ogóle mam wrażenie, że przy takim stażu, łatwiej i lepiej byłoby już im jechać na EPkach, mniej wysiłku, ta sama albo większa wartość artystyczna, a trasę też się by zrobiło.