Jump to content


Photo

Rate this, babe!


47 replies to this topic

#41 acr

acr

    mam tu fajne drzewko

  • Moderatorzy
  • 17 741 posts
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:skądinąd.

Posted 08 lipca 2008 - 11:19

tak jak było to w przypadku "How To Dismantle An Atomic Bomb", która dostała... a może przytoczę fragment:
ocena 1.2.

Bez komentarza...



Recenzja ponoć była żartem.
W pewnych kręgach wypada jeździć po U2. Trudno.
Ale ATYCLB recenzowana przez Borysa De. była całkiem poważnie.

#42 Johnny99

Johnny99

    Nothingman

  • Members
  • 10 523 posts
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:Club Tip Top

Posted 08 lipca 2008 - 15:33

A ja jestem ciekaw jak się ma to 6.5 na Pitch do 3.5 na Porcysie dla Coldplayerów...


A jak się ma mieć ?

ocena 1.2. Bez komentarza...


Bez sensu jest brać tę recenzję na poważnie ( a zdarzało się to nawet stałym czytelnikom Porcysa ! ). To po prostu parodia stylu recenzentów tzw. " popularnych magazynów ".

Która ocena dzieła będzie Twoim zdaniem najbardziej wiarygodna?


Ale co to znaczy " wiarygodna " ? Ja nie rozpatruję kwestii, czy istnieje piękno obiektywne itp. Ja rozpatruję kwestię wartościowości opinii. Podam przykład - p. Piotr Kaczkowski jest fanem Linkin Park ( nie zmyślam ). Jego opinia na temat tego zespołu jest, z racji jego wiedzy i doświadczenia, znacznie bardziej wartościowa, niż opinia jakiejś zbuntowanej gimnazjalistki, która kofa Czestera. I także dla mnie jest znacznie bardziej wartościowa - tzn. prędzej wezmę pod uwagę opinię Kaczkowskiego, niż tej gimnazjalistki. Ani jedna ani druga nie zmieni jednak mojego obecnego stosunku do tego zespołu ( bo jest on sprecyzowany ), i wcale nie chodzi tu o to, kto ma rację - bo rację w sztuce ma się ostatecznie zawsze dla siebie.
Drink Scotch whiskey all night long
And die behind the wheel

Tak uważam.

#43 cezar

cezar

    Użytkownik

  • Members
  • 695 posts

Posted 08 lipca 2008 - 18:16

Ale co to znaczy " wiarygodna " ?


Przecież sam odpowiedziałeś na to pytanie właśnie.

I także dla mnie jest znacznie bardziej wartościowa - tzn. prędzej wezmę pod uwagę opinię Kaczkowskiego, niż tej gimnazjalistki. Ani jedna ani druga nie zmieni jednak mojego obecnego stosunku do tego zespołu ( bo jest on sprecyzowany )...


Wydaje mi się, że oba zdania są sprzeczne ze sobą!

i wcale nie chodzi tu o to, kto ma rację - bo rację w sztuce ma się ostatecznie zawsze dla siebie.


Racji w sztuce się nie ma!

#44 Johnny99

Johnny99

    Nothingman

  • Members
  • 10 523 posts
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:Club Tip Top

Posted 08 lipca 2008 - 19:45

Wydaje mi się, że oba zdania są sprzeczne ze sobą!


A dlaczego ? Co innego " wziąć pod uwagę daną opinię ", a co innego ją podzielić.

Racji w sztuce się nie ma!


Ale ja piszę dokładnie to samo - każdy ma rację = nikt nie ma racji.
Drink Scotch whiskey all night long
And die behind the wheel

Tak uważam.

#45 cezar

cezar

    Użytkownik

  • Members
  • 695 posts

Posted 09 lipca 2008 - 10:27

A dlaczego ? Co innego " wziąć pod uwagę daną opinię ", a co innego ją podzielić.


Masz rację Johnny, ale moja racja jest lepsza ;)

#46 Johnny99

Johnny99

    Nothingman

  • Members
  • 10 523 posts
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:Club Tip Top

Posted 09 lipca 2008 - 15:35

A moja jest mojsza :D
Drink Scotch whiskey all night long
And die behind the wheel

Tak uważam.

#47 Johnny99

Johnny99

    Nothingman

  • Members
  • 10 523 posts
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:Club Tip Top

Posted 30 września 2008 - 18:03

Szukałem, szukałem, i znalazłem - doskonały ( jak zresztą wszystkie ) felieton Piotra Wierzbickiego o sposobach oceniania muzyki. Dotyczy wprawdzie muzyki poważnej, ale z powodzeniem pasowałby także do popularnej - wystarczy podmienić kilka nazw.. Polecam !

Próbujemy kompozytorów oceniać. Wystawiamy dziełom cenzurki. Coś stawiamy wyżej, a coś niżej. Mamy w głowie jakąś tam hierarchię, subiektywną rzecz jasna, indywidualną i wcale niekoniecznie zwerbalizowaną. Hierarchia wymaga zaś kryteriów. Jak odróżniamy lepsze od gorszego w mowie dźwięków? Cóż stanowi dla nas miarę przykładaną do twórców i ich dzieł?

Może nowatorstwo... Z pozoru wszystko się wyjaśnia: po jednej stronie zwrócony ku przeszłości Rachmaninow, po drugiej Prokofiew światoburczy - to oczywiste, że ten drugi jest górą. Ale kryterium okazuje się zawodne: Jan Sebastian Bach był głuchy na stylistyczne nowinki, jego synalkowie, wprost przeciwnie, to awangardyści, nowatorzy, wynalazcy - i nic z tego absolutnie nie wynika, on jest wielki, oni zajmują zaszczytne miejsca w drugim rzędzie.

Może oryginalność, nieporównywalność, osobność... Tutaj też niby wszystko jest w porządku: pierwsze miejsce otrzymuje bezapelacyjnie Chopin, twórca dzieł najbardziej niepodobnych do niczego. Ale co z miejscem ostatnim? Skazać by trzeba na ten los haniebny całe morze najcudowniejszej muzyki: księgi renesansowych madrygałów, których piękno stanowi jakość ponadindywidualną, suwerenną, jest bowiem samym czystym pięknem brzmienia.

Może zwięzłość, przybosiowskie "najmniej słów"... Coś z pewnością jest na rzeczy: tu górą są miniaturzyści - Chopin, za nim Domenico Scarlatti, Schumann, Webern. Ale przykładać tę miarę do Wagnera, Mahlera, Ryszarda Straussa, Schuberta, Beethovena w IX Symfonii i w ten sposób skreślić muzykę, która żywi się czasem, czerpie swą siłę z powtórzeń?

Może gęstość przekazywanych informacji, znaczeń zapisanych dźwiękami... Dajemy szanse nieminiaturzystom, nie skreślamy Wagnera, Mahlera, Ryszarda Straussa, Schuberta, Beethovena w IX Symfonii i bierzemy na warsztat bachowską "Pasję według św. Mateusza". Jest zwięzłości zaprzeczeniem, trwa ponad dwie godziny, zdarzają się spadki napięcia, wręcz dłużyzny. Ale gdy próbujemy zanucić któryś z jej motywów, na oko melodyjny, prosty, utykamy już po paru taktach: zbyt dużo tam - w każdej najkrótszej sekwencji - głosów, nieoczekiwanych dźwięków, zwrotów akcji. Bach jest skrajnie gęsty, Chopin tylko odrobinę mniej, Vivaldi i Mozart znacznie mniej - ich nucimy bez trudu. Ale czy od razu potępimy?

Może uniwersalizm, rozległość wykorzystywanych składów, gatunków, form... Mozart, który potrafił skomponowac wszystko, byłby tu pierwszy, okopany w fortepianie Chopin - ostatni. Ale czymże zawiniła Sonata h-moll, że nie paraduje w towarzystwie opery buffo i divertimenta na orkiestrę dętą?

Może szerokość duchowego spektrum... Bach, Beethoven, Chopin, Szostakowicz ogarniali treścią swych dzieł niemal pełne spektrum duchowości. Haydn eksploatował jego taki bardziej zwyczajny środek. Zdarzali się też tacy, co wydawali z siebie tylko jeden przejmujący ton. Ale co sonaty Scarlattiego tracą na tym, że poczynają sobie z wdziękiem i nie uderzają w wielki dzwon?

Może w końcu wymowność motywów, tematów, melodii... Teraz górą będą Mozart, Chopin, Schubert. Lecz co w takim razie z Haydnem? Tworzył najświetniejsze symfonie, najdoskonalsze kwartety - a ich motywy bywają całkiem błahe.

Nie ma j e d n e g o upragnionego kryterium. Trzeba jakoś godzić wszystkie. Piękno zdaje się wymykać, chować się w rozmaitych zakamarkach dzieła. Z muzyką bowiem tak samo jest jak z samym życiem: kto spróbuje ją prześwietlić jedną formułką, popadnie nieuchronnie w sprzeczność albo w śmieszność.


( za wyborcza.pl )
Drink Scotch whiskey all night long
And die behind the wheel

Tak uważam.

#48 acr

acr

    mam tu fajne drzewko

  • Moderatorzy
  • 17 741 posts
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:skądinąd.

Posted 30 września 2008 - 23:42

Nie ma j e d n e g o upragnionego kryterium. Trzeba jakoś godzić wszystkie. Piękno zdaje się wymykać, chować się w rozmaitych zakamarkach dzieła. Z muzyką bowiem tak samo jest jak z samym życiem: kto spróbuje ją prześwietlić jedną formułką, popadnie nieuchronnie w sprzeczność albo w śmieszność.


Otóż to.
Jak napisałem na gg, czytając ten tekst miałem wrażenie, że sam bym mógł go, innymi słowami, napisać.
W sumie wygląda to tu na zbiór ogólników, oczywistości, ale ktoś to w końcu musiał spisać i powiedzieć jasno.

Przepisanie tego na muzykę popularną nie jest też żadnym problemem, jak napisałeś, podmienić nazwiska i już mamy zgrabne podsumowanie tego, o co w tu chodzi. A raczej, o co nie chodzi.

Rozwijając ten ostatni, zacytowany akapit, przyjmujemy bardzo różne kryteria, również (a może przede wszystkim w ocenie muzyki popularnej) subiektywnie emocjonalne. Zestawienie lepsze/gorsze, przy ocenianiu dzieł innymi kryteriami może wydawać się niecelowe, ale jednak, zakładając że bazujemy głównie na emocjach, szeregujemy wg. intensywności emocji, wrażeń, jakie wywołują w nas dźwięki, choćby były to emocje bardzo różne. Do tego dokładamy też podejście "techniczne", już drugorzędne, ale też bardzo ważne.
I jeszcze, już na przykładzie, stawiać Pink Floyd w jednym rankingu, obok Afro Kolektywu? Jak najbardziej, bo mimo iż przyjmujemy różne, z tych wspomnianych, kryteria oceny ich muzyki, w każdym z kryteriów osiągnąć mogą, dajmy na to, najwyższy poziom. A tu pojawia się problem, które kryterium ważniejsze. I cóż. Tu jest jesteśmy więźniami własnego subiektywnego umysłu ;)

Z tego całego misz maszu emocji i analizy, lepimy swój własny obraz dzieła, który to, całościowo, porównany z innymi, umiejscawiamy w danym miejscu na drabinie skali.

I trochę dygresyjnie, ale pomyślałem teraz: na czym polegać ma więc dziennikarstwo muzyczne, pisanie recenzji, pisanie o muzyce? Na nie sileniu się na nierealny obiektywizm, a na pisaniu swojego, nie popadając jednocześnie we wrażeniowo-emocjonalny bełkot, próbować go, choć to bardzo ciężkie, uzasadnić, naprowadzić czytelnika, pozwolić mu zrozumieć, czemu oceniamy tak, a nie inaczej. Z czym się zgodzi, albo nie zgodzi.

Pomijając braki w pewnych miejscach, już nie mam siły pisać, to jest to najbliższe temu, co myślę o całej sprawie w tej chwili.

Edited by acr, 30 września 2008 - 23:45 .




Reply to this topic



  


1 user(s) are reading this topic

0 members, 1 guests, 0 anonymous users