Co nowego w muzyce?
#741
Posted 19 lipca 2010 - 21:14
#742
Posted 19 lipca 2010 - 21:39
Chociaż moja opinia może nie być obiektywna, dla mnie IM było zawsze nie-słuchalne.
of Future Past
the magician longs to see...
one chants out
between two worlds
Fire - walk with me.
#744
Posted 19 lipca 2010 - 21:55
IM kiedys nagrywalo kapitalne albumy, teraz daja "tylko" kapitalne koncerty
Kwestia gustu.
Poziom 'mrocznego lukru' na tych albumach IM które mam (prezenty z czasów gimnazjum od kumpli którzy chcieli żebym dołączył do ich metalowej braci - jakoś się nie nigdy tak nie ułożyło) jest dla mnie odrzucający. Plus mnie taka rąbanka zwyczajnie nudzi, nawet jak czuję powera przez pierwszą minutę jakiegoś utworu to i tak jego sztampowość mnie męczy. Choć ponoć pod tym względem 'A Matter of Life and Death' się wybijał. ?
of Future Past
the magician longs to see...
one chants out
between two worlds
Fire - walk with me.
#745
Posted 19 lipca 2010 - 22:03
Ten klip to szczyt kiczu.
W takim razie niewiele ich klipów musiałeś widzieć
Choć ponoć pod tym względem 'A Matter of Life and Death' się wybijał. ?
Chyba in minus Choć jest faktem, że recenzje miał dobre, niekiedy znakomite - co bardzo trudno zrozumieć..
#747
Posted 20 lipca 2010 - 03:37
Rzeczywiście, niewiele. To jest przynajmniej jakieś takie awangardowe (^^) albo zwyczajnie wkurza mnie gdy ktoś wydaje, jak sam zauważyłeś, dużo forsy, na coś tak tandetnego.
Chyba in minus Choć jest faktem, że recenzje miał dobre, niekiedy znakomite - co bardzo trudno zrozumieć..
Z płyt IM w jakimś tam sensie podobał mi się 'Brave New World', ale z wczesnych albumów z Dickinsonem podobają mi się średnio jeden, dwa utwory z pojedynczej płyty ('Hallowed Be Thy Name' to potęga na przykład). Reszta już mnie irytuję tą taką swoją, you know, 'aaale jesteśmy mroczni, sejtan!, mamy patetyczno-mroczne teksty o niczym i kukły na koncertach!'.
of Future Past
the magician longs to see...
one chants out
between two worlds
Fire - walk with me.
#748
Posted 20 lipca 2010 - 07:06
Uwielbiam, o czym zreszta nie raz pisalem, the number of the beast- album praktycznie bez slabego momentu:]
Noo, bez przesady, to dobra płyta, ale dla mnie niekoniecznie najlepsza - przynajmniej kilka lubię bardziej. Ale który gitarzysta nigdy nie uczył się Hallowed Be Thy Name ?
Reszta już mnie irytuję tą taką swoją, you know, 'aaale jesteśmy mroczni, sejtan!, mamy patetyczno-mroczne teksty o niczym i kukły na koncertach!'
No fakt, ale to nigdy przecież nie było na poważnie. To taka wierzchnia warstwa - ale pod spodem są utwory inspirowane np. powieścią "Imię Róży" albo życiorysem Aleksandra Wielkiego (Bruce Dickinson jest historykiem z wykształcenia, Steve Harris z zamiłowania).
#749
Posted 20 lipca 2010 - 16:56
Helloween Unarmed - Best Of 25th Anniversary (2009)
Wydawanie płyt z KLASYCZNYMI UTWORAMI W NOWYCH WERSJACH nie jest jakąś specjalnie oryginalną formą celebrowania rocznic istnienia zespołów. Ostatnio wręcz modną praktyką w świecie cięższego rocka stało się ponowne nagrywanie starych płyt, aby nareszcie mogły brzmieć "tak, jak zawsze chcieliśmy, bo na to zasługują". Świętująca swoją srebrną rocznicę niemiecka legenda power metalu nie poszła za tymi banalnymi ideami. Nie nagrała też np. płyty unplugged. Stworzyła coś w rodzaju.. autopastiszu, o czym przekonywał już pierwszy singiel i teledysk promujący Unarmed - klasyczny przebój Dr Stein z drugiej części helloweenowego opus magnum, Keeper Of The Seven Keys, w wersji, hmmm, powiedzmy: kabaretowej - dęciaki jak u nie przymierzając Springsteena, a w klipie muzycy przebrani za Blues Brothers. Szczerze mówiąc, z początku nie bardzo mi to odpowiadało, ale mówiłem sobie: jeee tam, przecież jeden kawałek, i to jeszcze z taaakiej okazji nie zaszkodzi. Tymczasem okazało się, że wychodzi cała TAKA płyta. Eeee. Pierwsza myśl: no to będzie piękna tragedia. Tymczasem efekt końcowy okazał się nieomal rewelacyjny! Owszem, całość należy zinterpretować jako pastisz, ale trzeba pamiętać, że Helloween nigdy nie byli zespołem facetów we flanelowych bluzach. Niepoważne mieszało się u nich z poważnym zawsze i nieraz w trudnych do oszacowania proporcjach. I tak: I Want Out (kolejny hicior z drugiego Keepera) w wersji z chórkiem dziecięcym z jednej strony śmieszy, a z drugiej, odarty z powermetalowej ornamentyki, utrzymany w akustycznej stylistyce dopiero teraz brzmi jak.. właściwie jak protest song, budzący skojarzenia nawet z Another Brick In The Wall (kto wcześniej zwrócił uwagę na tekst tego utworu?). Perfect Gentleman brzmi jak The Pogues - którzy byli w podobny sposób niejednoznaczni.. z kolei Eagle Fly Free, w oryginale typowy wymiatacz, tutaj jest folkową balladą z kobiecym wokalem, natychmiast kojarzącym się z taką czy inną Joni bądź Joan. Tymczasem If I Could Fly i Falling To Pieces poszły w innym kierunku - pierwszy to jakby Sting, i to raczej późny, drugi natomiast został zrobiony na chill-outową czy tam smoothową balladę, taką w sam raz do programu Marka Niedźwiedzkiego. Jest jeszcze trzeci kierunek - orkiestra. W ten sposób potraktowano nie tylko standard nad standardami, keeperową balladę A Tale That Wasn't Right, ale także zapomnianą (niesłusznie) Forever And One (Neverland) z albumu The Time Of The Oath. Zwłaszcza ta druga, zaczynająca się fortepianem znacznie ubogacającym pierwotną strukturę akordową, wypada po prostu wspaniale. Trzeba też wspomnieć o itunesowym bonusie, mniej znanym i mniej przebojowym fragmencie płyty Master Of The Rings, czyli Why?, który w efekcie - z racji mniejszego niż w wielkich hitach skoncentrowania na melodii - ukazuje prawdziwą moc drzemiącą w gitarach akustycznych, którą trzeba jedynie umieć wyzwolić.
Ale to jeszcze nic. Daniem głównym płyty jest coś absolutnie wyjątkowego: 17-minutowa suita, złożona z połączonych ze sobą trzech kluczowych kompozycji keeperowej trylogii (łącznie z kontrowersyjną trzecią częścią, The Legacy, sprzed paru lat): Helloween, Keeper Of The Seven Keys i King For A 1000 Years. Tu już nie ma żartów - rzecz została przygotowana z udziałem Praskiej Orkiestry Symfonicznej i pełnowymiarowego chóru. I nie tylko nie są one tutaj tłem, ale wręcz nadają pierwszoplanowy ton większości fragmentów. Nie orientuję się kto to zaaranżował, ale wrażenie jest piorunujące. Pierwsze skojarzenie to, oczywiście, S&M - jednak o ile Metallice nie bardzo się udało pogodzić jedno z drugim (no i nie mieli chóru), o tyle w przypadku Helloween od pierwszych dźwięków słychać, że są w domu i nic lepszego niż taka oprawa nie mogło im się przytrafić. Chóralnego refrenu Keeper.. po prostu trzeba posłuchać. A może raczej: doznać.. tym dziełem wyjadacze z Hamburga przechodzą do historii rocka nie tyle jako kolejny zespół podejmujący próbę zmierzenia się z symfonią, ile jako jeden z nielicznych zespołów, który osiągnął w tym pełny sukces. Reszcie, nie wyłączając Metalliki, chciałoby się powiedzieć: słuchajcie i uczcie się..
Owszem, nie wszystko tu jest idealne. Można narzekać, że Future World niespecjalnie się udało (choć sytuacje ratuje solo na perkusjonaliach) - nie od dziś wiadomo, że, podobnie zresztą jak w I Want Out, zmiany tonacji nie wychodzą tu na dobre. Można podnosić, że brudny wokal Andy'ego Derisa dość przeciętnie wypada w popowej stylistyce. Że nie zaproszono Michaela Kiske (czy dałby radę?). Że nie ma jeszcze kilku kawałków, np. mojego ukochanego Push, którym jeszcze mieszkając na stancji walczyłem na regulatory z mieszkającymi obok fanami techno, albo Laudate Dominum (z tej samej płyty zresztą), chyba jedynego utworu w historii rocka z.. łacińskim tekstem (i to wcale nie satanistycznym, wręcz przeciwnie). Można było do niego zaprosić Gregorian, to w końcu też Niemcy. Nie ma niczego z ostatniej płyty - prawda, że przeciętnej - nie ma wreszcie żadnego utworu premierowego. Ale to detale. Ważne, że przyjemność ze słuchania jest pierwszorzędna, a jednocześnie album bardzo intensywnie zachęca do ponownego sięgnięcia po dyskografię zespołu. I taki właśnie mam plan na najbliższe dni. No to jak.. up the Helloweens ?
#750 Guest_piotrek85_*
Posted 20 lipca 2010 - 19:52
http://www.youtube.com/watch?v=oEDhY9H0f08
#752
Posted 24 lipca 2010 - 10:31
Obie, wraz z teledyskiem California Gurls, ujawniają ideę podstawową - ma być maksymalnie kiczowato i perwersyjnie. Katy zapowiedziała, że nowym album będzie "waszym ulubionym guilty pleasure", a sama płyta i dołączona do niej książeczka zostaną nasączone zapachem.. waty cukrowej. No cóż, pozostaje czekać do pierwszego.. wąchania.
#754
Posted 13 sierpnia 2010 - 21:06
Wyciekł także już nowy album Iron Maiden..
.. można go posłuchać w całości nawet na youtube (przynajmniej przez jakiś czas, więc radzę się spieszyć). Wprawdzie przebicie A Matter Of Life And Death nie było specjalnie trudnym zadaniem (przesłuchałem sobie to ostatnio kolejny raz, specjalnie na okazję najnowszego wydawnictwa i nie mam już żadnych wątpliwości - przy czym nie obchodzą mnie zupełnie entuzjastyczne recenzje - że jest to toporny, nudny, obrażający wszelkie muzyczne standardy snujący się w nieskończoność glut, zdecydowanie najgorszy album zespołu i jeden z najgorszych albumów, jakie w ogóle słyszałem w życiu) i to zadanie zostało, oczywiście, zrealizowane - inny scenariusz musiałby oznaczać chyba koniec zespołu - ale na dodatek udało się dołożyć parę ciekawostek. Nie jest to powrót do popowego stylu znanego z albumów Brave New World i Dance Of Death, raczej lecimy dalej wstecz, znać wpływ retrospektywnych tras, nie byłoby specjalnie trudnym zadaniem przyporządkowanie nowych utworów odpowiednim klasycznym płytom, nad całością unosi się trudny do sprecyzowania duch czy klimat "starego" Iron Maiden, którego - mimo formalnie niewielu zmian w muzyce - nie słyszeliśmy od bardzo dawna, czego może nie byliśmy nawet świadomi. Oczywiście, wszystkie schematy zostały zachowane, dalej mamy proste gitarowe melodyjki, czwórkowe refreny, basowe galopady, obowiązkowy patos we wstępach, niczego nowego się z tej płyty nie dowiemy (jak zwykle kilka fragmentów zakrawa wręcz na autoplagiat). Niemniej słucha się całości z wyjątkową przyjemnością, nieznaną od czasów co najmniej BNW. Na początek można spróbować The Man Who Would Be King - bardzo klimatyczny powrót do okolic Somewhere In Time, czyli tych, w których zapoczątkowana została polska historia Iron Maiden.
#756
Posted 19 sierpnia 2010 - 21:05
#757
Posted 21 sierpnia 2010 - 09:04
(oczywiście, nie tylko z tego powodu fani U2 powinni się interesować Youngiem. Jeżeli legendy ludowe mówią prawdę, już w szkole Edge imponował Bono głównie tym, że lepiej od niego grywał na przerwach The Needle And The Damage Done..)
Pięć nowych utworów zaprezentował Neil na ostatniej solowej trasie. W niektórych słychać pewne charakterystyczne klimaty.
#758
Posted 23 sierpnia 2010 - 20:10
http://www.youtube.com/watch?v=HRP7PY2i57o
który brzmi jak istna kontynuacja Can't Cook (Who Cares ?), aż specjalnie zajrzałem, czy aby na pewno nie maczał w tym paluchów pewien pan na B.. jest nawet solo na saxie ! i..
http://www.youtube.com/watch?v=TYgaGV7PWzM
który zdaje się być jednym z dowodów na to, jakie zamieszanie na rynku pop w Ameryce zrobili kolesie z OneRepublic (wielka szkoda, że nie zostali zaproszeni do tego kawałka).
To tyle na razie, a co dalej ? Cóż..
P.S. w przyszłym roku Katy zadebiutuje na ekranie. Zagra Smerfetkę. Coś jeszcze ?!
#759
Posted 08 września 2010 - 13:30
'Radioactive' pierwszy singiel z nowej płyty Kings of Leon. Premiera płyty w połowie października.
Reply to this topic
2 user(s) are reading this topic
0 members, 2 guests, 0 anonymous users