08/28/1993 RDS Showgrounds - Dublin, Ireland - wielki finał Zooropa Tour
Widzów: 36.000
Zoo Station, The Fly, Even Better Than The Real Thing, Mysterious Ways, One / Hear Us Coming (snippet) / Unchained Melody (snippet), Until The End Of The World, New Year's Day, Numb, Tryin' To Throw Your Arms Around The World, Sweet Dreams (snippet) / Wedding March (snippet) / Angel Of Harlem, When Love Comes To Town, Stay (Faraway, So Close!), Satellite Of Love, Bad / Candle In The Wind (snippet) / Fool To Cry (snippet) / The First Time (snippet), Bullet The Blue Sky, Running To Stand Still / The End (snippet), Where The Streets Have No Name, Pride (In The Name Of Love)
encores: Desire / You Make Me Feel So Young (snippet), Help (snippet) / Ultra Violet (Light My Way) / My Way (snippet), With Or Without You, Love Is Blindness, Can't Help Falling In Love
comment: Desire is not played again until 11 September 1997, Lisbon. Bad is not played again until 30 January 1998, Sao Paulo. Ultra Violet is not played again until 29 June 2009, Barcelona. Last full U2 performance of When Love Comes To Town until 15 May 2015; in between, Bono and Edge performed it with BB King on 26 October 2008.
Powiem wam tak - nie, rzeczywiście nie widziałem Zoo TV, bo w dniu, w którym U2 dawali ostatni koncert Zooropa Tour w Dublinie, 28 sierpnia 1993 r., byłem zajęty głównie szykowaniem się na nadchodzący szybkimi krokami pierwszy dzień szkoły, w drugiej klasie podstawówki. Ale ponieważ niedawno okazało się, że na niniejszym forum są osoby, które żyją krócej niż ja słucham U2 (sic!), to mimo wszystko stwierdzam, iż dziś sam jestem dziadkiem, więc cóż mógłbym wam zaoferować lepszego z trasy Zoo TV niż show, na który właśnie teraz przychodzi kolej. To jest dla mnie wyjątkowy bootleg, nie tylko dlatego, że był w ogóle jednym z pierwszych, jakie zdobyłem (a na pewno pierwszym z tej trasy, choć możliwe że ex aequo ze składanką "Rubber Ball & Liquor"), ale także dlatego, że towarzyszył mi w pewnym dość stresującym momencie życia, a mianowicie w dniu matury. Otóż, rozumiecie, było to o tyle stresujące, że próbna poszła mi, bardzo oględnie mówiąc, nie za ciekawie; więc tej właściwej *trochę* się obawiałem (a to nie były jeszcze te czasy, kiedy do zdania wystarczało mieć "30% z testu"; nie było żadnych testów, a oceny były normalne), a w tym decydującym dniu obudziłem się tuż przed wschodem słońca, kompletnie przerażony. I cóż, zrobiłem to, co już od dawna (i do teraz) robię w takich momentach - włączyłem U2, pierwsze co mi wpadło w ręce z półki. I był to właśnie ten koncert, zatytułowany bodajże "Zoo Europa". Było to ponad 13 lat temu, a pamiętam jak dziś. Więc widzicie, to tak czy inaczej nie jest dla mnie taki zwykły, kolejny show - a przecież on jest jednocześnie całkowicie obiektywnie niezwykły. Właściwie nie wiem, czy w ogóle jest sens pisać o bootlegu, który słyszał chyba każdy, słynącego nie tylko z doskonałej jakości (niby broadcast, ale one też bywają różne; ten jest idealny, klarowny, a zarazem ostry, treściwy, chciałoby się powiedzieć - samo rockowe mięcho), ale także z pełnego zaangażowania występu samego zespołu, który doskonale zdaje sobie sprawę i czuje, że słyszy go przez radio cała Europa (przynajmniej ta zachodnia). "welcome to Zoo TV, yo! And for those tuning in on Zoo radio, welcome to Dublin city!" przywitał się Bono po The Fly (kurde, znam na pamięć wszystkie te jego odzywki, ileż razy ja tego słuchałem), w którym skądinąd zapodał na początek bardzo fajny dwuakordowy riff na akustyku, wreszcie słyszalnym. Powróciły zresztą także i inne klasyczne bon-moty, w rodzaju "this is all very interesting, but not very rock'n'roll, so... next!", gdy wokalista natrafił podczas seansu telewizyjnego przed Even Better na jakąś niemiecką stację, a gdy następnie jakiś facet zaczął wspominać coś o "refugees" Bono od razu skontrował, że "yeah, that's the thing about TV.. when something serious comes on, you just change the channel". W końcu wpadła jakaś muzyka.. "yeah, that's more like it, Heartbreak Hotel, Love Me Tender, twenty four original supersounds, and you get them free on Zoo TV!" (mógłbym wszystko mówić razem z nim, pamiętam każde słowo), słowem, na pewno jedne z lepszych channel hopping na całej Zoo TV. The Edge tym razem nie kryguje się z plumkaniem w wyciszeniu MWays, zresztą w ogóle wszystko płynie doskonale, nie słychać w ogóle żadnej napinki, a wiemy, że to bynajmniej nie jest w przypadku U2 takie oczywiste. "Let's play this one for people of Sarajevo.. how politicians learned nothing in sixty years", zapowiedziałem wraz z Bono One, w którym zresztą The Edge machnął się na początku "górki" w ostatnim "one love!" i musiał szybko "wracać" na właściwy tune. A, cholera, w tle solówki Bono zaczął zapodawać.. własną, taki claptonowski motyw na paru akustycznych dźwiękach, nie słyszałem tego wcześniej, czad! Szkoda, że nie odważył się zagrać She's A Mystery To Me zamiast standardowego Unchained Melody.. może to już by było za wiele absolutu w absolucie. W NYD Bono zdradza już pierwsze oznaki zadyszki, początkowe górki mu nie wyszły, w Numb natomiast The Edge'owi znowu coś nie udało się uruchomić efektu "pegasus" na gitarze, dzięki czemu, zamiast dźwięków jak z Super Mario Bros, dostajemy porządne, mięsiste riffowisko - mnie to osobiście odpowiada. W ogóle, fajnie jest wreszcie gadaninę Edge'a usłyszeć, bo na poprzednich bootlegach był z tym lekki problem.. jak wiadomo, na koncercie była obecna Naomi Campbell, ówczesna narzeczona Adama, która pojawiła się na scenie w trakcie Tryin' (podczas którego, nawiasem mówiąc, Bono miał odrobinę problemów z trafieniem w tonację, zwłaszcza w początkowych fragmentach.. czyżby przedwczesny szampan?), co frontman skomentował słowami "nail me babe!", Naomi jednak ponoć całkowicie go zignorowała, całą uwagę (i kamerę) kierując w stronę basisty. Wrap your bass around the world! Warto tu zauważyć, że Edge, po kulminacji, wreszcie, zamiast powracać do motywu przewodniego, zaintonował sekwencję akordów, pochodzącą z pierwotnej wersji Tryin', którą można usłyszeć na Axtung Beibi Outtakes (w mojej edycji zatytułowanej bodajże "Going Down South"), czego nie robił już od jakiegoś - zbyt długiego - czasu; potem trochę kombinował również w plumkaniu, wprawdzie nie aż tak fajnie jak w Cork, ale i to należy docenić. Angel Of Harlem Bono zaczął oczywiście od cytatu ze Sweet Dreams, intonując następnie marsz weselny, ale nie zapominając również o głównej wszak bohaterce tej piosenki, czyli "Billy O'Holiday!". Fantastycznie wypadło powracające po kilkukoncertowej przerwie When Love Comes To Town, z wydatnym udziałem publiczności, i, oczywiście, z The Edgem śpiewającym ostatnią zwrotkę. "It's a fine thing, writing some songs and put'em on record while you're still on tour.. but it's another thing to try to play fuckin' thing!", to oczywiście wstęp do Stay (ciekawe, jak się radiowcom podobało brzydkie słowo). Satellite Of Love jest dedykowane "Zoo Tv crew, the best in the world, thank you!". Przed Bad Bono, korzystając z transmisji, zwrócił się do Michaela Jacksona "if you're out there.. I don't believe you're bad, guilty before you've been given a chance" (właśnie w lecie 1993 r. Jackson został po raz pierwszy oskarżony o pedofilię). Doskonały efekt zrobiła publika, która zaczęła gromko klaskać jeszcze zanim Larry zdążył wejść w kawałek na tamburynie. Na koniec znowu bardzo emocjonalny snippet z Candle In The Wind, a potem chyba jeszcze bardziej - z Fool To Cry. W przejściu z RTSS i Streets mieliśmy znów, po dłuższej przerwie, cytat z The End. Confessions tym razem miały charakter specjalny - wypowiadali się nie fani, ale członkowie ekipy technicznej, tłumaczący np. że "Rebecca spała z całą ekipą od świateł i wideo", "najtrudniejszą decyzją jaką musiałem podjąć przez całą tę trasę było to, jaką koszulę ubrać rano", "this is not a problem.. especially for those of us who are not going to Australia", "I'm not gonna confess they're not paying me enough.. give me back my dog!", generalnie, jak to zaznaczył jeden z wypowiadających się, "this is what we got when we shut down the Zoo confessionals" (w trakcie kilku wypowiedzi słychać wyraźnie zespół grający w tle). McPhisto przywitał się tajemniczym manifestem "I know you better than you know yourself.. what a night! what o show! Zooropa.. is all over!", na co publiczność, oczywiście, zareagowała głośnym buczeniem. Odwołując się następnie do biblijnych korzeni swej szatańskiej tożsamości, opowiedział superstar o swoich trudnych relacjach ze swoim Stwórcą, zadając sobie pytanie, czy rolę mediatora między nimi nie mogłyby przejąć United Nations. "Shall I give them a telephone call?". Tym razem jednak telefon jest fejkiem - odpowiada automatyczna sekretarka (czy raczej sekretarz), uprzejmie informując, że ONZ ma właśnie przerwę na lunch - celem zgłoszenia jakiejś nowej wojny bądź ludobójstwa należy zostawić nazwę swojego państwa po sygnale, ONZ obiecuje odzwonić. Na początku WOWY Bono znowu zacytował My Way i znowu należy się wkurzyć, że ograniczył się do trzech słów.. mógłby zaśpiewać więcej, taki fajny snippet by był. No i jeszcze Can't Help na koniec, także z wydatnym udziałem publiczności. "Elvis is still in the building.. goodnight Dublin city!". Słuchaczom Zoo Radio Bono podziękować jakoś zapomniał.
I tyle, wy to wszystko, co napisałem, przecież wiecie. A jak ktoś nie wie, to powinien jak najszybciej tę wiedzę uzupełnić.
Na trasie Zoo TV został już tylko jeden przystanek - po drugiej stronie świata.