"Achtung Baby" vs. "The Joshua Tree"
#1
Napisano 31 sierpnia 2007 - 18:40
Achtung Baby: Moja ulubiona plyta. Troszke wyzej niz "Joshua" (ale tylko troszke). Cenie ja za to ze pomogla mi m. in. wybrnac z tego dola po utracie ukochanej i ponownie do Niej wrocic... Ale to juz inna historia Odpowiada mi jej klimat... Nie potrafie go opisac. Klimat "The Fly", "Mysterious Ways", "Until", a przy "Love Is Blindness" tancze wolnego z moja dziewczyna Kazdy utwor jest u mnie tutaj wazny... I charakter tej plyty... Idealnie odpowiada mojemu charakterkowi Plyta ta jest dla mnie jak powietrze. Musze ja choc raz dziennie przesluchac, inaczej jestem chory. Najlepiej to z rana. Sasiadów budze
Joshua Tree: Plyta przy ktorej nabieram dystansu i pokory do wszystkiego (Achtung mnie rozkreca ) Po "Mothers Of The Disappeared" wyjmuje plytke z odtwarzacza i nie mam ochoty na zarty, ani na rozrywke... Po prostu chce pobyc troche sam, i przemyslec swe zycie. Bardzo odmienna plyta od "Achtunga" ale rowna geniuszem...
#2
Napisano 31 sierpnia 2007 - 19:02
Nie wiesz Fly, co czynisz...
Dyskusje na ten temat już przeprowadzaliśmy, kiedyś jeszcze na forum heh.pl, potem tutaj, może zaraz poszukam. W sumie, temat rzeka i mogę się wykłócać w nieskończoność o oczywistą wyższość Joshua Tree, no zobaczymy..
#7 Guest_Panna Anna_*
Napisano 31 sierpnia 2007 - 19:26
#9 Guest_Mrówa_*
Napisano 31 sierpnia 2007 - 19:30
AB- Najlepsza płyta rockowa w historii.
TJT- Największe arcydzieło w histori muzyki.
Trudno stwierdzić która płyta jest lepsza.
TJT nigdy się nie nudzi, działa jak cudowny narkotyk, po prostu coś więcej niż muzyka.
AB jako całość, to najlepsza płyta rockowa w historii, daje niesamowitego kopa swoją \m/ocą, na dodatek trasa promująca tą płytę była genialna, przemyślana od początku do końca.
#10 Guest_u2megafan_*
Napisano 31 sierpnia 2007 - 19:35
Arcydzieło przemawia za TJT.Ja to ujmę tak.
AB- Najlepsza płyta rockowa w historii.
TJT- Największe arcydzieło w histori muzyki.
Trudno stwierdzić która płyta jest lepsza.
TJT nigdy się nie nudzi, działa jak cudowny narkotyk, po prostu coś więcej niż muzyka.
AB jako całość, to najlepsza płyta rockowa w historii, daje niesamowitego kopa swoją \m/ocą, na dodatek trasa promująca tą płytę była genialna, przemyślana od początku do końca.
#11
Napisano 31 sierpnia 2007 - 19:37
To ja się pozwolę sobie wypowiedzieć (...)
Ta pani mnie nie lubi, wkurzam ją itp. ale pozwolę sobie się z nią zgodzić
Trudności z wysłuchaniem Achtunga od początku do końca mam od dawna. Po pierwsze jest to szalenie niespójny album. Jedyne, co łączy wszystkie te kawałki, to to, że są inne niż to co U2 nagrało wcześniej. Po drugie.. jest to szalenie niespójny album na wielu płaszczyznach. Zbyt wielu. Pojedyncze utwory, sekwencje, po kilka - ok, spoko, idealnie. Ale nie potrafię słuchać Even Better'a a potem One, So Cruel i The Fly i nie odczuwać jakiegoś dyskomfortu, dysonansu. Poza tym, o czym pisałem ja, pisał Johnny, pisało pare osób, zestawienie utworów nieomal absolutnych z fajnymi, ale przeciętnymi, zwykłymi, pioseneczkami.
Nawet przewijający się cały czas temat miłości w różnych ujęciach do mnie nie trafia. Do tego czasem pretensjonalna linijka, czasem refren Ultraviolet, ech, na Joshua Tree nic takiego nie ma miejsca.
#12
Napisano 31 sierpnia 2007 - 19:49
JT jest najlepszą płytą zespołu jaką kiedykolwiek wydał i prawdopodobnie drugiego takiego przełomu U2 juz nigdy nie będzie miało (obym się mylił ) Płyta z klimatem poruszająca wiele spraw takich jak miłość (WOWY, RED HILL MINING TOWN), ból po stracie osób osoby (MOD czy OTH), samobójstwa (exit) czy niesprawiedliwości jaka dotyka ludzi mieszkających w afryce (WTSHNN) itd itp i na pewno jest takim przełomem jakim na początku był WAR (jak wiemy SBS traktuje o Krwawej niedzieli w Londonderry, czy NYD o Stanie wojennym w Polsce). Album ten ma swoisty "pustynny" klimat a chłopcy grają na nim trochę country. Głos Bono był wg mnie najciekawszy właśnie w późnych latach 80 i na albumie gra ogromną rolę. Pięknie żywiołowo śpiewane piosenki z tą zadziornością i ogromną pasją, co chyba nie powtarzało się zbyt często na kolejnych wydawnictwach U2. Cudowan gitara The Edga chociażby początek WTSHNN, czy agresywna gra w BTBS, czy moja ulubiona partia gitary w In God's Country - chciałbym, żeby kiedyś jeszcze zagrał coś podobnego. O Adamie zawsze wiadomo było, że grał prosto ale na tm albumie na prawdę jego "prostota" sięgnęła szczytu (pozytywnie oczyiście) kilka dźwięków powtarzanych w kółko (WOWY, Exit) może wydawać się nużące ale jakże nadają one klimat całym utworom. Larry też cudownie walił w bębny (BTBS czy Exit). To jest największa płyta zespołu i nie ma co porównywać jej z innymi płytami, bo każda ma inny, swoisty klimat.
AB - była na pewno przełomem po tych country, bluesowych płytach jakimi były JT i R&H - gdyż wg mnie zespół zauważył, że popadają w stagnacje i "kiszą się" w country bluesowych klimatach. U2 pokazali się tym albumem ze swojej mroczniejszej strony, bardziej niegrzecznej o tak bym to ujął (gdyż płyty z lat 80 były raczej wyważone spokojne a tu taki szok). No i Zoo Tv Tour - największa trasa koncertowa U2 (wg mnie). Telewizory, trabanty, Bono przebrany za alter ega takie jak The Fly MacPhisto czy Mirrorball man, tancerka brzucha, zmaina kanałów w telewizji ZOOTV, fantastyczne koncerty i nawet poźniejsza trasa Popmart wydaje mi się kontynuacja tego kiczu zaprezentowanego w ZOOTV nie była tak udana jak własnie ZOOTV. Po prostu mroczna strona U2. O piosenkach nie będę zbyt dużo pisał gdyż zapewne nudzi was juz mój i tak przydługi post : .
Na zakończenie dodam że obie płyty są przełomowe w karierze U2. JT pozwoliła zespołowi zostać jednym z największych zespołów rockowych świata, a AB pozwoliła odświeżyć brzmienie zespołu i pozwoliła wyznaczać nowe kierunki po dwóch albumach w takim samym klimacie jak JT i R&H (i jak widać zespół nie powtórzył tego samego błędu, co nie oznacza że uważam R&H za płytę złą).
#15
Napisano 31 sierpnia 2007 - 19:56
Co ma WTSHNN do Afryki? Bono tak mowil? Bo sam tekst raczej mi nie pasuje...
#16
Napisano 31 sierpnia 2007 - 19:59
@Mrówa: najlepsza płyta rockowa w historii - WAR
największe arcydzieło w historii muzyki - THE JOSHUA TREE
#18
Napisano 31 sierpnia 2007 - 20:05
Po pierwsze, usilujesz mnie wkur... wkurzyc... Nie pozwolilem ci do siebie mowic "Lamberciku", mozesz conajwyzej mowic Michale, choc raczej preferowalbym Panie Michale dla ciebie...
Co ma WTSHNN do Afryki? Bono tak mowil? Bo sam tekst raczej mi nie pasuje...
Huh no z tego co wiem to jednak ma duzo wspólnego z Afryką, chociażby jak oglądasz Chicago z VT to widzisz podczas WTSHNN flagi Afrykańskich państw (wiec chyba musi mieć coś wspólnego z afryką) a chociażby tekst The city's a flood And our love turns to rust We're beaten and blown by the wind Trampled in dust mówi o tym jak ciężko musi być Afrykanom.
Po za tym nie widzę powodu, żebyś musiał się tak unosić kolego Juz ci kiedyś mówiłem zawału możesz dostać jak sie będziesz tak irytował Poza tym apelował bym do Adminów o pouczenie kolegi który jednak próbóje łamać regulamin wulgaryzmami (tyle że nie dokończonymi ale wg mnie intencje też się liczą )
#19
Napisano 31 sierpnia 2007 - 20:05
@Mrówa: najlepsza płyta rockowa w historii - WAR
największe arcydzieło w historii muzyki - THE JOSHUA TREE
A czy największe arcydzieło w historii muzyki będące płytą rockową może nie być jednocześnie najlepszą płytą rockową w historii?
Jak dla mnie temat jest zupełnie abstrakcyjny. Bo jak można porównywać coś, co z założenia miało być zupełnie różne. Geniusz U2 przejawia się właśnie w tym, że nagrali w przeciągu zaledwie 4 lat dwa albumy z zupełnie różnych muzycznych planet.
#20
Napisano 31 sierpnia 2007 - 20:07
Otóż, słuchając obu albumów można usłyszeć 2 zupełnie inne klimaty i pogłosy, jednocześnie tak wspaniałe i tak pasujące, że.. no.
TJT, zawsze mam wrażenie że chłopaki śpiewają to w jakiejś opuszczonej szopie na pustkowiu, albo na jakimś pustkowiu czy coś Czuć uchem [coż za powiedzenie] pustynie, ranczo, piach... Zawsze uważam że na tej płycie chłopaki deczko zbliżyli się do country, choć nie wiem czemu. Ale ta przestrzeń którą słyszę, daje z drugiej strony taką intymność i po prostu trafia prosto do serca.
zaś AB trafia prosto do głowy. Zawsze mam wrażenie że ten album jest trochę przytłumiony, śpiewany jakby, hmm... z pod wody, no nie wiem. A ta metaliczność gitary Edge'a, chrypka Bono tak potęgują tą mroczną atmosferę że no coś. polecam do przesłuchania w całości o 3-4 w nocy, kiedy pasuje to idealnie. I znów sprzeczność, mimo tego przytłumienia i mrocznego klimatu, album wybucha dźwiękami, energią i tekstem. Coś niesamowitego, słuchać The Fly w czasie burzy/nawałnicy/wichury z deszczem*.
*Niepotrzebne skreślić
Podsumowując, dla mnie to 2 sprzeczności, 2 przeciwne bieguny, które są tak wspaniałe i tak super się uzupełniają że, no... To se ne vratil
I... wiem że może moje zdanie jest trochę dziwne, ale... ale ono jest moje i tyle
edytka:
dla mnie temat troche bez sensu, żaden z tych albumów nie może górować nad drugim, one są tak różne że wiecie no. No normalnie jak dyskusja o jajku i kurze
Dodaj odpowiedź
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych