Cz.1.
Rozruszajmy troszkę to forum.
Hej, jestem Ola, niektórym znana jako grusia. Nawet jeśli mnie pamiętacie sprzed kilku lat, to pragnę przypomnieć, że czas zapierdala, a ludzie mogą się zmieniać.
Przygotujcie coś do picia, może nawet jakieś przekąski.
Po napisaniu całej treści okazało się, że od pewnego momentu zrobiło się za dużo youtubowych odnośników i niektóre już nie pokazywały się w formie odtwarzacza. W związku z tym podzielę na dwie części moją muzyczną opowieść, bo wiem, że o wiele atrakcyjniejszy jest dla czytelnika natychmiastowy podgląd w treść niż klikanie w link.
Mój muzyczny ekshibicjonizm nie zostanie przeze mnie ponumerowany, gdyż nawet nie wiem, jakim kryterium miałaby się kierować taka kolejność. Bliżej serca? Najbardziej moja piosenka, najbardziej o mnie? Wszystkie będą moje, bo człowiek jednocześnie zdaje się być zdefiniowany, jakiś, a jednocześnie różnoraki, skomplikowany.
Powiedziałabym, że w muzyce, która mogłaby definiować moje jestestwo, przeważają dwie tendencje.
Jedna z nich to melancholijna [nie mylić ze smutną czy wręcz smętną] rozkmina nad urokami otaczającej rzeczywistości, trochę wycofana i nieufna, a zarazem ulegająca nastrojowi, zachwycająca się chwilą.
Druga to żywa, nieco gwałtowna, wybuchowa, buntownicza i pełna nadziei. Jest dobrze, będzie dobrze. A kto chce w tym przeszkadzać - niech wypierdala.
Niektóre utwory są ze mną od niedawna, co nie umniejsza im wartości, potencjału "identyfikacyjnego", w sekundę wbiły się w mózg, który zawołał wesołym impulsem elektrycznym "to jest to!". Niektóre potrzebowały na to więcej czasu, niektóre faktycznie już dobrze zadomowiły się w moim życiu.
Na początek może ta część pierwsza, łagodniejsza.
Zespół Nothing But Thieves jest ze mną od przeszło dwóch lat, z miejsca skradł mi serce. Nie ma utworu, którego nie lubię, są tylko te, które lubię nieco mniej niż pozostałe. Fanom Jeffa Buckleya polecam ich cover "Lover you should've come over", myślę, że się nie zawiedziecie.
"You know me too well".. Myślę, że cały refren tekściarz wyjął mi z serca i ubrał w słowa.
Filthy impetuous soul
I wanna give it to you
Just to see what you’d do
'Cause I'm so drunk on you
Baby, you're all that I want
I want you all to myself
Oh, but you know me too well
https://www.youtube.com/watch?v=itIg_NtAbnk
W podobnym klimacie buja się BØRNS w swoim "American Money". Jest to taka słodka łyżeczka narcyzmu, wmieszana w ładną balladę o miłości, pełną wdzięku i fantazyjnych metafor. Ja, moje zielone oczy, co w nich jest i co nimi widzę.
So take me to the paradise
In your eyes
Green like American money
You taste just right
Sweet like Tennessee honey
https://www.youtube.com/watch?v=pLBmqwA4AGc&feature=youtu.be
Teraz dwa razy The XX z ich pierwszego albumu. Pierwsze "Intro", o którym od innej osoby usłyszałam, że jest "Olowe". No to jak można nie zamieścić takiego utworu, który faktycznie gra mi w duszy, nigdy się nie nudzi i wpisuje się w temat "piosenek nas definiujących". Może też przez to poszerzę nieco ewentualny zakres odpowiedzi o utwory, którymi opisał nas ktoś - i w sumie się z tym nawet zgadzamy ;] Siłą rzeczy tym razem bez tekstu, ale słyszymy w tej piosence dwie rzeczy, które zaliczają się do tego, co pisałam wcześniej. Jest pierdolnięcie basem i jest też bujanie i wczuwanie się w chwilę.
https://www.youtube.com/watch?v=N4feoj9Ygio
Potem ten bardziej melancholijny biegun. "Fantasy". Ta głośna cisza, bas niczym bicie serca i gitara, każde pociągnięcie za strunę jak rozdzierająca myśl w głębi. Mogę być "fantazją". Mogę, potrafię. Może będę?
It's deep in the middle of me
I can be fantasy
https://www.youtube.com/watch?v=Yl907ygOR24
Może chwila po polsku. Maanam. Niektórzy na pewno bardziej kochają ich twórczość, znają wszystko wzdłuż i wszerz. Napiszcie zatem o tym i wy. W moim poście jednak powiem, że album "Róża" tego zespołu ma szczególne miejsce w moich wspomnieniach, był ze mną od maleńkości [wyszedł według źródeł w 1994, ja wtedy miałam 4 lata], gdy np. tata słuchał go sobie na wieży głośno przed obiadem, zanim mama wróciła z pracy. Potem bardziej świadomie sięgałam po tę płytę, z pietyzmem wsadzając do odtwarzacza, by nie porysować tego pięknego graficznie i muzycznie artefaktu, w wieku nastoletnim. Pierwsze zakochania, pocałunki, pierwsza "poważna muzyka", kształtowanie się gustu. Utwór, który przedstawię, oddaje pewną ideę miłości jako czystego uczucia, nieco porywczego, gwałtownego, w którym jednak znajdujesz komfort, czujesz, że żyjesz. To drżenie serca. Myśleliście, że "Zapatrzenie"? Dla mnie to "Bez ciebie umieram".
Idę, nie idę, idę, biegnę
Kochany biegnę do Ciebie
Biegnę, a serce mi drży
Drży, jak schwytany ptak
https://www.youtube.com/watch?v=d4iOUNEAhoM&feature=youtu.be
Z różami kojarzyć się może kolejny utwór, też po polsku. Tylko ta jedna jego, specjalna wersja. Odnosi się do mojej nieco sentymentalnej natury. Opowiada o tej tęsknocie do miejsca, do "tam, gdzie rosną poziomki". Rozumianego wąsko i szeroko. To piosenka kogoś, kto nie raz zmaga się z codziennymi, przyziemnymi problemami, lecz ukojenie już czeka. To "Mała aleja róż" (akustycznie).
https://www.youtube.com/watch?v=LyiR1uWKaG4&feature=youtu.be
Zaskoczeniem może dla kogoś będzie to, że lubię gry komputerowe. Tak odrobinkę bardziej niż "zwykły zjadacz chleba" i trochę mniej niż zapalony pasjonat. Śmiało mogę siebie określić słowem "gracz". Cenię ten twór kultury. I bardzo doceniam, na jakie muzyczne perły można się natknąć,grając. Jakiś czas temu moim celem stała się gra "Nier: Automata". To bardzo świeży romans - ona i ja. Niektórzy mogą kojarzyć z internetu charakterystyczną kobiecą postać androida 2B. Zamierzam przedstawić motyw muzyczny, który oddaje to, o czym pisałam wcześniej: melancholię, urodę otaczającego świata, który wypełnia ci oczy rozbłyskami fajerwerków i sznurami lampek, świecących w półmroku. Krzysztof Gonciarz może by powiedział: mikrozachwyt. To jest to, co dodaje życiu barw, mikrozachwyty, drobne przyjemności, skrawki rzeczywistości, które odróżnią cię od zgorzkniałego nosacza, nawet jeśli jesteś kanapowym kartoflem i "tylko" grasz w grę.
![nier_automata_amusement_park__cleanup__b](https://images-wixmp-ed30a86b8c4ca887773594c2.wixmp.com/f/9e64454c-2678-4d64-9817-b9d4547eb615/dd0ocak-3b96a184-ab5d-46c4-836e-293c3c60c95f.jpg/v1/fill/w_1112,h_719,q_70,strp/nier_automata_amusement_park__cleanup__by_marblegallery7_dd0ocak-pre.jpg?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7ImhlaWdodCI6Ijw9MTI0MiIsInBhdGgiOiJcL2ZcLzllNjQ0NTRjLTI2NzgtNGQ2NC05ODE3LWI5ZDQ1NDdlYjYxNVwvZGQwb2Nhay0zYjk2YTE4NC1hYjVkLTQ2YzQtODM2ZS0yOTNjM2M2MGM5NWYuanBnIiwid2lkdGgiOiI8PTE5MjAifV1dLCJhdWQiOlsidXJuOnNlcnZpY2U6aW1hZ2Uub3BlcmF0aW9ucyJdfQ.2eXYBPznyzw-beShSK-24r_aphpVPFfkPQDYm9n1wlY)
https://www.youtube.com/watch?v=jjDO91gNiCU&feature=youtu.be
Gry posłużą mi też do tego by płynnie przejść z jednego motywu, jednej tendencji do drugiego bieguna.
Wyrazem tego niech będzie utwór o wiele mówiącym tytule "Field of Hopes and Dreams". Nadzieje i marzenia to jest coś, czego mimo wielu przeciwności, staram się nie tracić. Choć czasem bywam zamyślona, zatroskana, przestraszona, prę dalej.
https://www.youtube.com/watch?v=ymNgfwgh1TU
Kwintesencją gier, memiczności i pierdolnięcia, czyli jednych z moich ulubionych rzeczy, jest kolejna od Toby'ego Foxa "Megalovania". Oddaje pewną porywczość, wybuchowość charakteru, która wyziera zza pogodnej/melancholijnej powłoki, gdy ktoś postanawia przeszkadzać mi w moich dążeniach, marzeniach, szczęściu. Wiele utworów na "taki nastrój" można znaleźć, można słuchać, jednakże bardziej niż z metalowymi odstresaczami czuję więź z tym kawałkiem. A o to przecież w tym wątku chyba chodzi.
https://www.youtube.com/watch?v=0FCvzsVlXpQ