To prawda, wyrzucenie ASoH jest tak bez sensu, że ociera się już naprawdę o granice #U2Logic. Mocno próbowany kawałek, w sensownym miejscu w secie, pasujący do motywu trasy, dający "czas" przed setem TJT bezpardonowo usunięty. Ja nawet bym krańcowo zrozumiał, gdyby to była zamiana - nie gramy tego, bo nam się nie podoba, ale kurczę, nie możemy przecież zaczynać Streetsów AŻ TAK wcześnie, to wrzućmy bezpieczne I Will Follow na stałe w to miejsce i wsio (a nie tylko na koniec setu jak Adam na wszystkich nakrzyczy, że sobie chyba jaja robimy grając tak krótkie gigi).
Ale nie, robimy amputację i do widzenia (nie liczę tu Bad, bo tak tym rzucają na wszystkie strony, że to żadnych znamion przemyślanej decyzji nie ma).
Nie wiem, czy przyczyną nie jest (jakaś wyjątkowa na tej trasie czy co) drętwota publiki. Na zagranicznych forach komentowali po Dallas, że jakkolwiek by nie obśmiać czy posponować pomysł na ostatni bis w postaci BD, Elevation i IWF, autentycznie rozkręcił on i rozgrzał widzów, którzy już prawie zasypiali po tych wszystkich drugich stronach JT czy misskach. Po to przecież przesunęli Miss wyżej i drugi już raz zagrali Follow zamiast Little Things - obydwa przesunięcia były sugerowane wcześniej na forach przez fanów, którzy byli na koncercie i w tych momentach przestawali prawie słyszeć zespół zza wszechobecnego wokoło chrapania. Miss jednak ciężko wyrzucić, bo towarzyszy jej Bardzo Ważne Przesłanie (ewentualnie można pomyśleć by zastąpić ją jakimś innym, bardziej znanym kawałkiem, na przykład Vertigo, ale na to trzeba czasu). Z ASOH tak nie było, nie miał jako oprawy filmiku z uchodźcami, a że z całego stadionu notorycznie bałnsowali przy nim tylko delegaci z @U2, a reszta zajęta była w tym czasie skakaniem po piwo albo sprawdzaniem na wiki, co to właściwie za kawałek teraz grajo - no to wyleciał. I nie zdziwiłbym się, gdyby już nie wrócił, ew. dopiero w Europie.
Nie ma co ukrywać - konieczność grania Joshuy w całości i to jeszcze in sequence to dla nich coś w rodzaju jakiegoś betonowego kloca, który ktoś im (znaczy, oni sami sobie) wrzucił w sam środek setlisty, której z tego powodu - po raz pierwszy w życiu! - ani nie mogli, ani nadal nie mogą sobie swobodnie poukładać. I wyraźnie sobie z tym nadal nie radzą, kombinują jak koń pod górę. I albo znajdą jakieś sensowne rozwiązanie, albo zapewne po prostu zrezygnują z grania JT w porządku albumowym (Bruce Springsteen podczas The River Tour wytrzymał tak tylko jeden leg - najlepsze chęci nie zmienią faktu, że tracklista albumu to zupełnie co innego niż setlista koncertu).