mój pierwszy muzyczny kryzys
#23
Napisano 09 czerwca 2007 - 22:12
Ale wiesz, tak poważnie - to przyznam Ci rację. Przerzucam się teraz na ogólne pojęcie muzyki ( czytaj: nie U2 ). Trzymam się kurczowo Stones'ów przerywając ich muzykę twórczością Depeche Mode i starając się, by żadna nazwa piosenki, zespołu nie powtórzyła się choćby dwa razy!
Jest ciężko, ale tylko dlatego, że tak sobie postanowiłam - Zakazany owoc.
#27
Napisano 11 czerwca 2007 - 22:45
Właśnie to przechodzę. Ale u mnie trochę inaczej się objawia. Znacznie np. zmalał u mnie wskaźnik krytycyzmu
Zdecydowanie zbyt wiele rzeczy mi się podoba. Jeszcze dwa lata temu nie wysiedziałbym 10 minut na koncercie Iry, a teraz obejrzałem z przyjemnością.. Poza tym nie mam już takiej ochoty na poznawanie nowych rzeczy. Coraz bardziej wolę włączyć sobie jakiś zaległy bootleg U2 ( ostatnio normą są dwa dziennie ). Tracę tez ochotę na wysłuchiwanie jakichś eksperymentów. Większą uwagę zwracam na emocje, niż na kwestie muzykologiczne. Nie odczuwam już owczego pędu by znać 500 000 płyt z każdego roku. Zniechęca mnie też ilość tej całej muzyki wartej poznania. Gdy na forach zarzucają kolejne 423612 nazwy zespołów, które ponoć są zajefajne, to ja już raczej uciekam, zamiast z wywieszonym językiem włączać soulseeka..
A jednak dośc podobnie, tylko tak tego nie napisałem.
Wskaźnik krytycyzmu akurat raczej nie spadł, rzeczy które mi się podobały podobają mi się nadal, akurat pare kawałków IRY i podobnych jak lubiłem tak lubię, bootlegów U2 jakoś nie mam od grudnia za dużo, a nadrabiać strat mi się specjalnie nie chce, ale reszta jakby się zgadza. W tamtym roku w czerwcu mogłem już napisać powiedzmy Top 20 albumów z tego rocznika które mi się naprawdę podobają, teraz nawet tylu nie poznałem. Nowe Arcade Fire jeszcze poważnie trzepnęło, nowe Of Montreal raczej rozczarowało, nowe Piano Magic trzyma poziom ale czegoś brakuje, o nowym Wilco nie chcę słyszeć, ale nie poznałem żadnego debiutu, nic. Niby można też powiedzieć że to ogólny muzyczny poziom zjeżdża, na co się tak narzeka, z tym że w ogóle strasznie mało muzy. Nawet płyt z dekad poprzednich wybitnie mało w porównaniu z tym, co było kiedyś. Wybitnie hajpowane rzeczy (ale wiadomo, zależy kto się czymś jara i jak) jeszcze wstukuję w wyszukiwarke, ale też bez większego zapału. Raczej z nadzieją że może coś jednak ruszy. Eksperymentów i innych mi się również zwyczajnie nie chce, może jeszcze przyjdzie czas, ale na jakiś czas wróciłem do oceny muzyki "podoba mi się/nie podoba mi się" bez wnikania w detale. I to jest nawet spoko. Ale już mi czegoś brakuje i zaczynam znów porównywać, oceniać, dosłuchiwać się czegoś i takie tam, jest lepiej (no, niektórzy powiedzą że gorzej, ale mi się tak podoba )
Ja szczęsliwie nigdy tak nie mówiłem Z U2 to prawda, naprawdę szkoda, no ale co zrobić, raz się ma 13 lat, właśnie..Co do jarania - jakiś czas temu mówiłem, że niczym się już nie podjaram itd. - a potem przyszło jaranka The Darkness, teraz Londynem. To przychodzi niespodziewanie w moim przypadku Choć tego, co się zdarzyło z U2 8 czy 7 lat temu jestem pewien, że nigdy już nie przeżyję. Bo 13 lat ma się tylko raz w życiu, niestety.
Jeśli chodzi o radę - na początek zrób sobie tygodniową absolutną przerwę od muzyki, może być połączona z codziennym słuchaniem przez kilka godzin Radia ZET. Powinno pomóc
Stella mi chciała włączyć Radio ZET po przeczytaniu tej rady, po samej groźbie stwierdziłem że już mi się poprawiło
Ale generalnie, serio czuję poprawę. Jako że spieprzyły mi się słuchawki pożegnałem się na jakiś czas z muzą wszędzie, w autobusie, na spacerze, w pociągach itp., przestałem słuchać czegoś cały czas jako tła i posłuchałem sobie paru rzeczy raz jeszcze, na spokojnie, w domu, słuchając a nie słysząc. Pomogło. Jadąc pociągiem zaczeło mi strasznie brakować muzyki. Współpasażerowie mogli się zdziwić gdy niezupełnie świadomie zacząłem sobie podśpiewywać takie "Joy" Circulatory System.
Okazało się też że muza słuchana w pięknych okolicznościach przyrody, niekoniecznie dosłownie, się podoba bardziej, a potem przyjemne skojarzenia wracają i przyjemność z odsłuchu wzrasta. Tak więc po tym łikędzie załączyłem sobie "Satanic Panic In Attic" Of Montreal (podoba mi się bardziej, niż gdy ją poznałem ), wspomniane CU, jakieś Peter, Bjorn & John i kurde - jest lepiej
Cały problem polega(ł) na tym, że w muzyce przestałem dostrzegać TO COŚ. Doznałem że tak jest przy odsłuchu Joshua Tree, gdy słyszałem tylko muzyke, wszystkie znane na pamięć ścieżki, takie duperele a pierwszy raz nie słyszałem, nie wyobrażałem sobie, czy nawet nie widziałem nic więcej. Bez odczuwania TEGO nie ma nic. Może to zmęczenie materiału? Nie wiem. Ale chyba mi przechodzi. Uff.
#28
Napisano 12 czerwca 2007 - 08:28
Co do Montreali, mi się ostatnio spodobało Sunlandic Twins, które wcześniej mnie strasznie nudziło.
#29
Napisano 12 czerwca 2007 - 17:32
Ja ostatnio autentycznie dziadzieję - wczoraj nie dość, że zachwycałem się " Tarkusem " E, L & P, to na dodatek pierwszy raz w życiu wysłuchałem " Selling England By The Pound " bez zniecierpliwienia
Bo Selling England genialnym albumem jest, w końcu na stare lata (hłe hłe) się przekonujesz kto miał racje
Wykorzystaj to, podejdź do Gabriela jeszcze, może jednak..
Ja się na dziadów jakoś teraz nie łapie, choć odkurzyłem sobie dziś album ELO którego nie słyszałem ze dwa lata i doznałem. Czas się znów pokręcić po latach 70tych.
#30
Napisano 12 czerwca 2007 - 17:41
#32
Napisano 12 czerwca 2007 - 19:16
Co do głównego pytania - Jakby co, proponuję włączyć płytę z muzyką relaksacyjną - po pół godzinie będziesz już tylko marzył o porządnej dawce The Joshua Tree
Dobry ambient nie jest zły, ogłosy burzy i oceanu (a w ogóle.. może bym se 'Ocean' Vangelisa posłuchał?) bardzo przyjemne, a muzyki do puszczania w windach nie posiadam.
#34
Napisano 13 czerwca 2007 - 07:11
Bo Selling England genialnym albumem jest, w końcu na stare lata (hłe hłe) się przekonujesz kto miał racje
Wykorzystaj to, podejdź do Gabriela jeszcze, może jednak..
Ja się na dziadów jakoś teraz nie łapie, choć odkurzyłem sobie dziś album ELO którego nie słyszałem ze dwa lata i doznałem. Czas się znów pokręcić po latach 70tych.
o jak milo zobaczyc kogos kto edukuje sie lub wytrzymuje Genesis i to ze swych najlepszych czasow !!!
proponuje "Lamb lies down on Broadway" - tego nie slucha niecierpliwie - tylko polecam sluchawki i polmrok przed oczami , no moze dla pikanterii lampke wytrawnego czerownego wina ....
to dziala ! .....
#35
Napisano 13 czerwca 2007 - 08:30
Najlepsze są takie maksymalnie oszczędne w środkach wyrazu. Nie trzeba sie specjalnie skupiać przy słuchaniu.
Dodaj odpowiedź
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych