Skocz do zawartości


Zdjęcie

1997-05-06, Eugene, Oregon, USA


  • Please log in to reply
11 replies to this topic

#1 andie

andie

    (not) original of the species

  • Moderatorzy
  • 5 687 Postów
  • Płeć:Kobieta
  • Skąd:znad Nilu

Napisano 02 kwietnia 2012 - 23:18

1997-05-06, Eugene, Oregon, USA

Pierwszy leg trasy, piąty koncert. Jest Do You Feel Loved, są Aniołki, lubię Pop, lubię Popmart, ten koncert mi polecano, więc go wybrałam.

Setlista:

1. Mofo
2. I Will Follow
3. Even Better Than The Real Thing
4. Do You Feel Loved?
5. Pride (In The Name Of Love)
6. I Still Haven't Found What I'm Looking For
7. Gone
8. Last Night On Earth
9. Until The End Of The World / Break On Through (snippet)
10. If God Will Send His Angels
11. Staring At The Sun
12. Daydream Believer (Edge Karaoke)
13. Miami / My Mammy (snippet) / Cuba (snippet)
14. Bullet The Blue Sky / America (snippet) / Amazing Grace (snippet)
15. Please / Sunday Bloody Sunday (snippet)
16. Where The Streets Have No Name / Playboy Mansion (snippet)

encore(s):
17. Discoth?que / Love To Love You Baby (snippet) / Discoth?que Howie B Hairy B Mix (snippet)
18. With Or Without You
19. Hold Me, Thrill Me, Kiss Me, Kill Me
20. Mysterious Ways
21. One

Link do bootlegu na u2start (4/5 gwiazdek): http://u2start.com/shows/1071/#audio
Linki bezpośrednie: https://rapidshare.com/#!download|154p5|227804801|1997-05-06_-_Eugene__JEMS___MH_Matrix_.part1.rar|104857|R~4E70EDEDF010B5206E77082C11E9BB9F|0|0
https://rapidshare.com/#!download|646p8|227804798|1997-05-06_-_Eugene__JEMS___MH_Matrix_.part2.rar|84744|R~9B89FDEA60870CC76B5836A921DDD236|0|0

Po dyskusji na czacie stwierdzono, iż wspólny odsłuch odbędzie się nie w sobotę, a w poniedziałek (Wielkanocny), czyli 09.04.2012 r. o 22. Zapraszamy wszystkich chętnych! :)
Is there an order in all of this disorder
Is it like a tape recorder
Can we rewind it just once more

#2 Szczotecz-kal

Szczotecz-kal

    FlowerPower

  • Moderatorzy
  • 2 544 Postów
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:Kalisz

Napisano 02 kwietnia 2012 - 23:22

Po dyskusji na czacie stwierdzono, iż wspólny odsłuch odbędzie się nie w sobotę, a w poniedziałek (Wielkanocny), czyli 09.04.2012 r. o 22. Zapraszamy wszystkich chętnych! :)

Wiedziałem, żeby stamtąd nie wychodzić, bo coś złego się stanie. Ehhh.
Do 3 razy sztuka ;)


To tak już wyedytuję.
@acr - ja mogę trzecią zaproponować, ale to jeszcze się zastanowię co ;)

#3 acr

acr

    mam tu fajne drzewko

  • Moderatorzy
  • 17 742 Postów
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:skądinąd.

Napisano 02 kwietnia 2012 - 23:22

kto powiedział że Andie robi drugą edycje?

ano ja powiedziałem, bo nikt inny się nie zgłosił.

Szczotek może trzecią, pewnie zaraz to napisze.

ale ej, k'mą, następne Wy proponujecie ;)

#4 andie

andie

    (not) original of the species

  • Moderatorzy
  • 5 687 Postów
  • Płeć:Kobieta
  • Skąd:znad Nilu

Napisano 02 kwietnia 2012 - 23:47

Szczotek, jak możesz!? :P co się stało złego? acr dobrze mówi (tylko słońce, małą literę proszę :*).
Is there an order in all of this disorder
Is it like a tape recorder
Can we rewind it just once more

#5 Max

Max

    nocny tabaskowicz

  • Moderatorzy
  • 9 091 Postów
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:The Joshua Tree National Park, CA

Napisano 04 kwietnia 2012 - 18:23

Sprzedano niecałe 26 tys. biletów na ten koncert (w puli było 30 tys., no ale nie od dziś wiadomo jak było ze sprzedażą wejściówek w USA na PopMarcie). Bilety były po 55$.

Support z kosmosu - Rage Against The Machine.

Koncert w Eugene to trzecia wizyta zespołu w stanie Oregon (wcześniej zjawili się w 1981 i w 1983).

Wymowne i humorystyczne słowa Boniasa w trakcie występu: "This place is kind of like Dublin... rockin' town, warm people... shit weather!".

Koncert zapadł w pamięci dzięki paru rzeczom: Larry zaczął klepać bit z "Sunday Bloody Sunday" tuż po "Please" dłużej niż dotychczas, Edge klepał riff z "Please" po czym przeskoczył na "Sunday's riff", dołączył się Bono z pierwszym wersem piosenki po czym poleciał z freestylem, aż do momentu, w którym zespół przeszedł do "Streets", wyszło znakomicie.
Ponadto policyjne pomiary stwierdziły, że było "za głośno". Otrzymano ok. 200 zgłoszeń od mieszkańców, skarżących się na dźwięki dobiegające ze stadionu.
Było też trochę wpadek technicznych - nie wszystkie 'piksele' na ekranie wyświetlały się, no i podobno 'wrota' cytryny się zacięły i otwierano je ręcznie.

#6 OneLazyBastard

OneLazyBastard

    Użytkownik

  • Members
  • 2 874 Postów
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:Warschau Bloody Warschau

Napisano 09 kwietnia 2012 - 22:21

Sprzedano niecałe 26 tys. biletów na ten koncert


Jeszcze od siebie dodam, że Eugene to totalne zadupie, położone niby tak "niedaleko" rockującego Seattle, podobna pogoda, a jednak miasto-duch. Niby jest, niby jest stolicą Oregonu, ale prawdziwym Dublinem tego stanu jest jednak Portland. Także w tym konkretnym przypadku za nie wyprzedanie się koncertu winiłbym właśnie miejscówkę...

#7 andie

andie

    (not) original of the species

  • Moderatorzy
  • 5 687 Postów
  • Płeć:Kobieta
  • Skąd:znad Nilu

Napisano 09 kwietnia 2012 - 23:15

Dziękuję wszystkim za wspólne słuchanie! :) Kogo nie było z nami, niech żałuje :P
Is there an order in all of this disorder
Is it like a tape recorder
Can we rewind it just once more

#8 Szczotecz-kal

Szczotecz-kal

    FlowerPower

  • Moderatorzy
  • 2 544 Postów
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:Kalisz

Napisano 09 kwietnia 2012 - 23:40

Na początek ostrzeżenie - jestem z tych, którzy nie jarają się popmartem ;) Dzięki wielkie za wspólny odsłuch, prawdopodobnie bez was oceny byłyby znacznie niższe :P

Lecimy!

Mofo - w TYM temacie dałem albumowemu Mofo 2/10. Ale to było dawno. Teraz zastanowiłbym się nad tą dwójką poważnie, bo nie wiem czy zasługuje na aż tyle. Jeśli chodzi o wykon koncertowy, nie wiem czy to magia wspólnego odsłuchu na u2czacie, czy jednak udało im się zagrać całkiem nieźle (największa zasługa Larrego) i dziś otrzymają ode mnie aż 3/10

I Will Follow - zagrane mdle, bez mocy, nudno. Moment w którym się walnęli (a może było to zaplanowane?) zapowiadało się, że bardzo ładnie się wybronią i prawie to zrobili, ale ostatecznie pozostał niedosyt - 3/10

Even Better Than The Real Thing - jedna z tych piosenek, który sposób grania chłopaki znaleźli dopiero na 360 i myślę, że nie jest to tylko moja opinia. Tutaj też jakoś mdle, bez mocy, tak jak I Will Follow - 3/10

Do You Feel Loved - mało pamiętam z tego wykonania, to znaczy, że musiało być średnio ciekawie - 3/10

Pride (In The Name Of Love) - pozwolę sobie pożyczyć i edytować trochę wypowiedź jadzika na u2czacie ;) Nie ważne jakby to dobrze zagrali, dla mnie i tak będzie to jedna z bardziej nudnych części koncertu. I tutaj również nie porywa - 2/10

I Still Haven't Found What I'm Looking For - koniec z tym narzekaniem. Wreszcie jakaś pozytywna energia. Ajstyl zagrany w całości z wdziękiem. Może i wersje z Joshua Tree Tour i 360 były lepsze, ale mnie się tu podoba. Końcówka raczej ciężka, szkoda że nie wpadli na pomysł, żeby Edge zaśpiewał ten falset (wyobraźcie to sobie, tak jak w Stucku, mogłoby to zabrzmieć bardzo konkretnie. No, ale na ten pomysł wpadli dopiero 3 lata później ;) ) - 7/10

Gone - z tym utworem mam sporą historię zmian w lubieniu i nie lubieniu, której w tym momencie nie ma sensu przytaczać. Skupię się jedynie na tym wykonaniu. Nie wyłapałem błędów, ale nie było też takiego szału, jak jest np. na DVD z Bostonu ;) - 6/10

Last Night On Earth - ciekawe intro, dobra właściwa część utworu, natomiast końcówka - RE-WE-LA-CJA! Widać, że mieli na to pomysł. I choć albumową lubię całkiem, całkiem, tak tutaj bez żadnych skrupułów mogę dać 9/10

Until The End Of The World - jeszcze niedawno dawałem temu wykonaniu trochę wyższą ocenę, ale w ostatnim czasie polubiłem te mocne, rockowe wersje. Tutaj Bonio jakoś taki spokojny. Po za tym kilka wpadek Edga i choć końcówka trzyma w miarę poziom, ogólny rezultat jest taki sobie - 4/10

If God Will Send His Angels - natomiast tutaj ten wdzięk i urok jest wręcz obowiązkowy. Tak właśnie to zagrali. Pierwszy raz ciary dziś! Brawo chłopaki! No i bardzo ciekawe przejście z Untila również na plus! - 10/10

Staring At The Sun - Edge rozjechał się na wszystkie możliwe strony chyba :P Bonio też jakoś tak bez przekonania. Larry z Adamem trzymają poziom tego utworu - 3/10

Daydream Believer (Edge Karaoke) - popisówka Edga :) dawno nie słyszałem czegoś tak pozytywnego. No i ludzie też się wciągnęli, a o to chyba chodzi! - 6/10

Miami - mieszane uczucia. Może zacznę od mojej albumowej oceny, czyli zaproszę was do TEGO tematu. Teraz jeśli chodzi o live. No zabrzmiało to, może nie fajnie, ale całkiem interesująco. Może jeszcze Miami ma jakieś szanse u mnie. Na razie czwóreczka, bo było lepsze od Mofo - 4/10

Bullet The Blue Sky - od początku. Przejście z Miami ? pierwsza klasa. Właściwa część również. Wreszcie Edge zaczął współpracować z Larrym i z Adamem. Snippety takie sobie i jak America jeszcze się wybroniła, tak Amazing Grace było bezsensu. Mam nadzieję, że Owłos użyje swojego sformułowania w jego recce, bo chyba nie ma bardziej trafnego. Nie mniej jednak, całość oceniam całkiem wysoko, bo to był Bullet, który mógłbym usłsłyszeć zawsze - 7/10

Please - nie da się opisać słowami tego co tu zrobili. Co jedynie mogę o szczegółach wspomnieć. Po 1 ? moment, w którym Larry wrzuca perkę z SBS. Mówiłem to chyba milion razy już przy różnych wykonaniach z popmartu, ale powiem jeszcze raz: Ten, który to wymyślił, musi być geniuszem. Nic więcej dodawać nie trzeba. Świetna improwizacja na koniec z samym Sandejem. Proszę państwa! Highlight nr 2 tego koncertu! - 10/10

Where The Streets Have No Name - przejście z Please jak zwykle genialne. Niestety wersja popmartowa streetsów nigdy mnie jakoś specjalnie nie porywała. No i ta końcówka, moim skromnym zdaniem nudna ;) Oczywiście streetsy się zawsze wybronią, więc ostatecznie ocena będzie pozytywna - 6/10

Discotheque - tak powinno to wyglądać! Klasa. No i snippecik pierwszorzędny. Bonio to jednak potrafi zarapować od czasu do czasu ;) Nie będzie maksa, bo zrypane "Boom Cha!" Było :( - 9/10

With Or Without You - kolejne (trzecie, czy czwarte już na tym koncercie?) mistrzowskie przejście z jednej piosenki do drugiej. Tym razem brawa dla Adama i jego geniuszu! Wykonanie samo w sobie też bardzo dobre, chociaż takie nie poukładane trochę. W takim sensie, że falsecik jest w innym miejscu niż powinien, Love Will Tear Us Apart też jakoś tak dziwnie, chociaż to też ma swój urok - 8/10

Hold Me, Thrill Me, Kiss Me, Kill Me - poprawnie, ale żeby jakoś mnie porwało, to nie powiem - 4/10

Mysterious Ways - nie nudziłem się, co już samo w sobie jest sukcesem jak na m.ways. Ba, nawet powiem wam, że stópka zaczęła mi tupać, głowa zaczęła się wyginać w różne strony świata w rytm piosenki. Przede wszystkim super sprawa z klawiszami. Widać, że jeszcze wtedy mieli pomysł na tą piosenkę. Szkoda, że od ET musimy się męczyć kiedy tylko to grają - 7/10

One - dobrze wykonane, nie jara mnie tu, jak tydzień temu, ale jest OK. No i "Hear me coming Lord!" zawsze dobrze słyszeć ;) - 6/10


Ogólna ocena, wyliczona na podstawie średniej z ocen poszczególnych utworów:
5,76


ale jakby brać pod uwagę fakt, że rozkręcili się dopiero w połowie, to mogę podnieść ocenę:

6,5


MVP koncertu:
Larry Mullen Jr.



#9 acr

acr

    mam tu fajne drzewko

  • Moderatorzy
  • 17 742 Postów
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:skądinąd.

Napisano 10 kwietnia 2012 - 03:40

ja mam taka prośbę. oceniacie te bootlegi, wyciągacie średnie z każdego utworu, wykonania. ale to nie mówi tego co najważniejsze.

dzisiaj na czacie czuliśmy magię! była. nie powiecie że nie.

także bardzo nie zgadzam się z wyciąganiem średniej z wykonań i podwyższania o punkcik, z takiego tylko krytycznego a jednak nawet w ten sposób niesłusznego podejścia.

jak tak oceniacie, to powiedzcie który z koncertów bootlegowych jest dla Was 10/10 i wyceńcie każdy utwór z niego osobno i policzcie sobie średnią. wyjdzie wam pewnie tak samo. nie o to chodzi!

nie podoba mi się to średniowanie jako ocena szołsu. bardzo nie podoba.

ej no, mieliście ciary? na bootlegu? i dajecie 6.5? no sory. to każdy bootleg taki już będzie, żaden więcej wiele nie dostanie od Was z takim podejściem.

#10 Szczotecz-kal

Szczotecz-kal

    FlowerPower

  • Moderatorzy
  • 2 544 Postów
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:Kalisz

Napisano 10 kwietnia 2012 - 11:21

Średniowanie nie oddaje wszystkiego, prawda, ale daje nam taki ogólny obraz. Dlatego daję dwie oceny. Pierwsza jest mało ważna, jedynie dla statystyków, jeśli ktoś kiedyś porwałby się na jakieś podliczanie, coś. Druga jest ważniejsza, bo jest to moja subiektywna ocena całości bez względu na oceny poszczególnych utworów. Przy średniej 5,74 mógłbym swoją ocenę dać 10, gdyby mi się podobało, ale również mógłbym dać 1, gdyby ten bootleg był najgorszy z możliwych. Ale ani na 10, ani na 1 nie zasługuje.

Początek koncertu był co najmniej słaby (żeby nie używać mocniejszych słów). Całe szczęście, że znałem ten koncert wcześniej i wiedziałem, że potem będzie dużo lepiej, bo inaczej zanudziłbym się na śmierć i w okolicach Pride mógłbym być już mocno wkurzony. I choć potem były ciary (jeden jedyny raz!), za taki początek nie należy się ocena 9, czy 10. Po za tym, bywają koncerty, przy których ciary ma się dużo częściej i to też jest jakiś taki mały wyznacznik.

Nigdy nie ukrywałem, że nie jaram się tą trasą tak jak większość z was, więc i moja ocena nigdy nie będzie bardzo wysoko. Po za tym acr, 6,5 to nie jest zły wynik, a i magii jakiejś większej nie poczułem, ale to jak mówię, prawdopodobnie wynik niejarania się trasą ;)

Jeśli chodzi o ocenianie poszczególnych utworów. Osobiście wolę takie rozbieranie bootlegów na kawałki od ogólnego opowiadania o całym koncercie. Taką konwencję przyjął teka55 dwa lata temu, mnie się spodobało i tak już zostało, ale przecież każdy może to robić po swojemu, jeśli ktoś lubi inaczej.

Co do koncertu 10/10, mam to szczęście, że w tym tygodniu moja kolej na wybieranie bootlegu i choć miał być 10/10 z Joshua Tree, będzie 10/10 z Elevation Tour, bo Owłos już pisał o tym pierwszym w niezbędniku, więc nie ma sensu się powtarzać. Wiadomo, że nigdy nie uzyskam średniej 10/10, będzie pewnie między 8, a 9, ale za całość dostaną u mnie 10/10, bo jest to mój ulubiony koncert z ulubionej trasy, z magią właśnie taką jaką chcę słyszeć zawsze, i za który oddałbym wszystko, żeby na nim być :)

#11 Owłos

Owłos

    Użytkownik

  • Members
  • 5 525 Postów
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:Órsynuw

Napisano 11 kwietnia 2012 - 17:07

Mofo - Mother Fucker zawsze spoko, ale nie ściana dźwięku nie uderza tak jak później, Larry nie powinien grać początku, im więcej techno, tym lepiej! :D 4/10

I Will Follow - wolno, ślamazarnie, bez wyrazu, a to przecież moc i torpeda, no nie tak to powinno wyglądać... 3/10

Even Better Than The Real Thing - wiadomo, że po 360 nic nie wygląda tak samo, ale ja po prostu bardzo lubię to łiju łiju :P 5/10

Do You Feel Loved - o, zupełnie nie pamiętałem jak to grali na Popmarcie i jestem pozytywnie zaskoczony, tak jak podczas całego koncertu - tak i tutaj przydałby się lepszy wokal... 7/10

Pride (In The Name Of Love) - za to tutaj bez przyzwoitego głosu Boniacza nie da się tego słuchać :D 2/10

I Still Haven't Found What I'm Looking For - może i niektórym podoba się ten łamiący głos i "rozdelikatnione" wykonanie, ale nie mi, przecież to Popmart - jeb jeb jeb z dzidy laserowej, a nie żadne tam pitu pitu - 3/10

Gone - przyzwoicie, bo to przyzwoity numer jest, ale bez szaleństwa, trochę niespójnie jak dla mnie - 5/10

Last Night On Earth - coś, co mi ciężko przełknąć na albumie zupełnie zmienia jakość na koncertach, chociaż nie jest jeszcze tak dopracowane jak pod koniec trasy 7/10

Until The End Of The World - ten lekki aranż nie odpowiada charakterowi Untila, densing w Ogrójcu? naaaaaah, w dodatku poważne wpadki 4/10

If God Will Send His Angels - przejście takie, że już myślałem, że Edge wejdzie z wokalem i zagra SBS :D Tak to powinno być grane na koncertach, ale, jako że sama piosenka mnie nie porywa, to i ocena nie może być wysoka 5/10

Staring At The Sun - zmasakrowany utwór... Ja ciągle widzę w nim nieodkryte potencjały, ale jeśli mieli tak dalej grać, to dobrze, że przeszli na wersję akustyczną. Edge, nie potrafisz własnych efektów ustawić? No żeby Bono miał ratować (!) utwór swoim dogrywaniem na gitarce (!!!), wstyd 3/10

Daydream Believer (Edge Karaoke) - TROLOLOLO, fajny pomysł, chociaż ja byłbym za tym, by częściej zmieniać utwory do karaoke i najlepiej, żeby Edge o nich wcześniej nie wiedział :D 6/10

Miami - kolej transsyberyjska rusza ze stacji! Nie wiem o co chodzi, ale Jajami ma w sobie jakiś brudny czar. Idealnym miejscem do grania tego byłaby rozjezdnia metra na Kabatach. 8/10

Bullet The Blue Sky - jebudu, ładnie się zaczęlo....a później historia podobna do Untila, czyli tańczymy w ogniu kul i bomb, e tam, naaaah, nie, niet. Sytuację ratuje nieco solo, ale nie tego od Bulelta wymagam, lalalalaa na plus, a Amazing Grace tak - OD CZAPY ZUPŁENIE 4/10

Please - jeszcze surowe, jeszcze niedopracowane, ale widać wyraźnie, że mieli (DOBRY) pomysł jak to grać na trasie. No i jeśli zaliczamy SBS fo tego wykonania, to dodatkowo jego wartość, ładna wariacja. Najlepsze co się wydarzyło w Judżin. 9/10

Where The Streets Have No Name - trudno się przyczepić, dobrze, że zaryzykowali na trasie z aranżem i dotknęli (właściwie po raz pierwszy) świętości, może i nie była to najlepsza wersja w świecie, ale miło posłuchać tego INACZEJ 7/10

Discotheque - tutaj słychać dzidę laserową, wykałaczki, cytryny i oliwki, esencja tego, co się wtedy działo na koncertach znanej irlandzkiej grupy muzycznej U2 8/10

With Or Without You - przeszło tak sobie o, niezauważenie, trochę jak na 360, odegrane, żeby odegrać 5/10

Hold Me, Thrill Me, Kiss Me, Kill Me - wejście miecie jak zawsze, ale Rape Me też musiało jeszcze trochę poczekać, by nabrać ostatecznego kształtu, pasowało do trasy, do miejsca w secie, do fatalnego głosu Bono :D 8/10

Mysterious Ways - BDONG, szczyt tego utworu przyszedł niestety bardzo szybko, bo na pierwszej trasie, na której to grali, potem już zaczął się raczej pryndki zjazd w dół, haniebne kastracje, inne kiepskie pomysły, szkoda, szkoda 5/10

One - niezbyt trafnie umieszczane na końcu, jakże inny był wydźwięk koncertów chociażby w Ameryce Południowej po ostatnim utworze. Bono stara się tak na pół gwizdka. Wiadomy Lordowy wtręt trochę ratuje, ale nie za wiele. 4/10


Ogólna ocena, wyliczona na podstawie średniej z ocen poszczególnych utworów:
5,6875


I wyjątkowo jest zbieżna z moją oceną, bo koncert był bardzo nierówny, jedne wykonania chciało się skipować, a drugie zapętlić, ale całości to nie tworzyło zdecydowanie. W dodatku boot, który słuchałem razem z Wami nie był do końca tym samym bootem stąd pierwsze wrażenie było jeszcze gorsze :P



"I went out there
in search of experience
to taste and to touch
and to feel as much
as a man can
before he repents"

#12 biz

biz

    Użytkownik

  • Members
  • 538 Postów
  • Płeć:Kobieta
  • Skąd:Narnia

Napisano 14 kwietnia 2012 - 02:53

Popmart. Zabawa. pragnienia wymykające się spod kontroli. pornograficzne Pop Muzik i Mofo. Pewnie najlepszy opener koncertowy, niezaspokojone pożądanie matki prowadzi do powolnego i wyniszczającego kroczenia za jej żółtym cieniem w I Will Follow. Dyskoteka, dyskoteka, nie mówcie że nie słyszycie tego wyraźnie, booom chaaaa, bierzemy co dają i chcemy jeszcze, chociaż (już) wiemy że za parę lat zrobią lepszą dyskotekę, Bono znowu świruje. Boom boom boom boom. On your knees boy! 6 minutowe, histeryczne pląsy z tajemniczą kobietą wcale nie nudzą. Więc dlaczego chcesz, żeby zabiła Cię laserową dzidą?

Popmart. Śmierć. Miami, ohydne, brudne i lepkie, wwiercające się w mózg, psychopatyczny Bono mordujący dziewczynę, We could make something beautiful, Something that wouldn't be a problem, We could make something beautiful, Something that wouldn't be a problem, At least not in Miami, hahahaha, tak dobre, zło jest czasami tak pociągające, so let's dance, dance, dance, to the dark side. Trochę więcej krwi, podziurawimy niebo, uuuuuuuuuu, a potem potańczymy, lalalala America, Miami, Cuba. Czy śmierć coś jeszcze dla kogoś znaczy. Not in Miami. Not in Eugene. Not a problem. 10/10.

Popmart. Zaślepienie. Błagalne prośby wznoszone na kolanach, do kogo? Na co liczyłeś Bono? Love is not what you thinking of. Nie udało się z Sunday Bloody Sunday, chociaż słyszymy jak to wszystko dobrze do siebie pasuje, tylko niczego to nie zmienia. Ale nie jesteśmy sami, oszukujmy się dalej, popatrzmy w słońce, Wenus, nie zwracajmy uwagi, jak źle nam idzie, tylko idźmy dalej. Don't try too hard to think. A początek był obiecujący, ale początek zawsze jest obiecujący, a potem zaczynamy się okłamywać, bo tak jest łatwiej.

Popmart. Obojętność. A gdyby to była ostania noc na ziemi? Czy uwierzyłbyś w coś/kogoś. Nie, pewnie nie. Zostawmy to i po prostu żyjmy tą chwilą, nie wiemy czy to jest słuszne czy nie, ale gdyby Last Night On Earth miało być ostatnią usłyszaną piosenką, to nie bylibyśmy zawiedzeni, nie. Piękny koniec. La petite mort, one night stand, ona nie czuje się kochana, ale nie o to chodzi, reakcja ludzi mówi wszystko, to dla nich ten numerek. To dlatego, że nie możesz już żyć z nią, ani żyć bez niej, prawda? Love will tear us apart again. Dajmy sobie spokój, choć było tak ślicznie.

Popmart. Słodycz. Przykryjmy nasze lęki Daydream Believer, tęcza i brokat. Banał banał banał. Ale jak ładnie zaśpiewany. Przez wszystkich.

Popmart. Niepewność. Ciągle szukamy tego co pozwoli nam odzyskać spokój, i chociaż wielu się to nie podoba, prawdopodobnie trzeba będzie, w dyskotekowym rytmie, udać się tam gdzie ulice nie mają nazw. Nie wiadomo tylko kiedy i jak? God has got his phone off the hook, babe, would He even pick up, if He could? Wszyscy kochamy Aniołki.

Popmart. Wielkie, żółte żądło. Kończenie koncertu One jest niedobre. Nie chcę żadnej nadziei. Kończenie tych koncertów Wake Up Dead Man było słuszne, ukłucie na koniec, nie dostaniecie pozytywu, nie pójdziecie radośni do domów podśpiewując ooo albo lalalala, nie. Fuck off. Tutaj jest źle i tego się czepiam, bo to był naprawdę bardzo dobry koncert, dla mnie cały. Pewnie, były lepsze i gorsze fragmenty, ale takie momenty na 9 i 10 też.




Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych