Skocz do zawartości


Zdjęcie

Open'er Festival 2012


165 replies to this topic

#161 Łukasz

Łukasz

    Użytkownik

  • Members
  • 996 Postów
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:GDN

Napisano 10 lipca 2012 - 22:04

W tym roku bardzo się podobało, nawet nie nastawiałem się na takie niespodzianki - miłe zaskoczenie po ubiegłorocznej edycji. Tak naprawdę pogoda była okejka, oprócz niedzieli i błota, ktore przez nią powstawało. Myślę, że dodatkowe dwa dni życia na polu namiotowym w warunkach jakie panowały tam w sobotę wieczorem mogłby zagwarantować wybuch jakiegoś syfu czy innego kwasu. Tak czy inaczej jak już sie płaci za to pole namiotowe to chociaż prysznice z ciepłą wodą powinny być za darmo, a wysypanie w błoto trocin byłoby całkiem dobrym pomysłem ;) .
Tak patrzę na mój lansiarski plakacik za 2 kupony (6 ZŁOTY!!!), który wisi na scianie i od czego tu zacząć. No to po kolei.
We wtorek wszystkich na dzień dobry przywitała wielka kałuża, a następnie kolejka przy wejsciu na pole namiotowe. Nigdy wcześniej nie było takiej kolejki, albo ja jej nie doświadczyłem. Jak się okazało panowie ochroniarze przeszukiwali bagaże festiwalowiczów w poszukiwaniu alkoholu i innych 'zabronionych' rzeczy czytaj szklanego talerzyka czy sztucców. Taka kontrola skuteczna, że wniosłem sobie co chciałem. Ponadto zainwestowano w ochornę i policję w cywilu co było doskonale widoczne w godzinach wieczornych, gdy ludzie wypełzli ze swoich namiotów a panowie przechadzali się pomiędzy zapuszczając żurawia.
Środę zacząłem koncertem The Kills. Alison <3. Jakoś nigdy namiętnie ich nie słuchalem, znałem kilka piosenek. Całkiem miło i elegancko. Potem skok na chwilkę na Yeasayer, który przegapiłem w 2010 bo czekałem na Pearl Jam. Większość koncertu wypełniły nowe kawałki. Poszedłem sobie po 40 minutach z racji tego, żeby zająć dobrą pozycję na Bjork. Teraz będzie wyznanie: Nigdy wczesniej nie mogłem przekonać się do niej i do tego co robi, ale dopiero po tym koncercie chyba troche mi się rozjasniło. Były momenty, że opadła mi kopara i nie wiedziałem na co patrzeć. Największa niespodzianka i chyba najlepiej dopracowany koncert całego festiwalu. Skończyła się Bjork i na scenie pojawiło się towarzystwo z New Order. Wszystko pięknie, ładnie - Ceremony, True Faith, Blue Monday i wiele innych, ale Isolation </3. Grali chyba 90 minut i naprawdę widać, że sprawia im to przyjemność. Pozdrawiam dwie hipsterki, które tłumaczyły trzeciej hipsterce, że New Order to nowy projekt Joy Division tylko mają inną nazwę. Środę skończylem w namiocie na Orbitalu, ale chyba już byłem za bardzo zmęczony, żeby zostać do końca i po 40 minutach poszedłem sobie spać.
W czwartek w końcu wyszło słońce i zrobiło się w miarę ładnie. Nawet błoto zaczęło znikać! Było tak miło, że położyłem się spac przed namiotem, a gdy obudziłem się pojawiła się MGŁA. Widoczność taka sobie. Czwaretek zacząłem koncertem Kapeli, ale szybko ewakuowałem się do namiotu, aby zobaczyć jak radzą sobie Dry the river. Osobiście bardziej podobał mi się koncert na OFFie, ale panowie byli bardzo podjarani i zadowoleni odbiorem koncertu jak i atmosferą panującą w TENT STAGE <modnie>. W międzyczasie poświęciłem chwilkę Pendereckiemu. Niby mgła i klimat, ale jakoś nie mogłem się tam odnaleźć w związku z czym pokręciłem się troche po festiwalu. Potem Bon Iver. Koncert wobec, którego miałem dośc wysokie oczekiwania. Coprawda nie wszystkie się spełniły, ale jestem zadowolony. Czasami (szczególnie na początku) miałem wrażenie, że grają tak jakby spieszyli się na samolot powrotny do domu, ale na szczęście potem towarzystwo rozkręciło się. Dzwonek w Michicant do teraz wywołuje dreszcze, a znienawidzone przeze mnie Beth/Rest nawet miło brzmi na koncercie :D. Brawo dla panów czekających na ŻASTIS, którzy z nudów pobili się z jakimś kolesiem akurat w TYM momencie podczas Holocene. Po Bonie szybko na końcówkę Maccabees. Akurat grali Pelicana :D. Z tego co widziałem publiczność bawila się całkiem nieźle - tak samo zespół. Oczywiście zapewniali tak samo jak w Stodole w 2009 że szybko wrócą - czyli pewnie za 3 lata ;). Jak wiadomo czwartek to dzień, który na głównej scenie zamykało JUSTICE - czyli co trzecie dziecko z czarnym krzyżem na mordzie i drące się we are your friends. Akurat wpadłem na Civilisation to zabawa była juz rozkręcona na dobre. Jak dla mnie fajnie, ale bez szału. Chociaż wszyscy co czekali na ten 'koncert' nie byli zawiedzeni. Można było sobie powywijać i potupać nóżką. Oczywiście bardzo pożądane niekonwencjonalne kreacje pt. karon po popkornie na głowie - zawsze dobrze wygląda.
Piątek, piątek. To były dobre hiciory i koncerty. Jak wiadomo wygrał Franz Ferdinand i M83. Chociaż co do tych drugich to wg mnie było dobrze, ale nie tak dobrze jak w 2009 czy ubiegłorocznych Katowicach. Dużo ludzi przyciągneła "ta sławna piosenka z reklamy" co było doskonale widać jak namiot zaczął sie po niej opróżniać. Mimo wszystko Franz Ferdinand - przepis na idealny koncert. Piękna sprawa, tylko szkoda, ze nie zostałem na bisie. Bloc Party - nie jest wielkim fanem tej grupy, ale naprawdę ani razu nie spojrzałem na zegarek :D. Równe i dobre show. Ano wcześniej wpadłem spóźniony na Toro Y Moi. Myślałem, że przyjdzie więcej ludzi, ale to pewnie wczesna godzina spowodowała taką frekwencję co nie zmienia faktu, że w namiocie panowała fantastyczna atmosfera! Nosowska jak zawsze elelgancko. Potupałem sobie trochę na Cardigans i poszedłem spać. Tradycyjnie rano burza i deszczyk a potem słońce.
Sobota - ostatni dzień festiwalu. Było tak pięknie i słonecznie, że powiedziałem sobie: dość tego, nie zakładam kaloszy bo przecież na pewno nie będzie padać - taka cudowna pogoda. Chodząc sobie po festiwalu przystanąłem zawiązać buta. Nagle do pana ochroniarza przybiegł pan wojskowy i przekazał mu ostrzeżenie o nadciągającej ulewie... Chwila moment i ulewa wraz z burzą rozpętała się nad lotniskiem co spowodowało opóźnienia koncertów i pogoroszyło sytuację na polu namiotowym :D. Chciałem być mądry więc przesiedziałem sobie burzę na Świetlikach w namiocie. Oczywiście byłoby za dużo szczęścia, gdybym po tej ulewie nie był mokry chociaż trochę. Po Świetlikach koło 20:30 przejaśniło się i za namową koleżanki poszliśmy na chwileczkę na Mumfordy. Chciałem w spektakularny sposób przeskoczyć kałużę, ale niestety poślizgnałem się i wylądowałem dupą w samym jej srodku - 12,5/10 + owacje na stojąco = LEJE. Bardzo ublowewam, że nie bylo z tego streamu na żutubie. :D. Z powodu burzy koncert Mumfordów został opóźniony. Z oddali oglądnąłem trzy kawałki i wróciłem sobie na Bat for Lashes, która... tez była opóźniona bo "prąd jest wszędzie". Zaczęła z pół godzinnym opóźnieniem "What's a girl to do". Jeden z lepszych koncertów całego festiwalu jak dla mnie. Pojawiło się trochę piosenek z nadchodzącej płyty i nieśmiertelny "Daniel" na koniec. Czekam z niecierpliwościa na nową płytę i koncert! Po tym wszystkim załapałem się na koncert Mars Volta. Przyznam szczerze jak Weronika - znałem może kilka kawałków, ale bardzo mi się podobało. Ostatni dzien festiwalu na scenie głownej zamykała grupka The xx. Spodziewałem się chyba czegoś innego, ale w zasadzie nie mam większych zarzutów. No może wersja w jakiej wykonali Crystalised nie podobała mi się w ogóle. Zrekompensowali się zagraniem Stars na sam koniec. Tutaj również zapowiada się ciekawa nowa płyta! Miałem jeszcze ogromną ochotę iść na SBTRKT, ale zmęczenie kazało zakończyć iksami festiwal. Wracając w ciemnosciach na pole namiotowe zanurzałem się coraz głebiej w błotku. Kilka razy wpadłem sobie po kostki. Śmiesznie wygładała kałuża, która utworzyła się na polu namiotowym a jeszcze śmieszniej unoszący sie na jej powierzchni materac. Z racji ww. warunków postanowiliśmy , że zwijamy manatki i spadamy do domu bo chyba starczy gnojowska :D.
W domu po szybkim ogarnięciu się stwierdzilem, że tegoroczny Open'er mimo kilku niedociągnięc wypadł lepiej niż oczekiwałem. Szkoda tylko, że z roku na rok pojawia się na nim coraz więcej osób, dla których to obowiązkowa imprezka a nie okazja do posłuchania muzyki na żywo i nie tylko. :P
Dołączona grafika

#162 Max

Max

    nocny tabaskowicz

  • Moderatorzy
  • 9 091 Postów
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:The Joshua Tree National Park, CA

Napisano 11 lipca 2012 - 19:13

Racja, warunki na polu namiotowym były skandaliczne. Kabiny prysznicowe na Offie to istny wersal w porównaniu do tego, co zastałem na Openerze. Gęsty żur błotny w kabinie prysznicowym, w którym dryfowały fragmenty jedzenia, stare majty, postrzępione gąbki jak również zużyte podpaski.
Co do warstwy muzycznej - wypowiem się później.


Co do koncertu Bon Ivera - odśpiewane przez wszystkich "Skinny Love" to dla mnie najlepszy moment festivalu :]

#163 Max

Max

    nocny tabaskowicz

  • Moderatorzy
  • 9 091 Postów
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:The Joshua Tree National Park, CA

Napisano 11 lipca 2012 - 21:59

http://www.youtube.c...h?v=hUQq5KbyhcY

http://www.youtube.c...h?v=iVsF6X4OSbs

#164 Max

Max

    nocny tabaskowicz

  • Moderatorzy
  • 9 091 Postów
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:The Joshua Tree National Park, CA

Napisano 14 lipca 2012 - 16:34

Lachówna dała radę.

http://www.youtube.c...h?v=VfrVKO_O7yY

#165 piotrasik

piotrasik

    Użytkownik

  • Members
  • 801 Postów
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:Poznań

Napisano 15 lipca 2012 - 20:45

halo, halo, nadal poszukuję mumfordów!!!! a może będą jeszcze raz puszczać ich na youtube??? help!

#166 Max

Max

    nocny tabaskowicz

  • Moderatorzy
  • 9 091 Postów
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:The Joshua Tree National Park, CA

Napisano 15 lipca 2012 - 21:56

http://www.youtube.c...h?v=WExUKtl2pUI

http://www.youtube.c...h?v=60daW0Wjx6M



Dodaj odpowiedź



  


Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych