Skocz do zawartości


Zdjęcie

One Tree Hill


1 reply to this topic

#1 Wiercioch

Wiercioch

    Użytkownik

  • Members
  • 1 027 Postów
  • Płeć:Mężczyzna
  • Skąd:generalnie to z W-cha

Napisano 17 października 2010 - 22:07

6!

Acr ostatnio narzekal ze zniknalem, lenie sie i w ogole jestem nieprzyzwoicie malo kreatywny...



Ah, jaki to piekny tekst. Zdecydowanie jeden z 'naj-najów'. glownie dlatego, ze - jak to zwykle bywa - jest wielowarstwowy, zlozony, trudny do jednoznacznego zaklasyfikowania (jako calosc); ale i bajecznie prosty do przyjecia do swojej swiadomosci, na wlasny uzytek - jako tekst idealnie pasujacy do historii sluchajacego.
Generalnie mozna by powiedziec, ze to tekst, wiersz, utwor zalobny. Elegia napisana po smierci bliskiej osoby - Grega Carroll'a. Przyjaciela zespolu, asystenta Bono.
Bylo to dobre cwierc wieku temu gdy Panowie poznali Grega w Nowej Zelandii. Byli tam na pierwszych koncertach; poznali delikwenta 'na ulicy', ale tak jakos sobie przypadli do gustu, ze zatrudnili tego Maorysa do pracy przy obsludze trasy i dalej... juz z gorki, pojechal z nimi do Australii, a dalej do Europy. Poznali sie bardzo dobrze, polubili od samego poczatku, moze od pierwszego wieczoru - kiedy to Greg zabral naszego autora tekstow na jedno z najbardziej charakterystycznych miejsc w Auckland, gdzie akurat grali - na One Tree Hill. Wzgorze Jednego Drzewa. Tam sie jakos spikneli i przyjazn ta trwala az do tragicznej smierci Greg'a, kiedy to odworząc w Dublinie motor Bono - zginął, potrącony w wypadku.

Jednak przecież to U2 - coś tam jest jeszcze. To trochę opis przeżyć jakich Bono doświadczył po utracie przyjaciela ale i krótka historia tego jak czuje się człowiek, gdy na świecie dzieje się i całe to 'zwykłe' zło. O tym, jak na to zło reaguje on i jemu podobni - inni artyści.
Jak chcą widzieć, jak czują możliwy koniec. A może nie koniec; ale przerwę. Chwilę, gdy nas tutaj nie będzie, gdy rozdzielimy się z bliskimi, gdy zabraknie nas (lub ich) do prowadzenia tej codziennej walki - ale jednocześnie, gdy wiemy - że to się zaraz skończy. Że dane nam będzie ponownie się złączyć.
Carroll - to część pierwsza. Jesteśmy na jego pogrzebie; zderzamy się z zimną, okrutną rzeczywistością (zamieniłem tam nieco osoby, tak żeby Bono mówił do nas, albo do niego - żeby troszkę było to bardziej o nas, a nie tylko o jego odczuciu).
To zło świata to część druga - to ból jakiego doświadczają wszyscy z nas, ale w szczególności Ci - którym coś cennego odebrano. Tutaj mowa o Victorze Jara - chilijskim nauczycielu, działaczu, ale i artyście. Dlaczego on? Nie wiem dlaczego; głowy nie dam. Może zapadł Bono w pamięć kawałek najbardziej chyba znanego wiersza Jary "Estadio Chile". To utwór napisany tuż przed rozstrzelaniem, dotyczący tragedii osób doświadczonych przez juntę rządzącą w połowie lat 70 w tym kraju. Wiersz kończy się m.in. słowami: "Jak trudno śpiewać, gdy muszę śpiewać o horrorze (...) Co czułem i czuję - da początek tej Chwili".
Bono wspomniał kiedyś, że po śmierci Carrolla - poczuł się jak po śmierci swojej mamy. Mocne porównanie, znaczy się - postać GC - musiała być pewnie tym początkiem, zaczątkiem Chwili. A że trudno jest śpiewać o trudnych chwilach - ale że ważne jest, że gdy ma się taką potrzebę - to trzeba to za wszelką cenę zrobić... niech świadczą fakty. Jara, tuż przed śmiercią został skatowany przez żołnierzy; połamano mu ręce i kazano grać na gitarze... nie zagrał - wybił rytm... Venceremos (Zwyciężymy). Teraz, w Chile - U2 często wkleja Mothers of the Disappeared i El Pueblo Vencera... mając nadzieję, że krew brata, przelana przez brata jednak wsiąknie w ziemię (w oryginale to fragment pochodzący z Biblii, gdy Bóg pyta Kaina o jego zbrodnię).
Ale mamy jeszcze część trzecią, która spina 2 poprzednie; jednocześnie lekko sugerując, że marne problemy dnia dzisiejszego nie są najważniejsze (na co nam barwione róże - zajmijmy się czymś prawdziwym, nie sztucznym). Ta trzecia część to nadzieja, że ludzki los jest jakoś spleciony, że nie pozbawiony jest celu, że prowadzi do czegoś. Nawet jeśli tak jak cząstka wody w rzece - los, życie, dusza jednostki - płynie sobie swoją własną drogą, czasem zbliżając się, czasem oddalając od innych cząstek - kiedyś wszyscy się kiedyś spotkamy. Nasze drogi prowadzą bowiem do jednego wspólnego celu - jak rzeka - płyniemy do morza.
A kiedy to będzie - tu znowu talent Bono się ujawnia - mamy wplecione, niezauważalnie wątki religijne - spotkamy się, gdy nadejdzie czas - gdy czas się skończy - gdy skończy się świat. W Dniu Sądu. Apokalipsa mówi o Smoku zrzucającym gwiazdy, o Księżycu zachodzącym krwistą czerwienią...

Może do tego czasu, deszcz obmyje nasze serca.




Odwracasz się i czujesz chłód, co niesie strach;
Jakby dzień błagał noc: proszę zmiłuj się.

A w Słońca skwarze cienia jest ziemi brak,
Pęka na pół, kruszy kamień czas.

Nad Wzgórzem już Księżyca rąbek trwa;
W oczach Twych Słońca gaśnie blask.

Odchodzisz... jak rzeka w morzu ginie,
I Ciebie brak tutaj - rzeki to kres.

Na świecie, tam gdzie mrok, gdzie wojen ogień trwa,
Poeci serca zew przypłacają krwią.

Jary śpiew - jak broń on był, miłości zew;
Ziemia krwawi dziś na wspomnienie te.

Płynie rzeką co w morza wpływa toń;
Jak rzeka płynie gdzieś ku morzu.

Barwione róże fałszem są, i sztuczny żal
Gdy kule świszczą wciąż, jak pokój trwać ma...

Zobaczę Cię znów, kiedy gwiazdy spadną w dół;
Wzgórze zmieni się - czerwienią Księżyc skąpie je.

Płyniemy już wraz, morze celem jest;
Jak rzeka gdzieś gna - z rzeką i my.

A kiedy pada mocno tak,
Wtedy deszcz serce me obmyje.

Pada, pada w sercu Twym;
W serce samo Ci;
Pada w serce samo Ci;
Pada, pada, pada;
Deszcz pada w serce Ci ;
Pada, tak, deszcz pada w serce Ci;
Żyj tym.





Dla Oli.

pozdro, Wiercioch
"The right to appear ridiculous is something I hold dear"

#2 One_U2 - fan

One_U2 - fan

    Użytkownik

  • Members
  • 2 857 Postów
  • Płeć:Kobieta

Napisano 25 listopada 2010 - 19:44

Wzgórze One Tree Hill.
Posted Image
Posted Image
Posted Image
Posted Image
Dołączona grafika



Dodaj odpowiedź



  


Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych