Po wrażeniach koncertowych czas ochłonąć, zajrzałam więc do kolekcji jesiennej Edun. Interesowały mnie propozycje dla pań na ten sezon, szczególnie fason i kolorystyka sukienek i żakietów. Kolekcja jest bardzo jednorodna, tzn konsekwentna w doborze barw i ogólnym stylu ubrań. Dominują luźne, lejące się tkaniny w tonacji od czerni, przez grafit aż do szarej oliwki. Obejrzałam wszystko, jednak nic nie przykuło mojej uwagi na tyle, by rozbudzić żądzę zakupu. Ubrania są mało kobiece, przynajmniej na mój gust. Smutna, szara kolorystyka sprawia, że człowiek idealnie wtopiłby się w miejski tłum i jesienną pluchę. Na obecną porę chyba nie tego potrzebuję. Poza tym ceny zaporowe - 365 euro za sukienkę, która wygląda jak T-shirt po starszym bracie nie zachęca do zakupu. W tej kolekcji brakuje mi żywszego koloru i ubrań dopasowanych do sylwetki.

Nie mam w zwyczaju narzekać na wszystko, szukam zazwyczaj jakiegoś pozytywu, zatem kilka słów jeszcze o samej idei Edun. Ta z kolei pasuje mi idealnie. Prosta i szlachetna zasada - szacunek dla ludzi pracujących nad szyciem, szacunek dla miejsc skąd pochodzą, szacunek dla materiału i dbałość o jego jakość. Do tego Ali, jako osoba publiczna i do tego piękna kobieta ma duże szanse być siłą napędową tego małego na razie przedsięwzięcia. Stąd, chociaż obecna kolekcja nie przypadła mi do gustu, nie spisuję ich bynajmniej na straty. Poczekam na następne propozycje, liczę na zmianę w projektach i i trzymam kciuki za ich powodzenie