Survivor Albumowy - October (edycja 2)
#1
Napisano 01 października 2010 - 11:04
October się zaczął. Jest szaro, buro, zimno i nieprzyjemnie, a z góry pewnie Bóg patrzy o czym zdaje się myślało czterech irlandzkich chłopców w naszym wieku (przynajmniej w moim) jakieś 30 lat temu (pomysł na płytę narodził się pewnie właśnie w październiku 1980 jak wychodził Boy), którzy szybko postanowili swoje młodzieńczo-religijne rozterki przekuć w rąbania perkusji, muskanie basu, gitarowe riffy i wrzaski wokalisty. Nie jest w świecie rock'n'rolla żadną tajemnicą, że zespoły mają jakieś 18 lat na nagranie swojej pierwszej płyty i 18 miesięcy na nagranie drugiej, tej najtrudniejszej, tej decydującej o życiu lub śmierci bandu, który między kolejnymi gigami swojej pierwszej trasy, wywiadami w mainstreamowych rodzimych/zagranicznych mediach i radzeniu sobie z dziewiczym dla niego stresem, rozgłosem i trudnościami musi wpaść na konwencję i pomysł kolejnych piosenek, znaleźć czas na ich nagranie i po drodze nie rozpaść się z presji albo wycieńczenia. Jeśli zespół przetrwa to piekło (co większości z nich się nie udaje) dopiero przy trzeciej płytce jest w stanie pokazać co naprawdę potrafi. Ale co ciekawe, tej presji i stresu, który towarzyszył nagrywaniu October w przerwach między legami i bez większości tekstów skradzionych przez 3 głupie siksy nie słychać. Przeciwnie, tu już nie mamy problemów dorastania, polucji, pierwszych razy, tracenia dziewictwa i wchodzenia w dorosłość, nie ma już tak wiele ostrego post-punku (który wróci jeszcze w War), nie ma buntu i rebelii, jest za to eteryczny spokój taki jaki tylko może być na płycie traktującej o Bogu, wierze, poświęceniu i poszukiwaniu własnej drogi - spokój bardziej pasujący na TUFa i TJT niż między Boya i War.
October jest trudno-łatwy, bo z jednej strony muzycznie ani nie powala ani też nie warto się tu doszukiwać żadnych wiekopomnych arcydzieł, z drugiej wcale nie jest zły jakby ogół fanów U2 by chciał, a jedynie dziwny - w sensie dziwniejszy niż Boy, który sam na tamte czasy był unikatowy. I żeby do tej dziwności się dokopać trzeba mieć troszkę cierpliwości i samozaparcia bo jest tu czego szukać. W miejsce co chwila zmieniającej się rytmiki i instrumentarium Boya tym razem mamy kościół, witraże, ołtarze, ławy z wiernymi po bokach i Paula-ministranta z Shalom Fellowship, który wchodzi na ambonę i z całej siły śpiewa o glorii, chwale Bożej i o Boga poszukiwaniu, którego wciąż nie może znaleźć, o swoich wątpliwościach czy życie w rock'n'rollowym bandzie nie idzie w sprzeczności ze wszystkim na czym się wychował i zbudował swoje piosenkarskie fundamenty i wartości, czy jego ojciec-katolik miał rację czekając aż on ze swoją protestancką matką wyjdą z kościoła po mszach świętych i czy to wszystko nie jest przypadkiem jeden wielki bullshit, który należy olać. Zresztą nie tylko on bo i Edge i Larry mieli rozterki (oni też wstąpili z Bono do Shalom; Adam nie wątpił, bo on nigdy w nic nie wątpi, on po prostu ma w dupie) i poważnie się zastanawiali czy całej tej zabawy w gwiazdy rocka nie rzucić we wszystkie... diabły.
Trudny okres, burzliwy okres, ciężki okres, tym bardziej po wypuszczeniu samej płyty, która chartów nie zmiotła, a i krytyków nie oczarowała. Płyty, która jest niesłusznie niedoceniona, niesłusznie zapomniana i która, gdyby podmienić z niej 4 kawałki byłaby co najmniej tak dobra jak debiut. Która zapewne rodziła się w bólach, w patrzeniu w nocne cienie na sufitach brytyjskich i amerykańskich hoteli, w totalnym rozmontowywaniu i dewaluacji chłopięcych marzeń i postaw i w bólach (przyjemnościach?) akceptowania nowego życia, nowych dążeń, nowej kariery. Tu już nie ma buntu bo nie ma się przeciw czemu buntować, skoro osiągnęliśmy wszystko to, o czym marzyliśmy - pada tu jedynie pytanie co z tym teraz zrobić, czy to jest słuszne, dobre, moralne, czy nie lepiej może jednak zostać tym szachistą i nie posłuchać ojca. Chwała Bogu okazało się słuszne, ale o tym świat się przekonał dopiero 2 lata później słuchając riffy w Sunday Bloody Sunday.
Runda pierwsza będzie nieco dłuższa niż regulaminowe 48h i kończy się w niedzielę 3 października o godz. 23.59.59.
I Threw A Brick Through A Window, gdyż jest to najdłuższy, a przy tym najnudniejszy kawałek na płycie (czyli 2 najgorsze wady razem wzięte...), który chyba miał podobną ideę jak Shadows And Tall Trees z Boya tylko, że tutaj to wyszło jeszcze gorzej niż tam. I znowu mamy "goły" bas, "gołą" perkusję albo "goły" wokal co totalnie nie wychodzi i robi z tego jakieś sranie kota na pustyni. With A Shout depcze po piętach, ale wygrywa nieco lepszymi lyricsami.
PS. Aha, piosenki do wyboru ;]
1. Gloria
2. I Fall Down
3. I Threw a Brick Through a Window
4. Rejoice
5. Fire
7. Tomorrow
8. October
9. With a Shout (Jerusalem)
10. Stranger in a Strange Land
11. Scarlet
12. Is That All?
#2
Napisano 01 października 2010 - 11:09
muzycznie ani nie powala ani też nie warto się tu doszukiwać żadnych wiekopomnych arcydzieł
a jednak jako całość na tle ogółu sceny okresu broni się wyśmienicie depcząc po piętach najlepszym, a i perełki wyrwane z kontekstu bronią się przezacnie. moim skromnym, oczywiście.
nie, nie wiem jeszcze co, ale od razu mówię - łapy precz od Is That All?
#3
Napisano 01 października 2010 - 11:47
of Future Past
the magician longs to see...
one chants out
between two worlds
Fire - walk with me.
#5
Napisano 01 października 2010 - 11:53
TUF > AB > NLOTH zdaje się. Pierwszy i ostatni to miałem być ja albo Owłos. Mi się nie chce, pytaj Owłosa
Owłooos!!! chcesz robić Nolajna? Bo ja bym się z chęcią na niego zapatrywał Achtunga pd biedy też mógłbym...
of Future Past
the magician longs to see...
one chants out
between two worlds
Fire - walk with me.
#7
Napisano 01 października 2010 - 12:07
piosenki do wyboru ;]
1. Gloria
2. I Fall Down
3. I Threw a Brick Through a Window
4. Rejoice
5. Fire
7. Tomorrow
8. October
9. With a Shout (Jerusalem)
10. Scarlet
11. Is That All?
Na Stranger in a Strange Land w tej rundzie nie głosujemy ?
Stranger in a Strange Land
See through in the sunlight
#8
Napisano 01 października 2010 - 12:55
Sorry, spieszyłem się. Poprawione.
#10
Napisano 01 października 2010 - 13:56
#11
Napisano 01 października 2010 - 14:23
#12
Napisano 01 października 2010 - 15:14
#14
Napisano 01 października 2010 - 15:49
See through in the sunlight
#15
Napisano 01 października 2010 - 16:03
#16
Napisano 01 października 2010 - 16:30
Is it like a tape recorder
Can we rewind it just once more
#17
Napisano 01 października 2010 - 17:09
Taaaaak, dokładnie ! Niech się nikt nie waży tego wywalać zbyt wcześnie !nie, nie wiem jeszcze co, ale od razu mówię - łapy precz od Is That All?
A ode mnie będzie... Stranger In A Strange Land.
If I'm close to the music and you are close to the music, then we are close to each other
#18
Napisano 01 października 2010 - 17:44
#19
Napisano 01 października 2010 - 17:48
See through in the sunlight
#20
Napisano 01 października 2010 - 18:11
With a Shout (Dżeruzalem)
głównie dlatego, że w Is That All? jest Cry, a tutaj nie Jedyne co mi się tu podoba to Edge w refrenie. Poza tym - NIC. Niestety, sory Grzegorzu.
Strange are the people who vote against Stranger in a Strange Land.
W ogóle dziwne te głosy Fire? Cegła? Eee tam. "Nie znacie się".
Uroczyście oddaję Noł Lajna w Twoje czcigodne ręce Michale (ręce, które kaleczą). Rozumiem, że na tym albumie Ci szczególnie zależy?
Edit: @Olgia, zrób nam wszystkim dobrze i pogrubiaj głosy, proooszę
in search of experience
to taste and to touch
and to feel as much
as a man can
before he repents"
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych