Reni Jusis - Iluzjon cz. I
#1
Napisano 16 marca 2010 - 18:07
Już słyszę te opinie: no tak, najpierw jakiś metal, a teraz jeszcze będzie trzeba wyłączyć scrobbling w celu uniknięcia nieprzyjemności. Co dalej nas czeka? Izraelski dance?
Długo, właściwie od momentu powstania tematu reckowego i dopisania się do listy zastanawiałem się co dać od siebie. Gdzieś tam miałem właśnie ten album w podświadomości ale skłaniałem się raczej ku Danielowi L. Wziąłem sobie jednak do serca słowa Acra, że dawanie czegoś, co wiele osób z forum zna trochę mija się z celem. Ostatecznie więc padło na Renatę. Dlaczego?
Jak cześć z szanownych forumowiczów wie, lub nie wie Reni ma za sobą pokaźny epizod klubowy. W trakcie jego trwania wydała m.in. albumy "Elektrenika", "Trans Misja" i "Magnes" i stała się niemal ikoną. Zapewne bez większych problemów mogłaby wydać kolejną płytę z jakiś wypasionym bitem i ponownie święcić triumfy w środowisku. No ale przyszedł rok 2008 i rozpoczęły się prace nad kolejnym albumem - projektem akustycznym. Wielbiciele parkietów zapewne dostali dreszczy i strach zajrzał im w oczy. Nie będzie tajemnicą, że po ukazaniu się "Iluzjonu" chwycili się za głowy. Co ona zrobiła, usłyszała Coldplay u Makowieckiego, Ania Dąbrowska II, katastrofa. Nawet recenzent Porcysa stwierdził, że teraz jego miłość do Renaty będzie trudniejsza. No właśnie, trudniejsza ale nie niemożliwa.
Celowo powstrzymam się we wstępie od swoich osądów na temat tego albumu. Liczę, że dobrniecie do końca (53 minuty) i będę mógł porównać moje odczucia do Waszych.
Ściąga: oficjalna strona artystki i wiki.
#2
Napisano 16 marca 2010 - 20:03
#3
Napisano 18 marca 2010 - 10:11
Reni Jusis - Iluzjon cz. I
6,5/10
Reni zaskoczyła tą płytą ! Szczerze mówiąc nie spodziewałem się grania w stylu Ani Dąbrowskiej czy Tomka Makowieckiego, a raczej kolejnych "hitów" jak "Zakręcona" czy "Kiedyś cię znajdę". Trochę nie moja stylistyka, więc może się czepiam, ale posłuchać zawsze można
Płytę otwiera instrumentalne Delirium - w tle delikatne organy a na pierwszym planie pojedyncze plamy fortepianu, a potem mamy już melodię w stylu Pink Floyd - zaczyna się dobrze
A mogło być tak pięknie to już piosenka w klimacie Ani Dąbrowskiej i tak już będzie praktycznie do końca Iluzjonu - szkoda, a mogło być tak pięknie ! Piosenka powoli snuje się "z przeszkadzajkami" w tle przywodzącymi na myśl Myslovitz. Przyznam szczerze, że denerwuje mnie na tej płycie maniera wokalna Reni podobna do wspomnianej wcześniej Ani Dąbrowskiej, a nawet Agnieszki Chylińskiej (!) (np. Ostateczne starcie)- zwłaszcza kończenie zwrotek - jest takie jakieś nonszalanckie, niedopracowane (?) Ale po kolei... . Iluzjon jest już znacznie ciekawszy - dobry tekst - fajny numer nie ma się do czego przyczepić . Dwoje na huśtawce to kolejna piosenka "zjechana" z Ani Dąbrowskiej - ten charakterystyczny dla niej refren, podwójny wokal itp. . Ostateczne starcie - fajny tekst, nareszcie się coś ruszyło ! - leciutko jazzowy, bardzo dobry numer no i to outro ! Wokal Staszka Soyki - mistrzostwo ! Dźwięki pozytywki rozpoczynają Dziewczynę przy fortepianie. W tym numerze najbardziej mnie irytują te końcówki zdań w zwrotkach (zamierzony zabieg ? czy po prostu próba zmiany klimatu, a Reni nie może podołać wokalnie ?). Kwestia gustu... mi się to nie podoba. Nie umiem już kochać to bardzo ładna, ale smutna piosenka; dobry wokal Reni, a ostatnią zwrotkę śpiewa Tomek Makowiecki - dobre posunięcie. Osiem minut to duet z ostatnim już gościem na płycie - Gabą Kulką (super!) - nadal kłania się pani Ania D., ale Kulka wyraźnie narzuca tu swój styl śpiewania. Dobry kawałek. Był sobie paź - wzruszająca opowieść o paziu, ale mnie jakoś nie ruszyła ta piosenka. Panna z bagien (jozin z bazin vol 2 ) - numer-zapychacz; nowość: partia akordeonu. Kurtyzana - to dobry nostalgiczny numer - leniwie dociąga nas do końca tej nierównej płyty.
Podsumowując:
Iluzjon jest powielaniem Ani D., bendowych dokonań Tomka M. z lekką nutą panów z dobrze znanego śląskiego miasta na literę M. Jednym słowem nie jest to jakiś oryginalny materiał - niekiedy wręcz zżynka totalna. Reni ma taką charakterystyczną manierę, która nie każdemu pasuje (mnie niestety nie pasuje, chociaż będę się jeszcze osłuchiwał do wtorku to może jakieś patche uzupełniające jeszcze się pojawią ). Muzyczka leniwie się snuje... mamy może 2-3 kawałki które są odskocznią od sennego klimatu jaki panuje na Iluzjonie (i są to jedne z najciekawszych utworów na płycie). Udział gości znacznie polepszył jakość tego materiału (zwłaszcza Soyki ! no ale pan Staszek to klasa sama w sobie). Jest tu wprawdzie wiele "przeszkadzajek", "niecodziennych" instrumentów jak organy Rhodesa czy melotron, ale odnoszę wrażenie że muzyka na tej płycie jest tylko (niestety) smętnym tłem dla wokalu Reni.
Moje naj numery to instrumentalne Delirium, Iluzjon, Ostateczne starcie, Nie umiem już kochać.
Jak sugeruje tytuł to dopiero pierwsza próba zmierzenia się pani Makowieckiej z takimi klimatami i jak na debiut jest całkiem dobrze. Ciekawe, co zaprezentuje na Iluzjon cz. II. Mam tylko nadzieję, że będzie to materiał bardziej "własny" i odpowiednio urozmaicony...
#4
Napisano 19 marca 2010 - 19:05
.. to kolejna płyta, która w pewnym sensie jest nierecenzowalna - konkretniej jest recenzowalna tylko o tyle, o ile recenzowalny jest np. nowy model BMW. Siedzenia wygodne ? Tapicerka odpowiednia ? Lakier metalik wskazuje na odpowiedni poziom właściciela ? Przyciemniane szyby ? Centralny zamek ? ABS ? Wszystko jest na miejscu. Nie będziemy przecież jeździli gruchotami, głosowali na Leppera i słuchali głupot. To nie nasz standard. My jesteśmy ludźmi reprezentującymi pewien poziom. Nasza kultura jest taka sama jak nasze samochody, nasze mieszkania, nasze telewizory, komórki, szkoły naszych dzieci, nasze zamknięte osiedla..
Nie chciałbym, by ktoś poczuł się urażony. Nie piszę o nikim konkretnym, a już na pewno nie o U2roopie, czy kimkolwiek z tego forum, kto ew. oceni ten album pozytywnie. Zresztą nie istnieją w ogóle ludzie, którzy w całości reprezentowaliby jakąś klasę społeczną. Ale album muzyczny zawsze jest pewnym pozaczasowym abstraktem ( w przeciwieństwie do koncertów ), w związku z tym tego rodzaju kategorie można przy jego ocenie zastosować. Znam osobiście wielu przedstawicieli klasy średniej pasującej ( nie: pasujących ) do zarysowanego schematu, bardzo ich lubię i szanuję. Lepiej jednak po prostu nie udawać.
Ocenę cyfrową sobie podaruję.
#5
Napisano 20 marca 2010 - 17:57
"Delirum"- nawet przyjemny kawałek, dobry, ładnie brzmiący. "A mogło być tak pięknie"- nie trawię tej piosenki, niestety. W radiu i w telewizji grana często, więc nawet nie zadam sobie trudu posłuchania jej. Po prostu nie mój gatunek, za smętna, nie lubię piosenek w takim rytmie i popowych ballad. "Iluzjon"- dobry numer, da się słuchać "Dziewczyna na huśtawce"- rzeczywiście, zalatuje Anią Dąbrowską, szczególnie refren. "Ostateczne starcie"- zaczyna się nawet fajnie, jazzowo, w końcu bardziej rytmicznie, nie powala, ale nawet dobra i udana piosenka. Fajnie brzmi wokal Soyki. "Dziewczyna przy fortepianie" to taka znośna balladka, może być "Nie umiem już kochać"- nie, nie, nie. Nuda. Zaraz usnę. O, Makowiecki. Ale i tak nuda. "Osiem minut"- może być. Nie moja muzyka, ale może być. "Był sobie paź"- przechodzę obojętnie obok tej piosenki, nie lubię takich ballad, nudzą mnie. "Panna z bagien"- podobnie, chociaż w sumie refren jest niezły. "Kurtyzana"- w końcu ostatnia piosenka i na koniec, a właściwie na dobranoc, bo znów powolne i smętnawe rytmy.
Nie krytykuję Reni za tę płytę, ma prawo nagrywać takie jakie chce, jednak ja wolałam ją w wersjach "TransMisja" i "Magnes" i myślę, że takie jej najlepiej wychodziły. Do mnie po prostu ta płyta nie trafia i naprawdę ciężko mi wystawić jakąkolwiek ocenę, jednak wystawić trzeba, więc cóż... no 3/10, bo inaczej nie umiem. Album mnie nie zachwycił, jedynie znudził. Nie załączę go ponownie, przykro mi.
#6
Napisano 21 marca 2010 - 10:48
W polskiej muzyce niebezpiecznie zauważam od jakiegoś czasu hajp na to jacy my jesteśmy "ekskluzywni"; "offowi" brzydzimy się komerchą i w ogóle każdy skoczny klimat działa na nas bluźnierczo---->patrz Ania Dąbrowska, Anita Lipnicka (choć ona robi to z klasą) i Reni Jusis ostatnimi czasy. Druga strona medalu to Agnieszka Chylińska, ale to może przemilczmy.
...
Naprawdę nie wiem co napisać. Poprzednio waliłem o metalu, a teraz?! Johnny wyjął mi z ust wszystko co chciałem powiedzieć. Dźwięki przyjemne i nieprzeszkadzające niczemu. Typowa muzyka dla widzów Magdy M., Brzyduli, czy Teraz Albo Nigdy. Typowy polski smooth-pop bez głębszego wyrazu. Znaczy się - głębszy wyraz zapewne jest i sama artystka całym swoim jestestwem prowadziłaby nas ku tezie że album ten ma wywołać u nas doświadczenie mistyczne. No tak, nie dla prostego ludu jest to album.
Już pomijając samą postać wokalistki, która w każdym telewizyjnym programie w którym ją widziałem chwali się, ze ma wyższe wykształcenie muzyczne (dyrygentura) i daje do zrozumienia że w ogóle nie rozumie jak jacyś rzemieślnicy bez teoretycznego przygotowania mogą odnosić większy sukces od niej.
Poezja - cos czuję że Pani Renia chciała trochę Osiecką polecieć. Sorry. Wyszło na poziomie nowego Piaska.
Przesłuchałem i doznałem deja vu. Tak jak przy Down czułem monotonię to przy Iluzjonie czułem znużenie.
Nie wiem, czy w tej Polsce naprawdę jest tak smutno?!
Kto tam następny wrzuca, niech wrzuci coś kontrowersyjnego, bo póki co niebezpiecznie się wszyscy zgadzamy
P.S. To XTC powinno dostać osiem.
Reni 4/10
#7
Napisano 21 marca 2010 - 11:45
Wyszło na poziomie nowego Piaska.
O, kolejny album z tej kategorii, ale.. jeszcze gorszy. Ciężko uwierzyć, że Seweryn Krajewski może firmować swoim nazwiskiem tak straszliwe kompozycyjne koszmarki ( na dodatek "nowocześnie" zrealizowane - co daje efekt jeszcze bardziej komiczny ). Coś okropnego ( a przesłuchałem dlatego, że Piasek dał w ubiegłym roku bardzo fajny koncert w mojej wiosce - rozczarowanie było ogromne ). I znikąd nie widać ratunku dla polskiego radiowego popu.. no ale to już offtop.
#8
Napisano 21 marca 2010 - 19:55
W Starym Sączu? Też byłem( a przesłuchałem dlatego, że Piasek dał w ubiegłym roku bardzo fajny koncert w mojej wiosce - rozczarowanie było ogromne )
#9
Napisano 21 marca 2010 - 20:23
#10
Napisano 22 marca 2010 - 20:58
Hah, mi się to nie kojarzy z telenowelami TVN z BMW i apartamentem w centrum Warszawy z zielonymi meblami i podłogą z drewna egzotycznego. No dobra, może trochę.
Muzyka dośc przyjemna, aczkolwiek może lepiej dla mojego odbioru, byłoby gdyby była po angielsku. Od razu bardziej offowo by brzmiało, ale to nie jest point. Jak słucham płyty w obcym języku, nie zwracam uwagi na teksty zazwyczaj (nie oszukujmy się).
Ewidentnie nie jestem targetem tej płyty, troszkę denerwujące "wszystko nie będzie takie samo, czy będziemy razem, a może coś rozdzieli nas?", "koochaj mnie". Płyta jest skierowana chyba do 20-30paroletnich singielek ==> ~anton.
Kwestia instrumentalna, jest milutko. Skromne aranże, pianino, dzwonki, gdzieś tam gitara Makowieckiego. ładnie.
Wg mnie płyta idzie od najlepszego kawałka do najgorszego (w u2 o u2 coś takiego było, że ktoś tak zrobił z TJT, przy założeniu że stritsy pierwsze i mothers ostatnie chyba). Zaczyna się bardzo, bardzo obiecująco, przesilenie następuje przy Dziewczynie przy fortepianie, potem już trochę wali nudą, a ja nie potrafię się wczuc.
Podsumowując, album przyjemny, spokojny, treści tekstów do mnie nie trafiają, ale ogólnie w miarę moje klimaty muzycznie.
Czyli
+ połówka za zaskoczenie
6.5/10
#11
Napisano 23 marca 2010 - 22:08
Dzisiejszą reckę sponsoruje słowo 'ciekawy' we wszystkich formach. Ciekawie się zaczęło, Artystka podrzuca tytułami utworów tytuły recenzji: 'A Mogło Być Tak Pięknie', 'Delirium', 'Panna z Bagien', długo można by wymieniać. Reni chciała zrobić coś innego, zaskoczyć każdego słuchacza, zaciekawić. Można spróbować zobaczyć jak by to wyglądało przy każdym tytule recenzji. No to jedziemy:
A Mogło Być Tak Pięknie.
No bo przecież mogło. Ale nie jest pięknie, co najwyżej nudno. Piosenki sobie płyną, po kolei, czas leci, jajka się gotują. Człowiek czeka, czeka, album się kończy. Nic go nie zaskoczyło, bo już zdążył przeczytać co to będzie. Mógł być ciekawy przed przesłuchaniem, ale czy jest po? Nie sądzę. Spodziewał się czegoś więcej, przecież Reni to nie jakiś debiutujący żółtodziób. Jakiśtam poziom oczywiście jest, ale przecież mogło być tak pięknie.
Dwoje na Huśtawce.
Tomek M. i Ania D. Sialala.
Ostateczne starcie.
No tutaj można jedynie mówić o niedobitkach, którzy swoje recenzje robią we wtorek wieczór. Walczą, próbują coś stworzyć, jest ciekawie.
Dziewczyna Przy Fortepianie.
No gra sobie trochę na fortepianie, nawet śpiewa, o! No i jest chłopak z gitarą.
Panna z Bagien.
Reni wychodzi z bagienka (taka metafora, ej) muzyki klubowej, no tego tego, co ona grała, jakkolwiek to się nazywa, na łąkę muzyki spokojniejszej, akustycznej. Nie wiem jak ona sama się na tej łące czuje, ale nie sądzę, żeby była od razu kwiatkiem. A słuchacze? Wchodzą na tą polankę i widzą, że jeszcze im Reni nie zakiełkowała. Nie czuję się pewny w tych metaforach.
Delirium.
W sumie to nie wiem, głupi pomysł.
Każda próba kończy się po paru zdaniach, bo w sumie ciężko cokolwiek rozsądnego i oceniającego napisać. Jest trochę jak ta płyta (a to ciekawe). Ciężko mi wybrać jakiś wspaniały kawałek, który zdołam zapamiętać, zanucić jutro albo pojutrze. A ten, jeszcze 'Nie Umiem Już Kochać': mam pewne obawy, że wiele osób tak powie.
Ode mnie uczciwe 2/10
@edit: trochę żałuję oceny XTC, bo teraz muszę się trzymać tej skali.
@edit2: tak tak, widzowie Magdy M. Bardzo trafne.
#12
Napisano 23 marca 2010 - 23:05
W każdym razie propozycja U2roopy, zaczyna się wyśmienicie! DObry instrumental. Fajny chilloutowy kawałek, coś w stylu projektu Afterlife pana Millera - gościa który tworzy sety do słynnych składanek "Cafe del Mar" z najsłynniejszej kawiarenki na Ibizie, które swoją drogą wbrew temu, że są właśnie składankami, tworzą zgrabną muzyczkę. W każdym razie polecam i służę linczkami.
Ale wracając do rzeczy - w sumie pierwszy track to najlepszy kawałek na albumie (pewnie dlatego, bo jest bez wokalu), reszta mnie nie porywa. Po prostu to kolejna produkcja przywoływanych wcześniej artystek pokroju: Ania Dąbrowska, Monika Brodka czy inna Kayah. Teksty pesmistyczno - miłosno - rozważeniowe. Ostatnio czytałem bardzo trafną reckę Borysa D. na temat nowego albumu Sade. Po prostu taka muzyczka dla pań koło 30stki, czytających 'Twój Styl', przekonanych, że obcują z 'dobrą' muzyką. Sorry Roopa:P
O właśnie znalazłem fragment:
Bezbarwne, mdłe tło dla wieczornej pustki (czy wręcz zakłamania?) w życiu mieszczańskich grubasów. Bezpłciowe ballady, którym ciężko wytknąć wady, bo nim skończymy formułować myśl, to zasypiamy z nudów. Kwintesencja twórczości nijakiej, wyjałowionej z charakteru, pozbawionej głębi, wartości, iskry. Typowa zajawka dla ludzi o małej wrażliwości na sztukę ? Łatwy, nie wymagający żadnego intelektualnego przygotowania (ani też zaangażowania emocjonalnego) MUZAK dla czytelniczek ugładzonych tematycznie pism kobiecych a la "Twój Styl", które tęsknią za miłością swojego życia, nie zdając sobie sprawy z tego, jak nudnymi, przewidywalnymi i pozbawionymi horyzontów są osobami.
Oczywiście większość tekstu z tego fragmentu to zbyt mocne słowa w odniesieniu do Reni, ale co by nie powiedzieć, część z nich mogę śmiało przypisać albumowi Jusis.
Nie jestem w stanie niestety wskazać jakiegoś mocnego punktu poza ołpenerem "Delirium". Z drugiej strony ten album jakiejś wielkiej krzywdy mi nie robi, słucha się go po prostu bez większych problemów, analizując w międzyczasie kryteria konfliktu interesów -co właśnie czynię na jutrzejsze zajęcia. W porównaniu do panów z Dałna to tutaj jest względnie dobrze. I nie chodzi mi o to, że tam panowie darli mordy a tu pani Reni sobie cichutko plumka.
Wszystko, poza oczywiście wspomnianym już kawałkiem otwierającym zlewa mi się w jedną muzyczną plamę. Nie mam więcej nic do dodania, dziękuję za uwagę.
#13
Napisano 24 marca 2010 - 00:02
Takimi słowami zaczyna się ta płyta, wcześniej jest jeszcze otwierająca perełka w postaci onirycznego Delirium, w którym słychać trochę Sigur Rós, trochę późnych Floydów, dużo subtelnych plam dźwięków, jakaś gitara hawajska (której na całym albumie trochę jest, a która znajduje sobie odpowiednie miejsce dopiero w końcówce), ogólnie jest ładnie, dużo można sobie po takim wstępie obiecywać. A potem następuje wspomniany, singlowy (co nie może być zaskoczeniem) utwór, banalna popowa pioseneczka jakich wiele (i na tej płycie, i w ogóle). Bez większych ambicji, ma nie przeszkadzać podczas picia wina przy kominku (ale tak strasznie źle znowu nie jest, momentami słychać tu np. echa niektórych spokojniejszych kawałków Myslovitz).
Dalej nie jest niestety lepiej (ale dużo gorzej też chyba nie). Nie będę opisywał poszczególnych kawałków, kolejne piosenki są na tyle do siebie podobne, że trudno coś więcej o każdej z nich powiedzieć. To co rzuca się w oczy, to:
1. Banalne, nieco infantylne (a przede wszystkim chyba po prostu niedopracowane) teksty. Niby o miłości, a tak naprawdę o niczym.
2. Dobra produkcja, ciekawe (chociaż cały czas popowe, a więc aby-tylko-nieprzeszkadzające) aranżacje.
3. FATALNY wokal - Reni w ogóle nie ma pomysłu na siebie, nie wie czy chce być Anią Dąbrowską, Alicią Keys, Majką Jeżowską, Anitą Lipnicką czy Bóg wie kim tam jeszcze - bo sobą nie jest na pewno. Do tego niezbyt dobra dykcja (ten przeklęty brak 'ę' na końcu wyrazów) i przeciętny głos, co w przypadku piosenek, powiedzmy, 'młodzieżowych' nie przeszkadzało, tu natomiast ambicje (również wykonawcze) miały być chyba większe, niestety nic dobrego z tego nie wyszło. A momentami Reni wręcz irytuje - próbuje udawać że śpiewa lekko, a brzmi jakby męczyła się niemiłosiernie (jak w Ostatecznym Starciu czy Nie Umiem Już Kochać).
I mógłbym na tym skończyć, dodać tylko że w warstwie tekstowej przebija gdzieś tu i ówdzie tęsknota za 'dawnymi czasami', (Iluzjon, Dziewczyna Przy Fortepianie), dać dwóję i iść spać.
Ale nie zrobię tak, bo właśnie leci sobie 8 minut które jest po prostu bardzo dobrą piosenką. Bezpretensjonalna i przyjemna, ale ma w sobie to 'coś', wszystko zagrało tu idealnie. Wreszcie instrumenty mają swoje miejsce, nawet Reni śpiewa ładnie, lekko i z pomysłem (czy ja dobrze słyszę, tam śpiewa ktoś jeszcze?). W ogóle bliżej tu np. do Grzegorza Turnau'a niż wspominanej wielokrotnie Ani Dąbrowskiej.
I, jak się okazuje, to nie wszystko. W zasadzie już do końca jest bardzo ładnie, Był sobie Paź i Panna z Bagien urzekają swoją bajkowo-sentymentalną atmosferą, a i wokal cały czas trzyma poziom (zupełnie tak, jakby Reni gdzieś tak w połowie tej płyty nauczyła się śpiewać). Zamykająca album Kurtyzana jest wprawdzie dość przeciętną piosenką (mam wrażenie że identyczną niemal melodię gdzieś już kiedyś słyszałem, nie mam pojęcia co to mogło być), ale pasuje na zakończenie płyty, nie burzy konsekwentnie budowanego od kilku piosenek nastroju, a daje fajne wyciszenie, konkretny sygnał że to już koniec.
Dlaczego kilka ostatnich utworów tak bardzo mi się podoba? Trudno mi powiedzieć co się zmieniło, niby niewiele, jakieś poszczególne dźwięki, pojedyncze wyśpiewane tak a nie inaczej frazy, ale naprawdę nie mogę się oprzeć wrażeniu że dopiero właśnie końcówka Iluzjonu jest taka jaka miała być, że dopiero ostatnie 4 piosenki powstały nie w studiach producentów usiłujących sprzedać jak największą liczbę egzemplarzy albumu, ale w sercu samej artystki.
I ma to wpływ na moją ocenę, bo ta płyta przestaje być tylko eleganckim, 'wytargetowanym' produktem firmowanym nazwiskiem Reni Jusis, a ociera się o Sztukę (co jakoś tam zasygnalizowane było już w otwierającym Delirium). Ale tylko ociera, więc niestety tylko:
A mogło być tak pięknie...
#14
Napisano 24 marca 2010 - 12:38
Zaczyna się bardzo dobrze, 'Delirium' jest świetne, i ładnie przechodzi w następną piosenkę, która muzycznie też ma coś dobrego.
Potem 'Iluzjon', w którym sposób śpiewania Reni zaczyna przeszkadzać.
Kolejne piosenki są już identyczne, bez wyrazu, nudnie wijące się, raczej pesymistyczne (poza mega pozytywną zwrotką śpiewaną przez
T. makowieckiego).
Z dobrych rzeczy na "Iluzjonie" trudno coś wskazać, raczej nie ma na nim charakterystycznych, ciekawych momentów. Są spokojne piosenki,
ze średnimi tekstami, z niefajnym wokalem, są poprawne, ale tylko poprawne, bez tego czegoś, jakby wyidealizowane, chcące spodobać się i wpasować
w życie ogółu ludzi, przez co pozbawione są jakiejś fajnej indywidualności, braku schematyczności, czegoś ciekawego i odróżniającego od całej reszty polskiego popu,
tak, Reni niczym dobrym nie wybija się ponad resztę artystów z tego gatunku.
Większość tekstów na tej płycie jest takich nieszczerych, o niczym konkretnie, niby o miłości... ale w taki sposób, że do mnie nie trafiają. dobrze jest,
jeśli tekst zawiera jakiś mały kawałek, który do nas pasuje, można się z nim indywidualnie utożsamić, a nie jako zbita masa, nie lubię czegoś takiego.
Gdyby wszystkie piosenki na płycie były tak magiczne jak 'Delirium' byłby to bardzo dobry album, (szóstkowy pewnie), bo
pójście w magię to jedno z lepszych posunięć, ale nie są, więc 'Iluzjon', swoją drogą, jeśli album tak się nazywa, to magia
powinna być obowiązkowa, może jednak takie było założenie, ale nie wyszło, więc dostaje 4.5/10.
#15
Napisano 14 czerwca 2010 - 12:34
Reni Jusis. Dobrze. Problem z tą recenzją (stopniowo zmieniający się w problem z jej brakiem) polegał głównie na tym, że nie da się o tej płycie napisać wiele więcej, niż napisali koledzy, koleżanki wyżej, a powtarzać się nie ma sensu, prawda? Tak. Problem z tym albumem jest tylko troszkę bardziej złożony niż ten z jego recką. Płyta już na początku troszkę oszukuje, wstępnie miło łechcząc dream-popowym instrumentalem uderzającym w okolice osiemdziesiątego rzygu po Mogwai - jest ładnie, można sobie pomyśleć że polska wokalistka odrobiła nieco lekcje (znajomość z Borysem D. pomogła?) przynajmniej z przedostatniej dekady i takie sympatyczne nawiązania będą dominować. Niestety nie jest tak. Naprawdę, gdyby to był w całości album utrzymany w takim tonie, owszem, też byłby tylko ładnym i tylko przyjemnym tłem, bo nie oszukujmy się, songwritersko jest bardzo średnio, ale byłoby lepiej, byłoby muzycznie, nie byłoby tak nachalnie TVNowsko. Niestety, już przy drugim kawałku na scenę wchodzi Joanna Brodzik a potem kolejno dołączają inne 'osobowości' Tańca z Gwiazdami wraz ze swoimi strasznymi rozterkami życiowymi przepłakiwanymi w apartamentach strzeżonych osiedli, po powrocie z pracy w agencjach reklamowych, fotograficznych, modelek, biurach architektonicznych bla bla (choć nie no, przyznać muszę że kawałek z Majki poza beznadziejnym wokalem i tekstem się nawet broni, ale to tak na marginesie). Jeszcze brakuje Brzyduli jako Panny Przy Fortepianie. Tu coś polecimy smufdżezem (cokolwiek to jest), tu znowu damy trochę piana, tu trochę podsypiemy elektronicznym plumkaniem, nastolaty i tak będą zachwycone bo smutno, nastrojowo i pamiętniczek Uli Cieplak zapełnił się łzami. Ściągną tego "songa" (jezu, przestańcie tak pisać o piosenkach!) z netu, nagrają tatusiom na składankę na wieczór i będzie pięknie. Ale wrrróć, jak mawiała Zyta. Muzyka! Właściwie... zauważyliście, jak ciężko pozbyć się tu kontekstu, skojarzeń, napisać o samej muzyce? No właśnie, problem polega głównie na tym, że inaczej nie bardzo się da. Muzyka jest tak obciążona, naznaczona tym syfem, przy tym będąc zupełnie nijaką ciepłą plamą, słabo lub średnio napisaną, zaśpiewaną, wyprodukowaną, być może z lepszymi momentami, ale jak je wychwycić? Ja się nie podejmuję, bo i chyba nie ma po co. 3.0/10.0
#16
Napisano 14 czerwca 2010 - 12:53
#17
Napisano 14 czerwca 2010 - 13:06
To w końcu 3,0 czy 2,5 ?
3.0, zedytowałem ocenę porównując na szybko z innymi albumami różnych wokalistek. Skumałem że najsłabszą piosenkę Julii Marcell oceniam na 4.0/10, a i tak ją nawet lubię w tłoku, z kolei rejon poniżej 3.0 to już rzeczy bardziej wkurzające niż 'dające się słuchać'
Nie no, nie obrażaj się, to naprawdę sympatyczny album i ma momenty ocenowo wyższe i przyjemne, a i reszta spoko brzęczała w tle, ale dziś mam taki bezlitosny skalowo dzień
#18
Napisano 14 czerwca 2010 - 13:08
3.0, zedytowałem ocenę porównując na szybko z innymi albumami różnych wokalistek. Skumałem że najsłabszą piosenkę Julii Marcell oceniam na 4.0/10, a i tak ją nawet lubię w tłoku, z kolei rejon poniżej 3.0 to już rzeczy bardziej wkurzające niż 'dające się słuchać'
Nie no, nie obrażaj się, to naprawdę sympatyczny album i ma momenty ocenowo wyższe i przyjemne, a i reszta spoko brzęczała w tle, ale dziś mam taki bezlitosny skalowo dzień
Nie obrażam się. Chciałem tylko uściślić ostateczną ocenę.
Swoją drogą czas zacząć nadrabiać albumy. Pójdę za przykładem!
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych