Kwestia do dyskusji - czy w ogóle da się wrócić do zespołu, który raz już się znudził, z takim samym entuzjazmem jak kiedyś.. Szczerze mówiąc trudno mi sobie wyobrazić, bym był w stanie jeszcze kiedyś wysłuchać Wish You Were Here z takimi samymi wypiekami, jak wtedy, gdy miałem 12-13 lat, i słuchałem tego po raz pierwszy..
Fakt, ale np. z "Time" ELO miałem inaczej. Pierwszy raz słuchałem jej będąc jeszcze młodszy, przez pare lat wracałem do tego albumu dość często, aż w końcu mi się przejadł totalnie. Jakieś dwa lata temu usłyszałem w radiu jeden kawałek z tej płyty i strasznie fajnie mi się słuchało, więc dokonałem szybko kradzieży albumu w postaci mp.3 z soulseek'a (oryginał mam na kasecie), odpaliłem i znów odpadłem. Co prawda w zupełnie inny sposób, tj. odbierałem tą muzykę w trochę inny sposób, w końcu było to pare lat i sporo poznanej muzyki później, do tego doszedł niewątpliwie pewien sentyment, ale jednak.
Z z takim Wish You Were Here to tak nie wyglądało. Choć też kwestia do zastanowienia, moja praca domowa na najbliższe dni: czy to może nie dlatego, że przerwa była krótsza, czy że coś, może nie jest to kwestia bardziej 'obiektywna'.
A tak na marginesie, chyba właśnie Genesis z przyległościami przeżywa u mnie swój mały renesans. Jakiś czas temu już też nie mogłem przesłuchać całej płyty ciesząc się nią i nie myśląc o włączeniu jednak czego innego.
I kolejna sprawa. Oczywiście lubię Animals, ale dla mnie to po prostu dobra płyta Pink Floyd z najlepszego okresu. Natomiast już kilka razy zauważyłem, że w kręgach, ogólnie rzecz ujmując, " indyjskich " ( fani muzyki indie, niezale, pitchforkowcy, Radiohead-to-potęga itd. ) istnieje pewien kult tego albumu, uważa się go za najwybitniejsze osiągnięcie ery post-Barrettowej ( bo oczywiście kult ś.p. Syda Barretta jest jeszcze większy ), dużo ważniejsze od Darksajda czy Łiszjułerhira. Dla przykładu - na sztandarowym portalu indiemaniaków, Pitchforku znajdziemy recenzje tylko dwóch albumów Pink Floyd - The Final Cut ( ocena 9.0/10 ), i właśnie Animals ( 10.0 ). Acr, jako że głębiej siedzisz w tym temacie, może potrafisz jakoś to wyjaśnić..
Bo widzisz, takim Dark Side'em to się zachwycają wszyscy, nie? A żeby być anty, alter i generalnie niezal, trzeba sięgnąc po bardziej niezal-płytkę. Nie można się zachwycać tym samym czym Wszyscy. Przecież to oczywiste.
Nie no, żartuję sobie niby, ale szczerze mówiąc naprawdę innego wyjaśnienia nie widzę. Widocznie nie siedzę w tym temacie aż tak głęboko (np. w dalszym ciągu nie doznaję Absolutnego Geniuszu Radiohead, przykro mi ;] ) żeby móc to zrozumieć. Pół-indyjczyk ze mnie (ej, w sumie tez uwielbiam Animals i nigdy mi sie nie 'znudziła'
), ale wychowany jednak na klasyce prog rocka