To moze - nawiazujac do ostatnich uwag do moich tlumaczonek, ze przesadzam, dramatyzuje i dorabiam ideologie - dzis wrzuce tlumaczenie (podkreslam - nie tlumaczonko). Czyli jedziemy z koksem i nie patrzymy na wysypujace sie na asfalt kawalki.
Sami wiecie gdzie postawic przecinek, gdzie kropke i gdzie co autor mial na mysli.
Cedry Libanu
Dzien wczorajszy spedzilem spiac
Obudzilem sie w ubraniach na brudnej stercie
Spedzilem noc próbując dotrzymac terminu
Streszczajac skomplikowane Zycie w prosty nagłówek
Mam Twoje zdjecie tu na starym Polaroidzie
Porzadkujesz dzieciece ubrania i zabawki
Usmiechasz się do mnie, zabralem zdjecie z lodowki
Nie pamiętam co wtedy robiliśmy
Nie byłem z kobieta, czuje jakby to były lata
Myslalem o Tobie caly czas, o Twoich slonych lzach
Ten gówniany swiat czasami stworzy roze
Zapach jej się unosi a pozniej po prostu znika
Oddzwon do domu
Najgorsi z nas sa jak przedluzajaca się spowiedz
Najlepsi z nas sa geniuszami kompresowania
Mowisz ze nie zostawisz prawdy samej
Jestem tu bo nie chce wracac do domu
Dziecko pijace brudna wode z brzegu rzeki
Zolnierz przynosi pomarancze, które wyjal z czołgu
Czekam na kelnera, troche mu zajmuje tu przyjść
Ogladam zachod Slonca nad Libanem
Oddzwon do domu
Mam teraz glowe jak wypalony papieros
Niebezpieczne chmury odbijaja się w minarecie
Jestes tak wysoko nade mna, wyzej niż ktokolwiek
Gdzie jestes w cedrach Libanu?
Wybieraj wrogow uważnie, bo oni cie zdefiniuja
Niech będą interesujacy, bo i oni będą o Tobie pamiętać
Nie ma ich na początku, lecz gdy historia dobiegnie konca
Zostana z Toba dłużej niż Twój przyjaciel
A teraz na powaznie - w koncu ja w tlumaczeniach nie jestem dobry - tlumaczonka lepiej mi ida...
Oj, poszedl na warsztat kawalek najtrudniejszy z calej plyty.
Najtrudniejszy dla mnie; nie wiem jak dla chlopakow - to, prawie, oczywiste.
Przed premiera albumu docieraly do nas informacje, ze Bono po raz pierwszy pisze teksty w 3ciej osobie, wciela sie w postacie rozne, rozniaste i przekazuje nam to co te postacie moglyby widziec, slyszec, czuc czy robic.
Teoria mowi, ze jednym z takich utworow sa wlasnie Cedry - i... co tu duzo pisac - tak wlasnie jest.
Po co ten zabieg, skad w ogole pomysl na takie rozegranie? Ktoz tam Bono wie; w kazdym jednak razie - jesli efekt koncowy jest wlasciwy - to jedyne o co mozna jeszcze pytac, to czy to sie jeszcze kiedys powtorzy?
W tym kawalku... hmm... ciezko wyczuc skad Bono mial takie odczucia, przemyslenia - skad u niego taka wrazliwosc, to generalnie wiemy - ale akurat ten Liban... byl tam, siedzial pod Cedrami, widzial to co opisuje? (jakos nam sie to z Bullet the Blue Sky kojarzy, prawda?)
Nie wiem, zakladam ze nie - ale to tez zadna przeszkoda w tym, zeby ten utwor pokochac.
To tekst 'pisany przez' dziennikarza; osobe, ktora kawalek zycia spedzila w miejscach, do ktorych my - codzienni zjadacze chleba - raczej sie nie udajemy, nie widzimy; a moze... to chyba lepsze... widziec ich nie chcemy. Nie wiem dlaczego - bo sie boimy, bo wydaje nam sie ze problemy tych miejsc nas nie dotycza, bo chcemy udac ze problemu nie ma.
To miejsca takie, gdzie pojawiaja sie tylko albo szalency, wojsko, inzynierowie... albo wlasnie dziennikarze - gdzies, jakies zad...e; prawie zapomniany przez Boga kawalek ziemi. Obszar przyslowiowej nedzy i rozpaczy. To nie Liban; to kazde inne miejsce gdzie co dzien tysiace ludzi musi praktycznie walczyc o przezycie; nie tylko z powodu wojny, ale... sami wiecie - jak nie korupcji, to nedzy, jak nie nedzy - to bezrobocia, beznadziei, obojetnosci innych.
To taki Afganistan czy targ w malutkiej azjatyckiej przystani, favele w Rio, ciasne uliczki Tijuany, klepisko w Kamerunie - dziesiatki miejsc, w ktorych rodza sie, zyja i umieraja tysiace wspolczesnych nedznikow zyjacych za tego przyslowiowego dolara dziennie.
I tylko moze zastanawiac co facet, ktory mial przeciez dom gdzie tu, obok nas, na ulicy obok - ciagle tam robi. Dlaczego woli te brudne, zakurzone, gorace ulice od komfortu jaki daje dom, rodzina, sprawnie funkcjonujace panstwo, cisza nie zaklocana strzalami... Może dlatego, ze jest jakby obywatelem swiata; nie ogranicza się i nie zamyka w jednym miejscu, kraju, społeczności. Nie przeszkadza mu to. Może kocha ludzi; chce moc im ufac i wierzy ze moze?
Przyznam - mniej, coraz mniej to zastanawia; w koncu to najblizszy mi na tej plycie utwor.
W koncu - prawie autopsja?
Cedry Libanu
Cały dzień wczoraj spałem;
W ciuchach się z łóżka brudnego zerwałem.
Noc bez snu, ja głowę łamałem by
Prosty tytuł opisał człowieczy zawiły byt.
Widzę Twą twarz gdzieś na zdjęciu starym:
Porządku doglądasz u dzieci w pokoju.
Uśmiech mi Twój miodem, lecz w gorycz nagle zmienił się;
Sam nie wiem co późnej działo się.
Ostatni raz z kobietą ? wspomnienie dawne to;
Ku Tobie myśli gonią, ku słonym Twoim łzom.
Choć czasem świat ten zły różą ukwieci się;
To zapach krótko trwa, ulatnia się on gdzieś.
Do domu zadzwonić czas?
Ci gorsi z nas ? jak przydługa spowiedź są;
A ci lepsi z nas ? esencji mistrzowie to.
I jesteś tu, bo odkryć prawdy źródło chcesz;
Zaś ja, bo nie chcę wracać do siebie.
Rzeki brudnej brzeg, dziecko pije z niej;
Żołnierz przyniósł z czołgu pomarańczy garść;
Czekam na kelnera, długo dosyć to już trwa;
Gaśnie Słońca blask ? nad Libanem noc.
Do domu zadzwonić czas?
Umysł mój jak papieros zgasły już;
Już czarne chmury osnuły minaret.
Jesteś nade mną, Najwyższym jesteś mi;
Czy tutaj jesteś wśród cedrów libańskich?
Wrogów wybieraj z rozwagą ? kształt Ci oni nadadzą;
Niech ciekawi będą ? Tobie czas Twój zajmą;
Teraz ich tu nie ma ? lecz później, z czasem ? wiesz?
Będą z Tobą dłużej, niż przyjaciel dziś jest.
pozdro, Wiercioch
Edited by Wiercioch, 02 czerwca 2011 - 05:58 .