Ostatnio nam się spodobało/nie spodobało
#1181
Napisano 03 marca 2010 - 19:54
#1182
Napisano 03 marca 2010 - 21:54
fajny pop z Australii
więcej nie musisz mówić
sprawdziłem już poprzedni ich album, nie brzmi znowu jakoś tak wybitnie australijsko (choć można się dosłuchać mocnych, bardzo wskazujących na pochodzenie elementów, jakieś dalekie inspiracje the church, the triffids nawet może...), ale też bardzo sympatyczny, bardzo ładny. też polecam i szukam teraz pleasures zatem, po singlu zapowiada się nawet ciekawiej.
co do Dirty Projectors, to nie słuchajcie tego na kacu. popełniłem ten błąd i się uprzedziłem ale teraz czekają w kolejce do nadrobienia jeszcze z paroma płytami z '09. na piczu się zachwycali, więc pewnie warto.
#1183
Napisano 05 marca 2010 - 15:06
[url="http://www.youtube.com/watch?v=DN90uEDk3bQ"]http://www.youtube.c...h?v=DN90uEDk3bQ[/url]
Jest moc i w sumie nie wiem czy mówić więcej, czy dać się muzyce bronić, ale coś by wypadało napisać.
To właściwie mój pierwszy kontakt z JJ (nie mylić z jj, he, ale żart) i wpadłem mocno. Raz że Ninja Tune, czyli wiadomo, dwa że naprawdę jazz w nazwie się przekłada, trzy, że melodie i hook'i w bardzo konkretnym zagęszczeniu, a cztery, że poza tym, cholernie eklektyczne-but-spójne, misternie ułożone i to działa, działa cały czas. Ten tytułowy wyżej to też kolejny z elementów układanki mojej teorii o nadciągającym 'prog-rock-revival', poza tym, trochę bardziej 'standardowo', ale równie daje radę. Bardzo polecam i proszę o polecenie mi większej ilości JJ, bo ta płyta zostawia jeszcze niedosyt
Użytkownik acr edytował ten post 05 marca 2010 - 15:08
#1184
Napisano 06 marca 2010 - 01:50
Johnny Flynn - Tickle Me Pink
Johnny Flynn - Lost & Found (Live)
#1185
Napisano 22 marca 2010 - 08:40
Czyli opłaca się sprawdzać dziwne nazwy z pitchforkowego 'best new music'. Opłaca, bo można trafić np. na "Up From Below", czyli jak do tej pory najlepszą z przeoczonych wcześniej płytę z roku 2009, być może płytowy debiut roku. Ekipa jest z Kalifornii, konkretnie z Los Angeles gdzie non stop świeci słońce, a jakoś w latach 60'ych które mocno z tej płyty biją, po jednej stronie ulicy hipisi układali kwietne wianki, po drugiej skacowany Frank Zappa klął na Beefheart'a, a między nimi po bankietach woziły się limuzynami gwiazdy dawnego jeszcze Hollywood. Dodajmy koncepcję przewodnią "Edward Sharpe is Ebert's (band leader) alter-ego, a messianic figure who comes to Earth to save mankind, but keeps getting distracted by falling in love" czyli jajcarskie Jesus Christ Superstar (założę się że gdyby Wayne Coyne z Flaming Lips był bardziej hippie, sam wymyśliłby właśnie coś takiego) i tak mniej więcej brzmi ten album.
Tak stricte muzycznie, można rzucić kilkoma znalezionymi na różnych serwisach szufladkami typu: indie-pop/indie-folk/avant-garde/avant-pop/alt-country/rock, osobiście dodałbym elementy space-rock'a, sikstisowej psychodelii, jakieś lekkie tango nawet, postawił akcent na folk i country przy paru kawałkach, coś tam, bla bla bla, ale generalnie nie ma to sensu, bo najfajniejsze w tej płycie jest to, że nie da się jej w ten sposób konkretnie opisać. Odrobili lekcje z historii kultury swojego kraju (a i Meksyku łyknęli, w sumie daleko nie mają) w stopniu bardziej niż zadowalającym i potrafią się swobodnie między tym wszystkim poruszać, jednocześnie broniąc cały czas spójności materiału i własnego charakterystycznego stylu. No to co, muzyka? Off with the horns, on with the show, muzyka. Coby się zorientować o co mniej więcej chodzi w tej płycie, należy sprawdzić więcej niż jeden kawałek. No to powiedzmy, sprawdźcie tak:
- zdecydowanie jeden z najlepszych kawałków ubiegłego roku (poważnie mówię), słoneczny, rozbujany, hipisowski Come In Please
- wyjęty z jakiegoś przefajnego, kolorowego musical'u Home (klip w sumie sporo mówi o ich muzyce)
- no i może Desert's Song który zaczyna się (a zaczyna się, właśnie zauważyłem, w czasie 1:40 dopiero) jak klasyczne 'indie-cośtam' a potem odpala space-rock'ową rakietę z lat 70ych.
Chyba styknie, więcej i tak nikt nie przesłucha
PS: jedna osoba już poprosiła, więc za jakąś godzinę będę to miał na sendspejsie. Ewentualnych chętnych zapraszam na PM
#1186
Napisano 26 marca 2010 - 11:12
[url="http://www.youtube.com/watch?v=wd27YI1Es3Q"]http://www.youtube.c...h?v=wd27YI1Es3Q[/url]
To już tydzień z tą płytą, na początku mówiłem, że muzyka ładna, ciekawa, ale to tyle.
Oficjalnie prostuję - Sophie jest idealna. Może płyta nie jest do końca równa, ale who cares? Kto jest doskonały?
Tak, tak to bywa z takimi uczuciami właśnie..
#1187 Guest_piotrek85_*
Napisano 28 marca 2010 - 00:41
#1189
Napisano 06 kwietnia 2010 - 19:03
Przyjemną muzyczkę grają.
--> http://www.youtube.c...uA&feature=fvsr
#1190
Napisano 17 kwietnia 2010 - 00:51
komu pasują klimaty Bonobo czy Cinematic Orchestra powinno spodobać się również
#1192
Napisano 17 kwietnia 2010 - 08:54
Muzyka nieskomplikowana i przyjemna, ale niezwykle magiczna i interesująca pod względem wykonania. Aranżacje piosenek są niezwykłe, bo nietypowe dla muzyki odnoszącej sukces komercyjny (album osiągnął drugie miejsce na liście najlepiej sprzedających się płyt w UK). Poza tym wokal Florence Welch - jest naprawdę wyjątkowy.
#1193
Napisano 18 kwietnia 2010 - 23:23
in search of experience
to taste and to touch
and to feel as much
as a man can
before he repents"
#1194
Napisano 24 kwietnia 2010 - 12:11
To jest jeszcze lepszy mindfuck niż osławione już Dosko Wsłuchajcie się w tekst, no ja...
#1200
Napisano 30 kwietnia 2010 - 08:45
Dodaj odpowiedź
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych